sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 20

(Letty)
Weszłam do domu chłopaków.
- Cześć co ta...Co się stało? – zapytałam kiedy zauważyłam Brian'a, który był pobity.
- Miałem małą sprzeczkę z Calum'em. - wyjaśnił z szyderczym uśmieszkiem.
- Małą? – zaśmiał się Luke. – Hej. –odpowiedział gdy spojrzał na mnie.
- O co się kłóciliście? – zapytałam.
- Nieważne. – powiedział szatyn i wyszedł z pokoju.
- O Lily. – powiedział Luke, który podszedł do mnie bliżej - Ale ona Ci powinna to powiedzieć. – stwierdził. - Idziemy na trening? – zapytał, a ja pokiwałam tylko głową i poszłam do naszej sali treningowej.
*
- Unik! – krzyknął Luke, kiedy kolejny raz rozpoczął atak, ale ja znowu nie zareagowałam. – Co się dzieje? Chyba już setny raz lądujesz na podłodze. – zaśmiał się chłopak.
- Aż tak beznadziejna nie byłam. – powiedziałam, wstając.
- Polemizował bym, ale ok. – blondyn się zaśmiał. Uderzyłam go moim kijem treningowym w ramię. – Ała, mam się odpłacić.- powiedział i zanim zdążyłam uciec złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Spojrzałam w jego niebieskie oczy, w których raz za razem tonęłam. – No zadaj to pytanie.
- Jakie?
- To które chcesz mi zadać od rana. – powiedział spokojnie i mnie puścił. Skąd on wiedział. Aż tak bardzo mnie przejrzał?
- Mam dwa pytania. – powiedziałam i uśmiechnęłam się. – Czy ty dziś, no czy ty wczoraj w nocy...
- Spałem u Ciebie? Tak zasnąłem. – ok. to jedno z głowy, naprawdę byłam tego ciekawa, bo nie pamiętam tego, ale zastanawiałam się czemu potem zniknął. – A drugie?
- Czemu zniknąłeś? Znaczy się czemu jak się obudziłam Ciebie nie było?
- A chciałabyś żebym był? 
- Nie. Tak. Nie wiem. – zaśmiałam się, na co blondyn również się uśmiechnął. – Mam jeszcze jedno pytanie.
- Maiły być tylko dwa. - przypomniał.
- Nie trzymam się reguł gry. – powiedziałam i uśmiechnęłam się. Luke podszedł bliżej mnie, nasze ciała prawie się stykały.
- Jakie jest ostatnie pytanie? – zapytał.
- Wczoraj dowiedzieliśmy się co napędza moją moc, a ty to podejrzewałeś...
- Bo jesteś wybuchowa i pierwszy raz użyłaś mocy gdy byłaś zła, a tak to działa, zawsze napędza Cię to uczucie, którego doświadczyłaś za pierwszym razem.
- Właśnie i mnie napędza gniew, ale co napędza Ciebie? – Luke, trochę spochmurniał, ale po sekundzie znowu się uśmiechnął. Podszedł jeszcze bliżej, nasze ciała się stykały. Blondyn pochylił się nade mną.
- A to moja droga, to jest słodka tajemnica, której Ci nie zdradzę. – szepnął do mojego ucha, a mnie przeszły ciarki.
- Jak to? Ty wiesz wszystko, czemu ja nie mogę wiedzieć?
- Bo nie. – odpowiedział odsuwając się ode mnie, a z jego twarzy nie znikał ten uśmieszek.
- To nie fair.
- Życie nie jest fair, urwisku.
- Dlaczego nie? Nie ufasz mi? – nie dawałam za wygraną.
- To ty mi nie ufasz. – powiedział spokojnie i odszedł.
Wewnątrz siebie krzyczałam. Był jeszcze bardziej uparty niż ja. Naprawdę mnie to ciekawiło, chciałam wiedzieć nie tylko to, chciałam wiedzieć wszystko, co sprawia, że się uśmiecha, co sprawia, że jest smutny. Chciałam go poznać, był dla mnie wielką zagadką, ale ja się dowiem.
***
(Jake)
Był wieczór, a ja szedłem ulicą. Byłem zły, czyli tak jak zwykle od dłuższego czasu. Ostatnie tygodnie mojego życia są pochłonięte gniewem, samotnością. Byłem sam, nie panowałem nad złością, dlatego zacząłem brać udział w walkach ulicznych. Mogłem zapomnieć, wyładować wszystko, co miałem w środku. Nawet teraz szedłem, bo myślałem, że może spotkam kogoś kto będzie chciał, albo zasługiwał dostać w twarz kilka razy. Nie uciekałem tylko w walkach, zacząłem brać. Kiedyś myślałem, że robią to tylko idioci, ale teraz mam to gdzieś. Chciałem zapomnieć. Zapomnieć o Lily, która nie odwzajemnia moich uczyć, zapomnieć o tym, że moi rodzice się rozwodzą, a przede wszystkim zapomnieć o tym, że mam raka, który powoli mnie zabija. Za każdym razem kiedy brałem działkę zapominałem o tym, zapominałem o wszystkim. Miałem chwile wolności, chwilę odpoczynku. Nie przejmowałem się otaczającym mnie światem, nie przejmowałem się niczym. Nadal szedłem w swoim kierunku gdy zauważyłem wychodzącego ze sklepu Crash'a. No w końcu jakiś idiota, któremu można przywalić. Podszedłem do chłopaka i lutnołem mu w twarz.
- Co do cholery? – zapytał się chłopak i rzucił się na mnie. Przewrócił mnie na plecy i zaczął mnie okładać pięściami po twarzy, następnie ja zrobiłem unik i zrzuciłem przeciwnika z siebie. Teraz to ja nad nim górowałem i zacząłem go kopać. Gdy Crash przestał się ruszać odszedłem i znowu udałem się w swoim kierunki.
*
Siedziałem w jakimś zapyziałym zaułku i wyjąłem zioło z kurtki. Zapaliłem joint'a. Wdychałem dym i zatracałem się w nim z minuty na minutę. Postanowiłem pójść, postanowiłem do niej pójść.
***
(Lily)
Weszłam do domu, byłam zdenerwowana, jak Calum może się wtrącać w moje życie? Nie zamierzam go przepraszać. Ok., martwił, ale nie może za mnie decydować. Usłyszałam pukanie do drzwi, po chwili Brian stał już w moim salonie. Spojrzałam w jego brązowe oczy.
- Mogę u Ciebie zamieszkać przez kilka dni? – zapytał i pokazał plecak, który miał ze sobą.
Podeszłam do niego, wplotłam ręce w jego włosy i złączyłam nasze usta. Brunet rzucił trzymany plecak i objął mnie ramieniem. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Nie mogłam na niczym skupić myśli, chciałam być tylko blisko niego, chciałam czuć jego dotyk, potrzebowałam go. Chłopak podniósł mnie i teraz siedziałam na jego biodrach. Owinęłam swoje nogi, wokół jego pasa. Nie przerywaliśmy pocałunków, które pochłaniały mnie coraz bardziej. Po moim ciele przechodziły przyjemne dreszcze. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
– Znowu? – powiedział zniecierpliwionym głosem chłopak, na co się uśmiechnęłam.
- Pójdę otworzyć. – powiedziałam, ale chłopak nadal mnie trzymał.
Przegryzł wargę i ponownie złączył nasze usta. W końcu uwolniłam się z jego uścisku i podeszłam do drzwi. Pociągnęłam za klamkę i zdziwiłam się kiedy zauważyłam Jake'a.
– Jake? Co się sta... - w tamtym momencie chłopak rzucił się na mnie przyparł do ściany i pocałował. Próbowałam się wyrwać, ale był zbyt silny. - Jake przestań, nie jesteś taki!
- Nie wiesz jaki jestem. – odpowiedział i nadal stał strasznie blisko mnie, przytrzymując przy ścianie w taki sposób, że na pewno jutro będę mieć siniaki. Nagle jego uścisk zelżał, zauważyłam jak ciało Jake'a ląduje na ścianie. Brian szedł do niego, a jego ręce zapłonęły.
- Zabije Cię. – powiedział tak chłodno, że byłam przerażona. Patrzyłam osłupiała, nie rozumiejąc co dokładnie się dzieje.
- Brian. – powiedziałam gdy w końcu się ocknęłam. Chłopak spojrzał w moim kierunku i właśnie wtedy Jake się na niego rzucił z pięściami. Zaczął okładać człowieka ogień pięściami po twarzy. – Jake! Przestań! – krzyczałam, ale brunet mnie zignorował. Brian bez problemu zatrzymał pięść chłopaka przed twarzą i zrzucił go z siebie. Potem to on zaczął bić bruneta. – Przestańcie obaj! – krzyczałam. Brain znowu podpalił swoją dłoń i już miał rzucać w Jake'a więc osłoniłam przyjaciela własnym ciałem. – Nie możesz!
- Lily, odejdź! – mówił Brian i nadal nie chował ognia.
- On nie chciał, jest naćpany, nawet nie wie co robi. Nie możesz!
- Lily!
- Nie jesteś taki! Ty nie zabijasz. – teraz podeszłam do niego. Położyłam rękę na jego policzku. – Nie udawaj potwora. – Gładziłam kciukiem jego twarz.
- Nie rób tego. – powiedział spokojnie.
- Nie robić czego?
- Nie zakładaj, że się zmiennie, bo tego chcesz. Taki już jestem. – odsunął się ode mnie.
- Nie jesteś taki!
- Tego nie wiesz. – powiedział i patrzył mi się w oczy.
- Właśnie, że wiem! – podeszłam znowu w jego kierunku.
- Przestań! – powiedział i wyszedł.
Zostałam sama z nieprzytomnym Jake'iem. No świetnie. Co ja mam z nim zrobić? Postanowiłam zadzwonić do jego rodziców.
***
(Dylan)
Siedziałem u siebie w domu, nadal myśląc o tym czego się dowiedziałem. O nadprzyrodzonym świecie. O Letty, o Kai'u. Wziąłem w rękę szklankę wody, spojrzałem się na nią i wtedy kropelki wody zaczęły się podnosić. Przerażony odłożyłem kieliszek. Popatrzyłem na swoje ręce. Co się do cholery właśnie stało? Znowu dotknąłem szklanki, a woda przywarła do moich dłoni. Podniosłem rękę, a ciecz zrobiła dokładnie to co ja. Wyobraziłem sobide, że woda przyjmuje kształt węża i to się stało. Zaśmiałem się na ten widok. Nie rozumiałem tego, ale to było zajebiste.
*
Siedziałem w samochodzie jadąc do Letty. Chciałem jej powiedzieć o tym co się dopiero stało. Zapukałem do drzwi, po minucie w nich stanęła ubrana w krótkie spodenki i za dużą bluzkę Letty.
- Hej co tu robisz? – przywitała mnie i uśmiechnęła się. Miała nieziemski uśmiech.
- Muszę Ci coś pokazać? – powiedziałem zadowolony.
- Ok.? – powiedziała i wpuściła mnie do środka. Wszedłem do mieszkania i od razu skierowałem się do kuchni. Dobrze wiedziałem, ze nie ma jej mamy i siostry w domu, wiec nie musiałem się denerwować, że ktoś jeszcze nas usłyszy, albo co gorsza zobaczy, co robię. – Nie żeby mi to przeszkadzało, ale co robisz? – powiedziała dziewczyna, która widziała, jak napełniam szklanki wodą i kładę na stole.
- Spójrz. – powiedziałem i dotknąłem każdą ze szklanek.
Woda od razu podniosła się do góry na mój znak. Widziałem jak Letty otwiera usta ze zdziwienia. Potem uformowałem ciecz w małe kryształki i okrążyłem nimi dziewczynę. Letty śmiała się na ten widok. Nie mogłem się powstrzymać i uformowałem wodę w deszcz, który na nią spadł. Letty była cała mokra, ale uśmiech nie schodził z jej twarzy. Wyglądała tak pięknie, była taka niewinna, delikatna. Podszedłem do niej i złączyłem nasze usta. Początkowo pocałunki były niewinne, ale potem zaczęły się robić coraz bardziej namiętne. Moje serce zaczęło bić szybciej. Przysunąłem brunetkę do ściany, tak, że swoimi plecami była o nią oparta. Zacząłem całować ją po szyi i słyszałem jej przyspieszony oddech. Letty ściągnęła moją bluzę, a ja zdjąłem jej koszulkę.
– Skoro już lecą ubrania, może powinniśmy iść do sypialni? - zaproponowałem.
- Palant. – zaśmiała się dziewczyna, a potem znowu mnie pocałowała, ale bardziej delikatnie. Wplotła ręce w moje włosy i nadal stała tak blisko, że czułem bicie jej serca. Mokre kosmyki jej włosów łaskotały mnie po twarzy. – Dylan? – odsunęła się trochę ode mnie. Była tak blisko, że z każdym wypowiedzianym słowem jej wargi muskały moje – Muszę Ci coś powiedzieć.
Teraz to ja trochę się oddaliłem, aby móc spojrzeć jej w oczy. Miała poważny wyraz twarzy. Usiadłem na fotelu i patrzyłem się na dziewczynę, która założyła moją bluzę na siebie. Chodziła w kółko, przeczesując swoje włosy.
- Co się stało? – zapytałem.
- Mówiłam Ci o mojej mocy. – pokiwałem głową, a dziewczyna wzięła głęboki wdech.- Nie powiedziałam Ci wszystkiego. Znaczy się nie bądź na mnie zły, chciałam ochronić siebie, swoich przyjaciół i CIEBIE. Jest coś co musisz wiedzieć, jest legenda i... - mówiła tak szybko, że nie mogła dokładnie pozbierać myśli. - Nie tylko ty i ja mamy moc. Luke pamiętasz go?
- Ten blondyn?
- Tak on jest skoczkiem, znaczy się on ma władanie nad powietrzem, ty masz władanie nad wodą jest jeszcze taki jeden chłopak Brian, on jest ogniem. Zaraz Ci to wszystko wyjaśnię...- dziewczyna usiadła obok mnie i wzięła za rękę.
Spojrzałem jej w oczy i słuchałem. Opowiadała mi o tym, że żywioły są zabijane, mówiła o demonach, mówiła o rytuale. Nie byłem na nią zły, że mi tego nie powiedziała od razu. W czasie opowieści uroniła kilka łez, ale przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem w ciepłym uścisku. Powiedziała mi o jej wizjach, wcześniej wiedziałem, że je ma , ale dodała również, że potrafi wymyślać śmierć, potrafi zabijać przez pomyślenie o tym. Powiedziała mi o wszystkim i zaczęła płakać.
- Ciiii. – głaskałem ją po plecach i nie wypuszczałem z objęć.- Będzie dobrze. Dasz radę, razem damy radę, nie opuszczę Cie. – zapewniłem.
Spędziliśmy tak całą noc, aż w końcu dziewczyna usnęła i jej oddech się wyrównał. A ja dalej myślałem i zacząłem złączać to w całość. Może jednak Kai też żyje, może go nie zabili? Teraz jest wszystko możliwe, ale wiem jedno na pewno nie mogę jej zostawić. Spojrzałem się na Letty. Nie mogę jej opuścić.
___________________
Woah, cztery perspektywy w jednym rozdziale XD Mam nadzieję, że się nie pogubiliście ^^
Komentujcie i gwiazdkujcie ^^ Dzięki, że jesteście <3


2 komentarze:

  1. O kurde! Jaki Przegenialny Rozdział *-* ,
    Strasznie szkoda mi Jake'a :'( ,
    i do tego Lily jakie ma branie XD (żartuję oczywiście xd )
    WOWOWOWOW, DYLAN MA MOC ! ♥♥♥
    OMGOMOMG , a do tego żywioł wody *-* (nie kryje, że sama właśnie o tym marzę xD , dobra... spokój xd)
    a Sofia nie jest przypadkiem żywiołem ziemi? bo Luke coś o tym mówił.. Tak to by były wszystkie 4 żywioły :3 ^^
    Naprawdę świetne pomysły i opowiadanie ♡
    Z niecierpliwością czekam na next!!
    ps. nie pytaj czemu się tak rozpisuję, bo sama nie wiem xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak Sofia to ziemia ^^
    Cieszę się, że rozdział się podoba i że lubisz to ff
    Uwielbiam Twoje długie komentarze i nawet nie wiesz jaki mam wielki uśmiech kiedy je czytam ^^ Dziękuję Ci za to :)

    OdpowiedzUsuń

Theme by Hanchesteria