poniedziałek, 28 września 2015

Krótka informacja

Hej :)

Nie wiem czy zauważyliście, ale dodałam zakładkę bohaterowie, więc jak chcecie to możecie tam zerknąć. Druga sprawa jest taka, że miło by było jak byście podesłali jakąś fajną stronę, która zajmuję się robieniem szablonów. Trzecia sprawa jest taka, że zastanawiam się czy może nie założyć aska, ale nie wiem czy bylibyście zainteresowani. Piszecie jak coś i dawajcie pomysły co mogłabym poprawić.

sobota, 26 września 2015

Rozdział 5

Do klasy wszedł wysoki blondyn, z oszałamiająco niebieskimi oczami. Znałam te oczy i wielki uśmiech. To ten sam chłopak, który wyprowadził mnie z klubu. No pięknie pomyślałam. Może mnie nie pamięta.
- Luke, zajmij proszę miejsce i też dobierz się w parę.
Były wole trzy miejsca, w tym jedno przy mnie. Modliłam się, aby nie usiadł ze mną, jednak na marne. Blondyn podszedł do mojej ławki i zajął wolne miejsce.
- Hej urwisie. – uśmiechnął się.
Oh czyli mnie pamięta, no świetnie.
- Hej- odpowiedziałam szybko i zaczęłam rozglądać się po klasie, żeby dobrać się w parę. Niestety wszyscy się już połączyli, a mi został tylko Luke.
- Chyba będziemy pracować razem. Już nie mogę się doczekać.- powiedział chłopak
- Tak chyba będziemy musieli to przeboleć. – powiedziałam nie siląc się na miły ton.
Nauczyciel rozdał nam kartki z tematami naszych projektów i zabraliśmy się do pracy. Luke zaczął się bawić fiolką z wodą, co strasznie mnie irytowało. Czy on nie rozumie, że musimy zabrać się do roboty?
- Mógłbyś przestać się tym bawić i mi pomóc?
- Nie znam się na chemii urwisie. Niby co miałbym robić? – zapytał, a jego pewność siebie zaczęła mnie irytować.
- Nie nazywaj mnie tak to po pierwsze, a po drugie możesz się przynajmniej tym nie bawić. – wskazałam na fiolkę, która miał w dłoni.
- Dobra już dobra.- odłożył przedmiot i stanął obok mnie. Strasznie mnie stresował, jak mi się przypatrywał, w czasie mojej pracy.
- Możesz przestać? – popatrzyłam się mu prosto w oczy.
- Niby co teraz robię? – droczył się blondyn.
- Gapisz się, a to mnie rozprasza.
Chłopak podszedł jeszcze bliżej mnie, stał kilka centymetrów od mojej postaci, byłam zwrócona w kierunku biurka, a on stał koło moich pleców.
- Rozpraszam Cię? – zapytał szeptem wprost do mojego ucha. Czułam jego oddech na mojej szyi. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. W tym samy czasie, kiedy to powiedział wyślizgnęła mi się z ręki fiolka. Zamknęłam oczy czekając na dźwięk stłuczonego szkła, ale on nie nastąpił. Powoli popatrzyłam się w miejsce, gdzie powinno znaleźć się szkło, ale zauważyłam tylko blondyna, który zwycięsko się uśmiechał – Uważaj urwisie, bo zrobisz bałagan.- powiedział muskając płatek mojego ucha i podał mi fiolkę.
Resztę lekcji siedział cicho i bawił się telefonem, co kilka minut spoglądając na mnie i rzucając jakieś uwagi. Naprawdę mnie denerwował całym swoim zachowaniem. W końcu zadzwonił dzwonek, a ja mogłam uwolnić się od jego towarzystwa.
- Gdzie się tak spieszysz? – powiedział Luke, który wyszedł za mną z klasy.
- Nie twoja sprawa.
- Zrobiłem coś nie tak urwisie?
- Serio? A zrobiłeś coś tak? I nie nazywaj mnie urwisem. – zatrzymałam się i spojrzałam prosto w jego oczy. Chłopak się tylko zaśmiał, więc ponownie się odwróciłam i ruszyłam przed siebie.
Doszłam do swojej szafki, włożyłam wszystkie nie potrzebne książki. Luke cały czas stał przy mnie. Gdy zamknęłam szafkę oparłam się o nią i czekałam na odpowiedź blondyna.
- No, nie wiem wyciągałem Cię z klubu, kiedy zaliczyłaś zgon po alkoholu, a będę Cie nazywał tak jak chce. – uśmiechnął się zawadiacko Luke
Jeny serio musiał być takim idiotą, za kogo on się uważa? Ma tak wielkie ego, że normalnie mogłoby go udusić. Dziwne, że sam nie męczy się swoją osobą.
- Nie zemdlałam z powodu alkoholu. W ogóle po co ja Ci się tłumacze?
- To czemu zemdlałaś?
- Co Cię to interesuje? Nieważne. – odbiłam się od szafki i poszłam w stronę parkingu.
- Wiesz w moim życiu się za wiele nie dzieję, więc lubię się wtrącać w cudze. – odpowiedział zadowolony z siebie blondyn. Pokręciłam tylko oczami i nic nie odpowiedziałam. – No dalej, chodź ze mną na kawę urwisie. Jestem tu nowy, nie znam za wiele ludzi. Serio zostawisz mnie w potrzebie? Jesteś mi to winna?
- Nie jestem Ci nic winna. – zaśmiałam się- I masz kolegów z twojego zespołu.
- Jestem hetero, a to sami faceci, nie chce z nimi spędzać popołudnia.
- To już nie moja sprawa.
- Nie daj się prosić.
- Nie – odwróciłam się do niego i spojrzałam prosto w oczy.
Zauważyłam, jak Dylan szedł przez parking, więc uznałam to za wspaniałe wyjście z tej sytuacji.
- Jestem już umówiona, więc sorry. – skłamałam muzykowi i podeszłam do bruneta. – Hej- przywitałam się dużo za głośno. – To gdzie idziemy?
- Hej? – zagregował chłopak. – Idziemy do tej kawiarni, o której Ci mówiłem?- Stiles na szczęście zrozumiał o co mi chodzi i grał razem ze mną.
- Tak genialny pomysł. – wsiadłam z Dylanem do jego samochodu i ruszyliśmy z parkingu.
Jeszcze przez szybę widziałam Luke'a, który wpatrywał się w całą scenę. Gdy już zniknęliśmy za rogiem odetchnęłam z ulgą. Jeny i teraz będę go musiała widywać na każdej chemii, no genialnie.
- Dzięki, za pomoc. – powiedziałam do chłopaka, który kierował. – Możesz mnie już wysadzić.
- Spoko. – uśmiechnął się – Ale nie mam zamiaru Cię wysadzać, jedziemy do kawiarni, przecież byliśmy umówieni.
Uśmiechnęłam się tylko od uch do ucha.
- No tak, zapomniałam.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Po 10 minutach dojechaliśmy do centrum miasta. Znaleźliśmy małą kawiarnie i weszliśmy do środka. W środku było wiele miejsca, więc poszłam znaleźć takie, które najbardziej mi odpowiadało. W tym czasie Dylan zamawiał dla nas kawę i ciasto. Gdy już do mnie doszedł z naszym zamówieniem mogliśmy spokojnie porozmawiać.
- O co chodziło, z tym chłopakiem?- zapytał
- Działa mi na nerwy. Spotkałam go na koncercie, a okazało się, że się tu przeprowadził i mamy razem chemię.
- A rozumiem, jeśli będzie Ci się naprzykrzał mogę do niego pójść i zanim porozmawiać, wiesz niektórzy sądzą, że jestem nawet przekonujący. – uśmiechnął się brunet.
- Hej – podeszła do nas jakaś blondynka, o genialnej sylwetce i pogłaskała Dylana po włosach. – nadal jesteśmy umówieni na wieczór? Kto to? – wskazała na mnie.
Dylan trochę się speszył całą sytuacją. Nie tylko on.
- To jest nikt..- No pięknie jestem nikim...- znaczy się to jest Letty, a to jest Rebekah
- Hej- przywitałam się.
- Nie będzie wam przeszkadzać, jak się przysiądę?- zapytała
- Nie- odpowiedziałam szybko – i tak ja już się zbierałam. Dzięki jeszcze raz Dylan, do zobaczenia i miło mi było Cię poznać.
- Letty poczekaj. – zawołał Dylan. – Wszystko ok?
- Tak, tylko przypomniałam sobie, że Lily chciała ze mną porozmawiać. – skłamałam. Co miałam mu powiedzieć? Myślałam, że jesteś wolny i nawet mi się podobasz.
Wyszłam z kawiarni jak najszybciej i wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić po taksówkę. Kiedy czekałam, aż ktoś w końcu odbierze pod kawiarnie podjechał jakiś nieznany mi samochód.
- Dama w potrzebie?- zapytał się jakiś chłopak, który maił na sobie czarne okulary, więc nie mogłam zobaczyć jego oczu. – Podwieźć Cię?
- Nie dzięki. – odpowiedziałam szybki i ruszyłam prosto, w najbardziej zatłoczone miejsce. Nie wiem czemu, ale bałam się tego człowieka, wyczuwałam zło.
- Ale ja chętnie Ci pomogę. – ciągnął temat chłopak
- Dam radę, naprawdę.
Na szczęście w tym samym momencie podjechała taksówka, wsiadłam do niej i pojechałam do domu. Nadal miałam przeczucie, że coś się wydarzy. Coś strasznego. Obejrzałam się za siebie i zauważyłam, że za moją taksówką jedzie to samo auto, w którym siedział tajemniczy chłopak. No pięknie nie mogę przecież pokazać mu gdzie mieszkam. Myśl Letty jak znaleźć wyjście z tej sytuacji. Nie możesz pojechać do żadnego znajomego, wybierz adres gdzie jest dużo ludzi. Przejeżdżaliśmy właśnie obok boiska, gdzie grali chłopacy. Jest, to może być moja szansa. Poprosiłam, aby kierowca się zatrzymał i skierowałam się szybkim krokiem na boisko. Czarne auto, też się zatrzymało, ale chłopak nie wysiadł, po paru minutach odjechał, a ja poczułam ogromną ulgę. Skoro byłam na boisku postanowiła, trochę zostać i popatrzeć jak ludzie, grają w kosza. Na boisku grało kilak znajomych twarzy ze szkoły. Poznałam również, przystojnego mulata, który grał na koncercie.
- Śledzisz mnie? – usłyszałam ten denerwujący głos, który należał do Luke'a
- Chciałbyś. – odpowiedziałam
- Jeszcze będziesz mnie śledzić- znowu zaczął się droczyć blondyn
Naprawdę po ostatnich wydarzeniach nie maiłam ochoty na wdawanie się w nim w dyskusje.
- Coś się stało – zapytał?
- Nie! Nie licząc, że ktoś minie śledził, po prostu jest zajebiście, lepiej już być nie mogło. Do tego chyba jeszcze zwariowałam, tak więc jest kurwa jest bardzo dobrze! – wybuchnę łam, ale naprawdę zaczynałam się martwić.
- Ej, ej spokojnie, wszystko jest dobrze. Kto cię śledził?
- Nie wiem, jakiś chłopak miał okulary, nie wiem. – byłam roztrzęsiona, właśnie do mnie zaczęło docierać co się wydarzyło.
- Jeśli, to się jeszcze raz wydarzy to nie możesz jechać do siebie do domu.
- Wiem, ale gdzie mam jechać? – zadałam pytanie i spojrzałam w niebieskie tęczówki chłopak.
- Jeśli coś będzie nie tak po prostu przyjedź do mnie.- chłopak wziął mój telefon i napisał adres na telefonie.
- Dlaczego Ci to powiedziałam?
- Bo jestem niezwykle przystojny, zabawny i kipi ode mnie zajebistość
Zaśmiałam się na te słowa.
- A nawet dobrze się z tobą zaczęło rozmawiać, a ty znowu jesteś sobą, genialnie. – mruknęłam, na co chłopak się roześmiał.
Siedzieliśmy tak w ciszy dłuższą chwile, a ja zastanawiałam się dlaczego mu to wszystko powiedziałam, nie znałam go, nie wiedziałam czy mogę ufać, ale zrobiłam to. Był pierwszą osobą, którą spotkałam, a musiałam komuś o tym powiedzieć.
Po godzinie postanowiłam w końcu wrócić do domu.
- Odwieść Cię? – zapytał blondyn.
- Nie. Jestem duża, sama trafie do domu.
- Ok. to do zobaczenia na chemii urwisie.
Słysząc ostatnie słowo wywróciłam tylko oczami i udałam się do taksówki, która już na mnie czekała. Kiedy byłam w domu poszłam od razu do łóżka. Nie chciałam nikogo widzieć, z nikim rozmawiać. Gdy zamknęłam oczy znowu wdziałam ten samochód i chłopaka z okularami. Wtedy od nowa zastanawiałam się nad moimi dziwnymi przeczuciami. Co się ze mną dzieję? Z tym pytaniem zasnęłam.
***
(Lily)
Usłyszałam budzik i otworzyłam oczy. Znowu trzeba wstać, jeny tylko nie to. Chcąc nie chcąc wstałam z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się w czarne rurki, białą bluzkę na krótki rękaw, na to założyłam czarną kurtkę, pomalowałam czerwoną szminką usta i zrobiłam czarną kreskę na oku. Gdy wyglądałam idealnie zeszłam na dół, żeby wziąć jakiś owoc i pójść do szkoły . Lekcje zaczynał dopiero o 10.00, więc powolnym spacerkiem szłam w kierunku szkoły. Gdy byłam już na parkingu zauważyłam Jake'a, który ostatnio mnie unika. Poszłam w jego kierunku, kiedy w końcu mnie zauważył ruszył w przeciwną stronę. Podbiegłam szybko do niego i zatrzymałam.
- Jaki masz problem? –zapytałam
- W tym momencie to Ciebie. – te słowa strasznie mnie zabolały, co w niego wstąpiło, po koncercie nie chce się do mnie odzywać, przecież nic nie zrobiłam.
- O co Ci chodzi? Zrobiłam coś nie tak?
- Nie, byłaś sobą, po prostu byłaś sobą.- odpowiedział ze smutkiem.
- I to ten wielki problem?
- Tak, nie. Po prostu... potrzebuje czasu, rozumiesz?
- Tak jasne. – odpowiedziałam, nie kryjąc goryczy. On po prostu mnie odtrącał. Lily znowu wszytki spieprzyłaś, no super.
Jake odszedł ode mnie, a ja zostałam sama, stojąc na środku, jak jakaś idiotka. Chciało mi się płakać, osoba, która była mi jedna z najbliższych mnie zostawiła, bo znowu coś zrobiłam. Letty ostatnio nie jest sobą, a ja po prostu tu utkwiłam, stałam w miejscu. Stałam w tym cholernym miejscu. Ej spokojnie, tylko tu nie płacz Lily. Nie pokazuj słabości. Nie jesteś słaba... już nie.
- Hej, wszystko ok? – zapytał się Calum, który do mnie podszedł. Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy to zrobił.
Odwróciłam się w jego stronę i rzuciłam się na szyje. Potrzebowałam bliskości, potrzebowałam, żeby ktoś mnie przytulił. Calum objął mnie w pasie swoimi ramionami, a ja poczułam się malutka. Schowałam twarz w jego klatkę piersiową, poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Ciii.... Spokojnie, już dobrze... wszystko będzie dobrze.
Calum mnie uspokajał i złapał jedną ręką za moją głowę, żebym mogła jeszcze bardziej schować się przed światem. Kiedy tak tkwiłam przy nim kilka minut w końcu oddaliłam się od chłopaka, którego w sumie prawie nie znałam.
Uśmiechnęłam się przez łzy, kiedy zrozumiałam jak żałośnie muszę wyglądać.
- Już lepiej? – zapytał szatyn.
- Tak. – odparłam i zamrugałam kilka razy aby nie uronić ani jednej łzy. Nie mogłam żadnej uronić... – Przepraszam, że się tak na Ciebie rzuciłam. Zwykle tego nie robię.
- Nie rzucasz się na chłopaków, czy nie płaczesz?- zapytał uśmiechając się.
Jego słowa trochę poprawiły mi humor.
- Chyba jedno i drugie. –opowiedziałam. – Co tu robisz? Myślałam, że tu nie mieszkasz. –próbowałam zmienić temat. Na szczęście Calum zrozumiał, że nie chce rozmawiać o tym co się stało i chętnie zaczął rozmowę na nowo.
- Przeprowadziłem się, bo takie wywarłaś na mnie wrażenie. A tak serio mieszkam z kumplami i razem podjęliśmy decyzję, żeby wyjechać z Sydney no i znaleźliśmy się tutaj.
- To są ci kolesie z zespołu?
- Tak. – uśmiechnął się szatyn. – Są dla mnie jak bracia, wiesz zawsze razem.
Kiedy to powiedział, znowu przypomniał ma się Jake, który też miał być przy mnie zawsze, widać u nas to nie działa.
- Co Cię tak smuci? – zapytał Calum, widząc, że znowu stają mi łzy w oczach. – Chyba, że płaczesz, bo jestem tak zabójczo przystojny.
- Ja nigdy nie płacze. - Roześmiałam i postanowiłam powiedzieć chłopakowi, co się stało. Mimo, że go nie znałam uznałam, ze mogę mu ufać. Miał coś w sobie, coś, co dawało mi poczucie bezpieczeństwa i wsparcia. Chłopak, kiedy usłyszał, co sprawiło, że byłam w takim stanie, podszedł do mnie.
- Mam go pobić.- szepnął do ucha, ruszając brwiami. Wzięłam ręce i na żarty go dopchnęłam.
- Czubek – zaczęłam się śmiać. – Tylko o tym myślałeś w czasie mojej całej opowieść?
- Myślałem jeszcze, że zabójczo dziś wyglądasz. – uśmiechnął się zaczepnie.
Pokręciłam tylko głową i ruszyłam przed siebie. Calum szedł cały czas ze mną, żartując i obgadując każdą mijaną osobę. Potrzebowałam dziś jego towarzystwa i widziałam, że to będzie początek nowej przyjaźni.
***
(Letty)
Zamknęłam szafkę i poczułam, że ktoś stoi za mną. Powoli odwróciłam się w stronę nieznajomej postaci. Widziałam jak tylko wpatrzone są we mnie te szaroniebieskie oczy.
-Hej Kai.- przywitałam się. – Co tam?
- Nie przychodź na ognisko.-powiedział poważnym wzrokiem.- Po prostu nie przychodź.
-Co? Dlaczego?
-Chodź raz posłuchaj. Nie przychodź. – powiedział i odszedł, a ja wpatrzona byłam w stronę, w którą udał się chłopak. Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Co mogło się wydarzyć na ognisku? To nie ma sensu.
- Potrzebuję Cię. – usłyszałam głos przyjaciółki, który wyrwał mnie z przemyśleń.
- Co się stało? – zapytałam.
- Po prostu Cię potrzebuję.-powiedziała przytulając mnie. Ja też jej potrzebowałam, zwłaszcza, że zaczynam wariować.
- To może będziesz nocować u mnie? – zaproponowałam.- Lindy chyba nie będzie, więc mamy cały dom dla siebie. Co ty na to?
- Dziękuję. – powiedziała tylko brunetka i się przytuliła. Potrzebowałam tego tak samo jak ona, potrzebowałam jej blisko.
Zadzwonił dzwonek i obie poszłyśmy na lekcję. Miałam zajęcia z rysunku, więc lekcja minęła mi bardzo szybko, w czasie długiej przerwy poszłam na stołówkę, gdzie miałam spotkać się z Lily. Nagle na mojej drodze pojawił się Dylan. No świetnie pomyślałam. Po ostatniej sytuacji trochę głupio mi było z nim rozmawiać. Może mnie nie zauważy, błagam nie. Modliłam się w myślach, ale brunet już szedł w moją stronę. Mogłam uciec i pójść w drugą, ale przecież nie mogę bać się zwykłego chłopaka.
- Hej Letty. – przywitał się. – Jak rozmowa z Lily?
- Jaka rozmowa?....aaaa ta rozmowa, całkiem nieźle. Dzięki, że pytasz. A jak spotkanie z Rebeccą? – No tak, a jednak musiałam się zapytać, gratuluję Letty.
Chłopaka widać zdziwiło to pytanie.
- Dobrze, pomogłem jej nosić meble do nowego domu. W sumie cieszę się, że tu zamieszka, jest moją siostrą, więc miło będzie ją częściej spotykać.
- Siostrą? – zdziwiłam się. – Jest twoją siostrą?
- Tak. A myślałaś, że kto to?- zapytał. – Czyżbyś była zazdrosna Letty Marshall- zaczęłam się rumienić. Jesteś idiotką.
- Nie jestem zazdrosna, niby dlaczego miałabym być? –udawałam twardą.
- Ja bym był zazdrosny widząc cię z innym. – odpowiedział podchodząc bliżej. Dopiero teraz widać było różnice między naszym wzrostem. Pochylił się, dzieliły nas centymetry i wtedy znowu oddalił się ode mnie i odwrócił.
-To do zobaczenia Letty. – powiedział i zaczął się uśmiechać. Czy on ze mną pogrywał? Nie mogąc powstrzymać uśmiechu schowałam twarz w dłoniach. Jednak nie całe moje życie jest popieprzone.
Nagle znowu zaczęłam czuć, że ktoś się mi przygląda. Rozejrzałam się dokoła, ale nic podejrzanego nie zauważyłam. Wszyscy byli zajęci sobą. Nie zawracając sobie długo tym głowy poszłam, żeby spotkać się z Lily. Zauważyłam brunetkę, która uśmiechała się i rozmawiała z przystojnym szatynem.
-Hej Lily. –przywitała się. – Pamiętasz Caluma? Grał na koncercie w jednym zespole.
- Tak pamiętam. – odpowiedziałam. – Hej przywitałam się.
- No nareszcie mogę poznać sławną Letty. –uśmiechnął się chłopak. – Lily dużo o tobie mówiła. Czuje się jakbym już Cię znał.
- Mam nadzieję, że mówiła same dobre rzeczy.
- No coś wspominała jaka to z Ciebie gaduła i że chrapiesz przez sen. – zaczął się śmiać. Jego śmiech był naprawdę zaraźliwy. Po chwili wszyscy już się śmieliśmy.- No nic nie będę wam przeszkadzał. Do zobaczenia Lily. Miło było Cię w końcu spotkać Letty.
Chłopak odszedł od nas a my zostałyśmy same.
-Więc Calum tak? – spojrzałam się znacząco na Lily.
- Nie! Nie! –odpowiedziała Lily.
- Dlaczego? Jest słodki i Cię lubi.
- Właśnie dlatego. On po prostu jest przyjacielem, wspiera mnie i tyle. – broniła się Lily.
- Ok. rozumiem. – Dziewczyna bała się angażować, wolała przelotne flirty, a jak pojawiał się chłopak, który jest dla niej dobry ona się odsuwa. Nigdy nie powiedziała mi, co spowodowało u niej takie zachowanie, a ja nigdy nie naciskałam na przyjaciółkę.
- No więc dziś u Ciebie tak? – zmieniła szybko temat brunetka.
- Tak. Kupię jakieś przekąski, obejrzymy film, pogadamy i będzie jak kiedyś.
- Super, brakowało mi tego.
-Mi też. – odpowiedziałam. Lily poszła już do sklepiku, żeby kupić wodę, a ja tak tylko stałam i myślałam o tym jak bardzo tęsknie, za takim wieczorem. Z przemyśleń wybudził mnie dzwonek mojego telefonu.
- Hej córciu. – usłyszałam głos rodzicielki. – Wszystko w porządku?
- Tak mamo, żyjemy Lindy. Jak tam u Ciebie? Wracasz w piątek.
-No właśnie...- usłyszałam cięższe westchnienie.- musze zostać dłużej, sprawy się trochę skomplikowały, ale wszystko jest w porządku. Zadzwonię jeszcze i dokładniej powiem, co i jak. Muszę kończyć Letty. Kocham Cie bardzo mocno, pamiętaj o tym.
- Też Cię kocham. – odpowiedziałam i się rozłączyłam. Tęskniłam za mamą, ale rozumiem, że musi zostać.
- Wszystko w porządku? – zapytała Lily, która już wróciła.
- Tak, opowiem Ci wszystko dziś u mnie. – Uśmiechnęłam się i poszłam z Lily do naszego stolika. Reszta lekcji minęła bardzo szybko, a ja zanim się zorientowałam wychodziłam ze szkoły. Postanowiłam, że od razu pójdę do sklepu i kupię wszystko na dziś wieczór. Założyłam słuchawki i szłam przed siebie. Czułam, ze ktoś mnie śledzi, naprawdę tym razem to mi się nie wydawało. Nie odwracałam się, po prostu przyspieszyłam kroku, szłam coraz szybciej, aż w pewnym momencie zaczęłam biec. Zdecydowałam, ze się odwrócę i sprawdzę czy zgubiłam osobę, która za mną podążała. Gdy tylko odwróciłam głowę wpadłam na coś, a raczej na kogoś.
-Uważaj urwisie.- usłyszałam ten zaczepny głos. – Jak chciałaś się przytulić wystarczyło powiedzieć. Na pewno bym się zgodził.
Dopiero po chwili otrząsnęłam się.
- Przepraszam. –wydusiłam tylko, zdyszanym głosem.
- A ty co taka zmęczona?
- Biegłam. – odpowiedziałam tylko, nie maiłam zamiaru mu mówić o tym co czułam, nie znowu.
- Biegłaś? – zaśmiał się. – Jeśli chcesz trenować to chyba nie w takim stroju. – powiedział i przewertował mnie od stóp do głowy. Czułam się dziwne, zważywszy na to, że maiłam na sobie krótką, obcisłą, czarną sukienkę i koszulę w czerwoną kratę przewiązaną przez biodra. Na nogach miałam czarne vansy. Luke przyglądał mi się jeszcze chwilę i się uśmiechnął. Frajer pomyślałam.
-Będę trenować w czym chcę. – odpowiedziałam tylko zakładając ręce na piersi. –Nawet nago, jeśli najdzie mnie taka ochota... - zaraz po tym kiedy to powiedziałam zaczęłam tego żałować.
- Wtedy nawet ja mogę z tobą trenować. – odpowiedział szczerząc się jak idiota.
- Dupek.- odpowiedziałam i odeszłam. Lukę zaśmiał się i też poszedł w swoją stronę.
- Na razie urwisie!- wykrzyczał tylko, a ja miałam ochotę mu przywalić.
Weszłam do sklepu i kupiłam wszystkie potrzebne rzeczy. W drodze powrotnej do domu na szczęście nic się nie wydarzyło. Gdy weszłam do kuchni, zauważyłam na lodówce przyczepioną karteczkę. „ Nie będzie mnie do jutra. Umówiłam się z Warenem. AAAAA!!! NA RANDKĘ. AAAAA!!!! Kocham Lindy". Odłożyłam notkę i zaczęłam się śmiać. Widać w jej życiu się układa. Bardzo się z tego cieszyłam. Skoro Waren jest tym, który daje jej szczęście to nie mam nic przeciwko. Poszłam do pokoju i postanowiła go trochę ogarnąć przed przyjściem Lily. Usłyszałam pukanie do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam przyjaciółce.
- Imprezę czas zacząć! – przywitała mnie brunetka i weszła do domu. – To co robimy na początku, bo ja jestem strasznie głodna.
- To może zamówimy coś do jedzenia? – poszłam po laptopa, żeby wejść na stronę naszej ulubionej restauracji.
Kilka minut przeglądałyśmy menu, sprawdzając, co można zamówić, aż w końcu zdecydowałyśmy się na chińszczyznę.
- Ej weź jeszcze dwa ciasteczka z wróżbą!- krzyknęła Lily, kiedy poszłam zamówić jedzenie.
- Będzie za jakieś pół godziny. –powiedziałam, kiedy wróciłam do przyjaciółki.
- W takim razie muszę Ci powiedzieć, co ten idiota mi powiedział.- domyśliłam się, że mówi o Jake'u.
Lily opowiedziałam mi cała sytuacje, która zaszła na parkingu. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Jake nigdy się tak nie zachowywał.
- Dupek. – powiedziała na końcu Lily.
- No zachował się mega dziwnie.- odpowiedziałam. – Skąd znasz Caluma? – zapytałam w końcu zmieniając temat.
- Spotkałam go na koncercie, kiedy jakiś idiota się do mnie przystawiał. – odpowiedziała.
- Mmm, był twoim bohaterem. – zaczęłam się śmiać.
- Zamknij się. – zażartowała Lily. – Dziś po tej całej akcji z Jake'iem też go spotkałam. Pocieszył mnie i no...
- Calum jest spoko, naprawdę spoko. Nie to co jego kumpel Luke.
- Luke? Skąd znasz Luke'a? – No to się wkopałam pomyślałam.
- No mam z nim chemię i jesteśmy razem w parze.
-Uuuu. – zaczęła się droczyć Lily.- I jaki jest? Jak go widziałam to tylko powiedział coś do Caluma na ucho w czasie koncertu i wyszedł.
- Jest idiotą, cały czas mnie denerwuję i nazywa urwisem. Jak go widzę mam ochotę za każdym razem go uderzyć.
- Nazywa Cię urwisem? Słodko.
- Słodko, mam ochotę go udusić jak tylko słyszę tom przezwisko.
- Ale on na Ciebie działa. – zaczęła się śmiać Lily.
- Działa to na mnie Dylan.
- Właśnie Dylan. Opowiadaj.
Powiedziałam przyjaciółce o spotkaniu w kawiarni, o Rebecce, o naszej dzisiejszej rozmowie w szkole, o prawie pocałunku. W między czasie przyjechało jedzenie, a my z Lily prześniliśmy się do mojego pokoju i włączyłyśmy jakąś głupią komedię. Wieczór mijał jak szalony, a ja bawiłam się naprawdę genialnie.
- Czas zobaczyć nasze wróżby. – powiedziała po skończeniu filmu Lily i podała mi ciasteczko.
-Ok. Ty pierwsza
Brunetka rozerwała ciastko na pół i wyjęła karteczkę.
-„Czeka Cię szczęście, pocierpisz, ale ktoś będzie przy tobie" – przeczytała Lily.
- Może to o Calumie. – zaczęłam z niej żartować.
- Haha, bardzo śmieszne. Lepiej przeczytaj swoje.
Rozerwałam swoje ciasteczko i wyjęłam kartkę.
- „ Zło, smutek, strach, śmierć. Nie uciekniesz przed przeznaczeniem" –przeczytałam.
- Jakie bzdury- wyrwałam i wróżbę przyjaciółka. – Letty? Nie bierzesz tego do siebie prawda?- zapytała.
- Nie- skłamałam. Wewnątrz byłam przerażona, zwłaszcza, że przewidziałam czyjąś śmierć.
- Dobra, w takim razie spytamy się przodków co o tym sądzą. Chodź będziemy wywoływać duchy.
- Serio? – nie maiłam na to ochoty, ale Lily już poszła po świeczki.
Ustawiłyśmy je w koło i jedną na środku. Zagasiłyśmy światła i złapałyśmy się za ręce.
- Ok. co teraz?
- Zamknij oczy- poinstruowała mnie brunetka. – I zacznij pytać.
Zrobiłam to co mi kazała.
- Ok.? Duchy z przeszłości przybądź i powiedz jakie jest moje przeznaczenie, powiedz mi o zbliżającej się śmierci.
Nic się nie działo, otworzyłam oczy i zauważyłam, jak płomień świecy znacznie się powiększył, a potem zgasł. Po moim ciele przeszły ciarki, czułam, że zło nadchodzi. Nagle Lily wybuchła śmiechem.
- Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać i ta twoja mina kiedy świeczka zgasła.
Myślałam, że zaraz ją uduszę i nagle poczułam ogromny ból
***
(Lily)
Letty cały czas wiła się po podłodze i krzyczała, nie wiedziałam jak jej pomóc.
- Letty, błagam jeśli to żart to przestań. Jestem przerażona. Letty błagam przestań.
Pobiegłam do łazienki i zmoczyłam ręcznik zimną wodą. Przyłożyłam Letty do czoła. Była strasznie gorąca. Nagle jęki bólu ustały, a brunetka leżała bez ruchu. Gdy się zbliżyłam jej kręgosłup wygiął się w nieznanym kacie. Mimo woli zaczęłam krzyczeć. Przyjaciółka spojrzała się w moim kierunku, a jej oczy były całe białe. Wskoczyłam na łóżko wystraszona, jej postać wiła się po podłodze w moim kierunku, następnie spojrzała na mnie.
- mortem, cultrum, umbra, elementa, red Aurora – wypowiedziała głosem, który nie należał do mojej przyjaciółki.
- Co? Co to znaczy?
-mortem, cultrum, umbra, elementa, red Aurora, mortem, cultrum, umbra, elementa, red Aurora
- Letty co to znaczy.?
Ciało przyjaciółki znowu wygięło się, a ja zapiszczałam.
- To będzie przyszłość, to przeznaczenie. – powiedział tajemniczy głos. - mortem, cultrum, umbra, elementa, red Aurora
Nagle Letty znowu zaczęła krzyczeć, wić się po podłodze, nie wiedziałam jak jej pomóc, aż krzyk ustał, a przyjaciółka leżała nieruchomo. Podeszłam do niej i sprawdziłam puls. Był wyczuwalny więc odetchnęłam z ulgą. Siedziałam przy przyjaciółce parę minut, aż w końcu zaczęła się budzić.
- Hej. –powiedziałam cicho. – Jak się czujesz?
-Co się stało?- zapytała, próbując się podnieść. Pomogłam jej chwytając za przedramiona.
- Ałł. – syknęła przyjaciółka i podwinęła swoją bluzkę.
Naszym oczom ukazane były jakby wypalone słowa: mortem, cultrum, umbra, elementa, red Aurora.
- Co to znaczy? – zapytała Letty.
- Czy ty coś pamiętasz?

~~
Kolejny rozdział za nami. mam nadzieję, ze wam się podoba. Co sądzicie o co chodzi z tajemniczym mężczyzną? Co to za wizja i atak?
Komentujcie i dzielcie się opiniami :)

sobota, 19 września 2015

Rozdział 4

(Letty)


Zanim weszłam na halę wyjęłam swój telefon. Zauważyłam, że jest już 5 rano. Jeny, ale ten czas szybko minął. Wybrałam numer Lily i zadzwoniłam. Po paru sygnałach usłyszałam głos brunetki.
- Letty? Co jest? Gdzie jesteś .
- Jestem przed wejściem. A ty?
- Jestem w klubie, ale już wychodzę, poczekaj na mnie. – powiedziała i szybko się rozłączyła.
Po paru minutach zauważyłam jak Lily idzie w moim kierunku. Dziewczyna była uśmiechnięta, chodź miał trochę zniszczoną fryzurę po całym dniu i tak wyglądała pięknie.
- Gdzie Jake? – zapytałam. Wiedziałam, że będziemy wracać z nim.
- Też miał zaraz wyjść – oświadczyła przyjaciółka. – Jak się bawiłaś? Jak wyszłaś z Dylanem potem Cię już nie widziałam.
- Tańczyliśmy trochę, gadaliśmy, poszliśmy na spacer, a potem musiał już jechać.- Nie chciałam jej mówić o tym, że zemdlałam. Brunetka na pewno by się martwiła, a tego nie chciałam. – A ty jak się bawiłaś?
- Było mega. Gadałam  z takim jednym Calumem, tańczyliśmy. Było fajnie.
Rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas o koncercie, kto nam się podobał, o Dylanie i Calumie, aż w końcu zauważyliśmy, że w nasza stronę idzie Jake. Szedł sam, więc zastanawiałam się gdzie Samantha.
Chłopak podszedł do nas miał dziwną minę. Był na coś zdenerwowany, ale nie chciałam się pytać jaka jest przyczyna.  Nie to co Lily.
- A ty co taki zły? Samantha Cie olała? – wypaliła od razu, kiedy chłopak do nas podszedł. Szatyn spojrzał się na nią ze złością w oczach.
- Daj już spokó .- Jake był naprawdę wkurzony. – Lepiej mi powiedz, gdzie twój chłopak, nie mógł Cię odwieźć?
Ok., widzę że mają  jakieś poważne problemy. Lily się już nie odezwała i poszliśmy do samochodu. Drogę przejechaliśmy w ciszy. W końcu byłam przed moim domem. Otworzyłam drzwi i poszłam prosto do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam do ciepłego łóżka. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
  
