sobota, 5 września 2015

Rozdział 2




Przed wami rozdział 2, kolejny powinien pojawić się w sobotę. Mam nadzieję, że wam się spodoba. jeszcze tutaj nic takiego się nie dzieję, ale już niedługo. Komentujcie, dzielcie się swoimi opiniami. Pozdrawiam :*
 
~~

Przeszłam przez oszklone drzwi. Nagle poczułam, że ktoś rzuca się w moje ramiona. Tą osobą była moja przyjaciółka Lily. Jest on mojego wzrostu ma długie brąz włosy, które dziś  miała upięte w artystyczny nieład. Jej duże brąz oczy patrzyły się na mnie jakbym miała coś na twarzy. Już wiedziałam, że chce mi coś powiedzieć .
-Cześć Letty. Jak tam, też się cieszysz z powodu dzisiejszej imprezy?
- Hej. Jakiej imprezy?- zdziwiłam się jej pytaniem, bo o niczym nie słyszałam
- To ty nie wiesz. Jake ma bilety na bitwę kapel. Wszyscy tam będą.- odpowiedział brunetka dziwnie się wyszczerzając. Domyśliłam się, że mówiąc wszyscy ma na myśli chłopaków z drużyny piłkarskiej. Chcąc nie chcąc musze przyznać, że niektórzy z nich są naprawdę nieźli.
-Super. O której wszystko się zaczyna?
-Tak koło 12 w nocy.
-Przyjedziemy tak o 11- wtrącił się wysoki brunet o ciemnych oczach, który podszedł do nas i ucałował mnie w policzek.
- Hej Jake. Jak udało Ci się załatwić bilety?- zapytałam
-Nie było łatwo. Musiałem uśmiechnąć się do trzech dziewczyn i jednej wmówić, że się z nią umówię, ale dałem radę.- opowiedział brunet żartem. Zawsze uważał się za najlepszego. Musze przyznać, że jest przystojny, wysportowany ( w końcu jest w drużynie piłkarskiej), zabawny, ale za aż tak wspaniałego go nie uważałam. W sumie traktowałam go jak brata. Jake’a znam od dzieciństwa. Nasze matki często spotykały się na kawie i to on się o mnie troszczył i odstraszał chłopaków, którzy byli zbyt natrętni.  I tak zostało do dziś. Gdy do Stanów przeprowadziła się Lily od razu weszła do naszej paczki. Teraz wszystko robimy razem. No może prawie wszystko
-Jeny, aż tak się poświeciłeś dla nas?- zażartowała Lily – Jesteśmy Ci dozgonnie wdzięczne.
- Wiem, że jesteś zazdrosna skarbie, ale musisz się podzielić z innymi dziewczynami- zaczął droczyć się brunet.
- Chyba jakoś to przeboleje.
A Ci znowu zaczęli. Zawsze sobie dogryzali. Ale są moimi czubkami za to ich kocham.
- Ej, Letty powiedz jej, że nie musi się ukrywać ze swoimi uczuciami do mnie.
- O nie Jake mnie nie mieszaj w wasz związek.
- Co?!? Jaki związek? Błagam nawet za 1000 lat nie spojrzałabym na niego.- obruszyła się na żarty moja przyjaciółka.
- No dobra dzieci, starczy waszych kłótni. – Przerwałam ich codzienną „rozmowę” na temat swojego nieistniejącego związku.
Właśnie zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli zbierać się do klas. A ja przypomniałam sobie, że książki zostawiłam w szafce.
- Dogonię was rzuciłam do przyjaciół. – odchodząc
- Ok.- odpowiedziała brunetka. – Chodź kochanie na historię- zażartowała do  Jake i wskoczyła mu na plecy.
Pokręciłam tylko głową na ich wygłupy i skierowałam się w swoją stronę. Nie śpieszyłam się specjalnie na lekcję. Nigdy nie interesowało mnie co działo się kiedyś. Jestem zdania, że sama tworze własną historię, więc po co mam czytać o kogoś innej. Gdy znalazłam się przy swojej szafce, wyjęłam wszystkie potrzebne rzeczy i skierowała się w stronę klasy, która znajdowała się na drugim piętrze. Przechodziłam korytarzami, aż nagle zza rogu ktoś na mnie wpadł. Moje książki wypadły mi z rąk, a ja sama upadłam na ziemię. Już chciałam zacząć krzyczeć na tą osobę. Ale ujrzałam na początku piękne miodowe oczy, a potem burze czarnych włosów podniesionych do góry i umięśnioną sylwetkę. Już wiedziałam kim jest tajemnicza osoba. To Dylan, kapitan drużyny piłkarskiej, najbardziej pożądany chłopak z całej szkoły. Nagle zaczęłam czuć, że moje policzki robią się czerwone. Oh gratuluje Letty teraz zrób z siebie jakąś typową nastolatkę, która robi się cała czerwona na widok chłopaka, który jest po prostu marzeniem.
- Przepraszam. Nic Ci nie jest? – zapytał się brunet. – Jesteś cała? Coś Cię boli? Chodź pomogę Ci.- podał mi rękę i pomógł wstać.
Odpowiedz coś Letty. No już powiedz coś. Zaczęłam mówić sobie w myślach.
- Nie wszystko w porządku. Nic mi nie jest. – odpowiedziałam. Wow. Gratuluje jednak coś powiedziałaś. Pochwaliłam samą siebie.
- Jestem Dylan. - przedstawił się chłopak podając mi książki.
- Letty. - odpowiedziałam – Gdzie się tak spieszyłeś?
- W sumie szedłem na trening, ale ktoś mnie zwalił z nóg. Dosłownie. – odpowiedział zawadiacko się uśmiechając. Przestań pomyślałam widząc ten szczery uśmiech. Nogi zrobiły mi się jak z waty. – A ty gdzie szłaś Letty?
- W sumie to szłam na historię.
- Może Cię odprowadzę? - zaproponował brunet.
- A nie spieszysz się na trening?
- Dla Ciebie mogę się spóźnić. -powiedział puszczając do mnie oczko.
-Było by mi miło
Poszliśmy korytarzem, gdzie wisiały rysunki uczniów. Nagle Dylan zatrzymał się przy jednym szkicu. Zastanawiałam się o co chodzi, póki nie zobaczyłam nazwiska autora rysunku.  W prawym dolnym rogu było napisane Letty Marshall. Rysunek przedstawiał jakby inną planetę, a na samym środku stałą armia cieni. Dylan przyglądał się przez minutę, w końcu przeniósł wzrok na mnie.
- To twój rysunek?
- Tak. Niestety tak.
- Niestety? Jeny jest genialny.- powiedział. Powiem szczerze, że zrobiło mi się bardzo miło słysząc to.
- Dzięki odpowiedziałam nieśmiało.
- Jaki był temat tych prac?
- Świat w świetle dystopii.- odpowiedziałam i znowu zaczęłam się kierować w stronę klasy.
- Ciekawa wizja. Wiesz większość myśli o apokalipsie zombie i te sprawy. Dużo rysujesz?- zapytał podchodząc bliżej.
- Czasem się zdarza.- Zaczęłam się rumienić. Czemu szedł tak blisko mnie?
- Może kiedyś pokażesz mi inne swoje rysunki?
- Może. - odpowiedziałam, uśmiechając się
Staliśmy już przed klasą. Minęło jakieś 10 minut lekcji i wiedziałam, że będę mieć kłopoty, ale nie przejmowałam się tym teraz.
- To chyba jesteśmy.- Dylan właśnie spojrzał na drzwi przed nami.
- Dzięki za odprowadzenie.
- Cała przyjemność po mojej stronie.- uśmiechnął się chłopak i odwrócił.
Już chwytałam za klamkę, gdy usłyszałam jego głos.
- Letty?
- Tak
- Miło było Cię poznać.
- Ciebie też Dylan- odpowiedziałam i weszłam do klasy.
Spostrzegłam, że wszyscy się na mnie patrzą. Czyżbym miała coś na twarzy? Zauważyłam, że w klasie nie ma nauczyciela, z czego bardzo się ucieszyłam. Lily siedziała w naszej ławce nadal się na mnie wpatrując. Podeszłam do niej i usiadłam.
Klasa nie była za duża. Na samym jej końcu była tablica, a obok stało biurko nauczyciela, zrobione ze starego drewna. Nienawidziłam tej klasy. Jej brudno zielone ściany zawsze mnie obrzydzały i ten dziwny zapach stęchlizny, który uderzał w twoje nozdrza po przekroczeniu progu. Wysiedzenie na jednym miejscu przez 45 minut lekcji graniczyło z cudem, a jeszcze słuchając przy tym naszego sora było czymś nierealnym.
- Gdzieś ty była? – z przemyśleń wyrwała mnie Lily.
- Poszłam do szafki jak Ci mówiłam – nie chciałam jej mówić o moim spotkaniu z Dylanem. Zwłaszcza, że ławkę za nami siedział Jake, który pewnie wszystko by usłyszał.  Kocham go, ale nie chce mu mówić o tym co czuje. W końcu to chłopak, a w dodatku razem gra mecze z Dylanem, a znając przyjaciela  może mu się czasem coś wypaplać.
- Hmm? Jasne i tak długo Ci to zajęło. Czegoś mi nie mówisz.
- Co jak to? Wszystko Ci mówię.
- Jasne, jasne. Kłamiesz, ty zawsze kłamiesz. – Zaśmiała się przyjaciółka.
W tym momencie do klasy wszedł nauczyciel. Był w średnim wieku. Miał dłuższe siwe włosy. I ten pełen pogardy wzrok.
- Oh widzę, że w Końcu się pani pojawiła, pani Marshall.
- Tak. Przepraszam, za spóźnienie profesorze.
- Co tym razem się stało? Miałaś wypadek samochodowy, potrąciłaś dziecko po drodze do szkoły, że nie mogłaś przyjść na czas?
Te jego pogadanki o tym, że jestem nieodpowiedzialna. Od zawsze je uwielbiałam, ale dziś widać miał nawet dobry humor, bo nie rzucił swoim wspaniałym tekstem „Panno Marshall proszę być jak siostra, która jest odpowiedzialna i uczynna. Zawsze przykłada się do zajęć. Nie to co pani”.
-Przepraszam -odpowiedziałam tylko.
Na szczęście sor skończył mnie pouczać i zaczął swój niezwykle porywający temat, na którym prawie zasnęłam. Z tej męczarni wybawił mnie dzwonek. Szybkim tempem opuściłam klasę. Lily mnie dogoniła i szłam razem z nią do szafek.
- Co masz następne?- zapytałam
-Chyba matematykę. A ty?
- Zajęcia ze sztuki.- odpowiedziałam się uśmiechając. To była jedna z niewielu lekcji, które uwielbiałam. – Spotkamy się na lunchu?
- Jasne. – odpowiedział brunetka, przytulając mnie.
Obie rozeszłyśmy się w swoją stronę. Na korytarzu znowu rozbrzmiał dzwonek, a ja popędziłam na lekcję. Zajęcia szybko minęły. Rysowaliśmy martwą naturę, ale ja przed oczami miałam i tak tylko te miedziane oczy. Gdy usłyszałam  dzwonek wstałam, zabrałam swoje rzeczy i poszłam  w umówione miejsce, gdzie już czekała na mnie Lily. U jej boku stał Jake, z którym zawzięcie rozmawiała.
- No wreszcie jesteś. Chodź zajmiemy jakieś miejsce. – pociągnęła mnie za sobą przyjaciółka.
Gdy usiadłyśmy przy naszym stoliku. Przyjaciółka zwróciła się do przyjaciela.
- Jake – zrobiła maślane oczy – idź nam po kawę proszę.
- Co? Nie!- obruszył się brunet.
- Proooszę. – powiedziałyśmy obie równocześnie.
- No dobrze.
- Dzięki!- krzyknęłam gdy tylko odchodził
- No, więc?- zaczęła Lily zaraz, gdy Jake wszedł do budynku.
- Więc, co?
- Nie udawaj. Przecież wiem, że nie spóźniłaś się na lekcje, tak po prostu. Gdy weszłaś do klasy miałaś takie rumieńce, że myślałam, że zaraz Ci się podpalą policzki.- powiedziała brunetka.
 Czyli jednak byłam całą czerwona. No genialne.
-Bo Lily ja….
- Ciii, poczekaj!- przerwała mi przyjaciółka.
Popędziłam za jej wzrokiem i już wiedziałam na co patrzy. Jej oczy były utkwione w Dylana i jego najlepszego przyjaciela. Wysokiego, wysportowanego bruneta, z niebiesko szarymi oczami. Powiem szczerze, że był bardzo przystojny. Zauważyłam, że większość dziewczyn wpatrzone jest w chłopaków. Nie dziwię się potrafili przykuć wzrok.
Dylan wraz z przyjacielem obrócił się w naszą stronę. Nasze spojrzenia się spotkały. Czułam, że moje policzki znowu robią się czerwone. Jego miodowe tęczówki pochłaniały mnie z każdą sekunda coraz bardziej. Nie mogłam odwrócić wzroku.
Brunet ruszył w naszą stronę. Zatrzymał się przy naszym stoliku.
- Hej Letty. Jak historia?- zapytał. – Tak w ogóle to jest Kai Parker.
- Hej. Nudna jak zwykle. – odpowiedziałam, starając się nie zwracać uwagi na Lily, która przyglądała się całej scenie z wytrzeszczonymi oczami. – To jest moja przyjaciółka Lily. – przedstawiłam brunetkę, która w ułamku sekundy, znowu stałą się czarującą osobą. Jak ona to robi?
- Cześć. – przywitała się brunetka, a jej wzrok spoczywał na Kaiu.
- Nie wiedziałem jaką chcecie dokładnie tą kawę, więc… Oh hej chłopaki. -  Nagle przy nas pojawił się Jake.- Co tam?
- Hah. Robisz za posłańca. -  zaśmiał się Kai, a jego głos był bardzo męski. – Daj spokój Austin nie sądziłem, że jesteś chłopcem na posyłki. – brunet jeszcze bardziej wyszczerzył zęby.
Ale z niego dupek, pomyślałam.
- Kai daj spokój. - odezwał się Dylan.
Parker widać nie był zadowolony z uwagi przyjaciela. Popatrzył na nas, odwrócił się i poszedł.
- Dzięki, ale nie potrzebowałem pomocy. – Odezwał się Jake.
- Zrobiłem to, żeby przypodobać się dziewczynom. – mrugnął w naszą stronę Dylan
- No chyba, że tak.- zaśmiał się szatyn.
- Ok, to ja się będę zmywał i poszukam mojego kumpla. Cześć Lily. Pa Letty. – i znowu puścił mi oczko.
Dylan odwrócił się i poszedł w tym samym kierunku co Kai.
- To jego spotkałaś? I to było takie nic?!?- brunetka zaczęła piszczeć. -  Przecież on na Ciebie leci i to widać.
- Co? - zaśmiałam się. -Rozmawialiśmy raptem raz i na mnie nie leci.
- Ale ty na niego tak. Z resztą ma dobrego kolegę.
- Haha. – zaśmiał się Jake, o którego obecności zapomniałyśmy. -  Parker to idiota.
-Czyż byś był zazdrosny. – Lily spojrzała na Jake’a i podniosła swoją brew.
- Niby o kogo? Zresztą na dzisiejszy koncert idę z Samanthą.
- Co? Z tą suką! – wykrzyczała Lily. – Naprawdę jesteś taki głupi ?
- Ciekawe kto tu jest zazdrosny? Zresztą co Cię to interesuję.  Queen jest mega laską, wiec na pewno będę się dobrze bawił.
- Wiec tylko to Cię interesuje. Jesteś typowym facetem.
- A ty typową dziewczyną. Do Kaia już robiłaś maślane oczy.
- Ej!!! Dajcie spokój!- wykrzyczałam nie mogąc znieść ich durnej kłótni. Czasem są naprawdę nieznośni.
- Ej spokojnie dziewczyno.- powiedział Jake. – Co ty taka nerwowa?
- Nic tylko mam dużo na głowie. W ogóle Lily musimy jechać na zakupy, bo nie mam nic na koncert.
- To jest genialny pomysł. Liam nas zawiezie.
Laim jest starszym bratem Lily. Jest naprawdę spoko, sama go traktowałam jak brata.
- Ok. Bądź tak na 15, tylko pożegnam się z moją mamą, bo znowu jedzie w podróż.
- Dobra.
Znowu zaczął dzwonić dzwonek. Niechętnie wstałam od stołu i poszłam w kierunku mojej następnej lekcji. Reszta zajęć minęła szybko.  Zanim się zorientowałam skończyła się ostatnia lekcja. Niestety Lindy kończyła lekcję wcześniej, więc do domu musiałam pójść pieszo. Włożyłam słuchawki w uszy odpaliłam ulubioną piosenkę i ruszyłam w drogę.  Podróż minęła szybko, a ja już byłam u progu wejściowych drzwi.
- Hej! – krzyknęłam po wejściu do domu.
- O, hej kochanie. – z kuchni wychyliła się mama. – Chodź mnie ucałuj, bo zaraz jadę. – Rodzicielka zamknęła mnie w ciepłym uścisku i ucałował w głowę.- Macie być grzeczne, żadnych wielkich imprez. Kocham Cię Letty.
- Ja Ciebie też. – Odpowiedziałam dalej się przytulając. Nie lubiłam jak wyjeżdżała, wolałam jak miałam ją zawsze przy sobie. Oczywiście nigdy jej tego nie powiedziałam, bo chciałam, żeby się rozwijała i spełniała marzenia.
- W lodówce macie zrobioną zapiekankę makaronową, jeśli coś się stanie od razu dzwońcie.
- Tak wiemy mamo- zapewniłam. – A teraz leć, bo się spóźnisz na autobus.
- Dobrze już dobrze. Do zobaczenia. – powiedziała mama po czym wyszła z domu.
Do przyjazdu Lily miałam jakieś pół godziny. Poszła do swojego pokoju, żeby się przebrać. Zanim się obejrzałam pod mój dom podjechał biały land rover. Szybko zeszłam po schodach i pobiegłam do wyjścia. Zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam do samochodu.
W przeciągu 15 minut byłyśmy już w centrum handlowym. Był to nowoczesny budynek, cały oszklony. W środku znajdowało się chyba z tysiąc sklepów, jeśli tu nic nie znajdę na wieczór, to ja już nie wiem gdzie.
Chodziłyśmy od sklepu do sklepu przez półtorej godziny. W końcu zmęczone postanowiłyśmy iść do kawiarni. Znalazłyśmy przyjemną małą kafejkę. W środku panował przyjemny nastrój. Lily poszła i zamówiła dla nas po truskawkowym  Latte, a ja zajęłam miejsce. Gdy w końcu zmęczone po długich zakupach usiadłyśmy i mogłyśmy swobodnie porozmawiać.
- Co sądzisz o tym, że Jake idzie z Samathą?- zapytała Lily. Wiedziałam dobrze, że dziewczyny się nienawidzą, po tym jak były razem na koloniach i Samantha wypuściła plotę o Lily, że się puszcza, ale moja przyjaciółka nigdy się tym nie przejmowała. Miała gdzieś co inni o niej myślą i za to ją podziwiam.
- W sumie niech robi co chce. Może tylko żartował, żeby Cie wkurzyć.
- Nie ogarniam go. No nic porozmawiajmy o czymś milszym. Ten kolega Dylana Kai jest naprawdę niezły.
- Wieź przestań to dupek. Widziałaś jak zachowywał względem Jake’a.
-Nie dziwię się. – zaśmiała się brunetka
- Jakbym Cię nie znała pomyślałabym, że podoba Ci się Jake
- Co? Chyba kpisz.
-No, a nie podoba Ci się? – specjalnie denerwowałam przyjaciółkę.
- Oh, daj już spokój. Lepiej powiedz co sądzisz o Dylanie?
- A co mam sądzić? Jest miły. – odpowiedziałam szybko. Nie wiem czemu, ale nie chciałam o nim mówić.
- Miły? Serio? Letty on jest mega ciachem. Ah na sam widok już się rozpływam- zaczęła się śmiać dziwnie przy tym gestykulując.
W kawiarni siedziałyśmy jakieś pół godziny. Była już 17 więc postanowiłyśmy się powoli zbierać, żeby zdążyć się uszykować na koncert. Postanowiłam, że pojadę do domu razem z Lily i potem razem udamy się na miejsce. Przyjechał po nas znowu brat dziewczyny. Jak byłam młodsza chciałam, aby zaczął umawiać się z moją siostrą, teraz widzę, że wg do siebie nie pasują. Jest on wysokim brunetem o krótkich włosach i brązowych dużych oczach. Strasznie podobny jest do swojego ojca, którego z resztą też bardzo lubiłam.
Gdy dojechaliśmy do domu Lily od razu poszłyśmy do jej pokoju. Był on duży, miał biało szare ściany, na środku stało ogromne podwójne łóżko, na którym spędziłyśmy wiele nieprzespanych nocy plotkując i bijąc się poduszkami. W pokoju Lily panował nieskazitelny porządek, nie to co u mnie.
Na początku każda z nas  poszła się umyć, a następnie zajęłyśmy się makijażem. Postawiłam na delikatny makijaż. Na powiece zrobiłam sobie czarną kreskę, a usta podkreśliłam czerwono krwistą pomadką.. W końcu postanowiłyśmy ubrać nowo kupione rzeczy. Postawiłam na białą koszulkę z czarnym nadrukiem, czerwone spodenki w wzór panterki, a na wierzch dżinsową koszulę, na głowę założyłam czarną czapkę, która dopełniała cały strój. Na nogi założyłam czarne vansy i byłam gotowa. Lily ubrała jasne dżinsowe spodenki i białą koszulkę na krótki rękaw z koronki. Obie wyglądałyśmy wspaniale. Dochodziła  godzina 23.00 i zaraz miał po nas podjechać Jake. Po kilku minutach srebrny ford podjechał na podjazd. Obie ruszyłyśmy do drzwi i wsiadłyśmy do samochodu.
- Cześć piękne. – przywitał się przyjaciel. – Podjedziemy jeszcze tylko po Samanthe i możemy ruszać na koncert.
- Ok.- odpowiedziała Lily.
- Ok.? Tylko Ok.? – Jake najwyraźniej był zdziwiony. W sumie nie tylko on. Przyjaciółka jeszcze kilka godzin temu chciała zabić bruneta, a teraz po prostu się zgodziła. Może postanowiła olać jej towarzystwo i dobrze się bawić. Ten plan bardzo mi się podobał.
- Tak, a co mam odpowiedzieć? Po prostu już jedźmy. Nie mogę doczekać się koncertu.
Jake posłusznie odpalił samochód i kierował się w stronę domu Queen. Gdy dojechaliśmy w naszą stronę kierowała się drobna blondynka, o średniej długość włosów. Ubrana była w bardzo krótką dopasowaną spódniczkę i czarny top.
- Hej. - przywitała się i zajęła miejsce z przodu obok Jake’a. W ciszy jechaliśmy na wyznaczone miejsce. Powiem szczerze, że atmosfera była niekomfortowa. Na szczęście po 20 minutach byliśmy na miejscu. Ja i Lily od razu wyszłyśmy z auta nie czekając na pozostałą dwójkę. Gdy weszłyśmy na ogromną hale było można zauważyć cztery sceny, po przeciwnych stronach, a na środku ogromny plac, na którym zbierali się ludzie. Z daleka dojrzałam również bar, do którego udałyśmy się z Lily na początku. W ramach rozpoczęcia dobrej zabawy zamówiłyśmy piwo i poszłyśmy na środek sali. Zaraz wszystko miało się zacząć. Na każdą ze scen wyszedł jeden zespół i zaczął szykować się do występu. Za moimi plecami był zespół składający się z dwóch dziewczyn i trzech chłopaków, po prawo na scenę weszły same dziewczyny, na koszulkach miały napisane Little mix, wiec uznałam, że pewnie tak się nazywa ich zespół, po lewo na podwyższenie weszło trzech chłopaków i dziewczyna, którą okazała się Samantha. No proszę, chyba wiem skąd już mamy te bilety.
- Hah, ona będzie śpiewać. No błagam przecież mi bębenki pękną. – zaczęła się śmiać Lily. – Chyba musze być bardziej wstawiona, żeby jej słuchać. Idę po jeszcze jedno piwo. Chcesz też?
- Jasne.- rzuciłam szybko.
Brunetka odeszła i zostałam sama, nie licząc tysiąca obcych osób, która zaczęła się gromadzić na hali. Nagle poczułam, że ktoś stoi obok mnie, początkowo myślałam, że jest to Lily, jednak jak się odwróciłam, ujrzałam tylko niebieskie oczy. Był to Kai.
- Co tam? – zagadał. Trochę mnie to zdziwiło, ostatnim razem jak go widziałam, obrażał mojego kumpla a na mnie nie zwrócił wg uwagi.
- Dobrze. Co tu robisz?- „Co tu robisz?” Serio Letty? Jest na koncercie jak myślisz co robi? Zganiłam się w myślach.
- Przyszedłem poczytać książkę. – zaśmiałam się brunet . Sama też wybuchłam śmiechem. Sytuacja była trochę niezręczna, ale Kai teraz wydawał się nawet miły.
- Ok. Nie będę Ci przeszkadzał. Pozdrów Lily. – powiedział chłopak odchodząc.
Po paru minutach u mojego boku stała moja przyjaciółka z piwem w ręku.
- Kto to był?- zapytała -  Wiesz ta osoba, z którą gadałaś.
- Kai.- brunetka zrobiła zdziwioną minę. Sama też trochę nie pojmowałam tej sytuacji. – Kazał Cię pozdrowić.
-Mmm miło z jego strony.
Nagle do moich uszu dotarł damski głos, który mówił przez mikrofon, że wszystko się zaczyna. Zauważyłam, że na scenie przedmą wyszło czterech chłopaków. Pierwszy, który szedł był szatynem i usiadł za perkusją , drugi miał jasną karnację i fioletowe włosy. Następnie na scenę wszedł mulat o ciemnych włosach. Był całkiem słodki, nawet bardzo. Miał czarne spodnie oraz szarą koszulkę. Na samym końcu szedł wysoki blondyn, z uniesionymi do góry włosami. Zauważyłam, że w wargach ma czarny kolczyk. Ubrany był w czarne rurki, czarny t-shirt i czerwoną koszulę w kratkę.
Nagle wszystkie zespoły, zaczęły grać tę sama melodię, i zaśpiewały wspólną piosenkę. Efekt był niesamowity. Następnie ten sam damski głos powiedział, że teraz zespoły będą grac po kolei. Pierwszy był zespół Little Mx. Jego członkinie po kolei się przedstawiły i zaczęły swój występ.  Razem z Lily stałyśmy na końcu widowni, ale widziałyśmy, za to, że będziemy najbliżej zespołu, który składał się z samych chłopaków. Po kilku naprawdę niesamowitych piosenkach dziewczyny zakończyły soje show. Muzyka zaczęła dobiegać z zespołu, w którym grała Samantha.
- Jeny, a teraz ta swoim głosem popsuje cała atmosferę. – zaczęła jęczeć Lily.
Gdy zaczęła się partia dziewczyny, byłam naprawdę zdziwiona. Dziewczyna miała niesamowity głos. Przyjaciółce  też się podobało, chodź nie chciała się do tego przyznać.
- Jest niesamowita. – usłyszałam męski głos, który należał do Jake’a. Skąd on się obok nas wziął?
- Idę po coś co zawiera alkohol. – rzucił szybko Lily i odeszła. Nie chciała słuchać pochwał naszego przyjaciela, który zachwycał się swoją towarzyszką. W sumie się nie dziwię, Jake nic nie wiedział o tym, że dziewczyny miały swoją historię i to dlatego tak się nienawidzą.
Zespół z Samanthą grał jeszcze kilkanaście minut i potem skończyli. Gdy tylko zeszli, ze sceny Jake poszedł w ich stronę, żeby spotkać się z blondynką. Następnie zaczął grać zespół z dwoma dziewczynami. Ich utwory nie przypadły mi do gustu. W czasie ich występu z Lily kilka razy odwiedziliśmy bar i wypiliśmy kilka shotów. W końcu wróciłyśmy na wcześniejsze miejsce, przed samą sceną, gdzie do występu przygotowali się chłopacy.
Kiedy nadeszła ich kolej przedstawili się jako  5 Seconds Of Summer. Chłopak przy perkusji nazywał się Ashton, ten który maił kolorowe włosy to Michael, mulat maił na imię Calum, a chłopak z kolczykiem to Luke. Zaczęli od piosenki pod tytułem What I Like Abot You (https://www.youtube.com/watch?v=zJnU3bJ-QWQ ), która naprawdę mi się podobała. Chłopaki dawali czadu w czasie występu. Razem z Lily, chodź nie znałyśmy słów  piosenek i tak śpiewałyśmy je najlepsze. Jedną z ostatnich utworów był „I Can’t Remember”  (https://www.youtube.com/watch?v=LaFLBydQG8I). Calum zaśpiewał genialnie. W czasie tego występu Lily nie mogła oderwać od niego wzrok. Widać ktoś się jej spodobał. To samo mogę powiedzieć o samym chłopaku, który patrzył się tylko na moją przyjaciółkę.
Po tej piosence chłopcy zagrali jeszcze jedną, która była  ballada i zakończyli występ.
- Chodź. – krzyknęła do mnie  przyjaciółka i pociągnęła na sam środek hali.
Teraz muzyką zaczął zajmować się DJ, a całą impreza rozkręciła się na całego. To będzie genialna noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Hanchesteria