sobota, 10 października 2015

Rozdział 7

Gdy dobiła godzina 17 samochód podjechał pod mój dom, więc założyłam buty i popędziłam w stronę Lily.
- To gdzie jedziemy na początek? – zapytała brunetka w okularach przeciwsłonecznych.
- Może najpierw do centrum?
Lily odpaliła silnik i ruszyła. Miło było spędzić taki zwykły dzień, bez wizji i zamartwiania się ostatnimi wydarzeniami. Jechałyśmy autem i słuchałyśmy muzyki z radia. To była idealna odskocznia, która pozwalała mi zapomnieć. Już jako dziecko uwielbiałam podróżować. Uspokaja mnie to, pusta droga, wolność, którą się czuje, możliwość ucieczki.
W końcu dojechaliśmy i od razu z przyjaciółką ruszyliśmy przed siebie. Chodziłyśmy tak z sklepu do sklepu przymierzając chyba wszytki ubrania.
- A to? – zapytałam kiedy wyszłam z przymierzalni w bordowych spodenkach, białej koszulce i białym dłuższym swetrze.
- Zajebiste. – powiedziała Lily przyglądając mi się i szeroko uśmiechając. – Musisz to kupić, bo jak nie to skopie CI tyłek.
- To chyba nie mam wyboru. – zaśmiałam się i zaczęłam patrzeć w swoje odbicie. Muszę przyznać, że wyglądałam w tym dobrze.
- Ok, a co ze mną? –powiedziała brunetka. –Nic na mnie nie ma.
- Zaraz coś znajdziemy. – zapewniłam, przebierając się znowu w swoje ciuchy. – Która godzina? – zapytałam
- 18.30. A co tam?
- Umówiłam się na dziś z Dylanem. –wyznałam nie kryjąc uśmiechu.
-No moja szkoła. Podoba Ci się?
Przegryzałam wargę i zaczęłam się czerwienić.
- Tak. – odpowiedziałam kryjąc twarz w dłoniach.
- No proszę ktoś tu wpadł na dobre.
- No bez przesady. – zaśmiałam się, ale wiedziałam, że jest w tym trochę prawdy.
*
Lily wyszła z przymierzalni ubrana w czarną spódniczkę, białą bluzkę w czarne paski i bordowy sweter, do tego założyła czarną czapkę z pomponem.
- Wyglądasz pięknie. – powiedziałam patrząc się na przyjaciółkę
- Myślisz?
- Tak! – wykrzyczałam na co ludzie w sklepie zwrócili na nas uwagę. Zaczęłyśmy się śmiać z powodu całej sytuacji/
- W sumie może msz rację, wyglądam dobrze. – powiedziała przeglądając się w lustrze.
Obie poszłyśmy do kasy i zapłaciłyśmy za swoje ubrania. W końcu poszłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w stronę domu. Droga minęła bardzo szybko, a w jej czasie jeszcze plotkowałyśmy.
- To do zobaczenia i miłej randki. – pożegnała się Lily.
- Nie dziękuję.
Odeszłam od samochodu i ruszyłam w kierunku domu. Poszłam do łazienki ogarniając trochę makijaż i włosy przed przyjściem Dylana. Lindy mi pisała, że jest u Warena więc miałam dom cały dla siebie. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Ok. Letty spokojnie, spokojnie tylko nie wygłup. Dasz radę. Podeszłam do drzwi i chwyciłam za klamkę.
- Hej. – przywitał mnie Dylan ciepłym uśmiechem. – Kupiłem pizzę. – pochwalił się pokazując pudełko, które trzymał w ręku. – Mam nadzieję, że lubisz peperoni.
- Uwielbiam. – odpowiedziałam uśmiechając się i wpuszczając chłopaka do domu. Poszliśmy do mnie do pokoju i usiedliśmy na łóżku.
- To jaki film oglądamy? – zapytałam.
- A na co masz ochotę? – Na Ciebie pomyślałam. Nie Letty ogarnij się.
- Może jakiś horror?
- Dla mnie spoko. – odpowiedział.
Przeszukiwałam swoje filmy, aż natknęłam się na płytę z napisem Obecność. Pokazałam pudełko Dylanowi.
- Może być. – odpowiedział znowu się uśmiechając. Przestań to robić. Przestań się uśmiechać, bo nie mogę się skoncentrować pomyślałam.
