sobota, 3 października 2015

Rozdział 6

(Letty)
Pytanie Lily zbiło mnie z tropu, próbowałam sięgnąć pamięcią, co się stało zanim obudziłam się na podłodze.
- Lily co się działo? Pamiętam tylko twój żart w czasie wywoływania duchów.
- Letty usiądź- powiedziała poważnym głosem przyjaciółka, a po Miom ciele przeszły derszcze.
Podeszłam do łóżka i zaczęłam słuchać jej opowieści. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Do moich oczu napłynęły łzy.
- Ciii, spokojnie. – uspokajała mnie brunetka. Wszystko będzie dobrze.
- Lily to nie pierwszy raz kiedy, zemdlałam i nie pamiętam, co się działo. – wyznałam prawdę, na co dziewczyna spojrzała się na mnie zdziwiona.
Opowiedziałam, przyjaciółce wszystko, zaczynając od zemdlenia w klubie do przewidzenia śmierci i dziwnych przeczuciach. W tym czasie rozpłakałam się na dobre. Razem z przyjaciółką przykryłyśmy się kocem, a Lily próbowała poprawić mi humor. Nie pamiętam kiedy zasnęłyśmy.
Obudził mnie budzik, który zrzuciłam z szafki, kiedy próbowałam go wyłączyć.
- Hej Lily wstawaj. Czas do szkoły.
- Chyba Cię grzeje, po wczorajszym chcesz iść do szkoły?
- Chce być normalna, więc tak chce iść.
Brunetka usiadła na łóżku i popatrzyła się poważne.
- Nigdzie nie idziesz. –powiedziała. – Jeden dzień możesz sobie zrobić przerwy.
- Dobra już dobra. – podniosłam ręce w geście poddania. – ale ty idziesz.
- Co?
- Idziesz, albo ja idę.
- Ok., ok.
Brunetka poszła do łazienki, żeby się ogarnąć, a ja zostałam w łóżku. Patrzyłam na swoją rękę przyglądając się ranie. Co to może znaczyć? Po około 20 minutach z łazienki wyszła Lily.
- Ok, piękna masz cały czas być w domu, jasne i pisz jak coś. Jak będę już w domu po szkole to zadzwonię. – powiedziała wychodząc.
- Dobrze mamo. – pożegnałam przyjaciółkę i zamknęłam za nią drzwi.
Poszłam do pokoju i postanowiłam się trochę zrelaksować. Usiadłam na parapecie, przekryłam się kocem, wzięłam ołówek i zaczęłam rysować. Nawet nie zauważyłam jak minęły trzy godziny.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Zeszłam na dół sprawdzić, kto to. Zobaczyłam Lindy, która żegna się z Warenemi całuje go.
- Widzę, ze randka się udała. – powiedziałam
- O Hej Letty. Dlaczego nie jesteś w szkole. – Lindy zrobiła się cała czerwona.
- O to samo mogę zapytać się Ciebie.
- Randka była niesamowita. Jesteśmy parą. – zaczęła szczerzyć się Lindy. – A jak twój wieczór, bo wyglądasz okropnie.
- Ałć. Dzięki, za takie miłe słowa. – próbowałam zażartować
- Oj nie gniewaj się. – przytuliła mnie siostra. – Waren przyjdzie dziś na kolacje.
- Ok. A teraz opowiedz co robiliście.
Lindy, zaczęła mówić, jaki to Waren jest wspaniały, romantyczny. Miło było spędzić czas z siostrą. Dzisiejszy dzień mijał mi nadzwyczaj spokojnie, około godziny czwartej zadzwoniła Lily sprawdzając czy nadal żyję. Po zapewnieniu jej, ze nic mi nie jest dziewczyna w końcu się rozłączyła, a ja poszłam i pomogłam siostrze w przygotowaniu kolacji. Tym razem wyczarowałyśmy pyszną pizzę. Kiedy już prawie wszystko było gotowe do drzwi zaczął pukać Waren.
- O hej kochanie. – Przywitała się Lindy, całując chłopaka.
- Hej piękna.
Ughh. Jacy oni byli przesłodzeni. Po czułym przywitaniu usiedliśmy do kolacji. Lindy właśnie wyjmowała pizzę z piekarnika, kiedy znowu rozległo się pukanie do drzwi.
- Letty sprawdź kto to! –krzyknęła z kuchni siostra
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Moim oczom ukazał się wysoki chłopak ubrany w czarne rurki i czarną koszulkę z żółtym napisem Nirvana. Luke wpatrywał się we mnie tymi swoimi oszałamiająco niebieskimi oczami uśmiechając się zadziornie.
- Co tu robisz?
- Ciebie też miło widzieć Letty. – przywitał się blondyn. – Tak chętnie wejdę do domu dzięki za zaproszenie.
Chłopak mnie minął, a ja tylko przewróciłam oczami i tyle z mojego spokojnego wieczoru pomyślałam.
- Letty kto to by…- zapytał się Lindy. – Oh Heej.
- Lindy, Waren to Luke mój…
- Chłopak – wtrącił się blondyn wyszczerzając zęby. Na co wybuchłam śmiechem.
- Nie. To jest mój kolega, mamy razem chemię.
- Wstydzi się po prostu przy was przyznać. – ciągnął Luke. Uderzyłam go łokciem w brzuch.
- Ok. – odpowiedziała Lindy, najwidoczniej zmieszana całą sytuacją. – Może Luke chce z nami zjeść kolację.
- Chętnie
- Nie – opowiedzieliśmy równocześnie, ale Lindy już przyniosła niezapowiedzianemu gościu nakrycie do stołu. Kolacja o dziwo nie była taka straszna. Blondyn rozmawiał zawzięcie o czymś z Warenem.
- My idziemy na górę. Letty sprzątasz. – oznajmiła siostra i zostawiła mnie samą z Luke’iem
Kiedy dziewczyna ze swoim chłopakiem poszła na górę odwróciłam się do blondyna.
- Co tu robisz?
- Przyszedłem Cię odwiedzić.- powiedział spokojnie.
- Po co i skąd masz mój adres?
- Pamiętasz jak zemdlałaś w klubie – Nie, tylko próbuje zapomnieć o tym cały dzień, pomyślałam. – No to musiałem wziąć twój dowód i sprawdzić kim jesteś, a więc tam też pisze gdzie mieszkasz, a przyszedłem bo nie było Cię w szkole. Mieliśmy chemie i tęskniłem urwisie. – na ostatni słowo zgromiłam go wzrokiem.
- Nie znałeś mnie, więc po co zapamiętywałeś adres? I ja za tobą nie tęskniłam.
- Po prostu zapamiętałem.
Popatrzyłam się tylko na niego, nie chciałam ciągnąć tej rozmowy. Podeszłam do stołu i zaczęłam zbierać brudne naczynia.
- Pomóc – zapytał chłopak, podnosząc już talerze i wkładając do zmywarki.
Razem uwinęliśmy się ze wszystkim w jakieś 5 minut. Luke wpatrywał się we mnie cały czas. Nie mogąc tego znieść poszłam w kierunku schodów.
- A ty gdzie idziesz?- zapytał
- Do swojego pokoju.- odpowiedziałam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Hemmings poszedł w moje ślady. Kiedy chłopak wszedł do mojego pokoju zaczął się rozglądać.
- Rozgość się. – powiedziałam. – Zaraz przyjdę. Chcesz coś do picia?
- Nie dzięki. – odpowiedział i zaczął przyglądać się zdjęciom, które miałam przywieszone w pokoju.
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie herbatę. Kiedy ponownie weszłam do pokoju, zauważyłam, że Luke przegląda mój szkicownik. Szybko odstawiłam kubek i wyrwałam mu notes z ręki.
- Co robisz?- naskoczyłam na niego.
- Był otwarty, więc tylko spojrzałem.
- Masz nie ruszać moich rzeczy.
- Już go widziałem, więc spokojnie Letty.
- Nie będę spokojna!- szkicownik był dla mnie jak pamiętnik, rysowałam tam wszystko. A ostatni znajdowały się tam rysunki moich dziwnych snów. Znowu poczułam straszny ból w głowie.
*
Ciemność, śmierć, krew. Czułam jak moje ciało gaśnie.
- Silny jesteś. – usłyszałam tajemniczy głos. – Wiem, że nie mogę Cie spalić, wiec Cie utopie.
Zostałam wrzucona do zbiornika pełnego wody. Byłam przywracana do jakiegoś przedmiotu. Mie mogłam się poruszyć, z każdą sekundą traciłam siły. Płuca piekły mnie z powodu braku tlenu. Konałam powoli z każdą sekundą. Byłam zmęczona, zbyt zmęczona żeby walczyć.. Zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby pochłonęła mnie ciemność.
*
Obudziłam się na łóżku, a obok mnie siedział blondyn, który w Supieniu przyglądał się mojej twarzy.
- Znowu zemdlałaś. –powiedział zmartwiony. – Cały czas wypowiadałaś jedno słowo. Śmierć. Letty co się dzieje?
- Nic się nie dzieję. – odpowiedziałam zmęczonym głosem.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- To czemu przez cały czas kiedy nie byłaś świadoma rysowałaś to.
Chłopak pokazał mi pełno kartek, na których były narysowane drzwi. Nic innego tylko drzwi. Wzięłam od niego rysunek i zaczęłam mu się przyglądać. Było mi strasznie gorąco, więc zdjęłam sweter, który miałam na sobie.
- Co to jest? – zapytał Luke chwytając mnie za rękę. Wskazywał na rany, które miałam po poprzedniej nocy.
- Nic – wyrwałam się i odeszłam w kierunku biurka.
- To nie wygląda na nic. Letty powiedz mi. Możesz mi zaufać.
- Właśnie tego nie wiem. Nic o tobie nie wiem.
- Czemu masz napisane łacińskie słowa na ręce? – zapytał jeszcze raz.
- Skąd wiesz, ze są po łacinie?
- Bo się jej uczyłem. –odpowiedział.
- W takim razie, co to oznacza? – pokazałam mu swoje ręcę, na których pokreślone były litery.
- Nie chcesz wiedzieć. – powiedział smutnym głosem chłopak, cały czas przyglądając się moim ranom.
- Chcę.
Luke podszedł do mnie powoli i spojrzał mi w oczy. Zauważyłam w nich troskę i smutek. Dotknął swoją zimną dłonią pierwszego słowa, jego dotyk był przyjemny i dawał ulgę.
- Mortem oznacza śmierć – palcami przejechał na drugi wyraz. – Cultrum to narzędzie, umbra –cień, elementa to elementy.
Zatrzymał się przed ostatnim wyrazem
- Co to oznacza? -zapytałam ciekawa wskazując ostatni wyraz.
- Red Aurora oznacza czerwony świt. – oznajmił blondyn i cofnął się ode mnie. To nie miało sensu, w żaden sposób te słowa się nie łaczyły.
- Dzięki, za przetłumaczenie.
- Nie ma za co. Letty możesz mi zaufać.
Biłam się z myślami. Pomógł mi, już raz mu powiedziałam o chłopaku z samochodu. Wiele nie myśląc opowiedział co się dzieję. Nie wiem czy to te niebieskie oczy, czy uśmiech, ale uważam, że chłopak zasługuje na moje zaufanie. Przez całą historię wpatrywał się we mnie. Na koniec powiedział tylko, że będzie mnie wpierać i że wszystko będzie ok. Potem już nie rozmawialiśmy o tym. Obejrzeliśmy jakiś film, aż w końcu dobiła godzina pierwsza. Odprowadziłam Luke do drzwi.
- Dzięki za kolację urwisie. – uśmiechnął się. No tak nie denerwował mnie taki długi czas musiał to nadrobić.
- Na razie Luke.
Zamknęłam drzwi i poszłam do sypialni. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. Fakt, że powiedział o wszystkim Lily i Luke’owi sprawił, że poczułam ulgę i uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze.
*
Wreszcie piątek pomyślałam, kiedy wybierałam ciuchy do szkoły. Zdecydowałam się na czarne rurki i biały sweter. Do tego założyłam białe vansy. Związałam włosy w koka i byłam gotowa. Zeszłam na dół i zauważyłam Lindy, która rozmawiała przez telefon. Uśmiechnęła się na mój widok i poszła do salonu.
- Jasne, jasne. Przekaże jej. Też Cię kocham mamo. Do zobaczenia. –powiedziała do telefonu i się rozłączyła. – Mama przyjedzie w czwartek.
-Ok. – odpowiedziałam.
Kiedy obie jadłyśmy śniadanie panowała cisza. Lindy była zajęta swoimi tostami z miodem, a ja zawzięcie patrzyłam się w mój jogurt naturalny ze świeżymi owocami. Już nie byłyśmy sobie tak bliskie. Nie miałyśmy o czym rozmawiać, trochę mnie to bolało, ale zaczynałam się powoli do tego przyzwyczajać.
- Jedziesz ze mną do szkoły? – zapytała, przerywając coraz to bardziej męczącą ciszę.
- Nie. Zajęcia mam dopiero około 11 więc się przejdę. – odpowiedziałam i ciepło się uśmiechnęłam.
Lindy wyszła z domu, a ja poszłam do siebie, żeby wziąć potrzebne rzeczy. Nie wiedziałam, co dalej mam ze sobą zrobić. Postanowiłam pójść obejrzeć telewizję. Surfowałam po kanałach, aż w końcu zauważyłam nagłówek. Kolejne ofiary morderstwa.
- Nadal żadnych poszlak w sprawie brutalnego morderstwa Brendy Moon. Dziewczyna została zadatkowana nożem. Morderca ogłuszył ją, następnie prawdopodobnie była podtapiana, na końcu otrzymała trzy ciosy ostrym narzędziem: pierwszy w ramię, drugi w nogę. Trzeci przeszył jej klatkę piersiową, co spowodowało zgon. Śledczy nadal nie mają podejrzanego . Będziemy informować was na bieżąco. Anastasia Josphins, Kalifornia. –powiedziała dziennikarka.
Cios w ramię, w nogę, coś mi się przypominało. Sen, to było w mojej wizji, w klubie, kiedy zemdlałam. Byłam dziewczyną, którą ktoś najpierw uderzył w ramię. Gdzie ona jest? To pytanie rozległo się w mojej głowie. On ją torturował, żeby kogoś odnaleźć. Przed moimi oczami znowu ukazała się scena jak z koszmaru. Biedna dziewczyna musiała to przeżyć, a ja to przewidziałam.
Z przemyśleń wybrudził mnie dźwięk pukania do drzwi. Powoli podeszłam i pociągnęłam klamkę.
- Hej urwisie. – przed moimi oczami ukazał się wielki uśmiech Luke’a. – Jedziemy do szkoły?
- Co tu robisz? – zapytałam, a chłopak już wszedł do kuchni.
- Przyszedłem, żeby zabrać cię do szkoły. – odpowiedział jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Przejdę się, ale dzięki.
- O nie. – chłopak podszedł do mnie bliżej. – Nie sądzisz chyba, że po tym co już widziałem i się dowiedziałem pozwolę Ci zostać sama.
- Nic nie widziałeś i nie musisz się mną opiekować. – minęłam chłopaka i usiadałam na kanapie.
- Ale chce.
Popatrzyłam na niego, a on się do mnie uśmiechnął. Podszedł i usiadł obok mnie. Zaczynałam mu coraz bardziej ufać. Nie wiem czemu. Miał coś w sobie, coś co pozwalało mi się przy nim otworzyć.
- Nie daj się prosić urwisie.
- Ok. ok. Pojadę z tobą.
- Nie mogłaś się mi oprzeć? To przez mój urok?
- Nie przesadzaj. – uśmiechnęłam się.
Poszłam po kurtkę i razem z blondynem wyszliśmy domu. Wsiedliśmy do żółtego Hammera i ruszyliśmy. Cały czas w głowie miałam, to co mówiła dziennikarka, jednak nie chciałam po sobie tego poznać.
- Czym się tak martwisz. – zapytał chłopak. Czyli jednak nie jestem taką dobrą aktorką.
- Yy niczym, mam ważny test z geografii. – wymyśliłam szybkie kłamstwo.
- Jasne, a ja jestem baleriną w wolnym czasie. Powiesz mi?
- Po prostu jakaś dziewczyna została zamordowana.
- A ty to przewidziałaś?
Spojrzałam się na prowadzącego Luke’a, który skupiał cała swoją uwagę na drodze. Nie bał się, nie dziwiła go ta sytuacja. Przecież to nie jest normalne, że widzę czyjaś śmierć. Pokiwałam tylko głową. Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. W końcu dojechaliśmy.
- Dzięki, za podwózkę i za całą resztę. –powiedziałam i już otworzyłam drzwi żeby wysiąść, wtedy Luke położył swoją rękę na mojej.
- Hej wszystko będzie dobrze, może to tylko zbieg okoliczności.
- Nie wierze już w przypadki. – powiedziałam, a Luke tylko się uśmiechnął.
Wyszłam z samochodu i zaczęłam kierować się w stronę budynku. Na wejściu czekała na mnie Lily. Przyjaciółka miała na sobie spódniczkę kratę i szary sweter.
- Przyjechałaś z Luke’iem?
-Jak widać tak. – odpowiedziałam.
- Nie wiedziałam, że jesteście tak blisko.- brunetka zaczęła poruszać brwiami.
- Nie jesteśmy blisko. – szybko naprostowałam sprawę. – Mamy tylko razem chemię i przyszedł do mnie na kolację.
- Czekaj, czekaj. Przyszedł do Ciebie na kolację? Skąd wie gdzie mieszkasz?
- Widział w moich dokumentach kiedy zemdlałam w klubie.
- To on Cię wyprowadził?
-Yup.
- Nie zdziwiło go, no wiesz, że często mdlejesz? – zaczęła dopytywać się przyjaciółka. Nie wiedziałam czy jej powiedzieć, że Luke wszystko wie. Wiem, że Lily nie ufa tak szybko ludziom, więc pewnie mi powie, że to fatalny błąd.
- On wie. – powiedziałam szybko, zamykając oczy, żeby nie wiedzieć zdenerwowanej miny dziewczyny.
- Co? Jak to wie? Niby kiedy się dowiedział.
- Jak był na kolacji to widział mój szkicownik i zemdlałam i w tym czasie znowu zaczęłam rysować i w sumie to tyle.– wycedzałam tak szybko, że zastanawiałam się czy Lily cokolwiek zrozumiała.
- Jak dużo wie? – zapytała
- Wszystko?- odpowiedziałam pytaniem.
- Letty nie możesz mówić o tym wszystkim.
- Wiem, ale….
- Ale co?
- Wydaje mi się, że mogę mu ufać. – powiedziałam
- Znasz go ze 7 dni. A rozmawiałaś może 3 razy skąd wiesz, ze możesz mu ufać? – naskoczyła na mnie przyjaciółka.
- Nie wiem, po prostu to czuję. Wiem też, że się martwisz, ale będzie dobrze. Możemy mu zaufać.
- Możecie. – wtrącił się blondyn.- Nie powiem nikomu.
- No pięknie jeszcze podsłuchujesz cudze rozmowy, to dobrze o tobie nie świadczy.- Lily, daj spokój pomyślałam.
- Rozmawiacie tak głośno, że trudno było nie słyszeć ,a rozmawianie o kimś, za jego plecami to też nieładnie. – uśmiechnął się blondyn. Oj Lily go nie polubi, zwłaszcza, że się z nią kłóci.
- Nieważne. – powiedziała tylko brunetka. – Letty dziś jedziemy na zakupy. – oznajmiła zmieniając temat. – Muszę coś kupić na jutrzejsze ognisko.
- Ognisko? - zdziwił się Luke.
- No wiesz stos drewna, który się pali.- na te słowa się roześmiałam, a Lily jeszcze bardziej wyszczerzyła zęby.
- Hej Lily, Letty. Hemmings? – przywitał się Calum.
- Taa Ciebie też miło widzieć Hood. – powiedział blondyn.
- Calum idziesz jutro na ognisko? – zapytała brunetka.
- Jasne, czemu nie.
- To super.- przyjaciółka popatrzyła się w moim kierunku.- Letty to dziś przyjadę tak o 17 musimy coś Ci wybrać, żeby Dylanowi opadła szczęka. – powiedziała, a ja poczułam ucisk na sam dźwięk jego imienia.
-Ok. – zgodziłam się. Zadzwonił dzwonek. – To na razie. Chodź Luke mamy chemię.
Chłopak poszedł w moje ślady. Weszliśmy do klasy i dalej pracowaliśmy nad projektem.
- Co taki cichy jesteś? – zaczepiłam chłopaka.
- Nie chce Ci przeszkadzać.
- To chyba pierwszy raz. – zaśmiałam się.
- Możliwe. – uśmiechnął się blondyn.
Godzina lekcyjna minęła bardzo szybko. Zanim się obejrzałam wyszłam z klasy. W towarzystwie blondyna. Zauważyłam, że wszystkie dziewczyny patrzyły się na chłopaka. Czy one go podrywały? W sumie to możliwe Luke był przystojny, więc czemu miałyby się nim nie interesować.
- Idziesz na ognisko ? – zapytałam.
-Nie. – odpowiedział szybko.
- Dlaczego?
- Bo nie jestem typem takiego chłopaka, który chodzi na takie imprezy. –odpowiedział nie spoglądając na mnie. Był zły, tylko dlaczego?
- Przecież byłeś wtedy w klubie, kiedy Cię poznałam.
- Letty to był koncert i mój zespół też tam grał.
- No tak. – odpowiedziałam. Idiotka– A dlaczego nie lubisz takich imprez? – drążyłam temat.
- Jesteś naprawdę nieznośna. – powiedział i spojrzał na mnie. – Czemu chcesz wiedzieć?
- Bo mnie to interesuje. Ty wiesz o mnie dużo więcej niż ja o tobie. – wyjaśniłam
- Nie mam z kim iść. – powiedział szybko.
- Te wszytki laski, które tam stoją- kiwnęłam głową w stronę grupki dziewczyn. –zabiły by mnie byle by tylko z tobą porozmawiać.
Luke spojrzał się w ich stronę i się uśmiechnął.
- W sumie może masz racje urwisie. Może przyjdę na to głupie ognisko.
- Cieszę się. – uśmiechnęłam się i poszłam na kolejną lekcję.
Dzień mijał mi bardzo powoli, nie mogłam się wręcz doczekać, żeby wyjść z tej szkoły. Przed ostatnią godziną wpadłam na Dylana.
- Hej piękna. –przywitał się, a ja czułam jak moje policzki zaczynają się robić czerwone. Zawsze tak na mnie działa, nie myślę przy nim trzeźwo. – Jutro się widzimy? Może przyjadę po ciebie tak o 19?
- Tak to świetny pomysł. –wow brawo Letty pozwiedzałaś coś, to teraz pójdzie z górki.
- To zapisz mi może swój adres i numer. – chłopak podał mi swój telefon. Wzięłam urządzenie i szybko wystukałam w klawiaturę wszystko.
- Gotowe. – uśmiechnęłam się i oddałam komórkę.
- Dzięki. Letty co robisz dziś?
- Idę na zakupy. A co tam?
- Myślałem, czy może nie pójdziemy do kina lub na pizze?
- A może pizza u mnie w domu i do tego obejrzymy jakiś film? – brunet się uśmiechnął
- Świetnie. – zgodził się i właśnie zadzwonił dzwonek. – To do zobaczenia. – Dylan podszedł do mnie i ucałował w policzek. Moje serce zaczęło bić jak szalone, a gdy chłopak już zniknął z moich oczu zaczęłam się cieszyć jak małe dziecko. Po szkole poszłam prosto do domu i czekałam na Lily.



Kolejny rozdział za nami :) Czekam na wsze opinie, które bardzo chętnie przeczytam.
Pokażcie mi, że jesteście, więc komentujcie :)

Jak myślicie jak pójdzie randka z Dylanem?

Czemu Luke był zły?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Hanchesteria