Zanim weszłam na halę wyjęłam swój telefon. Zauważyłam, że
jest już 5 rano. Jeny, ale ten czas szybko minął. Wybrałam numer Lily i
zadzwoniłam. Po paru sygnałach usłyszałam głos brunetki.
- Letty? Co jest? Gdzie jesteś .
- Jestem przed wejściem. A ty?
- Jestem w klubie, ale już wychodzę, poczekaj na mnie. –
powiedziała i szybko się rozłączyła.
Po paru minutach zauważyłam jak Lily idzie w moim kierunku.
Dziewczyna była uśmiechnięta, chodź miał trochę zniszczoną fryzurę po całym
dniu i tak wyglądała pięknie.
- Gdzie Jake? – zapytałam. Wiedziałam, że będziemy wracać z
nim.
- Też miał zaraz wyjść – oświadczyła przyjaciółka. – Jak się
bawiłaś? Jak wyszłaś z Dylanem potem Cię już nie widziałam.
- Tańczyliśmy trochę, gadaliśmy, poszliśmy na spacer, a potem
musiał już jechać.- Nie chciałam jej mówić o tym, że zemdlałam. Brunetka na
pewno by się martwiła, a tego nie chciałam. – A ty jak się bawiłaś?
- Było mega. Gadałam z
takim jednym Calumem, tańczyliśmy. Było fajnie.
Rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas o koncercie, kto nam się
podobał, o Dylanie i Calumie, aż w końcu zauważyliśmy, że w nasza stronę idzie
Jake. Szedł sam, więc zastanawiałam się gdzie Samantha.
Chłopak podszedł do nas miał dziwną minę. Był na coś
zdenerwowany, ale nie chciałam się pytać jaka jest przyczyna. Nie to co Lily.
- A ty co taki zły? Samantha Cie olała? – wypaliła od razu,
kiedy chłopak do nas podszedł. Szatyn spojrzał się na nią ze złością w oczach.
- Daj już spokó .- Jake był naprawdę wkurzony. – Lepiej mi powiedz,
gdzie twój chłopak, nie mógł Cię odwieźć?
Ok., widzę że mają jakieś
poważne problemy. Lily się już nie odezwała i poszliśmy do samochodu. Drogę
przejechaliśmy w ciszy. W końcu byłam przed moim domem. Otworzyłam drzwi i
poszłam prosto do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam do ciepłego
łóżka. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
*
Światło wpadało do mojego pokoju. Niechętnie otworzyłam oczy.
Czułam ogromny ból głowy, to dziwne bo nie wypiłam, aż tak dużo. Sięgnęłam po
telefon. Była godzina 13.00.
Zeszłam na dół na śniadanie. W kuchni siedziała moja siostra
i jadła obiad.
- Hej. – przywitała mnie ciepło. – Jak tam impreza?
- Dobrze, bardzo dobrze. A u Ciebie jak tam spotkanie?
Podeszłam do szafki z lekami i wzięłam coś na ból głowy.
- Bardzo dobrze siedzieliśmy z Wrenem, obejrzeliśmy jakiś
film.
- Nie było Spencer? – zapytałam zdziwiona.
- Nie niestety nie mogła przyjść.
Wiem, że Lindy tak
naprawdę cieszyła się, że mogła spędzić z chłopakiem trochę sam na sam.
Oczywiście nigdy się do tego nie przyzna, ale ona już taka jest.
-Masz na dziś jakieś plany? – zapytałam.
- Raczej nie. Możemy zrobić jakąś fajną kolację i pogadać jak
za dawnych czasów.
Ostatnio trochę oddaliłam się od siostra, ale nadal jest dla
mnie bardzo ważna. Ucieszyłam się na jej propozycję, bo miałam nadzieję, ze to
trochę poprawi nasze relację.
- Jasne. To genialny pomysł. Potem mogę pojechać po składniki
na kolację. – zapoponowałam.
- Ok. Zrobię Ci listę.
Pokiwałam tylko głową i poszłam do siebie. Usiadłam na
parapecie, wzięłam szkicownik i zaczęłam rysować. Początkowo nie były to żadne
spójne kształty, ale w końcu zanim zauważyłam narysowałam postać ubraną na
czarno, która w ręku trzymała jakiś przedmiot. Nagle w mojej głowie znowu
pojawiły się obrazy, przypomniałam sobie wszystko o czym śniłam, kiedy byłam
nieprzytomna. Co się ze mną dzieje?
*
Obudziłam się na podłodze, znowu zemdlałam. Genialnie Letty.
Nie pamiętałam nic co zdarzyło się zanim upadłam. W ręku trzymałam ołówek a
obok mnie leżał szkicownik. Otworzyłam go, a na każdej stronie narysowany był
nóż. Co się dzieję? Co jest ze mną nie tak? Nie spokojnie Letty, pewnie narysowałaś to kiedy byłaś śpiąca, albo Lily
to narysowała, albo teraz to kolejny twój durny sen. Nic się nie dzieje
słyszysz. Nie wariujesz.
Po kilku minutach się uspokoiłam. Zamknęłam zeszyt i
odłożyłam na miejsce. Postanowiłam, że pojadę do tego sklepu i przestane o tym
myśleć. Wzięłam listę, którą przygotowała Lindy i wsiadłam do samochodu. Po
paru minutach byłam już w sklepie. Cały czas miałam wrażenie, że coś się
stanie, coś strasznego. Nie myśląc długo o swoim przeczuciu ruszyłam w stronę
kasy. Przede mną stał nie kto inny jak mój profesor od historii. No pięknie
pomyślałam, lepiej trafić nie mogłam. Kiedy nauczyciel odwrócił się w moim
kierunku szybko się uśmiechnęłam i przywitałam.
- O witam. A ty nie w domu? Co u Lindy?
No tak te rozmowy z nauczycielem, który uwielbia moją
siostrę, na szczęście kolejka szybko się przesuwała i zanim się zorientowałam
profesor już pakował swoje zakupy.
- Do widzenia panno Marshall- powiedział i dotknął mnie w
ramię.
Poczułam, poczułam to.
Śmierć, go dotknęła. Było mi zimno, nie mogłam oddychać, do płuc dostawała mi
się woda. Tonęłam. Jestem uwięziona w samochodzie, obok mnie siedzi jakieś
dziecko, ono również umiera. Nie mogę nic zrobić. Czuję jak moje płuca płoną z
powodu braku tlenu. Zamykam oczy, coraz bardziej zmęczona i umieram.
Szybko się odsunęłam od profesora i spojrzałam na niego ze
strachem, ale on już na mnie nie patrzył, tylko poszedł w kierunku swojego
samochodu, w którym chwilę temu umierałam. Na szczęście nie było tam żadnego
dziecka. Spokojnie Letty, to tylko twoja wyobraźnia, nie można znać
przyszłości. Kasjerka skasowała wszystkie moje produkty, po zapłaceniu
pojechałam prosto do domu. W mieszkaniu była już Lindy, krzątał się w kuchni i
z kimś rozmawiała. Podeszłam do niej i jej tajemniczego gościa, którym okazał
się Wren.
- Hej. – przywitałam się, trochę zdziwiona całą sytuacją.
Przecież miałyśmy być same.
- O cześć, Letty Wren przyszedł, więc zaproponowałam, żeby
został na kolację. Nie masz nic przeciwko?
- Siemanko- pomachał mi chłopak.
- Nie, nie mam- odpowiedziałam.
Oczywiście nie powiem mojej siostrze, że nie chciałam tu jej
chłopaka, którego nie lubiłam. Przecież wytrzymam jeden wieczór, po prostu będę
się uśmiechać i dam radę. Pomogłam Lindy w kuchni i razem wyczarowałyśmy
przepyszne spaghetti z łososiem. W czasie kolacji nie słuchałam za bardzo jak
pozostała dwója rozmawiała. Uśmiechałam się tylko, kiwałam głową i śmiałam w
odpowiednim momencie. Gdy zjadłam poszłam prosto do pokoju, aby nie musieć się
dłużej męczyć.
Usiadłam spokojnie na łóżku i zaczęłam się zastanawiać nad
tym co się ze mną dzieję. Może naprawdę wariuję. Nie, przecież to nie ma sensu.
Ok. mam czasem dziwne sny, ale to dlatego, że mam dużo nauki. Nic się nie
dzieję. Jest dobrze. Powtarzałam sobie w myślach.
Gdy w końcu przestałam gadać sama ze sobą włączyłam telewizor. Leciały lokalne wiadomości, chciałam przełączyć, ale reporterka zaczęła mówić. „ Dziś po południu spadł z mostu samochód,
zginęły dwie osoby. 52 letni mężczyzna i jego córeczka 8 letnia. Nie wiadomo co
spowodowało ten wypadek. Policja przewiduję, że to wina kierowcy, który zasnął
za kierownicą. Oddaje głos naszym reportom, którzy są na miejscu wypadku.”
Szklanka, którą trzymałam wypadła mi z ręki i rozbiła się na
podłodze, a ja tylko w ciszy wpatrywałam się w telewizor. Nie wiedziałam, co to
znaczy. Nie to przecież nic nie znaczy. To tylko przypadek, zbieg okoliczności.
- Co się stało? – przybiegła Lindy. – Słyszałam hałas. Nic Ci
nie jest?
- Co? Yy Nie, wszystko jest ok.- zapewniłam- Upuściłam tylko
szklankę zaraz tu posprzątam.
- Ok.- uśmiechnęła się sistra i wyszła z pokoju.
Nadal nie mogłam uwierzyć, w to co widziałam, przecież to nie
ma najmniejszego sensu. Nie na pewno wszystko będzie dobrze. Gdy w końcu
ogarnęłam cały bałagan, który zrobiłam postanowiłam, że dziś pójdę spać
wcześniej.
Niedziela minęła mi bardzo szybko, nie wydarzyło się nic
dziwnego, nadal w głowie miałam ten straszny wypadek, ale starałam się tym nie
przejmować. Zanim się obejrzałam był już poniedziałek rano, a ja szykowałam się
do szkoły. Ubrałam czarne rurki i białą koszulkę z nadrukiem. Włosy zostawiłam
rozpuszczone, nałożyłam błyszczyk i podkreśliłam oczy maskarą, gdy uznałam, że
mój wygląd jest zadowalający wzięłam samochód i pojechałam do szkoły. Na
parkingu czekała na mnie Lily.
- Hej. – przywitałam się – Co tam?
- Nie rozumiem, ja naprawdę go nie rozumiem. Nie odzywa się
do mnie, tak po prostu.
- Czekaj, zwolnij. O co chodzi? Kto się nie odzywa? –
zapytałam zdezorientowana.
- Jake. Nic nie zrobiłam, dziś przyszłam i wiesz jak zwykle
poszłam i się przywitałam z nim, a on
mnie całkowicie olał. O co mu chodzi?
- Ja nie wiem, nie miałam z nim kontaktu od piątku.
- Ahh nieważne, coś ciekawego się działo? U mnie jak zwykle
kompletna nuda.
- Nie nic się nie działo. – skłamałam. Co miałam powiedzieć? Przewidziałam
śmierć człowieka, mam dziwne sny, a kiedy mdleje rysuję noże. Ale tak to jest
świetnie
Zadzwonił dzwonek a ja poszłam na lekcję. Większość
dzisiejszych przedmiotów minęła mi bardzo szybko. Została ostatni godzina,
którą była lekcja chemii. Lubiłam ten przedmiot, naprawdę go rozumiałam, chyba
to była ostatnio jedyna rzecz, którą rozumiałam. Weszłam do klasy i stanęłam
przy swoim stanowisku. Dziś mieliśmy robić jakieś reakcje chemiczne, ale
profesor nam jeszcze tego nie wytłumaczył. Po dzwonku nauczyciel wszedł na
lekcję.
- Witam wszystkich.- przywitał się. - Dziś podzielicie się w pary, będziecie do
końca roku pracować z waszą parą i przygotowywać projekt, będzie on stanowił
30% waszej oceny więc lepiej się postarajcie. Ponadto dołączył do nas nowy
uczeń. Przywitajcie proszę Luke’a Hemmings’a.
No to kolejny rozdział za nami. W końcu coś się zaczyna powoli dziać. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Komentujcie, dzielcie się opiniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz