-Letty! Letty!! Wstawaj czas do szkoły.
Otworzyłam oczy i zauważyłam, że leże w łóżku. W swoim
bezpiecznym łóżku. U progu drzwi do mojego pokoju stała moja starsza siostra,
która patrzyła się na mnie swoimi ciemnymi oczami. Muszę przyznać, że była
bardzo ładna. Nie była za wysoka, miała brązowe proste włosy do ramion i
wspaniałą figurę. Każdy chłopak był jej. Nie musiała się nawet starać,
wystarczyło, że porusza trochę biodrami i NIKT nie potrafił odwrócić od niej
wzroku. Zazdrościłam tego Lindy.
-Letty wstawaj, bo spóźnimy się do szkoły.-Brunetka podeszła
do mojego wielkiego łóżka i ściągnęła kołdrę.
-No już wstaje. Lindy mam dużo czasu. Spoko zaraz będę
gotowa.
Siostra tylko spojrzała na mnie i wyszła z pokoju. Chcąc nie
chcąc wstałam z mojego miękkiego łóżka. W głowie nadal miałam obraz tej
nieznajomej postaci z mojego koszmaru. Coraz częściej mam takie sny. Pewnie
oglądam za dużo horrorów lub po prostu trącę rozum.
Rozejrzałam się po swoim pokoju. Nie jest jakiś nadzwyczajny,
ale bardzo go lubię. W końcu to tu
spędzam najwięcej czasu. Moim ulubionym miejscem jest parapet przy
oknie. To tam zwykle kładę się wieczorem
i szkicuje. Za oknem rozciąga się widok na ulicę. Czasem lubię po prostu tak
popatrzeć jak wszyscy się spieszą wieczorem do domu i ruch zanika. Choć w sumie
mieszkam w Nowy Yorku to miasto nigdy nie śpi.
Podeszłam do szafy wyciągnęłam świeżą bieliznę, krótkie spodenki z wyższym stanem, bordową
koszulkę, sweter i udałam się do swojej łazienki. Po wzięciu szybkiego
prysznicu i umalowaniu się zeszłam na dół na śniadanie. Moja mama już krzątała
się po kuchni. Musze powiedzieć, że jak na swój wiek wyglądała pięknie. Była
wysoka, miała piękną figurę i brązowe włosy, które często spinała w koka lub
kitkę. Dziwiłam się, że jeszcze nie znalazła żadnego faceta. Mój ojciec. No cóż
nawet trudno mi o nim mówić, zostawiał nas kiedy się urodziłam. Nigdy go nie
poznałam i w sumie się cieszę. Jeśli teraz by się pojawił nie chciałabym mieć z
nim nic wspólnego. Kocham mamę i cieszę się, ponieważ świetnie sobie radzi i
chodź czasami jest ciężko nie daje tego po sobie poznać. Pracuje w wielkiej
korporacji. Jest główną kierowniczką i niestety często musi wyjeżdżać na
spotkania służbowe.
Zauważyłam, że Lindy już kończy swoją porcje płatek
śniadaniowych, co oznacza, że zaraz zacznie na mnie marudzić, że się spóźnimy.
Jest przykładną uczennicą, więc dla niej to nie do pomyślenia, aby spóźnić się
do szkoły. Podeszłam do szafki wyjęłam miskę i nasypałam płatków. W tym samym
momencie dostałam wiadomość od przyjaciółki. Kolejna, która nie może zrozumieć,
że nie trzeba się spieszyć do szkoły zwłaszcza, jeśli pierwszą ma się historię.
Po zjedzeniu śniadania podeszłam do lustra by jeszcze raz sprawdzić czy
wyglądam dobrze. Nie mogę powiedzieć, że jestem, brzydka. Byłam średniego
wzrostu, miałam długie brąz włosy i niebieskie oczy, jednak jak każda
dziewczyna widziałam swoje wady. Gdy uznałam że wyglądam dobrze pojechałam z Lindy do szkoły. Cała drogę przebyłyśmy w
kompletnej ciszy. Mimo, że między nami był tylko rok różnicy nigdy nie
potrafiłyśmy znaleźć tematu do rozmów.
-Dziś jest piątek masz jakieś plany?- zapytała mnie moja
siostra gdy byłyśmy na parkingu.
-Na razie jeszcze nie. A co tam?
-Dziś ja, Spencer, Wren się spotykamy. Wiesz mama jedzie do
Waszyngtonu na to spotkanie biznesowe na tydzień i zastanawiałam się czy
będziemy sami. – W jej oczach było widać, że chce aby nie było mnie w domu. Powiem szczerze, że nigdy jakoś nie
chciałam spędzać czasu z jej znajomymi, zwłaszcza jeśli chodzi o Wrena, w
którym podkochiwała się Lindy. Chłopak nie wzbudzał mojej sympatii, ale może to
dlatego, ze nigdy go dobrze nie poznałam. – To jak idziesz gdzieś?
Głos mojej siostry wybudził mnie z rozmyśleń.
-Tak. Pewnie pójdę gdzieś z Lily.
- To świetnie. - odpowiedział brunetka po czym obie
wyszyłyśmy z auta.
Poszłyśmy w kierunku ogromnego, świeżo wyremontowanego
budynku.
Rozdział wstawiłam jednak dziś. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zachęcam do komentowania. Kolejny powinien pojawić się w sobotę.
~wokaidi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz