Przed wami rozdział 2, kolejny powinien pojawić się w sobotę. Mam nadzieję, że wam się spodoba. jeszcze tutaj nic takiego się nie dzieję, ale już niedługo. Komentujcie, dzielcie się swoimi opiniami. Pozdrawiam :*
~~
Przeszłam
przez oszklone drzwi. Nagle poczułam, że ktoś rzuca się w moje ramiona. Tą
osobą była moja przyjaciółka Lily. Jest on mojego wzrostu ma długie brąz włosy,
które dziś miała upięte w artystyczny
nieład. Jej duże brąz oczy patrzyły się na mnie jakbym miała coś na twarzy. Już
wiedziałam, że chce mi coś powiedzieć .
-Cześć
Letty. Jak tam, też się cieszysz z powodu dzisiejszej imprezy?
- Hej.
Jakiej imprezy?- zdziwiłam się jej pytaniem, bo o niczym nie słyszałam
- To ty nie
wiesz. Jake ma bilety na bitwę kapel. Wszyscy tam będą.- odpowiedział brunetka
dziwnie się wyszczerzając. Domyśliłam się, że mówiąc wszyscy ma na myśli
chłopaków z drużyny piłkarskiej. Chcąc nie chcąc musze przyznać, że niektórzy z
nich są naprawdę nieźli.
-Super. O
której wszystko się zaczyna?
-Tak koło 12
w nocy.
-Przyjedziemy
tak o 11- wtrącił się wysoki brunet o ciemnych oczach, który podszedł do nas i
ucałował mnie w policzek.
- Hej Jake.
Jak udało Ci się załatwić bilety?- zapytałam
-Nie było łatwo.
Musiałem uśmiechnąć się do trzech dziewczyn i jednej wmówić, że się z nią
umówię, ale dałem radę.- opowiedział brunet żartem. Zawsze uważał się za
najlepszego. Musze przyznać, że jest przystojny, wysportowany ( w końcu jest w
drużynie piłkarskiej), zabawny, ale za aż tak wspaniałego go nie uważałam. W
sumie traktowałam go jak brata. Jake’a znam od dzieciństwa. Nasze matki często
spotykały się na kawie i to on się o mnie troszczył i odstraszał chłopaków,
którzy byli zbyt natrętni. I tak zostało
do dziś. Gdy do Stanów przeprowadziła się Lily od razu weszła do naszej paczki.
Teraz wszystko robimy razem. No może prawie wszystko
-Jeny, aż
tak się poświeciłeś dla nas?- zażartowała Lily – Jesteśmy Ci dozgonnie
wdzięczne.
- Wiem, że
jesteś zazdrosna skarbie, ale musisz się podzielić z innymi dziewczynami-
zaczął droczyć się brunet.
- Chyba
jakoś to przeboleje.
A Ci znowu
zaczęli. Zawsze sobie dogryzali. Ale są moimi czubkami za to ich kocham.
- Ej, Letty
powiedz jej, że nie musi się ukrywać ze swoimi uczuciami do mnie.
- O nie Jake
mnie nie mieszaj w wasz związek.
- Co?!? Jaki
związek? Błagam nawet za 1000 lat nie spojrzałabym na niego.- obruszyła się na
żarty moja przyjaciółka.
- No dobra
dzieci, starczy waszych kłótni. – Przerwałam ich codzienną „rozmowę” na temat
swojego nieistniejącego związku.
Właśnie
zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli zbierać się do klas. A ja przypomniałam
sobie, że książki zostawiłam w szafce.
- Dogonię
was rzuciłam do przyjaciół. – odchodząc
- Ok.-
odpowiedziała brunetka. – Chodź kochanie na historię- zażartowała do Jake i wskoczyła mu na plecy.
Pokręciłam
tylko głową na ich wygłupy i skierowałam się w swoją stronę. Nie śpieszyłam się
specjalnie na lekcję. Nigdy nie interesowało mnie co działo się kiedyś. Jestem
zdania, że sama tworze własną historię, więc po co mam czytać o kogoś innej.
Gdy znalazłam się przy swojej szafce, wyjęłam wszystkie potrzebne rzeczy i
skierowała się w stronę klasy, która znajdowała się na drugim piętrze.
Przechodziłam korytarzami, aż nagle zza rogu ktoś na mnie wpadł. Moje książki
wypadły mi z rąk, a ja sama upadłam na ziemię. Już chciałam zacząć krzyczeć na
tą osobę. Ale ujrzałam na początku piękne miodowe oczy, a potem burze czarnych
włosów podniesionych do góry i umięśnioną sylwetkę. Już wiedziałam kim jest
tajemnicza osoba. To Dylan, kapitan drużyny piłkarskiej, najbardziej pożądany
chłopak z całej szkoły. Nagle zaczęłam czuć, że moje policzki robią się
czerwone. Oh gratuluje Letty teraz zrób z siebie jakąś typową nastolatkę, która
robi się cała czerwona na widok chłopaka, który jest po prostu marzeniem.
-
Przepraszam. Nic Ci nie jest? – zapytał się brunet. – Jesteś cała? Coś Cię
boli? Chodź pomogę Ci.- podał mi rękę i pomógł wstać.
Odpowiedz
coś Letty. No już powiedz coś. Zaczęłam mówić sobie w myślach.
- Nie
wszystko w porządku. Nic mi nie jest. – odpowiedziałam. Wow. Gratuluje jednak
coś powiedziałaś. Pochwaliłam samą siebie.
- Jestem
Dylan. - przedstawił się chłopak podając mi książki.
- Letty. -
odpowiedziałam – Gdzie się tak spieszyłeś?
- W sumie
szedłem na trening, ale ktoś mnie zwalił z nóg. Dosłownie. – odpowiedział
zawadiacko się uśmiechając. Przestań pomyślałam widząc ten szczery uśmiech.
Nogi zrobiły mi się jak z waty. – A ty gdzie szłaś Letty?
- W sumie to
szłam na historię.
- Może Cię
odprowadzę? - zaproponował brunet.
- A nie
spieszysz się na trening?
- Dla Ciebie
mogę się spóźnić. -powiedział puszczając do mnie oczko.
-Było by mi
miło
Poszliśmy
korytarzem, gdzie wisiały rysunki uczniów. Nagle Dylan zatrzymał się przy
jednym szkicu. Zastanawiałam się o co chodzi, póki nie zobaczyłam nazwiska
autora rysunku. W prawym dolnym rogu
było napisane Letty Marshall. Rysunek przedstawiał jakby inną planetę, a na
samym środku stałą armia cieni. Dylan przyglądał się przez minutę, w końcu
przeniósł wzrok na mnie.
- To twój
rysunek?
- Tak.
Niestety tak.
- Niestety?
Jeny jest genialny.- powiedział. Powiem szczerze, że zrobiło mi się bardzo miło
słysząc to.
- Dzięki
odpowiedziałam nieśmiało.
- Jaki był
temat tych prac?
- Świat w
świetle dystopii.- odpowiedziałam i znowu zaczęłam się kierować w stronę klasy.
- Ciekawa
wizja. Wiesz większość myśli o apokalipsie zombie i te sprawy. Dużo rysujesz?-
zapytał podchodząc bliżej.
- Czasem się
zdarza.- Zaczęłam się rumienić. Czemu szedł tak blisko mnie?
- Może
kiedyś pokażesz mi inne swoje rysunki?
- Może. -
odpowiedziałam, uśmiechając się
Staliśmy już
przed klasą. Minęło jakieś 10 minut lekcji i wiedziałam, że będę mieć kłopoty,
ale nie przejmowałam się tym teraz.
- To chyba
jesteśmy.- Dylan właśnie spojrzał na drzwi przed nami.
- Dzięki za
odprowadzenie.
- Cała
przyjemność po mojej stronie.- uśmiechnął się chłopak i odwrócił.
Już
chwytałam za klamkę, gdy usłyszałam jego głos.
- Letty?
- Tak
- Miło było
Cię poznać.
- Ciebie też
Dylan- odpowiedziałam i weszłam do klasy.
Spostrzegłam,
że wszyscy się na mnie patrzą. Czyżbym miała coś na twarzy? Zauważyłam, że w
klasie nie ma nauczyciela, z czego bardzo się ucieszyłam. Lily siedziała w
naszej ławce nadal się na mnie wpatrując. Podeszłam do niej i usiadłam.
Klasa nie
była za duża. Na samym jej końcu była tablica, a obok stało biurko nauczyciela,
zrobione ze starego drewna. Nienawidziłam tej klasy. Jej brudno zielone ściany
zawsze mnie obrzydzały i ten dziwny zapach stęchlizny, który uderzał w twoje
nozdrza po przekroczeniu progu. Wysiedzenie na jednym miejscu przez 45 minut
lekcji graniczyło z cudem, a jeszcze słuchając przy tym naszego sora było czymś
nierealnym.
- Gdzieś ty
była? – z przemyśleń wyrwała mnie Lily.
- Poszłam do
szafki jak Ci mówiłam – nie chciałam jej mówić o moim spotkaniu z Dylanem.
Zwłaszcza, że ławkę za nami siedział Jake, który pewnie wszystko by
usłyszał. Kocham go, ale nie chce mu
mówić o tym co czuje. W końcu to chłopak, a w dodatku razem gra mecze z
Dylanem, a znając przyjaciela może mu
się czasem coś wypaplać.
- Hmm? Jasne
i tak długo Ci to zajęło. Czegoś mi nie mówisz.
- Co jak to?
Wszystko Ci mówię.
- Jasne,
jasne. Kłamiesz, ty zawsze kłamiesz. – Zaśmiała się przyjaciółka.
W tym
momencie do klasy wszedł nauczyciel. Był w średnim wieku. Miał dłuższe siwe
włosy. I ten pełen pogardy wzrok.
- Oh widzę,
że w Końcu się pani pojawiła, pani Marshall.
- Tak.
Przepraszam, za spóźnienie profesorze.
- Co tym
razem się stało? Miałaś wypadek samochodowy, potrąciłaś dziecko po drodze do
szkoły, że nie mogłaś przyjść na czas?
Te jego
pogadanki o tym, że jestem nieodpowiedzialna. Od zawsze je uwielbiałam, ale
dziś widać miał nawet dobry humor, bo nie rzucił swoim wspaniałym tekstem „Panno
Marshall proszę być jak siostra, która jest odpowiedzialna i uczynna. Zawsze
przykłada się do zajęć. Nie to co pani”.
-Przepraszam
-odpowiedziałam tylko.
Na szczęście
sor skończył mnie pouczać i zaczął swój niezwykle porywający temat, na którym
prawie zasnęłam. Z tej męczarni wybawił mnie dzwonek. Szybkim tempem opuściłam
klasę. Lily mnie dogoniła i szłam razem z nią do szafek.
- Co masz
następne?- zapytałam
-Chyba
matematykę. A ty?
- Zajęcia ze
sztuki.- odpowiedziałam się uśmiechając. To była jedna z niewielu lekcji, które
uwielbiałam. – Spotkamy się na lunchu?
- Jasne. –
odpowiedział brunetka, przytulając mnie.
Obie
rozeszłyśmy się w swoją stronę. Na korytarzu znowu rozbrzmiał dzwonek, a ja
popędziłam na lekcję. Zajęcia szybko minęły. Rysowaliśmy martwą naturę, ale ja
przed oczami miałam i tak tylko te miedziane oczy. Gdy usłyszałam dzwonek wstałam, zabrałam swoje rzeczy i
poszłam w umówione miejsce, gdzie już
czekała na mnie Lily. U jej boku stał Jake, z którym zawzięcie rozmawiała.
- No
wreszcie jesteś. Chodź zajmiemy jakieś miejsce. – pociągnęła mnie za sobą
przyjaciółka.
Gdy
usiadłyśmy przy naszym stoliku. Przyjaciółka zwróciła się do przyjaciela.
- Jake –
zrobiła maślane oczy – idź nam po kawę proszę.
- Co? Nie!-
obruszył się brunet.
- Proooszę.
– powiedziałyśmy obie równocześnie.
- No dobrze.
- Dzięki!-
krzyknęłam gdy tylko odchodził
- No, więc?-
zaczęła Lily zaraz, gdy Jake wszedł do budynku.
- Więc, co?
- Nie
udawaj. Przecież wiem, że nie spóźniłaś się na lekcje, tak po prostu. Gdy
weszłaś do klasy miałaś takie rumieńce, że myślałam, że zaraz Ci się podpalą
policzki.- powiedziała brunetka.
Czyli jednak byłam całą czerwona. No genialne.
-Bo Lily
ja….
- Ciii,
poczekaj!- przerwała mi przyjaciółka.
Popędziłam
za jej wzrokiem i już wiedziałam na co patrzy. Jej oczy były utkwione w Dylana
i jego najlepszego przyjaciela. Wysokiego, wysportowanego bruneta, z niebiesko
szarymi oczami. Powiem szczerze, że był bardzo przystojny. Zauważyłam, że
większość dziewczyn wpatrzone jest w chłopaków. Nie dziwię się potrafili
przykuć wzrok.
Dylan wraz z
przyjacielem obrócił się w naszą stronę. Nasze spojrzenia się spotkały. Czułam,
że moje policzki znowu robią się czerwone. Jego miodowe tęczówki pochłaniały
mnie z każdą sekunda coraz bardziej. Nie mogłam odwrócić wzroku.
Brunet
ruszył w naszą stronę. Zatrzymał się przy naszym stoliku.
- Hej Letty.
Jak historia?- zapytał. – Tak w ogóle to jest Kai Parker.
- Hej. Nudna
jak zwykle. – odpowiedziałam, starając się nie zwracać uwagi na Lily, która
przyglądała się całej scenie z wytrzeszczonymi oczami. – To jest moja
przyjaciółka Lily. – przedstawiłam brunetkę, która w ułamku sekundy, znowu
stałą się czarującą osobą. Jak ona to robi?
- Cześć. –
przywitała się brunetka, a jej wzrok spoczywał na Kaiu.
- Nie
wiedziałem jaką chcecie dokładnie tą kawę, więc… Oh hej chłopaki. - Nagle przy nas pojawił się Jake.- Co tam?
- Hah.
Robisz za posłańca. - zaśmiał się Kai, a
jego głos był bardzo męski. – Daj spokój Austin nie sądziłem, że jesteś chłopcem
na posyłki. – brunet jeszcze bardziej wyszczerzył zęby.
Ale z niego
dupek, pomyślałam.
- Kai daj
spokój. - odezwał się Dylan.
Parker widać
nie był zadowolony z uwagi przyjaciela. Popatrzył na nas, odwrócił się i
poszedł.
- Dzięki,
ale nie potrzebowałem pomocy. – Odezwał się Jake.
- Zrobiłem
to, żeby przypodobać się dziewczynom. – mrugnął w naszą stronę Dylan
- No chyba,
że tak.- zaśmiał się szatyn.
- Ok, to ja
się będę zmywał i poszukam mojego kumpla. Cześć Lily. Pa Letty. – i znowu
puścił mi oczko.
Dylan
odwrócił się i poszedł w tym samym kierunku co Kai.
- To jego
spotkałaś? I to było takie nic?!?- brunetka zaczęła piszczeć. - Przecież on na Ciebie leci i to widać.
- Co? -
zaśmiałam się. -Rozmawialiśmy raptem raz i na mnie nie leci.
- Ale ty na
niego tak. Z resztą ma dobrego kolegę.
- Haha. –
zaśmiał się Jake, o którego obecności zapomniałyśmy. - Parker to idiota.
-Czyż byś
był zazdrosny. – Lily spojrzała na Jake’a i podniosła swoją brew.
- Niby o
kogo? Zresztą na dzisiejszy koncert idę z Samanthą.
- Co? Z tą
suką! – wykrzyczała Lily. – Naprawdę jesteś taki głupi ?
- Ciekawe
kto tu jest zazdrosny? Zresztą co Cię to interesuję. Queen jest mega laską, wiec na pewno będę się
dobrze bawił.
- Wiec tylko
to Cię interesuje. Jesteś typowym facetem.
- A ty typową
dziewczyną. Do Kaia już robiłaś maślane oczy.
- Ej!!!
Dajcie spokój!- wykrzyczałam nie mogąc znieść ich durnej kłótni. Czasem są
naprawdę nieznośni.
- Ej
spokojnie dziewczyno.- powiedział Jake. – Co ty taka nerwowa?
- Nic tylko
mam dużo na głowie. W ogóle Lily musimy jechać na zakupy, bo nie mam nic na
koncert.
- To jest
genialny pomysł. Liam nas zawiezie.
Laim jest
starszym bratem Lily. Jest naprawdę spoko, sama go traktowałam jak brata.
- Ok. Bądź
tak na 15, tylko pożegnam się z moją mamą, bo znowu jedzie w podróż.
- Dobra.
Znowu zaczął
dzwonić dzwonek. Niechętnie wstałam od stołu i poszłam w kierunku mojej
następnej lekcji. Reszta zajęć minęła szybko.
Zanim się zorientowałam skończyła się ostatnia lekcja. Niestety Lindy
kończyła lekcję wcześniej, więc do domu musiałam pójść pieszo. Włożyłam
słuchawki w uszy odpaliłam ulubioną piosenkę i ruszyłam w drogę. Podróż minęła szybko, a ja już byłam u progu
wejściowych drzwi.
- Hej! –
krzyknęłam po wejściu do domu.
- O, hej
kochanie. – z kuchni wychyliła się mama. – Chodź mnie ucałuj, bo zaraz jadę. –
Rodzicielka zamknęła mnie w ciepłym uścisku i ucałował w głowę.- Macie być
grzeczne, żadnych wielkich imprez. Kocham Cię Letty.
- Ja Ciebie
też. – Odpowiedziałam dalej się przytulając. Nie lubiłam jak wyjeżdżała,
wolałam jak miałam ją zawsze przy sobie. Oczywiście nigdy jej tego nie
powiedziałam, bo chciałam, żeby się rozwijała i spełniała marzenia.
- W lodówce
macie zrobioną zapiekankę makaronową, jeśli coś się stanie od razu dzwońcie.
- Tak wiemy
mamo- zapewniłam. – A teraz leć, bo się spóźnisz na autobus.
- Dobrze już
dobrze. Do zobaczenia. – powiedziała mama po czym wyszła z domu.
Do przyjazdu
Lily miałam jakieś pół godziny. Poszła do swojego pokoju, żeby się przebrać.
Zanim się obejrzałam pod mój dom podjechał biały land rover. Szybko zeszłam po
schodach i pobiegłam do wyjścia. Zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam do
samochodu.
W przeciągu
15 minut byłyśmy już w centrum handlowym. Był to nowoczesny budynek, cały
oszklony. W środku znajdowało się chyba z tysiąc sklepów, jeśli tu nic nie
znajdę na wieczór, to ja już nie wiem gdzie.
Chodziłyśmy
od sklepu do sklepu przez półtorej godziny. W końcu zmęczone postanowiłyśmy iść
do kawiarni. Znalazłyśmy przyjemną małą kafejkę. W środku panował przyjemny
nastrój. Lily poszła i zamówiła dla nas po truskawkowym Latte, a ja zajęłam miejsce. Gdy w końcu
zmęczone po długich zakupach usiadłyśmy i mogłyśmy swobodnie porozmawiać.
- Co sądzisz
o tym, że Jake idzie z Samathą?- zapytała Lily. Wiedziałam dobrze, że
dziewczyny się nienawidzą, po tym jak były razem na koloniach i Samantha
wypuściła plotę o Lily, że się puszcza, ale moja przyjaciółka nigdy się tym nie
przejmowała. Miała gdzieś co inni o niej myślą i za to ją podziwiam.
- W sumie
niech robi co chce. Może tylko żartował, żeby Cie wkurzyć.
- Nie
ogarniam go. No nic porozmawiajmy o czymś milszym. Ten kolega Dylana Kai jest
naprawdę niezły.
- Wieź
przestań to dupek. Widziałaś jak zachowywał względem Jake’a.
-Nie dziwię
się. – zaśmiała się brunetka
- Jakbym Cię
nie znała pomyślałabym, że podoba Ci się Jake
- Co? Chyba
kpisz.
-No, a nie
podoba Ci się? – specjalnie denerwowałam przyjaciółkę.
- Oh, daj
już spokój. Lepiej powiedz co sądzisz o Dylanie?
- A co mam
sądzić? Jest miły. – odpowiedziałam szybko. Nie wiem czemu, ale nie chciałam o
nim mówić.
- Miły?
Serio? Letty on jest mega ciachem. Ah na sam widok już się rozpływam- zaczęła
się śmiać dziwnie przy tym gestykulując.
W kawiarni
siedziałyśmy jakieś pół godziny. Była już 17 więc postanowiłyśmy się powoli
zbierać, żeby zdążyć się uszykować na koncert. Postanowiłam, że pojadę do domu
razem z Lily i potem razem udamy się na miejsce. Przyjechał po nas znowu brat dziewczyny.
Jak byłam młodsza chciałam, aby zaczął umawiać się z moją siostrą, teraz widzę,
że wg do siebie nie pasują. Jest on wysokim brunetem o krótkich włosach i
brązowych dużych oczach. Strasznie podobny jest do swojego ojca, którego z
resztą też bardzo lubiłam.
Gdy
dojechaliśmy do domu Lily od razu poszłyśmy do jej pokoju. Był on duży, miał
biało szare ściany, na środku stało ogromne podwójne łóżko, na którym
spędziłyśmy wiele nieprzespanych nocy plotkując i bijąc się poduszkami. W
pokoju Lily panował nieskazitelny porządek, nie to co u mnie.
Na początku każda
z nas poszła się umyć, a następnie
zajęłyśmy się makijażem. Postawiłam na delikatny makijaż. Na powiece zrobiłam
sobie czarną kreskę, a usta podkreśliłam czerwono krwistą pomadką.. W końcu
postanowiłyśmy ubrać nowo kupione rzeczy. Postawiłam na białą koszulkę z
czarnym nadrukiem, czerwone spodenki w wzór panterki, a na wierzch dżinsową
koszulę, na głowę założyłam czarną czapkę, która dopełniała cały strój. Na nogi
założyłam czarne vansy i byłam gotowa. Lily ubrała jasne dżinsowe spodenki i
białą koszulkę na krótki rękaw z koronki. Obie wyglądałyśmy wspaniale.
Dochodziła godzina 23.00 i zaraz miał po
nas podjechać Jake. Po kilku minutach srebrny ford podjechał na podjazd. Obie
ruszyłyśmy do drzwi i wsiadłyśmy do samochodu.
- Cześć
piękne. – przywitał się przyjaciel. – Podjedziemy jeszcze tylko po Samanthe i
możemy ruszać na koncert.
- Ok.-
odpowiedziała Lily.
- Ok.? Tylko
Ok.? – Jake najwyraźniej był zdziwiony. W sumie nie tylko on. Przyjaciółka
jeszcze kilka godzin temu chciała zabić bruneta, a teraz po prostu się
zgodziła. Może postanowiła olać jej towarzystwo i dobrze się bawić. Ten plan
bardzo mi się podobał.
- Tak, a co
mam odpowiedzieć? Po prostu już jedźmy. Nie mogę doczekać się koncertu.
Jake
posłusznie odpalił samochód i kierował się w stronę domu Queen. Gdy
dojechaliśmy w naszą stronę kierowała się drobna blondynka, o średniej długość
włosów. Ubrana była w bardzo krótką dopasowaną spódniczkę i czarny top.
- Hej. -
przywitała się i zajęła miejsce z przodu obok Jake’a. W ciszy jechaliśmy na
wyznaczone miejsce. Powiem szczerze, że atmosfera była niekomfortowa. Na
szczęście po 20 minutach byliśmy na miejscu. Ja i Lily od razu wyszłyśmy z auta
nie czekając na pozostałą dwójkę. Gdy weszłyśmy na ogromną hale było można
zauważyć cztery sceny, po przeciwnych stronach, a na środku ogromny plac, na
którym zbierali się ludzie. Z daleka dojrzałam również bar, do którego udałyśmy
się z Lily na początku. W ramach rozpoczęcia dobrej zabawy zamówiłyśmy piwo i
poszłyśmy na środek sali. Zaraz wszystko miało się zacząć. Na każdą ze scen
wyszedł jeden zespół i zaczął szykować się do występu. Za moimi plecami był
zespół składający się z dwóch dziewczyn i trzech chłopaków, po prawo na scenę
weszły same dziewczyny, na koszulkach miały napisane Little mix, wiec uznałam,
że pewnie tak się nazywa ich zespół, po lewo na podwyższenie weszło trzech
chłopaków i dziewczyna, którą okazała się Samantha. No proszę, chyba wiem skąd
już mamy te bilety.
- Hah, ona
będzie śpiewać. No błagam przecież mi bębenki pękną. – zaczęła się śmiać Lily.
– Chyba musze być bardziej wstawiona, żeby jej słuchać. Idę po jeszcze jedno
piwo. Chcesz też?
- Jasne.-
rzuciłam szybko.
Brunetka
odeszła i zostałam sama, nie licząc tysiąca obcych osób, która zaczęła się
gromadzić na hali. Nagle poczułam, że ktoś stoi obok mnie, początkowo myślałam,
że jest to Lily, jednak jak się odwróciłam, ujrzałam tylko niebieskie oczy. Był
to Kai.
- Co tam? –
zagadał. Trochę mnie to zdziwiło, ostatnim razem jak go widziałam, obrażał
mojego kumpla a na mnie nie zwrócił wg uwagi.
- Dobrze. Co
tu robisz?- „Co tu robisz?” Serio Letty? Jest na koncercie jak myślisz co robi?
Zganiłam się w myślach.
-
Przyszedłem poczytać książkę. – zaśmiałam się brunet . Sama też wybuchłam
śmiechem. Sytuacja była trochę niezręczna, ale Kai teraz wydawał się nawet
miły.
- Ok. Nie
będę Ci przeszkadzał. Pozdrów Lily. – powiedział chłopak odchodząc.
Po paru
minutach u mojego boku stała moja przyjaciółka z piwem w ręku.
- Kto to
był?- zapytała - Wiesz ta osoba, z którą
gadałaś.
- Kai.-
brunetka zrobiła zdziwioną minę. Sama też trochę nie pojmowałam tej sytuacji. –
Kazał Cię pozdrowić.
-Mmm miło z
jego strony.
Nagle do
moich uszu dotarł damski głos, który mówił przez mikrofon, że wszystko się
zaczyna. Zauważyłam, że na scenie przedmą wyszło czterech chłopaków. Pierwszy,
który szedł był szatynem i usiadł za perkusją , drugi miał jasną karnację i
fioletowe włosy. Następnie na scenę wszedł mulat o ciemnych włosach. Był
całkiem słodki, nawet bardzo. Miał czarne spodnie oraz szarą koszulkę. Na samym
końcu szedł wysoki blondyn, z uniesionymi do góry włosami. Zauważyłam, że w
wargach ma czarny kolczyk. Ubrany był w czarne rurki, czarny t-shirt i czerwoną
koszulę w kratkę.
Nagle
wszystkie zespoły, zaczęły grać tę sama melodię, i zaśpiewały wspólną piosenkę.
Efekt był niesamowity. Następnie ten sam damski głos powiedział, że teraz
zespoły będą grac po kolei. Pierwszy był zespół Little Mx. Jego członkinie po
kolei się przedstawiły i zaczęły swój występ.
Razem z Lily stałyśmy na końcu widowni, ale widziałyśmy, za to, że
będziemy najbliżej zespołu, który składał się z samych chłopaków. Po kilku
naprawdę niesamowitych piosenkach dziewczyny zakończyły soje show. Muzyka
zaczęła dobiegać z zespołu, w którym grała Samantha.
- Jeny, a
teraz ta swoim głosem popsuje cała atmosferę. – zaczęła jęczeć Lily.
Gdy zaczęła
się partia dziewczyny, byłam naprawdę zdziwiona. Dziewczyna miała niesamowity
głos. Przyjaciółce też się podobało,
chodź nie chciała się do tego przyznać.
- Jest
niesamowita. – usłyszałam męski głos, który należał do Jake’a. Skąd on się obok
nas wziął?
- Idę po coś
co zawiera alkohol. – rzucił szybko Lily i odeszła. Nie chciała słuchać pochwał
naszego przyjaciela, który zachwycał się swoją towarzyszką. W sumie się nie
dziwię, Jake nic nie wiedział o tym, że dziewczyny miały swoją historię i to dlatego
tak się nienawidzą.
Zespół z
Samanthą grał jeszcze kilkanaście minut i potem skończyli. Gdy tylko zeszli, ze
sceny Jake poszedł w ich stronę, żeby spotkać się z blondynką. Następnie zaczął
grać zespół z dwoma dziewczynami. Ich utwory nie przypadły mi do gustu. W
czasie ich występu z Lily kilka razy odwiedziliśmy bar i wypiliśmy kilka
shotów. W końcu wróciłyśmy na wcześniejsze miejsce, przed samą sceną, gdzie do
występu przygotowali się chłopacy.
Kiedy
nadeszła ich kolej przedstawili się jako
5 Seconds Of Summer. Chłopak przy perkusji nazywał się Ashton, ten który
maił kolorowe włosy to Michael, mulat maił na imię Calum, a chłopak z
kolczykiem to Luke. Zaczęli od piosenki pod tytułem What I Like Abot You (https://www.youtube.com/watch?v=zJnU3bJ-QWQ ), która naprawdę
mi się podobała. Chłopaki dawali czadu w czasie występu. Razem z Lily, chodź
nie znałyśmy słów piosenek i tak
śpiewałyśmy je najlepsze. Jedną z ostatnich utworów był „I Can’t Remember” (https://www.youtube.com/watch?v=LaFLBydQG8I).
Calum zaśpiewał genialnie. W czasie tego występu Lily nie mogła oderwać od
niego wzrok. Widać ktoś się jej spodobał. To samo mogę powiedzieć o samym
chłopaku, który patrzył się tylko na moją przyjaciółkę.
Po tej
piosence chłopcy zagrali jeszcze jedną, która była ballada i zakończyli występ.
- Chodź. –
krzyknęła do mnie przyjaciółka i
pociągnęła na sam środek hali.
Teraz muzyką
zaczął zajmować się DJ, a całą impreza rozkręciła się na całego. To będzie genialna noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz