sobota, 31 października 2015

Rozdział 10



( Jake)
Wracałem z treningu. Było po 17, akurat skręcałem w ulicę, na której znajdował się mój dom kiedy usłyszałem krzyk.
- Hej ty! – zawołał ktoś za mną. Odwróciłem się i zaraz kiedy to zrobiłem dostałem w twarz. Szybko się otrząsnąłem, podniosłem się i rzuciłem na osobę, która mnie uderzyła. Ktoś uderzył mnie w plecy i przewrócił. Dwóch chłopaków zaczęło mnie kopać. Czułem ogromny ból, który rozlewał się po całym moim ciele, ale dalej próbowałem walczyć. Zdążyłem się podnieść i uderzyć jednego z napastników, niestety drugi przytrzymał mnie za ręce, tylko po to żeby jego kolega mógł mnie bić po twarzy. Czułem smak krwi w ustach, którym się dławiłem. – pamiętasz Crasha? – powiedział chłopak, nie przestając mnie okładać pięściami. – Wysłał nas żeby Cię pozdrowić. – Napastnik, który trzymał mnie za ręce, rzucił na ziemię. Jeden z nich wyjął nóż i przeciął moją skórę na żebrach, a kiedy nie miałem już sił aby walczyć odeszli. Leżałem obolały na ulicy, ale odnalazłem w sobie resztki sił, aby przynajmniej doczołgać się do domu Lily, który był niedaleko.

***
Lily siedziała w domu sama. Calum poszedł jakieś 30 minut temu, a tata z Liam’em pojechali na jakiś koncert i nie będzie ich do jutra. Dziewczyna włączyła telewizor i zaczęła oglądać jakiś film. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Podeszła do nich i pociągnęłam za klamkę. Na zewnątrz stał Jake, był cały we krwi, ledwo utrzymywał się na nogach. Szybko do niego podeszła i pomogła wejść do środka.
- Co się stało? – zapytała przerażona usadzając go na kanapie. Pobiegła do kuchni szukać apteczki. – Dlaczego jesteś pobity?
- Crash. – odpowiedział i zdjął koszulkę odsłaniając silnie zbudowane ciało – Znaczy się jego koledzy. – Lily przyłożyła wacik z wodą utlenioną do rany na klatce piersiowej. Chłopak wzdrygnął się kiedy poczuł opatrunek na skórze.
- Dlaczego chciał Cie pobić?
- Bo ja pobiłem wczoraj jego. – odpowiedział, a Lily dalej oczyszczała jego ranę, następnie przekleiła opatrunek
- Dlaczego to zrobiłeś? – spytała
- Bo chciał Cie skrzywdzić. – popatrzył jej w oczy.
- Nic się nie stało.
- Stało się. Powinienem być blisko, a odsunąłem się od Ciebie, ale musiałem to zrobić, bo gdy jestem blisko Ciebie nie myślę jasno, w mojej głowie jesteś tylko TY. Twój uśmiech, oczy. – odgarnął kosmyk włosów z twarzy. – Przy tobie nie jestem sobą, jestem zazdrosny i cały czas myślę tylko o tym – zbliżył się do niej i złączył ich usta. Pocałunek był niewinny, delikatny, słodki. Trwali tak blisko siebie, przez dłuższą chwilę, aż w końcu odsunął się od dziewczyny.
- Jake.
- Nic nie mów. – Lily posłuchała się i znowu zaczęła go opatrywać.

***
(Letty)
Co się dzieje? Musze z kimś pogadać. Zaczął padać deszcz. Wyjęłam telefon przerażona tym co się stało i wybrałam numer Lily, nikt nie odpowiadał. Ok. Myśl jasno, Będzie dobrze. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do jedynej osoby, która mogła mi pomóc. Podjechałam pod dom Luke’a. Był to całkiem sporych rozmiarów nowoczesny dom. Zapukałam do drzwi i czekałam, błagałam się w duchu żeby blondyn był w domu.
- Letty? – powiedział, kiedy otworzył drzwi.
- Jestem potworem- zdążyłam tylko wydusić i zaczęłam płakać. Luke podszedł do mnie i zamknął w uścisku, który dał mi siłę. Byłam cała mokra, chłopak wpuścił mnie do domu, był sam, więc Calum pewnie gdzieś wyszedł.
-Dam Ci jakieś suche ciuchy. – powiedział i poszedł do pokoju. Udałam się za nim. Jego pokój był duży i bardzo zadbany, było tam mnóstwo książek i oczywiście trzy gitary. Blondyn wyjął czarną koszulkę z napisem Nirvana i do tego wyjął bluzę w bordowym kolorze. – Tam jest łazienka, wskazał mi drzwi. Zrobię herbatę, a ty się przebierz.
Poszłam w wyznaczone miejsce i zdjęłam zimnie, mokre ciuchy. Założyłam koszulkę, która sięgała mi za uda, a na to założyłam jego bluzę, czułam jego perfumy, które były nieziemskie. Przejrzałam się w lustrze, miałam czerwone oczy, cała się trzęsłam, ale nie z zimna, lecz ze strachu. Wyszłam z łazienki, Luke już czekał w swoim pokoju z kubkami herbaty.
- Musze Ci coś powiedzieć. – powiedziałam do niego. Spojrzał się na mnie poważnym wzrokiem.
- Co się stało?
- Ja nie tylko przewiduje śmierć, ja ją tworze. – powiedziałam, a przed moimi oczami pojawił się obraz Warena. Opowiedziałam  Luke’owi wszystko. W tym czasie uroniłam kilka łez.
- Ej, nie jesteś potworem. – powiedział i dłonią otarł moje łzy, nie jesteś.
- Zabiłam go.
- Nie myśl tak.- wtuliłam się w chłopaka, potrzebowałam bliskości, ciepła. Luke schował mnie w swoich ramionach, czułam się przy nim taka malutka.
Siedziałam u blondyna chyba godzinę, gdy w końcu się uspokoiłam postanowiłam, że pójdę.
- Nie musisz iść. – powiedział. – Możemy jeszcze porozmawiać.
- To powiedz mi coś o sobie.
- O mnie? Raczej nie mam dużo powiedzenia na swój temat. Jestem raczej nudny.
- Luke Hemmings nudny?
I wtedy do domu chłopaka wpadło trzech mężczyzn. Zaczęłam krzyczeć, jeden mężczyzna wycelował do mnie z pistoletu.
- Spokój, nie ruszaj się. – powiedział do mnie.
- Ty też. – tym razem celował do Luke’a
Posłuchaliśmy napastników i staliśmy spokojnie. Chłopak podszedł do Luke i uderzył go w głowę, na co pisnęłam. Widziałam jak niebieskooki upada na ziemię, ponieważ stracił przytomność.
- Cicho bądź. – i wtedy poznała tego mężczyznę  , to ten sam, który mnie śledził. Włamywacz podszedł do mnie uderzył i również zemdlałam.
Obudziłam się, byłam w domu Luke, przywiązana do krzesła. Blondyn również zaczął odzyskiwać przytomność.
- To on. – szepnęłam do niego. – Ten który mnie śledził.
- Spokojnie. Będzie dobrze, Nie pozwolę żeby coś Ci się stało.
- Co to za rozmowy? – przyszedł psychol, który mnie obserwował. – Co tam maleńka, łatwa byłaś. Szef się ucieszy, że Cie złapaliśmy. Śliczna jesteś. – powiedział i przyłożył stal noża do mojego policzka, nie ruszałam się, jeden fałszywy ruch i przeciąłby moją skórę. – Mówił, że masz być cała, ale jeśli się z tobą zabawię to mu nie powiesz? Wiesz to będzie taka nasza tajemnica – szepnął mi do ucha, a po moim ciele przeszły ciarki obrzydzenia.
- Zostaw ją! – usłyszałam głos Luke. – Jeśli ją tkniesz to zginiesz.
- O waleczny jesteś, jaki bohater się znalazł. – zaczął żartować mężczyzna. – Ej wy – zwrócił się do dwóch pozostałych mężczyzn. – muszę wyjść, pilnować ich.
- Jasne. – odezwał się jeden, który był szatynem. Podszedł on do Luke i uderzył w twarz. – Zaopiekujemy się nimi. Zostaliśmy w czwórkę. Szatyn podszedł do mnie swoją ręka przejechał po moim udzie, kierował dłoń coraz wyżej.
- Zostaw ją!- krzyknął Luke. Mężczyzna nachylił się nad nim, a Luke uderzył go głowa w nos.
- Ty skurwielu jesteś martwy. – Szatyn wyciągnął pistolet i wycelował w Luke’a
- Nie! Nie! Błagam zostaw go.
- Dawaj strzelaj! No strzelaj! – blondyn zaczął go denerować. Sama krzyczałam, aby tego nie robił, a do moich oczu napłynęły łzy. –Strzelaj!- blondyn zaczął krzyczeć. Mężczyzna uśmiechnął się przebiegle i pociągnął za spust. Usłyszałam huk i pisnęłam. Spojrzałam się gdzie wylądował pocisk, który trafił prosto w miejsce, gdzie chwile temu była głowa Luke’a. Jednak chłopak, nie był już przywiązany do krzesła. Teleportował się zza szatyna, a następnie uderzył głowę. Podniósł za koszulę i patrzył prosto w oczy.
- Wyjdziesz i zostawisz nas. – Luke mówił spokojnym głosem, następnie dodał coś czego już nie usłyszałam. Patrzyłam z niedowierzeniem, kiedy szatyn wstał i wyszedł. W tym samym momencie do pokoju wszedł kolejny, zauważył Luke’a, który był uwolniony. Wyciągnął pistolet i zaczął strzelać. Jednak Luke teleportował się z miejsca na miejsce.. Patrzyłam z niedowierzeniem jak nagle pojawił się zza plecami napastnik i uderzył, następnie znowu kazał mu wyjść. Zostaliśmy sami. Luke podszedł do mnie i rozwiązał. Stanęłam z krzesła i tylko patrzyłam na blondyna, którego myślałam, że chodź trochę znam.
- Letty. Nic Ci nie jest? – chłopak zrobił krok w moim kierunku, lecz ja zrobiłam krok w tył. – Letty.
- Powiedziałam Ci wszystko, a ty kłamałeś. Nie wiem co się ze mną dzieje, myślałam, że waruję, a ty nie powiedziałeś mi, ze możesz się teleportować. Jak mogłam Ci ufać. Miałeś zamiar mi powiedzieć?. – byłam zła, nie potrafiłam patrzeć w oczy chłopakowi, nie mogłam.
- Chciałem Ci powiedzieć, ale…
- Ale co? – przewalam mu?
- Nie mogłem
- Nie mogłeś?! – zaśmiałam się.
- To zbyt niebezpieczne.
- Nie odpowiadasz za moje bezpieczeństwo! -Wykrzyczałam.
- Letty błagam uspokój się ja to wszystko wyjaśnię. – Chłopak podszedł do mnie.
- Daj mi spokój. – wyszłam z domu Luke’a. Byłam przerażona tym co się stało, byłam samotna, czułam się naprawdę źle. Oszukał mnie, nie mówił prawdy. Jeszcze dziś z nim rozmawiam, a on nic nie powiedział. Otarłam łzy, które się pojawiły i poszłam do domu. Nie chciałam o tym myśleć. Nie chciałam myśleć o niczym. Chciałam zniknąć.

Popędziłam po schodach do pokoju. Nikogo nie było w domu, usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Dylan całował się z jakąś dziewczyną, zabiłam człowieka, a Luke mnie cały czas oszukiwał. Moje życie to kompletny bałagan, nic nie trzyma się razem, z dnia na dzień jest coraz gorzej. Chodziłam po pokoju w kółko i przeczesywałam włosy ręką, nie mogłam się uspokoić. Nie mogłam przestać myśleć o dzisiejszym dniu. Postanowiłam pójść wziąć prysznic. Weszłam do kabiny i włączyłam zimną wodę, która łagodziła wszystko. Kąpałam się jakieś 40 minut. W końcu postanowiłam wyjść, założyłam czyste ubrania. Popatrzyłam na rzeczy Luke’a, które miałam na sobie, nie wiedziałam co z nimi zrobić, więc rzuciłam je do szafy i wyszłam z pokoju. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Dylan, spojrzałam na ekran i odrzuciłam rozmowę. Co za idiota, teraz dzwoni, no świetnie. Rozległo się pukanie do drzwi. Niechętnie podeszłam i pociągnęłam za klamkę. Na zewnątrz stał brunet.
- Co tam piękna, czemu nie odbierasz? – przywitał się Dylan
- Ty tak serio? Daj spokój pobawiłeś się mną i się znudziłeś. Myślałeś że oszaleje, bo się mną zainteresowałeś? Ale ja Cie wdziałam, więc spieprzaj z mojego domu!
- Letty o czym ty mówisz?
- A teraz udajesz głupka, kurwa jakie to do was podobne. – Zatrzasnęłam drzwi przed nosem chłopaka i skierowałam się do swojego pokoju. Jak on śmiał w ogóle pokazywać mi się na oczy. Zamknęłam drzwi, a jak się odwróciłam przy oknie stał Luke. - Jak ty tu…. CO tu robisz?
- Letty spokojnie?- zrobił krok w moim kierunku. Nie wiem czemu, ale się go bałam. Przywarłam do drzwi próbując znaleźć klamkę, gdy ją znalazłam pociągnęłam i wybiegłam z pokoju, odwróciłam się do tyłu sprawdzając, czy chłopak za mną biegnie i wtedy uderzyłam w coś. Był to Luke, który znalazł się przedmą i złapał żebym nie upadła. Oddaliłam się szybko od niego na bezpieczną odległość, którą on mógł szybko pokonać, jednak dawało mi to pewność siebie.. – Nic Ci nie zrobię – mówił spokojnie. – Musisz mnie wysłuchać.
- Wyjdź bo zacznę krzyczeć!
- W domu nikogo nie ma. – powiedział spokojnie, co sprawiło, ze przeszły mnie ciarki.
- Skąd wiesz?
- Bo byłem tu zanim zdążyłaś wejść do domu. – jego ton głosu mnie przerażał.
- Czego chcesz?
- Wyjaśnić.
- Będziesz znowu kłamał? Czy może ukryjesz coś?
- Letty błagam uspokój się. – Teraz ja do niego podeszłam popatrzyłam się w jego niebieskie oczy i zrobiłam zamach, żeby uderzyć chłopaka w twarz, ale on złapał mnie za nadgarstek. Zbliżył się do mojej twarzy i jego oczy zrobiły się groźniejsze.
- Nie próbuj tego więcej. – ostrzegł mnie, ale ja nie posłuchałam, zaczęłam się wyrywać i próbowałam go uderzyć. Wtedy przywarł mnie do ściany i trzymał tak abym nie mogła uciec. W końcu straciłam siły i skończyłam walczyć, popatrzyłam w jego oczy, które były zimnie, nie widziałam w nich troski, którą dostrzegałam wcześniej. – Już? – pokiwałam głową. Chłopak odsunął się ode mnie i skierował się do mojego pokoju. Podążyłam w jego ślady, zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku.
- Mów!

 
----------------------------------------------


Mam nadzieję, że rodział wam się spodoba :)

sobota, 24 października 2015

Rozdział 9

(Letty)
Poszłam na zakupy i zostawiłam Lily z Calum’em. Ta dwójka bardzo dobrze się dogaduje, a mnie cieszy, że dziewczyna ma kogoś bliskiego. Kiedy wróciłam do domu zastałam szatynkę samą siedzącą na sofie.
- A gdzie Calum?
- Musiał wyjść, Luke do niego dzwonił. – powiedziała dziewczyna.
- Jak się czujesz? – zapytałam, patrząc z troską na przyjaciółkę.
- Dobrze, naprawdę czuję się dobrze. Nic się nie stało. – odpowiedziała ze spokojem w głosie. Chciałabym być tak silna jak przyjaciółka.
- Ok w takim razie, to co chcesz do jedzenia?
- No to może pójdziemy na miasto coś zjeść? – zaproponowała Lily.
- Jasne. – zgodziłam się szybko.
Ogarnęłyśmy się i wyszłyśmy z domu. Po 15 minutach byłyśmy w pizzeri. Zamówiłyśmy nasz posiłek, ja wybrałam pizze pepperoni, a Lily hawajską. Miło spędziłyśmy razem czas, śmiejąc się i rozmawiając. Zachowywałyśmy się tak jakby przez ostatnie dni nic się nie wydarzyło. Po pysznym posiłku postanowiłyśmy wrócić do mnie.
- Z kim tak piszesz? – zapytałam brunetki, która odpisywała na kolejnego sms’a. Dziewczyna uśmiechnęła się niewinnie.
- Z Calum’em- powiedziała, a ja nie mogłam ukryć uśmiechu. Nigdy nie widziałam, żeby Lily tak szybko zaufała chłopakowi, widać ON był inny. – Nie ciesz się. To tylko przyjaciel.
- Ok.- podniosłam ręce w geście poddania.
- Hah cały czas narzeka na Luke’a, który nie może się zamknąć od godziny i cały czas gada. – zaśmiała się Lily. O to Luke jednak jest rozmowny przy innych.
- Co oni w ogóle robią? – zapytałam.
- Mają próbę, powinni mieć. Jedziemy? – zapytała, a ja widziałam ten błysk w oku.
-Na próbę?
- Tak. – wyszczerzyła zęby brunetka. Nie miałyśmy żadnych innych planów, więc czemu nie?
- Zapytaj się o adres. – powiedziałam. Lily szybko wystukała wiadomość i wysłała do Caluma, gdy w końcu miałyśmy adres poszłyśmy się tylko odświeżyć i ruszyliśmy.
Chłopaki trenowali na przedmieściach miasta w małym studiu. Weszłyśmy nieśmiale do środka, już stamtąd było słychać muzykę. Otworzyłyśmy drzwi, z których dochodził dźwięk. Zauważyłam trzech chłopaków, którzy byli pochłonięcie grą na poszczególnych instrumentach. Calum zauważając nas od razu podszedł i przytulił.
- No jesteście. – powiedział z entuzjazmem. – Przedstawię was reszcie. – poprowadził nas w stronę pozostałej dwójki. – To jest Ashton – wskazał bruneta o dłuższych włosach. – a to Michael. – tym razem wzrok skierował na chłopaka, który miał włosy zielone.
- Letty – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Lily. – powiedziała przyjaciółka, gdy Ash już zatrzasnął ją w przyjacielskim uścisku. Jeny są naprawdę bardzo mili.
Nagle do pokoju wszedł Luke, nasze spojrzenia się skrzyżowały, w jego oczach widziałam zaskoczenie. Nie spuszczaliśmy z siebie wzroku przez kilkanaście sekund.
- Hej- uśmiechnął się blondyn w stronę Lily. – Co tu robicie?
- Przyszłyśmy posłuchać jak gracie. – powiedziała szybko szatynka.
- No to do roboty chłopaki – powiedział Ash i szybko zajął miejsce przy perkusji. Zespół zaczął grać. I usłyszałam głos Luke’a
(https://www.youtube.com/watch?v=pDlzYwjkzwo)
Tej nocy znikamy szybko
Ja tylko chciałem sprawić, że to przetrwa
Gdybym mógł powiedzieć słowa, które chcę powiedzieć
Znalazłbym sposób byś została
Nigdy nie pozwoliłbym ci odejść
Złapałbym cię we wszystkich grach, w które graliśmy
Idź śmiało, rozerwij mi moje serce
Pokaż mi o co chodzi w miłości
Idź śmiało, rozerwij mi moje serce
O to chodzi w miłości
Chcę żebyś pragnęła mnie w ten sposób
I potrzebuję żebyś potrzebowała mnie bym został
Jeśli powiesz, że nic nie czujesz
Jeśli nie wiesz
Pozwól mi odejść, pozwól mi odejść
Pozwól mi odejść, pozwól mi odejść
Jeśli nie wiesz po prostu pozwól mi odejść
Zapomnijmy o przeszłości
Przyrzekam, sprawimy, że to przetrwa
Bo pamiętam smak twojej skóry dziś w nocy
I sposób, w jaki na mnie patrzyłaś, miałaś te oczy
Pamiętam w jaki sposób czułaś się w środku
I tytuły piosenek, które doprowadzały cię do płaczu
Krzyczałabyś, walczylibyśmy
Nazwałabyś mnie szalonym, ja śmiałbym się
Byłaś zła, ale zawsze mnie całowałaś
I koszulę, którą ty zawsze pożyczałaś
Kiedy się obudziłem zniknęła, nie było jutra
Chcę żebyś pragnęła mnie w ten sposób
I potrzebuję żebyś potrzebowała mnie bym został
Jeśli powiesz, że nic nie czujesz
Jeśli nie wiesz
Pozwól mi odejść, pozwól mi odejść
Pozwól mi odejść, pozwól mi odejść
Jeśli nie wiesz po prostu pozwól mi odejść
Idź śmiało, rozerwij moje serce
Jeśli myślisz, że o to chodzi w miłości
Idź śmiało, rozerwij moje serce
Idź śmiało, rozerwij moje serce
Idź śmiało, rozerwij moje serce, jeśli
myślisz, że o to chodzi w miłości
Idź śmiało, rozerwij moje serce
Idź śmiało, rozerwij moje serce
Chcę żebyś pragnęła mnie w ten sposób
I potrzebuję żebyś potrzebowała mnie bym został
Jeśli powiesz, że nic nie czujesz
Jeśli nie wiesz
Pozwól mi odejść, pozwól mi odejść
Pozwól mi odejść, pozwól mi odejść
Jeśli nie wiesz po prostu pozwól mi odejść
W czasie trwania piosenki nie mogłam odwrócić wzroku od blondyna, on też patrzył się w moim kierunku. Gdy zabrzmiała ostatnia nuta szybko się otrząsnęłam.
- Jej jesteście niesamowici. – powiedziałam, próbując nie patrzeć w stronę chłopaka z kolczykiem w wardze.
- Dzięki. – odezwali się razem.
- To co przerwa? – powiedział Luke
- Ta jasne. – przytaknął zielonowłosy.
Luke szybko wziął swój telefon i wyszedł z pokoju. Zastanawiałam się co się stało, wiele nie myśląc ruszyłam w tym samym kierunku.
-Nie. Nie mogę…. też nie…. mamy próbę. No jak to kto?..... Daj spokój… Serio?...Przestań!- chłopak najwyraźniej rozmawiał przez telefon, nie chcąc mu przeszkadzać odwróciłam się i skierowałam w przeciwnym kierunku, niestety ja będąc sobą musiałam uderzyć w jakieś pudła i narobiłam takiego hałasu, że nawet martwy by usłyszał. Luke odwrócił się w moim kierunku.
- Musze kończyć. – powiedział szybki i schował telefon do kieszeni czarnych spodni. – Wszystko ok? – zapytał.
