sobota, 31 października 2015

Rozdział 10



( Jake)
Wracałem z treningu. Było po 17, akurat skręcałem w ulicę, na której znajdował się mój dom kiedy usłyszałem krzyk.
- Hej ty! – zawołał ktoś za mną. Odwróciłem się i zaraz kiedy to zrobiłem dostałem w twarz. Szybko się otrząsnąłem, podniosłem się i rzuciłem na osobę, która mnie uderzyła. Ktoś uderzył mnie w plecy i przewrócił. Dwóch chłopaków zaczęło mnie kopać. Czułem ogromny ból, który rozlewał się po całym moim ciele, ale dalej próbowałem walczyć. Zdążyłem się podnieść i uderzyć jednego z napastników, niestety drugi przytrzymał mnie za ręce, tylko po to żeby jego kolega mógł mnie bić po twarzy. Czułem smak krwi w ustach, którym się dławiłem. – pamiętasz Crasha? – powiedział chłopak, nie przestając mnie okładać pięściami. – Wysłał nas żeby Cię pozdrowić. – Napastnik, który trzymał mnie za ręce, rzucił na ziemię. Jeden z nich wyjął nóż i przeciął moją skórę na żebrach, a kiedy nie miałem już sił aby walczyć odeszli. Leżałem obolały na ulicy, ale odnalazłem w sobie resztki sił, aby przynajmniej doczołgać się do domu Lily, który był niedaleko.

***
Lily siedziała w domu sama. Calum poszedł jakieś 30 minut temu, a tata z Liam’em pojechali na jakiś koncert i nie będzie ich do jutra. Dziewczyna włączyła telewizor i zaczęła oglądać jakiś film. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Podeszła do nich i pociągnęłam za klamkę. Na zewnątrz stał Jake, był cały we krwi, ledwo utrzymywał się na nogach. Szybko do niego podeszła i pomogła wejść do środka.
- Co się stało? – zapytała przerażona usadzając go na kanapie. Pobiegła do kuchni szukać apteczki. – Dlaczego jesteś pobity?
- Crash. – odpowiedział i zdjął koszulkę odsłaniając silnie zbudowane ciało – Znaczy się jego koledzy. – Lily przyłożyła wacik z wodą utlenioną do rany na klatce piersiowej. Chłopak wzdrygnął się kiedy poczuł opatrunek na skórze.
- Dlaczego chciał Cie pobić?
- Bo ja pobiłem wczoraj jego. – odpowiedział, a Lily dalej oczyszczała jego ranę, następnie przekleiła opatrunek
- Dlaczego to zrobiłeś? – spytała
- Bo chciał Cie skrzywdzić. – popatrzył jej w oczy.
- Nic się nie stało.
- Stało się. Powinienem być blisko, a odsunąłem się od Ciebie, ale musiałem to zrobić, bo gdy jestem blisko Ciebie nie myślę jasno, w mojej głowie jesteś tylko TY. Twój uśmiech, oczy. – odgarnął kosmyk włosów z twarzy. – Przy tobie nie jestem sobą, jestem zazdrosny i cały czas myślę tylko o tym – zbliżył się do niej i złączył ich usta. Pocałunek był niewinny, delikatny, słodki. Trwali tak blisko siebie, przez dłuższą chwilę, aż w końcu odsunął się od dziewczyny.
- Jake.
- Nic nie mów. – Lily posłuchała się i znowu zaczęła go opatrywać.

***
(Letty)
Co się dzieje? Musze z kimś pogadać. Zaczął padać deszcz. Wyjęłam telefon przerażona tym co się stało i wybrałam numer Lily, nikt nie odpowiadał. Ok. Myśl jasno, Będzie dobrze. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do jedynej osoby, która mogła mi pomóc. Podjechałam pod dom Luke’a. Był to całkiem sporych rozmiarów nowoczesny dom. Zapukałam do drzwi i czekałam, błagałam się w duchu żeby blondyn był w domu.
- Letty? – powiedział, kiedy otworzył drzwi.
- Jestem potworem- zdążyłam tylko wydusić i zaczęłam płakać. Luke podszedł do mnie i zamknął w uścisku, który dał mi siłę. Byłam cała mokra, chłopak wpuścił mnie do domu, był sam, więc Calum pewnie gdzieś wyszedł.
-Dam Ci jakieś suche ciuchy. – powiedział i poszedł do pokoju. Udałam się za nim. Jego pokój był duży i bardzo zadbany, było tam mnóstwo książek i oczywiście trzy gitary. Blondyn wyjął czarną koszulkę z napisem Nirvana i do tego wyjął bluzę w bordowym kolorze. – Tam jest łazienka, wskazał mi drzwi. Zrobię herbatę, a ty się przebierz.
Poszłam w wyznaczone miejsce i zdjęłam zimnie, mokre ciuchy. Założyłam koszulkę, która sięgała mi za uda, a na to założyłam jego bluzę, czułam jego perfumy, które były nieziemskie. Przejrzałam się w lustrze, miałam czerwone oczy, cała się trzęsłam, ale nie z zimna, lecz ze strachu. Wyszłam z łazienki, Luke już czekał w swoim pokoju z kubkami herbaty.
- Musze Ci coś powiedzieć. – powiedziałam do niego. Spojrzał się na mnie poważnym wzrokiem.
- Co się stało?
- Ja nie tylko przewiduje śmierć, ja ją tworze. – powiedziałam, a przed moimi oczami pojawił się obraz Warena. Opowiedziałam  Luke’owi wszystko. W tym czasie uroniłam kilka łez.
- Ej, nie jesteś potworem. – powiedział i dłonią otarł moje łzy, nie jesteś.
- Zabiłam go.
- Nie myśl tak.- wtuliłam się w chłopaka, potrzebowałam bliskości, ciepła. Luke schował mnie w swoich ramionach, czułam się przy nim taka malutka.
Siedziałam u blondyna chyba godzinę, gdy w końcu się uspokoiłam postanowiłam, że pójdę.
- Nie musisz iść. – powiedział. – Możemy jeszcze porozmawiać.
- To powiedz mi coś o sobie.
- O mnie? Raczej nie mam dużo powiedzenia na swój temat. Jestem raczej nudny.
- Luke Hemmings nudny?
I wtedy do domu chłopaka wpadło trzech mężczyzn. Zaczęłam krzyczeć, jeden mężczyzna wycelował do mnie z pistoletu.
- Spokój, nie ruszaj się. – powiedział do mnie.
- Ty też. – tym razem celował do Luke’a
Posłuchaliśmy napastników i staliśmy spokojnie. Chłopak podszedł do Luke i uderzył go w głowę, na co pisnęłam. Widziałam jak niebieskooki upada na ziemię, ponieważ stracił przytomność.
- Cicho bądź. – i wtedy poznała tego mężczyznę  , to ten sam, który mnie śledził. Włamywacz podszedł do mnie uderzył i również zemdlałam.
Obudziłam się, byłam w domu Luke, przywiązana do krzesła. Blondyn również zaczął odzyskiwać przytomność.
- To on. – szepnęłam do niego. – Ten który mnie śledził.
- Spokojnie. Będzie dobrze, Nie pozwolę żeby coś Ci się stało.
- Co to za rozmowy? – przyszedł psychol, który mnie obserwował. – Co tam maleńka, łatwa byłaś. Szef się ucieszy, że Cie złapaliśmy. Śliczna jesteś. – powiedział i przyłożył stal noża do mojego policzka, nie ruszałam się, jeden fałszywy ruch i przeciąłby moją skórę. – Mówił, że masz być cała, ale jeśli się z tobą zabawię to mu nie powiesz? Wiesz to będzie taka nasza tajemnica – szepnął mi do ucha, a po moim ciele przeszły ciarki obrzydzenia.
- Zostaw ją! – usłyszałam głos Luke. – Jeśli ją tkniesz to zginiesz.
- O waleczny jesteś, jaki bohater się znalazł. – zaczął żartować mężczyzna. – Ej wy – zwrócił się do dwóch pozostałych mężczyzn. – muszę wyjść, pilnować ich.
- Jasne. – odezwał się jeden, który był szatynem. Podszedł on do Luke i uderzył w twarz. – Zaopiekujemy się nimi. Zostaliśmy w czwórkę. Szatyn podszedł do mnie swoją ręka przejechał po moim udzie, kierował dłoń coraz wyżej.
- Zostaw ją!- krzyknął Luke. Mężczyzna nachylił się nad nim, a Luke uderzył go głowa w nos.
- Ty skurwielu jesteś martwy. – Szatyn wyciągnął pistolet i wycelował w Luke’a
- Nie! Nie! Błagam zostaw go.
- Dawaj strzelaj! No strzelaj! – blondyn zaczął go denerować. Sama krzyczałam, aby tego nie robił, a do moich oczu napłynęły łzy. –Strzelaj!- blondyn zaczął krzyczeć. Mężczyzna uśmiechnął się przebiegle i pociągnął za spust. Usłyszałam huk i pisnęłam. Spojrzałam się gdzie wylądował pocisk, który trafił prosto w miejsce, gdzie chwile temu była głowa Luke’a. Jednak chłopak, nie był już przywiązany do krzesła. Teleportował się zza szatyna, a następnie uderzył głowę. Podniósł za koszulę i patrzył prosto w oczy.
- Wyjdziesz i zostawisz nas. – Luke mówił spokojnym głosem, następnie dodał coś czego już nie usłyszałam. Patrzyłam z niedowierzeniem, kiedy szatyn wstał i wyszedł. W tym samym momencie do pokoju wszedł kolejny, zauważył Luke’a, który był uwolniony. Wyciągnął pistolet i zaczął strzelać. Jednak Luke teleportował się z miejsca na miejsce.. Patrzyłam z niedowierzeniem jak nagle pojawił się zza plecami napastnik i uderzył, następnie znowu kazał mu wyjść. Zostaliśmy sami. Luke podszedł do mnie i rozwiązał. Stanęłam z krzesła i tylko patrzyłam na blondyna, którego myślałam, że chodź trochę znam.
- Letty. Nic Ci nie jest? – chłopak zrobił krok w moim kierunku, lecz ja zrobiłam krok w tył. – Letty.
- Powiedziałam Ci wszystko, a ty kłamałeś. Nie wiem co się ze mną dzieje, myślałam, że waruję, a ty nie powiedziałeś mi, ze możesz się teleportować. Jak mogłam Ci ufać. Miałeś zamiar mi powiedzieć?. – byłam zła, nie potrafiłam patrzeć w oczy chłopakowi, nie mogłam.
- Chciałem Ci powiedzieć, ale…
- Ale co? – przewalam mu?
- Nie mogłem
- Nie mogłeś?! – zaśmiałam się.
- To zbyt niebezpieczne.
- Nie odpowiadasz za moje bezpieczeństwo! -Wykrzyczałam.
- Letty błagam uspokój się ja to wszystko wyjaśnię. – Chłopak podszedł do mnie.
- Daj mi spokój. – wyszłam z domu Luke’a. Byłam przerażona tym co się stało, byłam samotna, czułam się naprawdę źle. Oszukał mnie, nie mówił prawdy. Jeszcze dziś z nim rozmawiam, a on nic nie powiedział. Otarłam łzy, które się pojawiły i poszłam do domu. Nie chciałam o tym myśleć. Nie chciałam myśleć o niczym. Chciałam zniknąć.

Popędziłam po schodach do pokoju. Nikogo nie było w domu, usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Dylan całował się z jakąś dziewczyną, zabiłam człowieka, a Luke mnie cały czas oszukiwał. Moje życie to kompletny bałagan, nic nie trzyma się razem, z dnia na dzień jest coraz gorzej. Chodziłam po pokoju w kółko i przeczesywałam włosy ręką, nie mogłam się uspokoić. Nie mogłam przestać myśleć o dzisiejszym dniu. Postanowiłam pójść wziąć prysznic. Weszłam do kabiny i włączyłam zimną wodę, która łagodziła wszystko. Kąpałam się jakieś 40 minut. W końcu postanowiłam wyjść, założyłam czyste ubrania. Popatrzyłam na rzeczy Luke’a, które miałam na sobie, nie wiedziałam co z nimi zrobić, więc rzuciłam je do szafy i wyszłam z pokoju. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Dylan, spojrzałam na ekran i odrzuciłam rozmowę. Co za idiota, teraz dzwoni, no świetnie. Rozległo się pukanie do drzwi. Niechętnie podeszłam i pociągnęłam za klamkę. Na zewnątrz stał brunet.
- Co tam piękna, czemu nie odbierasz? – przywitał się Dylan
- Ty tak serio? Daj spokój pobawiłeś się mną i się znudziłeś. Myślałeś że oszaleje, bo się mną zainteresowałeś? Ale ja Cie wdziałam, więc spieprzaj z mojego domu!
- Letty o czym ty mówisz?
- A teraz udajesz głupka, kurwa jakie to do was podobne. – Zatrzasnęłam drzwi przed nosem chłopaka i skierowałam się do swojego pokoju. Jak on śmiał w ogóle pokazywać mi się na oczy. Zamknęłam drzwi, a jak się odwróciłam przy oknie stał Luke. - Jak ty tu…. CO tu robisz?
- Letty spokojnie?- zrobił krok w moim kierunku. Nie wiem czemu, ale się go bałam. Przywarłam do drzwi próbując znaleźć klamkę, gdy ją znalazłam pociągnęłam i wybiegłam z pokoju, odwróciłam się do tyłu sprawdzając, czy chłopak za mną biegnie i wtedy uderzyłam w coś. Był to Luke, który znalazł się przedmą i złapał żebym nie upadła. Oddaliłam się szybko od niego na bezpieczną odległość, którą on mógł szybko pokonać, jednak dawało mi to pewność siebie.. – Nic Ci nie zrobię – mówił spokojnie. – Musisz mnie wysłuchać.
- Wyjdź bo zacznę krzyczeć!
- W domu nikogo nie ma. – powiedział spokojnie, co sprawiło, ze przeszły mnie ciarki.
- Skąd wiesz?
- Bo byłem tu zanim zdążyłaś wejść do domu. – jego ton głosu mnie przerażał.
- Czego chcesz?
- Wyjaśnić.
- Będziesz znowu kłamał? Czy może ukryjesz coś?
- Letty błagam uspokój się. – Teraz ja do niego podeszłam popatrzyłam się w jego niebieskie oczy i zrobiłam zamach, żeby uderzyć chłopaka w twarz, ale on złapał mnie za nadgarstek. Zbliżył się do mojej twarzy i jego oczy zrobiły się groźniejsze.
- Nie próbuj tego więcej. – ostrzegł mnie, ale ja nie posłuchałam, zaczęłam się wyrywać i próbowałam go uderzyć. Wtedy przywarł mnie do ściany i trzymał tak abym nie mogła uciec. W końcu straciłam siły i skończyłam walczyć, popatrzyłam w jego oczy, które były zimnie, nie widziałam w nich troski, którą dostrzegałam wcześniej. – Już? – pokiwałam głową. Chłopak odsunął się ode mnie i skierował się do mojego pokoju. Podążyłam w jego ślady, zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku.
- Mów!

 
----------------------------------------------


Mam nadzieję, że rodział wam się spodoba :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Hanchesteria