sobota, 19 września 2015

Rozdział 4

(Letty)


Zanim weszłam na halę wyjęłam swój telefon. Zauważyłam, że jest już 5 rano. Jeny, ale ten czas szybko minął. Wybrałam numer Lily i zadzwoniłam. Po paru sygnałach usłyszałam głos brunetki.
- Letty? Co jest? Gdzie jesteś .
- Jestem przed wejściem. A ty?
- Jestem w klubie, ale już wychodzę, poczekaj na mnie. – powiedziała i szybko się rozłączyła.
Po paru minutach zauważyłam jak Lily idzie w moim kierunku. Dziewczyna była uśmiechnięta, chodź miał trochę zniszczoną fryzurę po całym dniu i tak wyglądała pięknie.
- Gdzie Jake? – zapytałam. Wiedziałam, że będziemy wracać z nim.
- Też miał zaraz wyjść – oświadczyła przyjaciółka. – Jak się bawiłaś? Jak wyszłaś z Dylanem potem Cię już nie widziałam.
- Tańczyliśmy trochę, gadaliśmy, poszliśmy na spacer, a potem musiał już jechać.- Nie chciałam jej mówić o tym, że zemdlałam. Brunetka na pewno by się martwiła, a tego nie chciałam. – A ty jak się bawiłaś?
- Było mega. Gadałam  z takim jednym Calumem, tańczyliśmy. Było fajnie.
Rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas o koncercie, kto nam się podobał, o Dylanie i Calumie, aż w końcu zauważyliśmy, że w nasza stronę idzie Jake. Szedł sam, więc zastanawiałam się gdzie Samantha.
Chłopak podszedł do nas miał dziwną minę. Był na coś zdenerwowany, ale nie chciałam się pytać jaka jest przyczyna.  Nie to co Lily.
- A ty co taki zły? Samantha Cie olała? – wypaliła od razu, kiedy chłopak do nas podszedł. Szatyn spojrzał się na nią ze złością w oczach.
- Daj już spokó .- Jake był naprawdę wkurzony. – Lepiej mi powiedz, gdzie twój chłopak, nie mógł Cię odwieźć?
Ok., widzę że mają  jakieś poważne problemy. Lily się już nie odezwała i poszliśmy do samochodu. Drogę przejechaliśmy w ciszy. W końcu byłam przed moim domem. Otworzyłam drzwi i poszłam prosto do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam do ciepłego łóżka. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
  
*
 
Światło wpadało do mojego pokoju. Niechętnie otworzyłam oczy. Czułam ogromny ból głowy, to dziwne bo nie wypiłam, aż tak dużo. Sięgnęłam po telefon. Była godzina 13.00.
Zeszłam na dół na śniadanie. W kuchni siedziała moja siostra i jadła obiad.
- Hej. – przywitała mnie ciepło. – Jak tam impreza?
- Dobrze, bardzo dobrze. A u Ciebie jak tam spotkanie?
Podeszłam do szafki z lekami i wzięłam coś na ból głowy.
- Bardzo dobrze siedzieliśmy z Wrenem, obejrzeliśmy jakiś film.
- Nie było Spencer? – zapytałam zdziwiona.
- Nie niestety nie mogła przyjść.
Wiem, że  Lindy tak naprawdę cieszyła się, że mogła spędzić z chłopakiem trochę sam na sam. Oczywiście nigdy się do tego nie przyzna, ale ona już taka jest.
-Masz na dziś jakieś plany? – zapytałam.
- Raczej nie. Możemy zrobić jakąś fajną kolację i pogadać jak za dawnych czasów.
Ostatnio trochę oddaliłam się od siostra, ale nadal jest dla mnie bardzo ważna. Ucieszyłam się na jej propozycję, bo miałam nadzieję, ze to trochę poprawi nasze relację.
- Jasne. To genialny pomysł. Potem mogę pojechać po składniki na kolację. – zapoponowałam.
- Ok. Zrobię Ci listę.
Pokiwałam tylko głową i poszłam do siebie. Usiadłam na parapecie, wzięłam szkicownik i zaczęłam rysować. Początkowo nie były to żadne spójne kształty, ale w końcu zanim zauważyłam narysowałam postać ubraną na czarno, która w ręku trzymała jakiś przedmiot. Nagle w mojej głowie znowu pojawiły się obrazy, przypomniałam sobie wszystko o czym śniłam, kiedy byłam nieprzytomna. Co się ze mną dzieje?
*
Obudziłam się na podłodze, znowu zemdlałam. Genialnie Letty. Nie pamiętałam nic co zdarzyło się zanim upadłam. W ręku trzymałam ołówek a obok mnie leżał szkicownik. Otworzyłam go, a na każdej stronie narysowany był nóż. Co się dzieję? Co jest ze mną nie tak? Nie spokojnie Letty, pewnie  narysowałaś to kiedy byłaś śpiąca, albo Lily to narysowała, albo teraz to kolejny twój durny sen. Nic się nie dzieje słyszysz. Nie wariujesz.
Po kilku minutach się uspokoiłam. Zamknęłam zeszyt i odłożyłam na miejsce. Postanowiłam, że pojadę do tego sklepu i przestane o tym myśleć. Wzięłam listę, którą przygotowała Lindy i wsiadłam do samochodu. Po paru minutach byłam już w sklepie. Cały czas miałam wrażenie, że coś się stanie, coś strasznego. Nie myśląc długo o swoim przeczuciu ruszyłam w stronę kasy. Przede mną stał nie kto inny jak mój profesor od historii. No pięknie pomyślałam, lepiej trafić nie mogłam. Kiedy nauczyciel odwrócił się w moim kierunku szybko się uśmiechnęłam i przywitałam.
- O witam. A ty nie w domu? Co u Lindy?
No tak te rozmowy z nauczycielem, który uwielbia moją siostrę, na szczęście kolejka szybko się przesuwała i zanim się zorientowałam profesor już pakował swoje zakupy.
- Do widzenia panno Marshall- powiedział i dotknął mnie w ramię.
Poczułam, poczułam to. Śmierć, go dotknęła. Było mi zimno, nie mogłam oddychać, do płuc dostawała mi się woda. Tonęłam. Jestem uwięziona w samochodzie, obok mnie siedzi jakieś dziecko, ono również umiera. Nie mogę nic zrobić. Czuję jak moje płuca płoną z powodu braku tlenu. Zamykam oczy, coraz bardziej zmęczona i umieram.
Szybko się odsunęłam od profesora i spojrzałam na niego ze strachem, ale on już na mnie nie patrzył, tylko poszedł w kierunku swojego samochodu, w którym chwilę temu umierałam. Na szczęście nie było tam żadnego dziecka. Spokojnie Letty, to tylko twoja wyobraźnia, nie można znać przyszłości. Kasjerka skasowała wszystkie moje produkty, po zapłaceniu pojechałam prosto do domu. W mieszkaniu była już Lindy, krzątał się w kuchni i z kimś rozmawiała. Podeszłam do niej i jej tajemniczego gościa, którym okazał się Wren.
- Hej. – przywitałam się, trochę zdziwiona całą sytuacją. Przecież miałyśmy być same.
- O cześć, Letty Wren przyszedł, więc zaproponowałam, żeby został na kolację. Nie masz nic przeciwko?
- Siemanko- pomachał mi chłopak.
- Nie, nie mam- odpowiedziałam.
Oczywiście nie powiem mojej siostrze, że nie chciałam tu jej chłopaka, którego nie lubiłam. Przecież wytrzymam jeden wieczór, po prostu będę się uśmiechać i dam radę. Pomogłam Lindy w kuchni i razem wyczarowałyśmy przepyszne spaghetti z łososiem. W czasie kolacji nie słuchałam za bardzo jak pozostała dwója rozmawiała. Uśmiechałam się tylko, kiwałam głową i śmiałam w odpowiednim momencie. Gdy zjadłam poszłam prosto do pokoju, aby nie musieć się dłużej męczyć.
Usiadłam spokojnie na łóżku i zaczęłam się zastanawiać nad tym co się ze mną dzieję. Może naprawdę wariuję. Nie, przecież to nie ma sensu. Ok. mam czasem dziwne sny, ale to dlatego, że mam dużo nauki. Nic się nie dzieję. Jest dobrze. Powtarzałam sobie w myślach.
Gdy w końcu przestałam gadać sama ze sobą  włączyłam telewizor. Leciały lokalne  wiadomości, chciałam przełączyć, ale  reporterka zaczęła mówić. „ Dziś po południu spadł z mostu samochód, zginęły dwie osoby. 52 letni mężczyzna i jego córeczka 8 letnia. Nie wiadomo co spowodowało ten wypadek. Policja przewiduję, że to wina kierowcy, który zasnął za kierownicą. Oddaje głos naszym reportom, którzy są na miejscu wypadku.
Szklanka, którą trzymałam wypadła mi z ręki i rozbiła się na podłodze, a ja tylko w ciszy wpatrywałam się w telewizor. Nie wiedziałam, co to znaczy. Nie to przecież nic nie znaczy. To tylko przypadek, zbieg okoliczności.
- Co się stało? – przybiegła Lindy. – Słyszałam hałas. Nic Ci nie jest?
- Co? Yy Nie, wszystko jest ok.- zapewniłam- Upuściłam tylko szklankę zaraz tu posprzątam.
- Ok.- uśmiechnęła się sistra i wyszła z pokoju.
Nadal nie mogłam uwierzyć, w to co widziałam, przecież to nie ma najmniejszego sensu. Nie na pewno wszystko będzie dobrze. Gdy w końcu ogarnęłam cały bałagan, który zrobiłam postanowiłam, że dziś pójdę spać wcześniej.
Niedziela minęła mi bardzo szybko, nie wydarzyło się nic dziwnego, nadal w głowie miałam ten straszny wypadek, ale starałam się tym nie przejmować. Zanim się obejrzałam był już poniedziałek rano, a ja szykowałam się do szkoły. Ubrałam czarne rurki i białą koszulkę z nadrukiem. Włosy zostawiłam rozpuszczone, nałożyłam błyszczyk i podkreśliłam oczy maskarą, gdy uznałam, że mój wygląd jest zadowalający wzięłam samochód i pojechałam do szkoły. Na parkingu czekała na mnie Lily.
- Hej. – przywitałam się – Co tam?
- Nie rozumiem, ja naprawdę go nie rozumiem. Nie odzywa się do mnie, tak po prostu.
- Czekaj, zwolnij. O co chodzi? Kto się nie odzywa? – zapytałam zdezorientowana.
- Jake. Nic nie zrobiłam, dziś przyszłam i wiesz jak zwykle poszłam i się przywitałam z nim,  a on mnie całkowicie olał. O co mu chodzi?
- Ja nie wiem, nie miałam z nim kontaktu od piątku.
- Ahh nieważne, coś ciekawego się działo? U mnie jak zwykle kompletna nuda.
- Nie nic się nie działo. – skłamałam. Co miałam powiedzieć? Przewidziałam śmierć człowieka, mam dziwne sny, a kiedy mdleje rysuję noże. Ale tak to jest świetnie
Zadzwonił dzwonek a ja poszłam na lekcję. Większość dzisiejszych przedmiotów minęła mi bardzo szybko. Została ostatni godzina, którą była lekcja chemii. Lubiłam ten przedmiot, naprawdę go rozumiałam, chyba to była ostatnio jedyna rzecz, którą rozumiałam. Weszłam do klasy i stanęłam przy swoim stanowisku. Dziś mieliśmy robić jakieś reakcje chemiczne, ale profesor nam jeszcze tego nie wytłumaczył. Po dzwonku nauczyciel wszedł na lekcję.
- Witam wszystkich.- przywitał się. -  Dziś podzielicie się w pary, będziecie do końca roku pracować z waszą parą i przygotowywać projekt, będzie on stanowił 30% waszej oceny więc lepiej się postarajcie. Ponadto dołączył do nas nowy uczeń. Przywitajcie proszę Luke’a Hemmings’a.





No to kolejny rozdział za nami. W końcu coś się zaczyna powoli dziać. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Komentujcie, dzielcie się opiniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Hanchesteria