- Co? Tak jasne. – powiedziałam. Nie chciałam Ci przeszkadzać. Sorry.
- Nic się nie stało. Chciałaś coś? –zapytał patrząc na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.
- Nie, nie. Zastanawiałam się tylko czemu tak szybko wyszedłeś i czy coś się stało.
- Martwiłaś się o mnie? – powiedział uśmiechając się i przegryzając wargę.
- Nie no bez przesady. – powiedziałam. – raczej to tylko ciekawość wygrała.
- Rozmawiałem z Ashley. – powiedział
- Ahh – powiedziałam przytakując delikatnie zmieszana. –Nie chciałam przerywać rozmowy.
- Nic się nie stało i tak miąłem wracać na próbę. – chłopak mnie minął. – Idziesz? – zapytał odwracając się.
- Tak- podeszłam szybko i razem wróciliśmy do reszty.
Razem z Lily siedzieliśmy z chłopaki jeszcze jakąś godzinę, a następnie odwiozłam dziewczyna do jej domu. Kiedy wracałam poczułam wibracje swojego telefonu.
OD JAKE: Co tam? Masz ochotę na kawę?
DO JAKE: Czemu nie? Za 15 minut u mnie?
OD JAKE: ok. 
*
- Jestem! – krzyknął chłopak wchodząc do domu. Znaliśmy się tak długo, że nawet nie sililiśmy się, aby otwierać sobie drzwi. On czuł się u mnie jak u siebie w domu, a ja miałam to samo u niego. -Co tam? – zapytał. – Jak tam dzień minął?
- Ze mną dobrze, Dziś spędziłam dzień z Lily, wiesz po wczorajszej nocy, chciałam być blisko jej.
- Wczorajszej nocy?
- Crash się do niej dobierał, ale Kai go powstrzymał. – powiedziałam szybko przyjacielowi.
- Co?! Zabije gnoja! – był naprawdę zdenerwowany. Nigdy go takiego nie widziałam. – Letty muzę iść.
- Co!?. Jake nie rób niczego głupiego. – próbowałam zatrzymać chłopaka, ale on ewidentnie mnie nie słuchał i wyszedł z domu. Co za idiota! Wsiadłam w samochód i pojechałam za nim.
***
(Jake)
Jechałem przed siebie, ale dokładnie wiedziałem dokąd zmierzam. Kiedy podjechałem pod dom Crasha, mój gniew był coraz większy. Nie panowałem nad sobą od dawna, ale od kiedy przestałem brać leki jest tylko gorzej. Podszedłem szybko do drzwi i gwałtownie uderzałem w ich powierzchnie.
- Czego? – odezwał się blondyn, który otworzył drzwi.
- Jesteś sam w domu? – zapytałem się.
- Tak, czego kurwa chcesz? – po tych słowach dostał prawego sierpowego. Następnie podniosłem go za koszulkę, byłem od niego wyższy i silniejszy, więc nie sprawiało mi to kłopotu. Rzuciłem chłopaka o ścianę, a kiedy zaczął się podnosić podszedłem bliżej i znowu uderzyłem w twarz. – O co chodzi? – dał radę wydusić z siebie blondyn
- O Lily. Pamiętasz ją? – odpowiedziałem po czym posłałem kolejny bolesny cios.
- Przestań, nie jest tego wart. – usłyszałem głos Letty, która próbowała mnie powstrzymać. Popatrzyłem w jej oczy i widząc jaka jest zmartwiona odpuściłem. Pchnąłem blondyna ostatni raz i po prostu odszedłem wsiadając do swojego samochodu. To jeszcze nie koniec…
***
(Letty)
Wstałam o jakiejś 7.00. Poniedziałek, jak ja nienawidzę poniedziałków. Podniosłam telefon sprawdzając czy nie mam żadnych wiadomości.
OD MAMA: Kochanie odwołali mój lot, będę jutro. Przepraszam.
DO MAMA: Ok, ten jeden dzień jeszcze wytrzymamy. Kocham Cię.
Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć. Następnie zeszłam na dół. Lindy jeszcze spała, więc śniadanie musiałam zrobić sama. Szybko wszystko zrobiłam i wyszłam do szkoły. Dzień mijał szybko. Spotkałam Luke’a, zamieniałam z nim kilka zdań, pogadałam z Lily, nawet na korytarzu widziałam Jake’a. Po lekcjach postanowiłam znaleźć zajęcie więc wyjęłam telefon i wybrałam numer Dylana.
- Co tam piękna? – przywitał się.
- Co dziś robisz? – zadałam pytanie. – Masz ochotę się spotkać?
-Dziś nie mogę, musze zostać dłużej w szkole, a potem mam mecz. Przepraszam, może kiedy indziej.
- Jasne, - odpowiedziałam. – Nie będę przeszkadzać. Pa. – pożegnałam się i odłożyłam telefon, czyli jednak nie mam co robić. Wiem, że Lily umówiła się z Calumem, więc nie będę im przeszkadzać, no nic Letty chyba spędzisz dzień w domu.
Poszłam prosto do domu. Postanowiłam trochę porysować. Zajęłam się szkicem wilka. Muszę przyznać, że wychodził całkiem nieźle. Gdy było tak koło 17 postanowiłam pójść do sklepu po jakieś zakupy. Gdy szłam w stronę centrum minęłam kawiarnie, w której byłam z Dylanem spojrzałam przez okno i zauważyłam go jak był z inną dziewczyną. Jakąś szatynką, całowali się. I wtedy poczułam to ukucie w sercu. Ale ze mnie idiotka. Serio Letty myślałaś, ze on Cię naprawdę lubi? Nie. Jest idiotą i do tego pieprzonym kłamcą. Chciałam wejść do kawiarni, ale nie mogłam na niego patrzyć. Nie chciałam, poszłam dalej, szłam coraz szybciej i szybciej, aż zaczęłam biec. W pewnym momencie zatrzymałam się przed sklepem. Weszłam do środka, próbując usunąć z myśli obraz Dylana. Krążyłam po półkach i wybierałam jakieś przypadkowe przedmioty. Udałam się do kasy, zapłaciłam i wyszłam ze sklepu i zauważyłam coś, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Waren. Waren, który szedł z jakąś blondynką za rękę. Wiedziałam jedno napewno nie była to moja siostra. Chłopak odwrócił się do niej twarzą i złożył jej namiętny pocałunek. Oni wszyscy są kłamcami.
- Co ty robisz? ! – naskoczyłam na chłopaka. – Chyba dziewczyny Ci się pomyliły.
- Letty? – był zaskoczony. – Błagam Letty ja Ci to wyjaśnię, ja wszystko to wyjaśnię, tylko proszę nie mów…
- Daj spokój. – zbyłam go i ruszyłam do domu. Co z idiota, oni wszyscy to idioci. Nie maja uczuć potrafią tylko kłamać. Miałam ochotę go zabić, strzelić do niego w miejsce, gdzie powinien mieć serce, ale on go nie ma. Stanęłam na ulicy, żeby się uspokoić i wtedy usłyszałam krzyk. Szybko pobiegłam zobaczyć co się stało. To był Waren. Został postrzelony w serce. Byłam przerażona. Co się stało? Nie, nie, nie. Letty czy to przez Ciebie? Czy ja zabiłam go? Czemu zginał kiedy tego pragnęłam. Nie! To się nie dzieje. Moja głowa eksplodowała. Nie! To się nie dzieje, to się nie dzieje. To wszystko moja wina. Zaczęłam płakać. Co ja zrobiłam?



Kolejny rodział za nami. Mam nadzieję, że wam się podoba. Przepraszam, że dodaję go tak późno, ale mam bardzo dużo nauki i ledwo co się ze wszystkim wyrabiam :)

sobota, 17 października 2015

Rozdział 8

Obudziłam się koło 13.00. Lily wciąż niewinnie spała obok mnie. Wiele przeszła ostatniego wieczoru, więc cieszyłam się, że dalej odpoczywa. Naprawdę miałam ochotę zabić chłopaka, który wczoraj się do niej dobierał. Jakim psycholem trzeba być? Byłam naprawdę wdzięczna Kai'owi za to, co dla niej zrobił.
Po ciuchu wyszłam z pokoju, żeby nie obudzić przyjaciółki. Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać jakiś pierwszy posiłek. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Powoli podeszłam do drzwi i pociągnęłam za klamkę. Zauważyłam znanego mi bruneta.
- Calum? Co tu robisz? – zapytałam i wpuściłam chłopaka do środka.
- Co z nią? Lepiej się czuję? Śpi? – zadawał pytania jedno, za drugim.
- Hej, hej, spokojnie. Śpi, myślę, że jest lepiej. – uspokoiłam chłopaka, który jak widać bardzo zżył się z Lily. – Może chcesz herbaty? – zaproponowałam.
- Jasne. Dzięki. – chłopak podszedł do stołu i usiadł. Szybko wstawiłam wodę i kontynuowałam przygotowywanie śniadania.
- Pięknie pachnie. – skomentował chłopak. – Co to? – zapytał.
- Naleśniki z syropem klonowym- podałam mu talerz. – Smacznego. – dodałam uśmiechając się.
- Dzięki. – powiedział i zabrał się do jedzenia. – Jeny Letty jesteś moją królową, jeśli chodzi o naleśniki. – zaśmiał się chłopak. Na co i ja się uśmiechnęłam.
Siedziałam i rozmawiałam z Calumem jakieś pół godziny. Dowiedziałam się, że chłopak kocha muzykę, że jego rodzice zostali w Australii, że mieszka z Luke'iem. Spędziłam z nim naprawdę miło czas.
- Może pójdę sprawdzić co u Lily. – powiedziałam powoli wstając z miejsca.
- A mógłbym ja? – zapytał chłopak.
- Jasne. Jest w ostatnich drzwiach po lewej. – powiedziałam uśmiechając się.
Calum poszedł schodami na górę w kierunku mojego pokoju.
***
(Calum)
Poszedłem w wyznaczone miejsce przez Letty. Powoli otworzyłem drzwi zaglądając do środka. Brunetka spała równomiernie oddychając. Była taka niewinna, bezbronna. Patrząc na nią widziałem dziewczyna, która wiele wycierpiała w życiu i nie chodziło mi tylko o wczorajszą noc. Nie wiem czemu, ale wiedziałem, że jej życie nie było kolorowe.
- Nie gap się tak. – usłyszałem delikatny głos dziewczyny. Nadal miała zamknięte oczy. Skąd wiedziała, że tu jestem?
- Przepraszam. – powiedziałem po cichu. Usiadłam na łóżku patrząc na dziewczynę.
- Naprawdę przestań się tak patrzyć. – Lily schowała głowę pod kołdrę.
- Przepraszam. – powtórzyłem.
- Nie masz za co i przestań to powtarzać. – Udawała silną. Może naprawdę taka była?
- Jak się czujesz? – zapytałem w końcu.
- Oprócz tego, że mam lekkiego kaca to myślę, że jest ok. – powiedział i wytknęła głowę zza kołdry. Nie musisz udawać, że nic się nie stało, pomyślałem. Oczywiście nie powiem jej tego. Nie potrzebowała przypomnienia tego, co się stało.
- W takim razie przyniosę Ci aspirynę i wodę. – dodałem i delikatni ucałowałem ją w czoło.
Wyszedłem z pokoju i poszedłem do kuchni.
***
(Lily)
Nie chciało mi się wstawać, naprawdę bolała mnie głowa. Oczywiście też pamiętam, co się działo zeszłej nocy, ale przeżyłam gorsze rzeczy. Cieszę się, że przyszedł Calum, jest naprawdę wspaniałym przyjacielem. Niechętnie zeszłam z łóżka i poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć. Wzięłam szybki, zimny prysznic i zeszłam na dół. Calum wciąż szukał tabletki, bo Letty wyszła na chwilę do sklepu. Podeszłam do chłopaka i się w niego wtuliłam. Potrzebowałam tego. Pragnęłam ciepła, bezpieczeństwa. Zawsze staram się być twarda, nie pokazywać, co tak naprawdę czuję, ale przy Calumie było inaczej. Czułam jakby wszystko o mnie wiedział, jakby wiedział, że jestem słaba, więc nie potrzebowałam tego ukrywać. Chłopak schował mnie w swoich ramionach, a ja napawałam się jego zapachem, bliskością, spokojnym biciem serca. Chciałam płakać, pierwszy raz od dawana, chciałam naprawdę płakać, pokazać światu jak bardzo czasem cierpię, że nie zawsze jestem silna, ale nie mogę. Pewnego dnia przyrzekłam sobie, że nie będę taka, że nie będę słaba. Gdy zamknęłam oczy wdziałam wszystko. Wszystko wróciło, cała moja przeszłość.
*
Byłam w domu. Swoim prawdziwym domu. Był wieczór przed Bożym Narodzeniem. Razem z mamą krzątałyśmy się w kuchni. Nagle usłyszeliśmy krzyki. Do domu wpadło trzech mężczyzn w czarnych kominiarkach. W ręku trzymali pistolety. Nie wiedziałam co się dzieję. Mama złapała mnie i pociągnęła na ziemię.
- Kochanie posłuchaj musisz uciekać. - zaczęła szeptać. – Musisz uciekać i to już, nie daj się złapać. – nie rozumiałam co się dzieję, ale posłuchałam ją i jak najszybciej podeszłam do tylnich drzwi, gdy już je otworzyłam na zewnątrz stała kolejna postać. Mężczyzna złapał mnie tak mocno za ramię, że myślałam, że mi je zaraz wyrwie. Zaczęłam krzyczeć z bólu.
- Zamknij się szmato! – wykrzyczał mężczyzna, a ja starałam się wykonać jego polecenie.
Zaczął mnie prowadzić do salonu. W pomieszczeniu był już mój ojciec i mama.
- Co się dziej? – zapytałam przez łzy. Jednak nikt mi nie odpowiedział. Bałam się, naprawdę się bałam.
- No dobra. – powiedział najwyższy mężczyzna. – Gdzie jest ta cholerna forsa i towar? – zapytał celując mojemu ojcu w głowę. Ten jednak się nie odzywał. Mężczyzna nie należał do cierpliwych i zaczął krzyczeć. – Mów! Albo postrzelę twoją kochaną żonę – wycelował w moją mamę. – Chyba, że najpierw się z nią zabawię, albo z obiema. – dodał i spojrzał się na mnie.
- Nie mam towaru. – powiedział mój tata. Mężczyzna, który trzymał broń wycelował w jego nogę. Krzyknęłam.
- Cicho! – powiedział do mnie - albo dostanie jeszcze raz.
Umilkłam, nie patrzyłam w stronę rodzica, nie chciałam widzieć krwi.
- Zapytam jeszcze raz gdzie towar?
- Nie mam. – Kolejny strzał.
- Gdzie!
Ojciec nie mogąc nic powiedzieć z bólu pokręcił tylko głową. Mężczyzna w kominiarce kiwnął głową w stronę kolejnego.
- Zajmij się jego żoną. – Włamywacz podniósł moją matkę i zabrał do oddzielnego pokoju. Po chwili było słychać tylko krzyk, dobrze wiedziałam co się dzieje i co to znaczy.
Rabuś, który cały czas wymachiwał bronią śmiał się, po prostu się śmiał. Po około 30 minutach krzyki się skończyły, a mężczyzna wrócił ciągnąc moją mamę za włosy. Nie ruszała się, była cała we krwi. Odwróciłam wzrok.
- O nie. Będziesz patrzyć i nawet nie piśniesz.. – powiedział jeden z mężczyzn i przytrzymał moją twarz. Po czym strzelił w głowę mojej rodzicielce. Zaczęłam płakać, ale nie wydałam żadnego dźwięku. Jeden z nich musiał mnie przytrzymać, bo upadałabym na kolana. Mój ojciec nawet nie drgnął.
- Zapytam jeszcze raz. Gdzie jest?
- Nie mam – powiedział płacząc.
- Jej kolej. – skierował wzrok na mnie.
Mężczyzna, który cały czas mnie trzymał zabrał do tego samego pokoju, w którym była moja mama. Rozebrał mnie i gwałtownie we mnie wszedł. Nie próbowałam się wyrywać, wiedziałam, ze to nie ma sensu. Chciałam być martwa, chciałam nie czuć, nie pamiętać. Niestety to trwało, czułam. Nie krzyczałam, chodź we wnętrz tego pragnęłam, nie chciałam dać tej satysfakcji. Tylko tyle mi zostało.
Gdy w końcu się to skończyło, mężczyzna wziął i zaczął ciągnąc za sobą, abym znowu musiała stanąć przed bydlakiem, który to zlecił. Popatrzył się na mnie, a w jego oczach widziałam podniecenie. Ciągle patrząc się w moją stronę strzelił w klatkę piersiową mojego ojca i wyszedł.
Szybko popędziłam po telefon i zadzwoniłam po karetkę.
- Będzie dobrze. – mówiłam, chodź sama w to nie wierzyłam. Trzymałam ojca za rękę, byłam przy nim, kiedy umarł, bo wykrwawił się na śmierć. Potem zobaczyłam światła karetki, a resztę pamiętam jak przez mglę.
*
Stałam na moście, chciałam tego, chciałam skoczyć i to zakończyć. Skończyć ten wstyd, smutek, samotność. Minął tydzień od śmierci moich rodziców. Trafiłam do domu dziecka, cholernego domu dziecka. Popatrzyłam się na swoje dłonie, na których wciąż miałam siniaki, zamknęłam oczy i widziałam to, pamiętałam jak mnie gwałcił. Wzrok mojego ojca, matki kiedy zostali zamordowani, a teraz jestem tu. Stoję na skraju mostu i chcę, pragnę skoczyć. Zostać pochłonięta przez zimny ocean. Zasnąć, na wieczność. To nie pierwszy raz kiedy staram się zabić, niestety poprzednim razem, kiedy połknęłam jakieś proszki znaleźli mnie i uratowali. Zrobiłam krok na przód, jeszcze jeden, jeszcze jeden i to będzie koniec. Dołączę do rodziny. Skończę to. No dalej tchórzu, zrób to. Przeczesałam włosy i poczułam, że jeden. kosmyk jest dużo krótszy, to był ten, który obciął mi ten bydlak nożem, po tym co mi zrobił. „To będzie taka pamiątką" usłyszałam ten głos.
- Co ty robisz? – usłyszałam za sobą jakiś głos. Należał do chłopak, który był w moi wieku. Miał brązowe dłuższe brązowe włosy i brązowe oczy.
- A jak Ci się wydaję? – zapałam.
- Nie możesz tego zrobić.
- Niby czemu? – zaczęłam płakać. – Nic nie wiesz. To moje życie, mogę podjąć decyzje.
- Ok. spokojnie. Może opowiesz co się stało.
- A wyglądam kurwa jakbym chciała to zrobić?
Chłopak się przybliżył, więc zrobiłam krok w stronę krawędzi.
- Spokojnie, nic się nie dzieje, zejdź porozmawiamy. – mówił powoli, a po moich policzkach łzy spływały jeszcze bardziej.
- Nie podchodź, bo skoczę.
Chłopak również stanął na przepaści.
- Co robisz? – zapytałam.
- Jak skoczysz to ja też. – powiedział i widać, że nie żartował.
- Przestań.
- To zejdź.
Chciałam umrzeć, ale nie chciałam brać na dno ze sobą innych. Wycofałam się i zeszłam, to samo zrobił chłopak.
- Caleb. – przedstawił się.
- Lily.
Tak właśnie zaczęła się przyjaźń. Chłopak pomógł mi, bardziej nie wszyscy terapeuci.
*
Siedziałam przy łóżku Caleba, którego stan się pogarszał, rak nie ustępował. Chłopak był coraz słabszy. Wiedziałam, że to koniec, że nie ma szczęśliwego zakończenia dla niego.
- Lily musisz mi obiecać, ze będziesz silna, już zawsze, że nie zrobisz nic głupiego... – zaczęłam płakać. – że nie będziesz płakać powiedział. – powiedział i otarł moje łzy.
Miałam tylko jego, był moim bliskim, nie mogłam go stracić. Nie mogłam.
-Obiecaj. – powtórzył
- Obiecuję –złapałam go za rękę i nie odchodziłam. Nie odchodziłam dopóki nie zmarł.
*
Zostałam przyjęta do rodziny zastępczej. Lubiłam tych ludzi, nawet bardzo. Mieli oni starszego ode mnie syna Andrew. Pewnego wieczór brałam prysznic, a do łazienki wszedł Andrew. Szybko przykryłam się ręcznikiem. Patrzył się na mnie wzrokiem pełnym pożądania. Podszedł bliżej.
- Możemy się zabawić. – powiedział. Szybko wzięłam zamach i uderzyłam chłopaka w kroczę i uciekłam z łazienki.
Tydzień po tej sytuacji oskarżono mnie, że to ja zachęcałam chłopaka i wyrzucono mnie z domu. Znowu trafiłam do domu dziecka i byłam tam do mojej osiemnastki, czyli trzy lata, a potem zostałam zaadoptowana przez obecną rodzinę.
*
( Teraźniejszość Lily)
Nadal byłam wczepiona w Caluma, chciałam być tak blisko jego jak to możliwe, chciałam zniknąć.
- Księżniczko wszystko będzie dobrze, jesteś bezpieczna, przy mnie jesteś bezpieczna.- powtarzał i głaskał mnie pogłowie.
Po około 5 minutach w końcu się uspokoiła i odeszłam od chłopaka.
- Dziękuję. Dziękuję, że jesteś. – powiedziałam i popatrzyłam mu w oczy.
- Zawsze już będę. – zapewnił, ale ja wiem, że zawsze może nie być długie.


Dziś rozdział krótszy, ale nie chciałam mieszać wątków i całość poświęcić historii Lily.

Jeszcze jedno ogłoszenie,a mianowicie zaczęłam pisać kolejne fanfiction, ale jeszcze go nie dodaje, czekam aż napiszę trochę rozdziałów, żebyście nie musieli czekać i żeby całość szła płynnie. Mogę tylko powiedzieć, że nowe odpowiadanie nie będzie nadprzyrodzone. Teraz chce wam zadać pytanie, czy zwiastun  do nowego ff chcecie obejrzeć już teraz, czy jeszcze trochę poczekać, aż będziemy bliżej rozpoczęcia, które mam nadzieję, że ja wszystko pójdzie zgodnie z planem ruszy najpóźniej za dwa tygodnie :) 

Czekam na komentarze :)

sobota, 10 października 2015

Rozdział 7

Gdy dobiła godzina 17 samochód podjechał pod mój dom, więc założyłam buty i popędziłam w stronę Lily.
- To gdzie jedziemy na początek? – zapytała brunetka w okularach przeciwsłonecznych.
- Może najpierw do centrum?
Lily odpaliła silnik i ruszyła. Miło było spędzić taki zwykły dzień, bez wizji i zamartwiania się ostatnimi wydarzeniami. Jechałyśmy autem i słuchałyśmy muzyki z radia. To była idealna odskocznia, która pozwalała mi zapomnieć. Już jako dziecko uwielbiałam podróżować. Uspokaja mnie to, pusta droga, wolność, którą się czuje, możliwość ucieczki.
W końcu dojechaliśmy i od razu z przyjaciółką ruszyliśmy przed siebie. Chodziłyśmy tak z sklepu do sklepu przymierzając chyba wszytki ubrania.
- A to? – zapytałam kiedy wyszłam z przymierzalni w bordowych spodenkach, białej koszulce i białym dłuższym swetrze.
- Zajebiste. – powiedziała Lily przyglądając mi się i szeroko uśmiechając. – Musisz to kupić, bo jak nie to skopie CI tyłek.
- To chyba nie mam wyboru. – zaśmiałam się i zaczęłam patrzeć w swoje odbicie. Muszę przyznać, że wyglądałam w tym dobrze.
- Ok, a co ze mną? –powiedziała brunetka. –Nic na mnie nie ma.
- Zaraz coś znajdziemy. – zapewniłam, przebierając się znowu w swoje ciuchy. – Która godzina? – zapytałam
- 18.30. A co tam?
- Umówiłam się na dziś z Dylanem. –wyznałam nie kryjąc uśmiechu.
-No moja szkoła. Podoba Ci się?
Przegryzałam wargę i zaczęłam się czerwienić.
- Tak. – odpowiedziałam kryjąc twarz w dłoniach.
- No proszę ktoś tu wpadł na dobre.
- No bez przesady. – zaśmiałam się, ale wiedziałam, że jest w tym trochę prawdy.
*
Lily wyszła z przymierzalni ubrana w czarną spódniczkę, białą bluzkę w czarne paski i bordowy sweter, do tego założyła czarną czapkę z pomponem.
- Wyglądasz pięknie. – powiedziałam patrząc się na przyjaciółkę
- Myślisz?
- Tak! – wykrzyczałam na co ludzie w sklepie zwrócili na nas uwagę. Zaczęłyśmy się śmiać z powodu całej sytuacji/
- W sumie może msz rację, wyglądam dobrze. – powiedziała przeglądając się w lustrze.
Obie poszłyśmy do kasy i zapłaciłyśmy za swoje ubrania. W końcu poszłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w stronę domu. Droga minęła bardzo szybko, a w jej czasie jeszcze plotkowałyśmy.
- To do zobaczenia i miłej randki. – pożegnała się Lily.
- Nie dziękuję.
Odeszłam od samochodu i ruszyłam w kierunku domu. Poszłam do łazienki ogarniając trochę makijaż i włosy przed przyjściem Dylana. Lindy mi pisała, że jest u Warena więc miałam dom cały dla siebie. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Ok. Letty spokojnie, spokojnie tylko nie wygłup. Dasz radę. Podeszłam do drzwi i chwyciłam za klamkę.
- Hej. – przywitał mnie Dylan ciepłym uśmiechem. – Kupiłem pizzę. – pochwalił się pokazując pudełko, które trzymał w ręku. – Mam nadzieję, że lubisz peperoni.
- Uwielbiam. – odpowiedziałam uśmiechając się i wpuszczając chłopaka do domu. Poszliśmy do mnie do pokoju i usiedliśmy na łóżku.
- To jaki film oglądamy? – zapytałam.
- A na co masz ochotę? – Na Ciebie pomyślałam. Nie Letty ogarnij się.
- Może jakiś horror?
- Dla mnie spoko. – odpowiedział.
Przeszukiwałam swoje filmy, aż natknęłam się na płytę z napisem Obecność. Pokazałam pudełko Dylanowi.
- Może być. – odpowiedział znowu się uśmiechając. Przestań to robić. Przestań się uśmiechać, bo nie mogę się skoncentrować pomyślałam.
Włączyłam film i usiadłam obok chłopaka. Gdy akcja coraz bardziej się rozkręcała, ja stawałam się coraz bardziej przerażona. Nawet nie wiem, w którym momencie musiałam się przytulić do Dylana, żeby się nie bać. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, a moje serce przyspieszyło.
- Zaraz przyjdę. – powiedziałam odrywając się od chłopaka. Zrobiłam to z wielką niechęcią.
Ciekawe kto to? Lindy powinna mieć kluczę, chyba, że znowu zapomniała, a często jej się zdarzało. Otworzyłam drzwi, a w nich stał nie kto inny jak Luke.
- Czego chcesz? – zapytałam.
- Miłe przywitanie urwisku.
- Jestem trochę zajęta, więc może powiesz mi po co przyszedłeś. – Nie siliłam się na bycie miłą, zwłaszcza, zż naprawdę trochę mi przeszkadzał.
- Uznałem, że pewnie siedzisz sama, to może Ci potowarzyszę.
- Akurat nie siedzę sama, więc dzięki za odwiedziny.
- Aaa ok. – widziałam pewne zaskoczenie w oczach chłopaka.
- Letty wszystko w porządku. – z piętra zszedł Dylan. – O cześć, Dylan. – brunet podał rękę Luke'owi.
- Luke. -odpowiedział
-Zaraz idę na górę.
- Ok. – powiedział chłopak i wrócił do mojego pokoju.
- To ja nie będę przeszkadzał. – powiedział Luke.
- Jasne. Na razie Luke. – odpowiedziałam.
- Na razie. – chłopak odszedł od drzwi i poszedł w swoją stronę.
Zamknęłam drzwi i poszłam do sypialni. Usiadłam od chłopaka, który mi się przyglądał.
- Wszystko ok.? - zapytał. – To było coś ważnego?
- Nie. Luke chciał, w sumie nawet nie wiem czego. Chyba tylko posiedzieć. – odpowiedziałam uśmiechając się. – To na czym skończyliśmy. – Usiadłam obok chłopaka i znowu się w niego wtuliłam.
- Letty, obudź się śpiochu.- Leniwie otworzyłam oczy. Głowę miałam opartą o klatkę piersiową Dylana.
- Co się stało? – zapytałam podnosząc się.
- Zasnęłaś w czasie filmu.
- Serio? Przepraszam Cię. – było mi trochę głupio.
- Nie masz za co. Słodko wyglądasz jak śpisz. – chłopak założył kosmyk moich włosów za ucho. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy. Dylan zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, dzieliły nas centymetry, może nawet milimetry. Nagle do pokoju wpadła Lindy.
- Jestem już w domu.... Aj sorry. – powiedziała szybko i zamknęła drzwi.
Dylan od razu się ode mnie oddalił, a ja myślałam, że zaraz zabije siostrę. Lepszego momentu nie mogła wybrać. Moje policzki zrobiły się czerwone, a ja pewnie wyglądałam jak burak.
- To ja już pójdę. – powiedział szybko Dylan. Nie chętnie odprowadziłam chłopaka do drzwi.
- Dziękuję za miły wieczór. – powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek. Dylan uśmiechnął się i poszedł do domu, a ja udałam się do pokoju. Wzięłam prysznic i poszłam spać.
*
Obudziłam się około 12.00. Leniwie wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Lindy właśnie kończyła posiłek i zaczęła po sobie sprzątać. Akurat, gdy schodziłam spojrzała się na mnie.
- Hej śpiochu. – na ostanie słowo przypomniał mi się wczorajszy wieczór. – Przepraszam za wczoraj, chyba wam coś przerwałam. – Lindy zaczęła się uśmiechać. – To kto to jest?
- To Dylan, mój kolega.
- Kolega? – zaśmiała się siostra. – Tak to się teraz nazywa?
- Na razie kolega. Może gdyby ktoś wczoraj nie wszedł do mojego pokoju było by inaczej. – uśmiechnęłam się. – Jakieś plany masz na dziś? – zapytałam
- Chyba zostanę w domu. Dziś przychodzi Spencer.
- Spencer? A nie będzie ona chłopakiem? – droczyłam się.
- Nie, nie będzie. – uśmiechnęła się brunetka. – A ty co robisz?
- Idę na ognisko do Dylana. – przy wypowiedzeniu jego imiennie nie mogłam się powstrzymać i wyszczerzyłam zęby.
- To miłej zabawy.
- Dzięki. – odpowiedziałam i poszłam przygotować śniadanie.
Dziś postawiłam na naleśniki, wyjęłam wszytki potrzebne składniki i zaczęłam gotować. Po około 30 minutach skończyłam. Zadowolona ze swojej pracy poszłam do swojego pokoju. Zjadałam przygotowany posiłek i poszłam do łazienki, żeby zacząć się szykować na imprezę. Założyłam kupione wczoraj ciuchy, zrobiłam makijaż. Postawałam na czarną kreskę i czerwone usta. Następnie zabrałam się za włosy, które zostawiłam rozpuszczone. Zadowolona ze swojego wyglądu poszłam do pokoju. Nie mając nic ciekawo do roboty włączyłam telewizor i oglądałam jakiś film. Gdy dobiła godzina 19 przyjechał na mój podjazd żółty Hammer. Co tu robi samochód Luke'a? Gdy podeszłam bliżej widziałam, że z tyłu seidzi Lily i Calum, czyli jedziemy wszyscy razem, jak miło. Wsiadłam do środka.
- Hej. – przywitałam się. – To co jedziemy? . –zapytałam, gdy Luke nie odpalał silnika.
- Tak. – otrzeźwiał i odpalił silnik.
Jechaliśmy tak przez około godzinę. W czasie drogi mało się odzywaliśmy. Znaczy się tylko ja i Luke, bo Lily cały czas śmiała się z żartów Caluma. Widać ta dwójka nieźle się dogadywała. Gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce do moich uszu dotarła głośna muzyka.
- To co idziemy? – zapytała Lily, która podeszła do mnie.
- Ja tu poczekam na Ashley – powiedział Luke. Czyli jednak się z kimś umówił.
- Ok. – odpowiedziałam i z pozostałymi poszliśmy bliżej ogniska.
***
(Lily)
Letty gdzieś poszła, a ja zostałam sama z Calumem. Ostatnio spędzałam z nim coraz więcej czasu, rozumiał mnie i nie pytał o nic, a mi to jak najbardziej odpowiadało. Staliśmy tak oparci o drzewo popijając piwo. Nagle podeszła do nas jakaś laska, której imienia nawet nie znam.
- Chcesz zatańczyć? – zwróciła się do chłopaka, uśmiechając się. Calum spojrzał na mnie, na co kiwnęłam tylko głową. To słodkie, że nie chciał mnie zostawić i zapytał się mnie co sądzę.
- Jasne- odpowiedział i poszedł z blondynką w stronę tańczących ludzi.
No i Lily brawo zostałaś sama. Co teraz? Muszę znaleźć sobie jakieś zajecie. Zorientowałam się, że mój kubek jest już pusty, więc postanowiłam znaleźć alkohol. Chodziłam tak, aż w końcu dostrzegłam beczkę z piwem. Podeszłam i napełniłam swój kubek, gdy wracałam zaczepił mnie blondyn, którego kojarzyłam z koncertu. To ten sam głupek, przed którym uchronił mnie Calum. Kurwa ja to mam szczęście pomyślałam. Nie zważając, na zaczepkę szłam dalej.
- Ej dziewczyno ja Cię kojarzę. – chłopak szedł za mną. Niestety droga którą wybrałam była kompletni pusta. – Nie spotkaliśmy się już?
- Nie wydaje mi się. – odpowiedziałam chcąc znaleźć się jak najdalej od tego typa.
- Już pamiętam na koncercie, byłaś na koncercie.
- Nie, nie przypominam sobie.- odpowiedziałam, jeszcze bardziej przyśpieszając kroku.
- Na szczęście ja pamiętam. – powiedział Crash, który mnie wyprzedził i zatrzymał.- To może dokończymy, to co nam przerwano. – położył rękę na moich plecach przyciągając mnie tak mocno do siebie, że nie mogłam się wyrwać.
- Daj mi spokój! – próbowałam się wyrwać, lecz na marne. Ręka chłopaka wędrowała coraz niżej, aż na moje pośladki. Oswobodziłam się trochę i odepchnęłam chłopaka, po czym ruszyłam do ucieczki. Niestety był szybszy i po minucie już mnie złapał.
- Widzę, że lubisz na ostro. – powiedział i przycisnął mnie do drzewa. Krzyczałam, ale zasłonił mi usta, do oczu zaczęły napływać mi łzy. Serio to ma się tak skończyć? Nagle chłopak padł na ziemię. Nie rozumiałam co się stało, potem dostrzegłam sylwetkę, która zaczęła bić mojego oprawcę. Poznałam twarz mojego wybawcy, był to Kai. Chłopak okładał pięściami blondyna, który już zaczął krwawić. Gdy był już niezdolny do najdrobniejszej obrony Parker przestał, wtedy popatrzył na mnie tymi swoimi szaro niebieskimi oczami.
- Wszystko dobrze? Zrobił Ci coś ten bydlak? - Na początku nie mogłam wydobyć z siebie jakiegokolwiek słowa.
- Tak wszystko jest w porządku.- odpowiedziałam w końcu.
- Chodź zabiorę Cię stąd- chłopak wyciągnął do mnie rękę, którą ja od razu chwyciłam. Szliśmy tak w stronę ogniska.
- Dzięki, nie wiem co by się stało, gdyby nie ty. – powiedziałam i spojrzałam na Kaia.
- Chciałem być twoim bohaterem – uśmiechnął się.
- Jesteś – odpowiedziałam. Wtedy poczułam jak bardzo mi zimno, byłam na krótki rękaw, bo sweter zostawiłam w samochodzie Luke'a. Brunet najwidoczniej dostrzegł, że zaczęłam się trząść, bo zdjął swoją czarną kurtkę, poczym mnie nią okrył.
- Dzięki. – powiedziałam i uśmiechnęłam się słabo.
- Tak piękna dziewczyna nie może marznąć.
W końcu doszliśmy do centrum całej zabawy, wzrokiem zaczęłam szukać Letty, Caluma lub Luke'a. Nigdzie nie mogłam ich znaleźć, więc próbowałam dodzwonić się do przyjaciółki, lecz na marne. Gdzie oni się podziali?
- I co nie odpowiadają? – zapytał Kai, który cały czas stał przy moim boku.
- Nie. – odpowiedziałam ze smutkiem.
- Może odwieść Cię do domu? – zapytał brunet.
- Nie chce być sama, bo zacznę myśleć, a nie potrzebuje tego teraz.
- Chodź. – chłopak chwycił mnie za rękę i poprowadził na parkiet, akurat leciała wolna ballada. Przysunął mnie bliżej siebie i objął, sama zarzuciłam mu dłonie na szyję i razem tak wtuleni siebie kiwaliśmy się w rytm muzyki. Czułam bijące od niego ciepło, które dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Mogłabym właśnie w ten sposób spędzić resztę nocy pomyślałam i zamknęłam oczy.
***
(Letty)
Na ognisku było mnóstwo ludzi. Oddaliłam się od Lily i Caluma żeby poszukać Dylana. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Zmęczona poszukiwaniami udałam się po piwo i oparłam się o drzewo. Nagle ktoś zasłonił mi oczy.
- Zgadnij kto... – chłopak przysunął swoją twarz blisko mojego ucha, tak, że czułam jego oddech– to będzie nagroda. – Na mojej twarzy pojawił się uśmiech dokładnie znałam ten głos, który należał do przystojnego bruneta.
- Hmmm Obama? – zaśmiałam się i odwróciłam w stronę Dylana.
- Prawie zgadłaś.
- To jaka nagroda? – zapytałam zadziornie, coraz pewniej czułam się w jego towarzystwie, co mi się podobało.
- Wygrałaś taniec z najlepszym chłopakiem na świecie i do tego przystojnym i zabawnym.
- Zapomniałeś o skromnym – dopomniałam się.
- A no tak dzięki za przypomnienie. – chłopak wziął mnie za rękę i poszliśmy w tłum tańczących ludzi. Ruszaliśmy się w rytm muzyki dobre kilkanaście piosenek. W tym czasie rozmawialiśmy, żartowaliśmy, a ja coraz bardziej lubiłam towarzyszącego mi chłopaka. W tym czasie zapomniałam o otaczającym mnie świecie.
- Muszę zobaczyć czy wszystko wszędzie gra. – powiedział chłopak. Rozumiałam to, w końcu to jego ognisko. – Ale naprawdę nie chce Cię zostawiać. – Na te słowa zrobiło mi się cieplej.
- No idź już- zaśmiałam się.
- No idę. – powiedział i pocałować mnie w policzek, po czym zniknął. A ja nadal czułam, że mój policzek zaczyna się czerwienić. Rozejrzałam się, czy nie widzę nikogo znajomego. Jednak nikogo nie widziałam. Postanowiłam odpocząć po wcześniejszych tańcach i znaleźć coś do picia. Rozejrzałam się i znalazłam jakiś sok.
- Gdzie twój książę ? – usłyszałam znajomy głos.
- Jake. – uścisnęłam przyjaciela. – Jak ja Cię dawno nie widziałam, przepraszam ,że się nie odzywałam, ale miałam dużo na głowie i....
- Ej spokojnie Letty, nic się nie stało – przerwał mi przyjaciel, gdy wpadłam w słowotok.
- A ty czemu się nie odzywałeś? – zapytałam
- Też miałem trochę na głowie – powiedział.
- Rozumiem.- przytaknęłam i nastała dziwna cisza.
- No wyduś to. – powiedział. Ale skąd wiedział, że chciałam się o coś zapytać?
- Dlaczego unikasz Lily?
- Letty nie obraź się, ale wolałbym wyjaśnić to jej. – powiedział.
- Rozumiem – odpowiedziałam, trochę mnie to bolało, ale naprawdę rozumiem, że to sprawa między nimi dwoma, sama też mu nie mówię wszystkiego.
W naszą stronę zaczęła iść Samantha. Blondynka zawadiacko ruszała biodrami i z daleka widać było jak się uśmiecha. Ubrana była w białą bluzkę i krótkie jasne spodenki, do tego miała krwisto czerwone usta i okulary, która założyła na włosy.
- Hej – przywitała się gdy stanęła obok nas.
- Hej – odpowiedziałam – Jak Ci się ...
- Chodź zatańczyć. – Powiedziała nagle, całkowicie mnie olewając i nie czekając na odpowiedź Jake'a pociągnęła za sobą. Taaa Ciebie też miło było poznać. Zostałam sama... znowu... jak miło. Zaczęłam rozglądać się, czy nie widzę jakiś znajomych twarzy. Z daleka spostrzegłam Luke'a, który tańczył z Ashley. Była to mulatka o ciemnych włosach. Kojarzyłam ją ze szkoły, to ona w piątek przyglądała się naszej rozmowie z Luke'iem
Przyglądałam się parze parę minut. Dziewczyna śmiała się do chłopaka, cały czas rozmawiali, wyglądali, że dobrze się bawią. Nie wiem czemu, ale poczułam się dziwnie. W końcu postanowiłam znaleźć jakieś procenty i ruszyć się z miejsca. Gdy po paru minutach poszukiwania znalazłam wódkę byłam z siebie dumna. Nalałam sobie alkoholu i wypiłam ciurkiem. No dobra teraz już mi lepiej. Odeszłam od płynu z napełnionym kubkiem i oparłam się o drzewo. W końcu zobaczyłam Lily, która tańczyła z Kai'em do lecącej właśnie ballady. Wyglądali uroczo, ale czułam, że coś się stało, nagle ktoś dotknął mojego ramienia, na co się wzdrygnęłam.
- Spokojnie urwisie. – powiedział Luke. – To tylko ja. Coś się stało?
- Nie nic się nie stało. Po prostu mnie wystraszyłeś.
- Co tak stoisz sama?
- Dylan musiał coś załatwić. A ty? Gdzie Ashley? – zapytałam
- Poszła gdzieś. – Staliśmy tak chwile oparci o drzewo. – Zatańcz ze mną. – Luke stanął naprzeciw mnie i wyciągnął rękę.
- Co?
- Zatańcz ze mną urwisie. – uśmiechnął się Luke.
- Dobrze. – odwzajemniłam uśmiech i podałam rękę chłopakowi.
https://www.youtube.com/watch?v=4mYnUh84qP0 (polecam włączyć piosenkę)
Poszliśmy na parkiet. Luke chwycił mnie w pasie a drugą ręką złapał moją. Byłam tak blisko jego ciała, że czułam bijące od niego ciepło, czułam bicie jego serca, które cały czas miało ten sam rytm. Tańczyliśmy w rytm muzyki. Luke patrzył się na mnie swoimi niebieskimi oczami, w których tonęłam z minuty na minutę. Nawet nie wiem kiedy położyłam głowę na jego ramieniu. Czułam się przy nim taka mała, delikatna, niczym szkło, a on mnie ochraniał. Czułam się bezpieczna. Wszystko zniknęło strach, zło, byliśmy tylko my.
- Dzięki. – powiedziałam tylko.
- Za co?
- Za to, że jesteś. Nawet mnie nie znałeś, a mi pomogłeś. Dziękuję. – uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co Letty. – chłopak odwzajemnił uśmiech.
Patrzyliśmy sobie przez chwile w oczy, a ja czułam, ze naprawdę mu ufam, że jest mi bliski.
Niestety piosenka się skończyła i oboje oddaliliśmy się od siebie. Przez chwile jeszcze staliśmy obok siebie, aż przyszła do nas Ashley.
- O tu jesteś. – powiedziała patrząc się na Luke'a.
- Tak. – odwrócił ode mnie wzrok.- Tańczyłem z Letty. -Uśmiechnęłam się do dziewczyny, która nie chciała tego odwzajemnić. Ok. czas się zmywać pomyślałam.
- To ja już pójdę. Dzięki Luke- znowu spojrzałam na te nieziemskie oczy. – Za taniec. – dodałam.
Oddaliłam się od chłopaka i zauważyłam, że dalej stoi Lily, postanowiłam do niej podejść. Od razu wyczulam, że coś się stało. Dziewczyna stałą przy Kai'u i Calumie, którzy o czymś rozmawiali.
- Co się stało.
- Jakiś bydlak ją zakatował! – wykrzyczał Calum.
- Spokojnie, nic się nie stało dzięki Kai'owi. – powiedział brunetka.- Opowiem Ci wszystko w domu.
- Jasne, dziś nocujesz u mnie.
- Dzięki – uśmiechnęła się lekko dziewczyna.
- Kto nas odwiezie. – zapytała. – Może idź po Luke'a
- Ja pójdę. – zaproponował Calum.
- Ja mogę je odwieźć, nic nie piłem więc.
- Dzięki, nie chcę żebyś rezygnował z ogniska przeze mnie. – powiedziała Lily.
- Nic się nie stało, wole wiedzieć, czy jesteś bezpieczna.
-Dziękuję. – odpowiedziała Lily i wszyscy ruszyliśmy za Kai'em. Calum postanowił jeszcze zostać i powiedzieć przyjacielowi, że pojechaliśmy. Sama wyciągnęłam telefon, żeby napisać do Dylana, że musiałam wracać. Wsiedliśmy do samochodu Kai'a, powiedziałam swój adres ruszyliśmy. Droga minęła szybko, lecz w ciszy.
- Dzięki, za wszystko – powiedziała przyjaciółka wysiadając.
- Nie ma sprawy, lubię być twoim bohaterem. – chłopak się uśmiechnął. – Na razie. – pożegnał się i odjechał.
Razem z Lily weszłyśmy do domu i poszłyśmy do mnie. Dziewczyna usiadła na łóżku i wszystko mi opowiedziała. Nie mogłam uwierzyć jak można być takim potworem. Jak można być czymś takim...
***
Ognisko się skończyło. Samantha została do końca. Zaczęło powoli świtać. Dziewczyna postanowiła pójść głębiej w las, coś ją do tego zachęcało. Sama nie była pewna czemu tam idzie. Gdy była wystarczająco daleko zauważyła coś. Nagle ktoś złapał ją za kostki i zaczął ciągnąć w głąb lasu. Nie mogła krzyczeć. Odwróciła się i zauważyła tylko cień, który zaczął przybierać materialną postać. Był to demon, a gdy w końcu zauważyła jego twarz, była bardziej niż przerażona. Połowa twarzy oprawcy była spalona, jakby ktoś wylał na niego kwas. Nie miał ust, ani oczu. Miał trupio biały kolor skóry. Ubrany był w czarne podarte ciuchy. Nie miał włosów. Jego czaszka była zniekształcona, wyglądał jak ofiara bomby, która dalej żyłą. Demon zbliżył się do dziewczyny i zaczął wciągać jej zapach. Następnie swoimi ostrymi paznokciami przeciął jej krtań i znikł.


Kolejny rozdział za nami. W końcu zaczyna się coś dziać. Mamy pierwszego demona i kolejną śmierć. Uwaga Spioler W następnym rozdziale będzie opisana historia życia Lily. Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Komentujcie, dzielcie się opiniami i wspierajcie moją pracę :) Na blogu możecie również zobaczyć w zakładce bohaterowie jak wygląda Ashley.

Theme by Hanchesteria