*
 
Światło wpadało do mojego pokoju. Niechętnie otworzyłam oczy. Czułam ogromny ból głowy, to dziwne bo nie wypiłam, aż tak dużo. Sięgnęłam po telefon. Była godzina 13.00.
Zeszłam na dół na śniadanie. W kuchni siedziała moja siostra i jadła obiad.
- Hej. – przywitała mnie ciepło. – Jak tam impreza?
- Dobrze, bardzo dobrze. A u Ciebie jak tam spotkanie?
Podeszłam do szafki z lekami i wzięłam coś na ból głowy.
- Bardzo dobrze siedzieliśmy z Wrenem, obejrzeliśmy jakiś film.
- Nie było Spencer? – zapytałam zdziwiona.
- Nie niestety nie mogła przyjść.
Wiem, że  Lindy tak naprawdę cieszyła się, że mogła spędzić z chłopakiem trochę sam na sam. Oczywiście nigdy się do tego nie przyzna, ale ona już taka jest.
-Masz na dziś jakieś plany? – zapytałam.
- Raczej nie. Możemy zrobić jakąś fajną kolację i pogadać jak za dawnych czasów.
Ostatnio trochę oddaliłam się od siostra, ale nadal jest dla mnie bardzo ważna. Ucieszyłam się na jej propozycję, bo miałam nadzieję, ze to trochę poprawi nasze relację.
- Jasne. To genialny pomysł. Potem mogę pojechać po składniki na kolację. – zapoponowałam.
- Ok. Zrobię Ci listę.
Pokiwałam tylko głową i poszłam do siebie. Usiadłam na parapecie, wzięłam szkicownik i zaczęłam rysować. Początkowo nie były to żadne spójne kształty, ale w końcu zanim zauważyłam narysowałam postać ubraną na czarno, która w ręku trzymała jakiś przedmiot. Nagle w mojej głowie znowu pojawiły się obrazy, przypomniałam sobie wszystko o czym śniłam, kiedy byłam nieprzytomna. Co się ze mną dzieje?
*
Obudziłam się na podłodze, znowu zemdlałam. Genialnie Letty. Nie pamiętałam nic co zdarzyło się zanim upadłam. W ręku trzymałam ołówek a obok mnie leżał szkicownik. Otworzyłam go, a na każdej stronie narysowany był nóż. Co się dzieję? Co jest ze mną nie tak? Nie spokojnie Letty, pewnie  narysowałaś to kiedy byłaś śpiąca, albo Lily to narysowała, albo teraz to kolejny twój durny sen. Nic się nie dzieje słyszysz. Nie wariujesz.
Po kilku minutach się uspokoiłam. Zamknęłam zeszyt i odłożyłam na miejsce. Postanowiłam, że pojadę do tego sklepu i przestane o tym myśleć. Wzięłam listę, którą przygotowała Lindy i wsiadłam do samochodu. Po paru minutach byłam już w sklepie. Cały czas miałam wrażenie, że coś się stanie, coś strasznego. Nie myśląc długo o swoim przeczuciu ruszyłam w stronę kasy. Przede mną stał nie kto inny jak mój profesor od historii. No pięknie pomyślałam, lepiej trafić nie mogłam. Kiedy nauczyciel odwrócił się w moim kierunku szybko się uśmiechnęłam i przywitałam.
- O witam. A ty nie w domu? Co u Lindy?
No tak te rozmowy z nauczycielem, który uwielbia moją siostrę, na szczęście kolejka szybko się przesuwała i zanim się zorientowałam profesor już pakował swoje zakupy.
- Do widzenia panno Marshall- powiedział i dotknął mnie w ramię.
Poczułam, poczułam to. Śmierć, go dotknęła. Było mi zimno, nie mogłam oddychać, do płuc dostawała mi się woda. Tonęłam. Jestem uwięziona w samochodzie, obok mnie siedzi jakieś dziecko, ono również umiera. Nie mogę nic zrobić. Czuję jak moje płuca płoną z powodu braku tlenu. Zamykam oczy, coraz bardziej zmęczona i umieram.
Szybko się odsunęłam od profesora i spojrzałam na niego ze strachem, ale on już na mnie nie patrzył, tylko poszedł w kierunku swojego samochodu, w którym chwilę temu umierałam. Na szczęście nie było tam żadnego dziecka. Spokojnie Letty, to tylko twoja wyobraźnia, nie można znać przyszłości. Kasjerka skasowała wszystkie moje produkty, po zapłaceniu pojechałam prosto do domu. W mieszkaniu była już Lindy, krzątał się w kuchni i z kimś rozmawiała. Podeszłam do niej i jej tajemniczego gościa, którym okazał się Wren.
- Hej. – przywitałam się, trochę zdziwiona całą sytuacją. Przecież miałyśmy być same.
- O cześć, Letty Wren przyszedł, więc zaproponowałam, żeby został na kolację. Nie masz nic przeciwko?
- Siemanko- pomachał mi chłopak.
- Nie, nie mam- odpowiedziałam.
Oczywiście nie powiem mojej siostrze, że nie chciałam tu jej chłopaka, którego nie lubiłam. Przecież wytrzymam jeden wieczór, po prostu będę się uśmiechać i dam radę. Pomogłam Lindy w kuchni i razem wyczarowałyśmy przepyszne spaghetti z łososiem. W czasie kolacji nie słuchałam za bardzo jak pozostała dwója rozmawiała. Uśmiechałam się tylko, kiwałam głową i śmiałam w odpowiednim momencie. Gdy zjadłam poszłam prosto do pokoju, aby nie musieć się dłużej męczyć.
Usiadłam spokojnie na łóżku i zaczęłam się zastanawiać nad tym co się ze mną dzieję. Może naprawdę wariuję. Nie, przecież to nie ma sensu. Ok. mam czasem dziwne sny, ale to dlatego, że mam dużo nauki. Nic się nie dzieję. Jest dobrze. Powtarzałam sobie w myślach.
Gdy w końcu przestałam gadać sama ze sobą  włączyłam telewizor. Leciały lokalne  wiadomości, chciałam przełączyć, ale  reporterka zaczęła mówić. „ Dziś po południu spadł z mostu samochód, zginęły dwie osoby. 52 letni mężczyzna i jego córeczka 8 letnia. Nie wiadomo co spowodowało ten wypadek. Policja przewiduję, że to wina kierowcy, który zasnął za kierownicą. Oddaje głos naszym reportom, którzy są na miejscu wypadku.
Szklanka, którą trzymałam wypadła mi z ręki i rozbiła się na podłodze, a ja tylko w ciszy wpatrywałam się w telewizor. Nie wiedziałam, co to znaczy. Nie to przecież nic nie znaczy. To tylko przypadek, zbieg okoliczności.
- Co się stało? – przybiegła Lindy. – Słyszałam hałas. Nic Ci nie jest?
- Co? Yy Nie, wszystko jest ok.- zapewniłam- Upuściłam tylko szklankę zaraz tu posprzątam.
- Ok.- uśmiechnęła się sistra i wyszła z pokoju.
Nadal nie mogłam uwierzyć, w to co widziałam, przecież to nie ma najmniejszego sensu. Nie na pewno wszystko będzie dobrze. Gdy w końcu ogarnęłam cały bałagan, który zrobiłam postanowiłam, że dziś pójdę spać wcześniej.
Niedziela minęła mi bardzo szybko, nie wydarzyło się nic dziwnego, nadal w głowie miałam ten straszny wypadek, ale starałam się tym nie przejmować. Zanim się obejrzałam był już poniedziałek rano, a ja szykowałam się do szkoły. Ubrałam czarne rurki i białą koszulkę z nadrukiem. Włosy zostawiłam rozpuszczone, nałożyłam błyszczyk i podkreśliłam oczy maskarą, gdy uznałam, że mój wygląd jest zadowalający wzięłam samochód i pojechałam do szkoły. Na parkingu czekała na mnie Lily.
- Hej. – przywitałam się – Co tam?
- Nie rozumiem, ja naprawdę go nie rozumiem. Nie odzywa się do mnie, tak po prostu.
- Czekaj, zwolnij. O co chodzi? Kto się nie odzywa? – zapytałam zdezorientowana.
- Jake. Nic nie zrobiłam, dziś przyszłam i wiesz jak zwykle poszłam i się przywitałam z nim,  a on mnie całkowicie olał. O co mu chodzi?
- Ja nie wiem, nie miałam z nim kontaktu od piątku.
- Ahh nieważne, coś ciekawego się działo? U mnie jak zwykle kompletna nuda.
- Nie nic się nie działo. – skłamałam. Co miałam powiedzieć? Przewidziałam śmierć człowieka, mam dziwne sny, a kiedy mdleje rysuję noże. Ale tak to jest świetnie
Zadzwonił dzwonek a ja poszłam na lekcję. Większość dzisiejszych przedmiotów minęła mi bardzo szybko. Została ostatni godzina, którą była lekcja chemii. Lubiłam ten przedmiot, naprawdę go rozumiałam, chyba to była ostatnio jedyna rzecz, którą rozumiałam. Weszłam do klasy i stanęłam przy swoim stanowisku. Dziś mieliśmy robić jakieś reakcje chemiczne, ale profesor nam jeszcze tego nie wytłumaczył. Po dzwonku nauczyciel wszedł na lekcję.
- Witam wszystkich.- przywitał się. -  Dziś podzielicie się w pary, będziecie do końca roku pracować z waszą parą i przygotowywać projekt, będzie on stanowił 30% waszej oceny więc lepiej się postarajcie. Ponadto dołączył do nas nowy uczeń. Przywitajcie proszę Luke’a Hemmings’a.





No to kolejny rozdział za nami. W końcu coś się zaczyna powoli dziać. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Komentujcie, dzielcie się opiniami.

sobota, 12 września 2015

Rozdział 3



Tańczyłyśmy z Lily jakąś godzinę, aż w końcu zmęczone poszłyśmy usiąść. Przez cały ten czas Jake’a nie było przy nas, chyba naprawdę dobrze się bawił, ze swoją nową koleżanką. Trochę dziwił mnie fakt, że przyszli razem, zwłaszcza, że nigdy wcześniej nie rozmawiali.
- Jak się bawisz. – usłyszałam męski głos. Należał on do Dylana, czyli jednak znałam tu kogoś więcej niż Lily.
- Świetnie. – odpowiedziałam chłopakowi, do którego musiałam się bardziej przybliżyć, żeby słyszeć co mówi.
-Nie sądziłem, że lubisz takie imprezy Letty. Miałem Cię bardziej za grzeczną dziewczynkę.
- Chyba pomyliłeś mnie z moją siostrą. – zaśmiałam się.
- W takim razie, jeśli lubisz imprezować, za tydzień jest ognisko. Chcesz przyjść?
- Jane, że będziemy- wtrąciła się Lily. Ta to wie kiedy się odezwać.
Dylan w końcu zauważył moją przyjaciółkę, która siedziała  krzesło dalej popijając swoje piwo. Na sali zaczęła lecieć kolejna piosenka. Dylan patrzył się na mnie znacząco i kiwnął głowę w kierunku parkietu. Od razu wiedziałam o co mu chodzi, więc wstałam z miejsca.
- Idziemy zatańczyć. – powiedziałam przyjaciółce, która mnie nie słuchała, bo obczajała chłopaków z naprzeciwka. Ta to jak zwykle pomyślałam. Lily bardzo lubi podrywać i flirtować z chłopakami, można to uznać za jaj hobby. Dziewczyna zawsze się stara tylko dobrze bawić, a nie angażować w jakieś związki.
Razem z Dylanem poszliśmy na parkiet. Muzyka była bardzo szybka, a Dylan podskakiwał do niej w komiczny sposób. (tutaj kliknij jeśli chcesz wiedzieć jak tańczył Dylan :) )Nie było mowy, żeby się nie śmiać. Sama dołączyłam do dziwnego tańca. Skakaliśmy tak, rozmawialiśmy i śmieliśmy się kilka piosenek. Bawiłam się genialnie. Już wiedziałam, że chłopak nie jest jakimś stereotypowym bucem, jakimi są często popularni sportowcy.
Muzyka zwolniła i wszystkie pary zaczęły się przytulać . Czułam się trochę  niekomfortowo. Dylan zrobił krok w moją stronę i położył rękę na mojej tali. Drugą złapał moją dłoń. Przysunął mnie tak blisko siebie, że czułam bicie jego serca. Zapach jego męskich perfum uderzył w moje nozdrza. Tańczyliśmy w rytm muzyki przez całą piosenkę, a ja czułam się jaby w innym świecie. Niestety melodia skończyła się zbyt szybko, a ja musiałam wrócić do rzeczywistości.
***
(LILY)
Moja przyjaciółka poszła tańczyć z tym słodkim chłopakiem, a ja zostałam sam. Postanowiłam znaleźć sobie zajęcie więc, podrywałam chłopaków, którzy siedzieli naprzeciwko mnie. Postawili mi piwo i jeden ruszył właśnie w moją stronę. Był wysokim blondynem z niebieskimi oczami. Nie był moim ideałem, ale można było się nieźle zabawić.
- Hej, jestem Crash. – przedstawił się nieznajomy, szeroko się uśmiechając swoimi białymi zębami.
- Lily. - przywitałam się i uśmiechnęłam. Chłopcy byli niezwykle łatwi, wystarczyło trochę pośmiać się z ich żartów i już byli twoi.
Po kilku minutach rozmowy zaczęłam się czuć dziwnie. Chłopak przybliżał się coraz bardziej, a w pewnym monecie złapał mnie za kolano.
- Co taka piękna dziewczyna robi tu sama? – to pytanie mnie trochę zaniepokoiło, zwłaszcza, że chłopak podniósł się z miejsca. – Może znajdziemy jakieś ciche miejsce? – szepnął mi do ucha.
- Nie jestem sama rzuciłam szybko. – czując, że sytuacja robi się coraz bardziej nie przyjemna.
- A niby z kim?
- Ze mną – usłyszałam nieznajomy mi głos. Należał on do mulata o ciemnych włosach, który jaki czas temu grał koncert. – A teraz spadaj stąd, chyba, że chcesz wyjść ze mną.
Blondyn popatrzył Caluma, a  potem jego wzrok ponownie utkwił na mnie.
- Może jeszcze się spotkamy mała. – powiedział i odszedł.
- Dzięki. – powiedziałam do mulata, który już zajął miejsce obok mnie. – Nie wiem jak to by się mogło skończyć gdyby nie ty.
- Nie ma sprawy. Zawsze do usług. – uśmiechnął się brunet. Miał naprawdę zniewalający uśmiech. – Pozwól, że kupię Ci wodę.
- Wodę? Chyba napiłabym się czegoś innego.- powiedziałam, ale brunet już zamawiał dla mnie. – Ktoś tu nie pije alkoholu?
- Pije, ale wole jak dziewczyny pamiętają mnie na następny dzień. Zwłaszcza, jak jestem ich bohaterem i ratuje od jakiś natrętów. – chłopak mrugnął do mnie wypowiadając te słowa.
Wzięłam wodę i upiłam łyka. Czułam jak rumienią mi się policzki. Mój towarzysz był naprawdę rozmowny, przez dobre kilka minut rozmawialiśmy w sumie o niczym. Wiedziałam, że raczej nigdy go już nie spotkam, więc nie próbowałam udawać jakiejś innej osoby. Byłam po prostu sobą. Przy Calumie pojawił się jego kolega, który też grał w zespole. Mój wzrok spoczął na jego kolczyku w wardze. Luke podszedł do szatyna, powiedział mu coś na ucho, uśmiechnął się do mnie i odszedł.
- Dziwny koleś. – powiedziałam do mulata.
- Taa… wiem, to był Luke mój przyjaciel, jest no cóż… sobą – zaśmiał się Calum – albo się go uwielbia, albo nienawidzi.
- Rozumiem jak to działa.
Przy naszym boku pojawił się Jake, ze swoją nową znajomą. Samantha tylko spojrzała się na mnie tym swoim pełnym pogardy wzrokiem. Nienawidziła mnie, bo jej chłopak na koloniach zerwał z nią, a potem zaczął przystawiać się do mnie. Chłopak był totalnym idiotą, więc go olałam, a Samantha myślała, że to wszytko przeze mnie i zaczęła wszystkim mówić, że sypiam z każdym. Mam w nosie, co inni o mnie myślą. W sumie od dłuższego czasu nie interesowałam się plotkami na mój temat.
- Hej. – przywitała się. Oczywiście przykleiła ten swój sztuczny uśmiech i wpatrywała się w Caluma. -  Jesteś tym chłopakiem z 5sos? Byliście genialni.
Serio Samantha? Zaczęłaś przystawiać się do Caluma, a obok siedzi Jake, z którym tu przyszłaś?
- Byliśmy koszmarni… – zaśmiał się mulat. – ale dzięki
- Haha- zaczęła się śmiać blondynka i podeszła bliżej szatyna. Oczywiście stała w takiej pozie, żeby wyeksponować swoje piersi. Cała sytuacja wyglądał komicznie. Było mi szkoda Caluma, który musiał jej słuchać.
- Pilnuj swojej dziewczyny – szepnęłam do Jake’a.
- O co Ci chodzi ona tylko rozmawia z tym kolesiem.
Nagle obok nas Samntha wybuchła śmiechem. No błagam, robisz z siebie idiotkę, myślisz, że on na takie leci.
- Przecież ona go ewidentnie podrywa.
- Przestań się cały czas jej czepiać. –powiedział widocznie zdenerwowany Jake. – To twój chłopak zaczął się do niej przystawiać.
- Czemu ostatni taki jesteś? Kłócisz się ze mną o wszystko.
- Bo ty robisz wszystko, żeby mnie zdenerwować. Najpierw ślinisz się do Kaia, który zawsze się mnie o coś czepia, a teraz twój chłopak zarywa do mojej dziewczyny.
- Tak bo wszystko, to jest przeze mnie. – odpowiedziałam i odeszłam od przyjaciela. – Chodź- wzięłam Caluma za rękę i pociągnęłam w stronę parkietu.
- Coś się stało? – zapytał zdezorientowany muzyk. – Zrobiłem coś nie tak?
- Wszystko zrobiłeś dobrze, tylko chciałam Ci uratować tyłek, żebyś nie musiał słuchać tej całej idiotki. – powiedziałam i zaczęłam tańczyć.
- Dzięki, odpowiedział Calum, który chwycił mnie za rękę i obrócił w tańcu tak szybko, że wylądowałam na jego klatce piersiowej. – Chyba teraz jesteśmy kwita – szepnął mi do ucha i znowu obrócił tym razem znalazłam się dalej od niego.
Calum był naprawdę bardzo dobrym tancerzem. Tańczyliśmy cały czas żartując i śmiejąc się. Jego towarzystwo naprawdę poprawiło mi humor.

***
(Letty)
- Chcesz iść na zewnątrz- zaproponował Dylan.
- Chętnie odpowiedziałam.
Wyszliśmy z zatłoczonej hali i poszliśmy w kierunku parku, który był niedaleko. Księżyc oświetlał nam drogę. Szliśmy tak kilkanaście minut w kompletnej ciszy. Przy większości osób czułabym się niezręcznie, ale Dylan był inny. Nie przeszkadzało mi to. Przy nim czułam się dobrze.
- Powiedz mi coś o sobie Letty Marshall.
- Co chcesz wiedzieć?
Dylan obrócił się w moją stronę i parzył prosto w oczy. Gdybym wierzyła magię uznałabym, że czyta mi w myślach. Na szczęście nie może wiedzieć o czym myślę. Kiedy tak stał blisko nie mogłam pozbierać myśli, rozpraszał mnie, tak cholernie mnie rozpraszał. Podświadomie chciałam dotknąć jego policzka, jego ust. Poczuć ten dotyk, którego pragnę od chwili kiedy go poznałam.
- Wszystko. –powiedział w końcu Dylan, który zbliżył się jeszcze bardziej.- Chce wiedzieć o tobie wszystko.
Nasze twarze były oddalone od siebie o parę centymetrów. Nagle Dylan się oddalił i poszedł dalej. Przez sekundę nie mogłam zrozumieć, co się stało. Miałam dziwne przeczucie, że ktoś nas obserwuje. Rozejrzałam się, jednak nic nie widziałam.
- Idziesz. – zapytał się Dylan.
- Tak.
Poszłam za Dylanem znowu w kierunku hali. Gdy byliśmy przed wyjściem do bruneta zadzwonił telefon. Po krótkiej rozmowie, Stiles wrócił do mnie.
- Muszę już iść. –powiedział – Cześć- pożegnał się i odszedł.
Chwilę patrzyłam w kierunku odchodzącego chłopaka i potem odwróciłam się żeby wejść znowu do klubu. Kiedy już byłam w środku nie mogłam znaleźć moich przyjaciół. Nagle poczułam jak robi mi się słabo. Kręciło mi się w głowie, a przed oczami pokazywał mi się rozmazany obraz, który nie miał dla mnie sensu. Próbowałam dojść do łazienki. Ledwo trzymałam równowagę. Nagle poczułam jak ktoś mnie łapie. Byłam w czyjś silnych ramionach.
- Hej wszystko w porządku?- zapytał się nieznajomy. Po barwie głosu mogłam stwierdzić, że to chłopak. – Wezmę Cię na zewnątrz.
Kiwnęłam tylko głową, nie mogąc znaleźć siły by powiedzieć cokolwiek. W mojej głowie krążyły obrazy, których w ogóle nie rozumiałam. Straciłam przytomność.

Śmierć, czułam śmierć. Tonęłam w niej. Widziałam jakąś postać. Stała nade mną w ręku trzymała nóż. Nagle moje ramie przeszył ogromny ból. Wszędzie widziałam krew..
- Gdzie jest? – odezwał się nieznany mi głos. – Mów, albo zginiesz.
Nóż tym razem trafił w moją nogę tak głęboko, że czułam jak prawie ostrze dotyka moich kości. Ból był nie wyobrażalny, ale nie mogłam krzyczeć. Z całych sił próbowałam krzyczeć, ale to nic nie dawało.
Ciemność, widzę tylko ciemność. Powoli otworzyłam oczy. Zauważyła, że leżę na czyjejś koszuli. Co się do cholery dzieje? Gdzie jestem? Z daleka zauważyłam jakąś postać, która trzymała w ręku telefon.
- Gdzie jestem? – zapytałam się
Chłopak spojrzał się na mnie.
- Jesteś w busie przed klubem. – powiedział spokojnym głosem.
- Co się stało?
- Źle się poczułaś, więc wziąłem Cię na zewnątrz, potem zaczęłaś gadać coś pod nosem, zaczęłaś krzyczeć na jakiegoś faceta i zemdlałaś. Niezły z Ciebie urwis. – chłopak uśmiechnął się na wspomnienie tego co robiłam.
-Co? Nic nie pamiętam. Kim jesteś?
Chłopak przybliżył się do mnie i mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Był to ten sam blondyn, co grał na koncercie.
- Jestem Luke. Jak się czujesz Letty? – spojrzał się na mnie, a ja dostrzegłam, że ma obłędnie niebieskie oczy.
- Czuje się lepiej. Czekaj? Skąd wiesz jak mam na imię?
- Wziąłem twój portfel z torebki i znalazłem dowód.
- Co zrobiłeś?- Oburzyłam się.  Przecież chłopak mógł być jakimś psycholem, który mnie śledzi, albo chce zamordować.
- Spokojnie urwisie. Nic się nie stało.
- Nic się nie stało?! Nie znam Cię, skąd mam wiedzieć czy mi czegoś nie podałeś?!
- Jakbym Ci coś podał to raczej nie bylibyśmy teraz przed klubem, zresztą nie musiałbym Ci nic podawać. – chłopak zażartował. Był bardzo pewny siebie i to mnie wkurzało.
- Ok. No nic dzięki za pomoc Luke.- próbowałam wstać z miejsca i wyjść z busa. Oczywiście nadal kołowało mi się w głowie. Blondyn szybko znalazł się obok mnie i pomógł zachować równowagę dziwnie się przy tym szczerząc.
- Widzę, że nie radzisz sobie be zemnie.
- Dam sobie radę sama dzięki. – odpowiedziałam szybko i wyrwałam się z uścisku muzyka.
- Niezależna dziewczyna, mmm lubię takie.
Jeny był strasznym dupkiem. Chciałam się znaleźć jak najdalej od niego.
- Och daj spokój urwisie pomogę Ci. – Dlaczego mówił na mnie urwis? To tak strasznie mnie wkurzało.
- Dam radę dzięki, za pomoc odpowiedziałam i ruszyłam trochę chwiejnym krokiem przed siebie.
- Nie pij więcej, aż tyle! – usłyszałam jeszcze jego głos gdy znalazłam się kilkanaście metrów od niego.






Kolejny rozdział za nami. Mam nadzieję, że wam się podbiał.
Co sądzicie o Luke'u?
Co myślicie o podejrzeniach Letty jeśli chodzi o to, że ktoś ją śledzi?
Co to za wizję ?

Komentujcie, dzielcie się opiniami. To bardzo ważne, bo chce wiedzieć jak się poprawić. Do następnej soboty :)
Theme by Hanchesteria