Włączyłam film i usiadłam obok chłopaka. Gdy akcja coraz bardziej się rozkręcała, ja stawałam się coraz bardziej przerażona. Nawet nie wiem, w którym momencie musiałam się przytulić do Dylana, żeby się nie bać. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, a moje serce przyspieszyło.
- Zaraz przyjdę. – powiedziałam odrywając się od chłopaka. Zrobiłam to z wielką niechęcią.
Ciekawe kto to? Lindy powinna mieć kluczę, chyba, że znowu zapomniała, a często jej się zdarzało. Otworzyłam drzwi, a w nich stał nie kto inny jak Luke.
- Czego chcesz? – zapytałam.
- Miłe przywitanie urwisku.
- Jestem trochę zajęta, więc może powiesz mi po co przyszedłeś. – Nie siliłam się na bycie miłą, zwłaszcza, zż naprawdę trochę mi przeszkadzał.
- Uznałem, że pewnie siedzisz sama, to może Ci potowarzyszę.
- Akurat nie siedzę sama, więc dzięki za odwiedziny.
- Aaa ok. – widziałam pewne zaskoczenie w oczach chłopaka.
- Letty wszystko w porządku. – z piętra zszedł Dylan. – O cześć, Dylan. – brunet podał rękę Luke'owi.
- Luke. -odpowiedział
-Zaraz idę na górę.
- Ok. – powiedział chłopak i wrócił do mojego pokoju.
- To ja nie będę przeszkadzał. – powiedział Luke.
- Jasne. Na razie Luke. – odpowiedziałam.
- Na razie. – chłopak odszedł od drzwi i poszedł w swoją stronę.
Zamknęłam drzwi i poszłam do sypialni. Usiadłam od chłopaka, który mi się przyglądał.
- Wszystko ok.? - zapytał. – To było coś ważnego?
- Nie. Luke chciał, w sumie nawet nie wiem czego. Chyba tylko posiedzieć. – odpowiedziałam uśmiechając się. – To na czym skończyliśmy. – Usiadłam obok chłopaka i znowu się w niego wtuliłam.
- Letty, obudź się śpiochu.- Leniwie otworzyłam oczy. Głowę miałam opartą o klatkę piersiową Dylana.
- Co się stało? – zapytałam podnosząc się.
- Zasnęłaś w czasie filmu.
- Serio? Przepraszam Cię. – było mi trochę głupio.
- Nie masz za co. Słodko wyglądasz jak śpisz. – chłopak założył kosmyk moich włosów za ucho. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy. Dylan zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, dzieliły nas centymetry, może nawet milimetry. Nagle do pokoju wpadła Lindy.
- Jestem już w domu.... Aj sorry. – powiedziała szybko i zamknęła drzwi.
Dylan od razu się ode mnie oddalił, a ja myślałam, że zaraz zabije siostrę. Lepszego momentu nie mogła wybrać. Moje policzki zrobiły się czerwone, a ja pewnie wyglądałam jak burak.
- To ja już pójdę. – powiedział szybko Dylan. Nie chętnie odprowadziłam chłopaka do drzwi.
- Dziękuję za miły wieczór. – powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek. Dylan uśmiechnął się i poszedł do domu, a ja udałam się do pokoju. Wzięłam prysznic i poszłam spać.
*
Obudziłam się około 12.00. Leniwie wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Lindy właśnie kończyła posiłek i zaczęła po sobie sprzątać. Akurat, gdy schodziłam spojrzała się na mnie.
- Hej śpiochu. – na ostanie słowo przypomniał mi się wczorajszy wieczór. – Przepraszam za wczoraj, chyba wam coś przerwałam. – Lindy zaczęła się uśmiechać. – To kto to jest?
- To Dylan, mój kolega.
- Kolega? – zaśmiała się siostra. – Tak to się teraz nazywa?
- Na razie kolega. Może gdyby ktoś wczoraj nie wszedł do mojego pokoju było by inaczej. – uśmiechnęłam się. – Jakieś plany masz na dziś? – zapytałam
- Chyba zostanę w domu. Dziś przychodzi Spencer.
- Spencer? A nie będzie ona chłopakiem? – droczyłam się.
- Nie, nie będzie. – uśmiechnęła się brunetka. – A ty co robisz?
- Idę na ognisko do Dylana. – przy wypowiedzeniu jego imiennie nie mogłam się powstrzymać i wyszczerzyłam zęby.
- To miłej zabawy.
- Dzięki. – odpowiedziałam i poszłam przygotować śniadanie.
Dziś postawiłam na naleśniki, wyjęłam wszytki potrzebne składniki i zaczęłam gotować. Po około 30 minutach skończyłam. Zadowolona ze swojej pracy poszłam do swojego pokoju. Zjadałam przygotowany posiłek i poszłam do łazienki, żeby zacząć się szykować na imprezę. Założyłam kupione wczoraj ciuchy, zrobiłam makijaż. Postawałam na czarną kreskę i czerwone usta. Następnie zabrałam się za włosy, które zostawiłam rozpuszczone. Zadowolona ze swojego wyglądu poszłam do pokoju. Nie mając nic ciekawo do roboty włączyłam telewizor i oglądałam jakiś film. Gdy dobiła godzina 19 przyjechał na mój podjazd żółty Hammer. Co tu robi samochód Luke'a? Gdy podeszłam bliżej widziałam, że z tyłu seidzi Lily i Calum, czyli jedziemy wszyscy razem, jak miło. Wsiadłam do środka.
- Hej. – przywitałam się. – To co jedziemy? . –zapytałam, gdy Luke nie odpalał silnika.
- Tak. – otrzeźwiał i odpalił silnik.
Jechaliśmy tak przez około godzinę. W czasie drogi mało się odzywaliśmy. Znaczy się tylko ja i Luke, bo Lily cały czas śmiała się z żartów Caluma. Widać ta dwójka nieźle się dogadywała. Gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce do moich uszu dotarła głośna muzyka.
- To co idziemy? – zapytała Lily, która podeszła do mnie.
- Ja tu poczekam na Ashley – powiedział Luke. Czyli jednak się z kimś umówił.
- Ok. – odpowiedziałam i z pozostałymi poszliśmy bliżej ogniska.
***
(Lily)
Letty gdzieś poszła, a ja zostałam sama z Calumem. Ostatnio spędzałam z nim coraz więcej czasu, rozumiał mnie i nie pytał o nic, a mi to jak najbardziej odpowiadało. Staliśmy tak oparci o drzewo popijając piwo. Nagle podeszła do nas jakaś laska, której imienia nawet nie znam.
- Chcesz zatańczyć? – zwróciła się do chłopaka, uśmiechając się. Calum spojrzał na mnie, na co kiwnęłam tylko głową. To słodkie, że nie chciał mnie zostawić i zapytał się mnie co sądzę.
- Jasne- odpowiedział i poszedł z blondynką w stronę tańczących ludzi.
No i Lily brawo zostałaś sama. Co teraz? Muszę znaleźć sobie jakieś zajecie. Zorientowałam się, że mój kubek jest już pusty, więc postanowiłam znaleźć alkohol. Chodziłam tak, aż w końcu dostrzegłam beczkę z piwem. Podeszłam i napełniłam swój kubek, gdy wracałam zaczepił mnie blondyn, którego kojarzyłam z koncertu. To ten sam głupek, przed którym uchronił mnie Calum. Kurwa ja to mam szczęście pomyślałam. Nie zważając, na zaczepkę szłam dalej.
- Ej dziewczyno ja Cię kojarzę. – chłopak szedł za mną. Niestety droga którą wybrałam była kompletni pusta. – Nie spotkaliśmy się już?
- Nie wydaje mi się. – odpowiedziałam chcąc znaleźć się jak najdalej od tego typa.
- Już pamiętam na koncercie, byłaś na koncercie.
- Nie, nie przypominam sobie.- odpowiedziałam, jeszcze bardziej przyśpieszając kroku.
- Na szczęście ja pamiętam. – powiedział Crash, który mnie wyprzedził i zatrzymał.- To może dokończymy, to co nam przerwano. – położył rękę na moich plecach przyciągając mnie tak mocno do siebie, że nie mogłam się wyrwać.
- Daj mi spokój! – próbowałam się wyrwać, lecz na marne. Ręka chłopaka wędrowała coraz niżej, aż na moje pośladki. Oswobodziłam się trochę i odepchnęłam chłopaka, po czym ruszyłam do ucieczki. Niestety był szybszy i po minucie już mnie złapał.
- Widzę, że lubisz na ostro. – powiedział i przycisnął mnie do drzewa. Krzyczałam, ale zasłonił mi usta, do oczu zaczęły napływać mi łzy. Serio to ma się tak skończyć? Nagle chłopak padł na ziemię. Nie rozumiałam co się stało, potem dostrzegłam sylwetkę, która zaczęła bić mojego oprawcę. Poznałam twarz mojego wybawcy, był to Kai. Chłopak okładał pięściami blondyna, który już zaczął krwawić. Gdy był już niezdolny do najdrobniejszej obrony Parker przestał, wtedy popatrzył na mnie tymi swoimi szaro niebieskimi oczami.
- Wszystko dobrze? Zrobił Ci coś ten bydlak? - Na początku nie mogłam wydobyć z siebie jakiegokolwiek słowa.
- Tak wszystko jest w porządku.- odpowiedziałam w końcu.
- Chodź zabiorę Cię stąd- chłopak wyciągnął do mnie rękę, którą ja od razu chwyciłam. Szliśmy tak w stronę ogniska.
- Dzięki, nie wiem co by się stało, gdyby nie ty. – powiedziałam i spojrzałam na Kaia.
- Chciałem być twoim bohaterem – uśmiechnął się.
- Jesteś – odpowiedziałam. Wtedy poczułam jak bardzo mi zimno, byłam na krótki rękaw, bo sweter zostawiłam w samochodzie Luke'a. Brunet najwidoczniej dostrzegł, że zaczęłam się trząść, bo zdjął swoją czarną kurtkę, poczym mnie nią okrył.
- Dzięki. – powiedziałam i uśmiechnęłam się słabo.
- Tak piękna dziewczyna nie może marznąć.
W końcu doszliśmy do centrum całej zabawy, wzrokiem zaczęłam szukać Letty, Caluma lub Luke'a. Nigdzie nie mogłam ich znaleźć, więc próbowałam dodzwonić się do przyjaciółki, lecz na marne. Gdzie oni się podziali?
- I co nie odpowiadają? – zapytał Kai, który cały czas stał przy moim boku.
- Nie. – odpowiedziałam ze smutkiem.
- Może odwieść Cię do domu? – zapytał brunet.
- Nie chce być sama, bo zacznę myśleć, a nie potrzebuje tego teraz.
- Chodź. – chłopak chwycił mnie za rękę i poprowadził na parkiet, akurat leciała wolna ballada. Przysunął mnie bliżej siebie i objął, sama zarzuciłam mu dłonie na szyję i razem tak wtuleni siebie kiwaliśmy się w rytm muzyki. Czułam bijące od niego ciepło, które dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Mogłabym właśnie w ten sposób spędzić resztę nocy pomyślałam i zamknęłam oczy.
***
(Letty)
Na ognisku było mnóstwo ludzi. Oddaliłam się od Lily i Caluma żeby poszukać Dylana. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Zmęczona poszukiwaniami udałam się po piwo i oparłam się o drzewo. Nagle ktoś zasłonił mi oczy.
- Zgadnij kto... – chłopak przysunął swoją twarz blisko mojego ucha, tak, że czułam jego oddech– to będzie nagroda. – Na mojej twarzy pojawił się uśmiech dokładnie znałam ten głos, który należał do przystojnego bruneta.
- Hmmm Obama? – zaśmiałam się i odwróciłam w stronę Dylana.
- Prawie zgadłaś.
- To jaka nagroda? – zapytałam zadziornie, coraz pewniej czułam się w jego towarzystwie, co mi się podobało.
- Wygrałaś taniec z najlepszym chłopakiem na świecie i do tego przystojnym i zabawnym.
- Zapomniałeś o skromnym – dopomniałam się.
- A no tak dzięki za przypomnienie. – chłopak wziął mnie za rękę i poszliśmy w tłum tańczących ludzi. Ruszaliśmy się w rytm muzyki dobre kilkanaście piosenek. W tym czasie rozmawialiśmy, żartowaliśmy, a ja coraz bardziej lubiłam towarzyszącego mi chłopaka. W tym czasie zapomniałam o otaczającym mnie świecie.
- Muszę zobaczyć czy wszystko wszędzie gra. – powiedział chłopak. Rozumiałam to, w końcu to jego ognisko. – Ale naprawdę nie chce Cię zostawiać. – Na te słowa zrobiło mi się cieplej.
- No idź już- zaśmiałam się.
- No idę. – powiedział i pocałować mnie w policzek, po czym zniknął. A ja nadal czułam, że mój policzek zaczyna się czerwienić. Rozejrzałam się, czy nie widzę nikogo znajomego. Jednak nikogo nie widziałam. Postanowiłam odpocząć po wcześniejszych tańcach i znaleźć coś do picia. Rozejrzałam się i znalazłam jakiś sok.
- Gdzie twój książę ? – usłyszałam znajomy głos.
- Jake. – uścisnęłam przyjaciela. – Jak ja Cię dawno nie widziałam, przepraszam ,że się nie odzywałam, ale miałam dużo na głowie i....
- Ej spokojnie Letty, nic się nie stało – przerwał mi przyjaciel, gdy wpadłam w słowotok.
- A ty czemu się nie odzywałeś? – zapytałam
- Też miałem trochę na głowie – powiedział.
- Rozumiem.- przytaknęłam i nastała dziwna cisza.
- No wyduś to. – powiedział. Ale skąd wiedział, że chciałam się o coś zapytać?
- Dlaczego unikasz Lily?
- Letty nie obraź się, ale wolałbym wyjaśnić to jej. – powiedział.
- Rozumiem – odpowiedziałam, trochę mnie to bolało, ale naprawdę rozumiem, że to sprawa między nimi dwoma, sama też mu nie mówię wszystkiego.
W naszą stronę zaczęła iść Samantha. Blondynka zawadiacko ruszała biodrami i z daleka widać było jak się uśmiecha. Ubrana była w białą bluzkę i krótkie jasne spodenki, do tego miała krwisto czerwone usta i okulary, która założyła na włosy.
- Hej – przywitała się gdy stanęła obok nas.
- Hej – odpowiedziałam – Jak Ci się ...
- Chodź zatańczyć. – Powiedziała nagle, całkowicie mnie olewając i nie czekając na odpowiedź Jake'a pociągnęła za sobą. Taaa Ciebie też miło było poznać. Zostałam sama... znowu... jak miło. Zaczęłam rozglądać się, czy nie widzę jakiś znajomych twarzy. Z daleka spostrzegłam Luke'a, który tańczył z Ashley. Była to mulatka o ciemnych włosach. Kojarzyłam ją ze szkoły, to ona w piątek przyglądała się naszej rozmowie z Luke'iem
Przyglądałam się parze parę minut. Dziewczyna śmiała się do chłopaka, cały czas rozmawiali, wyglądali, że dobrze się bawią. Nie wiem czemu, ale poczułam się dziwnie. W końcu postanowiłam znaleźć jakieś procenty i ruszyć się z miejsca. Gdy po paru minutach poszukiwania znalazłam wódkę byłam z siebie dumna. Nalałam sobie alkoholu i wypiłam ciurkiem. No dobra teraz już mi lepiej. Odeszłam od płynu z napełnionym kubkiem i oparłam się o drzewo. W końcu zobaczyłam Lily, która tańczyła z Kai'em do lecącej właśnie ballady. Wyglądali uroczo, ale czułam, że coś się stało, nagle ktoś dotknął mojego ramienia, na co się wzdrygnęłam.
- Spokojnie urwisie. – powiedział Luke. – To tylko ja. Coś się stało?
- Nie nic się nie stało. Po prostu mnie wystraszyłeś.
- Co tak stoisz sama?
- Dylan musiał coś załatwić. A ty? Gdzie Ashley? – zapytałam
- Poszła gdzieś. – Staliśmy tak chwile oparci o drzewo. – Zatańcz ze mną. – Luke stanął naprzeciw mnie i wyciągnął rękę.
- Co?
- Zatańcz ze mną urwisie. – uśmiechnął się Luke.
- Dobrze. – odwzajemniłam uśmiech i podałam rękę chłopakowi.
https://www.youtube.com/watch?v=4mYnUh84qP0 (polecam włączyć piosenkę)
Poszliśmy na parkiet. Luke chwycił mnie w pasie a drugą ręką złapał moją. Byłam tak blisko jego ciała, że czułam bijące od niego ciepło, czułam bicie jego serca, które cały czas miało ten sam rytm. Tańczyliśmy w rytm muzyki. Luke patrzył się na mnie swoimi niebieskimi oczami, w których tonęłam z minuty na minutę. Nawet nie wiem kiedy położyłam głowę na jego ramieniu. Czułam się przy nim taka mała, delikatna, niczym szkło, a on mnie ochraniał. Czułam się bezpieczna. Wszystko zniknęło strach, zło, byliśmy tylko my.
- Dzięki. – powiedziałam tylko.
- Za co?
- Za to, że jesteś. Nawet mnie nie znałeś, a mi pomogłeś. Dziękuję. – uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co Letty. – chłopak odwzajemnił uśmiech.
Patrzyliśmy sobie przez chwile w oczy, a ja czułam, ze naprawdę mu ufam, że jest mi bliski.
Niestety piosenka się skończyła i oboje oddaliliśmy się od siebie. Przez chwile jeszcze staliśmy obok siebie, aż przyszła do nas Ashley.
- O tu jesteś. – powiedziała patrząc się na Luke'a.
- Tak. – odwrócił ode mnie wzrok.- Tańczyłem z Letty. -Uśmiechnęłam się do dziewczyny, która nie chciała tego odwzajemnić. Ok. czas się zmywać pomyślałam.
- To ja już pójdę. Dzięki Luke- znowu spojrzałam na te nieziemskie oczy. – Za taniec. – dodałam.
Oddaliłam się od chłopaka i zauważyłam, że dalej stoi Lily, postanowiłam do niej podejść. Od razu wyczulam, że coś się stało. Dziewczyna stałą przy Kai'u i Calumie, którzy o czymś rozmawiali.
- Co się stało.
- Jakiś bydlak ją zakatował! – wykrzyczał Calum.
- Spokojnie, nic się nie stało dzięki Kai'owi. – powiedział brunetka.- Opowiem Ci wszystko w domu.
- Jasne, dziś nocujesz u mnie.
- Dzięki – uśmiechnęła się lekko dziewczyna.
- Kto nas odwiezie. – zapytała. – Może idź po Luke'a
- Ja pójdę. – zaproponował Calum.
- Ja mogę je odwieźć, nic nie piłem więc.
- Dzięki, nie chcę żebyś rezygnował z ogniska przeze mnie. – powiedziała Lily.
- Nic się nie stało, wole wiedzieć, czy jesteś bezpieczna.
-Dziękuję. – odpowiedziała Lily i wszyscy ruszyliśmy za Kai'em. Calum postanowił jeszcze zostać i powiedzieć przyjacielowi, że pojechaliśmy. Sama wyciągnęłam telefon, żeby napisać do Dylana, że musiałam wracać. Wsiedliśmy do samochodu Kai'a, powiedziałam swój adres ruszyliśmy. Droga minęła szybko, lecz w ciszy.
- Dzięki, za wszystko – powiedziała przyjaciółka wysiadając.
- Nie ma sprawy, lubię być twoim bohaterem. – chłopak się uśmiechnął. – Na razie. – pożegnał się i odjechał.
Razem z Lily weszłyśmy do domu i poszłyśmy do mnie. Dziewczyna usiadła na łóżku i wszystko mi opowiedziała. Nie mogłam uwierzyć jak można być takim potworem. Jak można być czymś takim...
***
Ognisko się skończyło. Samantha została do końca. Zaczęło powoli świtać. Dziewczyna postanowiła pójść głębiej w las, coś ją do tego zachęcało. Sama nie była pewna czemu tam idzie. Gdy była wystarczająco daleko zauważyła coś. Nagle ktoś złapał ją za kostki i zaczął ciągnąć w głąb lasu. Nie mogła krzyczeć. Odwróciła się i zauważyła tylko cień, który zaczął przybierać materialną postać. Był to demon, a gdy w końcu zauważyła jego twarz, była bardziej niż przerażona. Połowa twarzy oprawcy była spalona, jakby ktoś wylał na niego kwas. Nie miał ust, ani oczu. Miał trupio biały kolor skóry. Ubrany był w czarne podarte ciuchy. Nie miał włosów. Jego czaszka była zniekształcona, wyglądał jak ofiara bomby, która dalej żyłą. Demon zbliżył się do dziewczyny i zaczął wciągać jej zapach. Następnie swoimi ostrymi paznokciami przeciął jej krtań i znikł.


Kolejny rozdział za nami. W końcu zaczyna się coś dziać. Mamy pierwszego demona i kolejną śmierć. Uwaga Spioler W następnym rozdziale będzie opisana historia życia Lily. Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Komentujcie, dzielcie się opiniami i wspierajcie moją pracę :) Na blogu możecie również zobaczyć w zakładce bohaterowie jak wygląda Ashley.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Hanchesteria