sobota, 2 stycznia 2016
Rozdział 19
(Lily)
Obudziło mnie światło, które wpadało przez niezasłonięte okno. Powoli otworzyłam oczy, byłam naprawdę wyspana, dawno tak dobrze nie spałam. Nagle poczułam ciepło, a jego źródło znajdowało się za moimi plecami. Brian leżał za mną i przytulał w pasie. Otworzyłam szerzej oczy, co ja tu z nim robię, przecież mu nie ufam. Powoli wstałam chcąc nie obudzić chłopaka. Usiadłam na łóżku i spojrzałam w jego stronę. Jego brąz włosy były w nieładzie, miał zamknięte oczy i równy oddech. Wyglądał tak bezbronnie, był taki delikatny, nie do pomyślnie, że jest taki porywczy. Po cichu się podniosłam się z miejsca i na palcach chciałam dojść do łazienki. Krzywiłam się za każdym razem, gdy moja podłoga zaczynała skrzypieć. W końcu doszłam do drzwi, spojrzałam na chłopaka, który dalej leżał w tym samym miejscu, chwyciłam za klamkę i wtedy usłyszałam głos.
- Gdzie się tak wymykasz? – spojrzałam się w stronę chłopaka, który właśnie wstał i szedł w moją stronę.
- Nie wymykam. – Szatyn podchodził coraz bliżej.
- Zwykle inne dziewczyny wolą ze mną zostać dłużej w łóżku. – powiedział i uśmiechnął zadziornie.
- Nie jestem jak inne dziewczyny. – odwróciłam się z powrotem do drzwi i znów chwyciłam klamkę. Brian stanął centralnie za moimi plecami, był tak blisko, że czułam jego ciało.
- Jak widać nie jesteś. – szepnął do mojego ucha i odszedł. Przeszedł mnie dreszcz, który był nadzwyczaj przyjemny, w końcu się otrząsnęłam i weszłam do toalety. Gdy z niej wyszłam Brian dalej leżał na łóżku.
- Masz zamiar wstać? – zapytałam nie patrząc na chłopaka.
- A masz zamiar, do mnie dołączyć? Bo jeśli tak to nie wstaje. – powiedział, a ja nawet nie patrząc mogę stwierdzić, że się uśmiechnął.
- Mam zamiar zrobić śniadanie. Chcesz?
- Tak. – powiedział i przeciągnął się na łóżku. – Pomóc CI? – Na te słowa się na niego spojrzałam.
- Chcesz pomóc zrobić mi śniadanie? Serio?
- Tak. Co w tym dziwnego? – chłopak wstał z łóżka i zaczął się ubierać. – To jak pomóc Ci?
- Nie wiedziałam, że umiesz gotować. – Brian podszedł do mnie i spojrzał w oczy.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
- To mi powiedz. – podeszłam do niego jeszcze bliżej.
- Jeśli bym Ci wszystko powiedział to nie patrzyłabyś się na mnie tak jak teraz, nie stałabyś tak blisko. Bałabyś się. – powiedział i odszedł, a ja byłam coraz bardziej go ciekawa. Chciałabym wiedzieć o nim wszystko. Chciałam go poznać.
*
- Kłamałeś nie umiesz gotować. – powiedziałam do szatyna.
- To ty nie umiesz. –na te słowa rzuciłam w chłopaka mąką.
- Tak chcesz się bawić? – zaśmiał się i również rzucił mąką. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy jak dzieci. Gdy Brian chwycił całą miskę mąki uciekłam od niego. Zaczęliśmy się gonić dookoła mojej kuchni.
- Nie, nie przepraszam. – mówiłam i nie mogłam przestać się śmiać.
- Nie ma błagania o litość. – powiedział i w końcu złapał mnie w tali i przybliżył do siebie, po czym wysypał całe opakowanie miski na mnie. Nadal staliśmy blisko siebie, a Brian jedną ręką trzymał mnie w pasie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Chłopak przybliżył mnie jeszcze bardziej, czułam jego bicie serca. Szatyn nachylił się i złączył nasze usta. Moje serce szybciej zabiło. Zarzuciłam mu ręce na szyje i jeszcze bardziej się przybliżyłam. Brian posadził mnie na szafce, a ja oplotłam go nogami. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Moje myśli wariowały, nie mogłam skupić na niczym, miałam przyjemne dreszcze, a serce biło mi tak szybko, że myślałam, że zaraz mi wyskoczy. Nagle zadzwonił telefon, a my niechętnie oddaliliśmy się od siebie. Popatrzyłam jeszcze na chłopaka, po czym odebrałam komórkę.
- Hallo?
- Hej Lily tu tata, co tam jak sobie radzisz?
- Dobrze. – opowiedziałam. Rozmawiałam z rodzicem jakieś 5 minut, aż w końcu się rozłączyłam. Wróciłam do Brian’a, który nadal stał w tym samym miejscu.
- Emm, chyba… Pójdę się umyć.
- Pomóc Ci? – czyli stary Brian wrócił, jak dobrze.
- Może innym razem. – zaśmiałam się i poszłam na górę. Pod prysznicem myślałam cały czas o tym co się sałato. Myślałam o jego delikatnych wargach. Przyjemnym uczuciu, jaki mnie dopadł gdy mnie całował. Myślałam o nim. Shit. Lily nie, nie możesz. On jest tym złym pamiętasz? Nie możesz tak myśleć, ale chce. Chce o nim myśleć, chce go całować, dla mnie jest troskliwy, miły, troszczy się o mnie.
***
(Brian)
Co ja zrobiłem? Czemu ją pocałowałem? Przecież nic nie czuję, nie mogę nic czuć. Ale ona wyglądała tak pięknie, jest zabawna, jest inna. Nie widzi we mnie potwora, którego udaję. Muszę zrobić, to co zaplanowałem. Nie mogę się rozpraszać. Przeczesałem włosy i zacząłem chodzić w kółko. Kurwa co ja zrobiłem? Wziąłem kurtkę i wyszedłem z domu. Nie wiedziałem, gdzie idę, ale moje nogi same mnie prowadziły. Szedłem ulicą, mijałem dom za domem, aż w końcu doszedłem do jakiegoś motelu. Zauważyłem Sean’a, który wchodził do pokoju, poszedłem od razu w tym samym kierunku i nie pukając otworzyłem drzwi. Mężczyzna siedział na fotelu.
- No w końcu przyszedłeś- powiedział.
- Ty skurczybyku zabiję Cię!
- Brian, za długo się znamy, żebym się Ciebie bał. –Sean w końcu odwrócił się w moim kierunku. – A ten występ wczoraj był naprawdę udany, ale nie musiałeś mnie tak mocno odpychać. A co do Lily, mmm nadal wygląda smakowicie. – brunet dotknął naszyjnika, na którym miał włosy dziewczyny.
- Zgwałciłeś ją? – zrobił pytającą minę. – Wtedy, gdy poszliście do jej domu,.
- Brian posłuchaj.
- Zgwałciłeś?! –czułem jak ogień przypływa do moich rąk.
- Co za różnica to tylko dziewczyna.
- Nie tak miało być!
- Byłeś szczeniakiem, skąd wiesz jaki był plan? Ojciec Ci powiedział. – podszedłem do niego bliżej.
- Miałeś zafundować jej rodzicom szybką jak najmniej bolesną śmierć, a jej miało się nic nie stać, miałeś wziąć te cholerne kosmyki włosów, które pozwalają nam ją cały czas śledzić a w odpowiednim momencie zmienić. Taki był plan, nie miała cierpieć.
- Ona tego chciała. – na te słowa wystrzeliłem ogniem w stronę mężczyzny. Zaczął krzyczeć, gdy zaczęły płonąć mu ciuchy, w końcu zgasiłem płomień. – Zgłupiałeś!
- Jak to wyglądało, jak wykonałeś plan?
- Nie muszę Ci się tłumaczyć.
- Mój ojciec był szefem, a odkąd nie żyję ja rządze, więc lepiej mów, albo…
- Albo co? Jesteś zbyt słaby, żeby zabić, nie dasz rady.- Wystrzeliłem płomień, który trafił w jego ręce, zaczął płonąć. Krzyczał z całych sił, a ja tylko obserwowałem.
- Powiem! – zgasiłem ogień i usiadłem na łóżku.
- Zamieniam się w słuch. – Sean opowiedział mi wszystko, mówił jak zabił rodziców, jak cierpieli, powiedział, że Lily to wszystko widziała. Powoli wstałem z łóżka, podszedłem do leżącego bruneta.
- Powiedziałem wszystko. – widziałem strach w jego oczach.
- Wiem, a teraz zapłacisz, za to że nie umiesz wykonywać rozkazów. – Podniosłem mężczyznę w rękach wzbudziłem ogień i przyłożyłem do twarzy Sean’a. Następnie rzuciłem nim i podpaliłem całego. W końcu zgasiłem ogień. Ukucnąłem przy ledwo żywym mężczyźnie. – jeszcze raz Cię przy niej zobaczę, a nie będę tak łaskawy.
Wstałem i wyszedłem.
***
(Calum)
-Pobudka śpiochu. – usłyszałem głos, który mnie obudził. Leniwie otworzyłem oczy i zauważyłem Sofię, która w ręku trzymał kubek kawy. – Dzień dobry. – powiedziała i szeroko się uśmiechnęła. – To dla Ciebie. – powiedziała i podała mi kubek gorącej kawy.
- Dziękuję. – powiedziałem i uśmiechnąłem się do dziewczyny. – Jesteśmy sami?
- Tak. – powiedziała i wstała z kanapy, na której spędziłem noc.
- Tamci idiocie tak szybko wyszli? Dziwne.
- Oni chyba nawet nie wrócili. A tak w ogóle to dzięki ze zaniosłeś mnie do łóżka. – Dziewczyna posłała mi delikatny uśmiech.
- Nie ma za co. – powiedziałem i również wstałem.
- Zrobię śniadanie. – powiedziała szatynka i poszła do kuchni. Chyba zacznę się przyzwyczajać i codziennie mogę się tak budzić.
- Dobrze, a ja w tym czasie pójdę się ogarnąć. -Poszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic, zarzuciłem jakieś ciuchy i wróciłem do dziewczyny. – mmm ładnie pachnie.
- Dzięki – powiedziała i podała mi talerz z jajecznicą.
Razem z Sofią zjedliśmy śniadanie dużo przy tym rozmawiając. Poznawałem dziewczynę coraz bardziej.
- Muszę coś załatwić na mieście. – powiedziała odchodząc od stołu. – Widzimy się później. – powiedziała i wyszła z domu. Posprzątałem po śniadaniu i gdy to zrobiłem drzwi wejściowe się otworzyły, przez nie wszedł Luke.
- Gdzieś ty był całą noc?
- Spokojnie mamo, żyję – zaśmiał się sarkastycznie blondyn. – Byłem u Letty.
- Byłeś u Letty? Na NOC? – zapytałem zdziwiony.
- Nie podniecaj się tak. Po prostu rozmawialiśmy, a potem…
- Całowaliście? – zaśmiałem się.
- Nie idioto, leżeliśmy i patrzyliśmy się w sufit i nie wiedziałem kiedy, ale zasnąłem.
- Patrzyliście w sufit? – nie mogłem przestać się śmiać. – Jakie to romantyczne.
- Zamknij się albo Ci przywalę. – podniosłem ręce w geście poddania.
- Ok., nie bij. – Drzwi znowu się otworzyły i tym razem wszedł Brian.
- A ty gdzie byłeś? Też patrzyłeś w sufit? – Luke zaśmiał się i poszedł do kuchni.
- Mam Ci się spowiadać, co robię w nocy? Nie wydaję mi się. – odpowiedział aroganckim tonem jak zwykle, naprawdę chciałem mu przywalić, ale obiecałem sobie, że tego nie zrobię.
- Ok. spokojnie wielki, zły wilku, pewnie byłeś u jakiejś pustej dziewczyny. – powiedziałem i już chciałem odejść.
- Byłem u Lily. – powiedział i uśmiechnął się.
- Gdzie byłeś?! – podszedłem do niego bliżej.
- Głuchy jesteś. U Lily całą noc, spałem z nią. – powiedział, a ja chciałem mu zdjąć ten uśmiech z twarzy, jeżeli ją do tego zmusił, co ja gadam na pewno ją do tego zmusił. Nie panowałem nad sobą wziąłem zamach i uderzyłem chłopak prosto w twarz, ten, aż się zakołował. Brian złapał się za szczękę i pełen gniewu spojrzał na mnie.
- Zabiję Cię! – chłopak rzucił się na mnie i przewrócił po czym zaczął okładać mnie po twarzy, zrobiłem unik i sam przewróciłem chłopaka.
- Zmusiłeś ją! -teraz to ja zacząłem go kopać po brzuchu. Z kuchni wyszedł Luke, który w ręku trzymał opakowanie mleka. Nawet nie zareagował na naszą bójkę.
Brian znowu mnie uderzył, straciłem równowagę i upadłem.
- Sama chciała, do niczego jej nie zmuszałem. - Szatyn powoli się podniósł, chwycił mnie i rzucił o ścianę. Znowu do mnie podszedł i zaczął okładać.
- Co się tu dzieję!?! – razem z szatynem obróciliśmy się w stronę drzwi. Stała tam Lily. – Co wy robicie? A ty. – tym razem zwróciła się do Luke’a, który dalej stał oparty o próg. – Czemu nie zareagowałeś?
- Coś im leżało na sercu, a są chłopakami my zwykle tak reagujemy, lepiej niech załatwią to teraz, po co miałem im przeszkadzać. – powiedział Luke, a Lily tylko się na niego spojrzała jak na idiotę.
- Nieważne. Co wy robicie? I czemu się bijecie?- tym razem mówiła do nas.
- Spałaś z nim? – zapytałem w końcu.
- Co? – była zdziwiona.
- Spałaś?
- No dziś w nocy spałaś. – wtrącił się Brian.
- Nie spałam z nim w ten sposób o jakim myślisz. – powiedziała do mnie. – Nigdy bym tego nie zrobiła.
- Jak się całowaliśmy to nie miałaś oporów. – powiedział szatyn, a Lily spojrzała na niego zła.
- Całowałaś go! Błagam po tym co Ci zrobił? Serio jesteś taka naiwna. – wstałem i wyszedłem. Szatynka pobiegła za mną.
- Calum! – nie zatrzymywałem się. – Calum! – dziewczyna chwyciła mnie za rękę. – Tak wyszło ok.? Nie planowałam tego.
- Co on u Ciebie robił?
- Nocował.
- W jednym łóżku?
- Calum…
- Czy ty się słyszysz? Jak możesz mu ufać, serio jesteś tak głupia? – chciałem odejść.
- Na co jesteś zły? To moje życie!
- Martwię się i nie chce żebyś popełniała błędy!
- To przestań! – odpowiedziała
- Tego chcesz?
- Tak.
- Ok. – opowiedziałem i odszedłem. Byłem zły, co ja mówię byłem wściekły, ale to ja miałem rację. Szedłem przez siebie, nie wiedząc dokąd zmierzam, ale musiałem być jak najdalej.
______________________
Jak tam misie po sylwestrze? Mam nadzieję, że nie mieliście dużego kaca :P
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
WAIT WHAT!!?? Co tu się dzieje!? O.O
OdpowiedzUsuńPocałunek... , Brian, Sean , śledzenie i zmienienie Lily!!?? Jak ja mam czekać na następny rozdział? Chyba nie wytrzymam :'( , i do tego biedny Calum :( ,
ale Luke najlepszy xD ,
Jeśli chodzi o sylwester... to kaca nawet nie miałam :D ufff xD
Nawet nie miałaś? xd
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba rozdział ^^
KC <3