(Lily)
Otworzyłam oczy, nie
wiedziałam gdzie jestem. Gdy zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, w
którym byłam dostrzegłam jakieś pudła. Całość wyglądała na jakiś
magazyn, a patrząc na ilość kurzu musiał on być opuszczony. Głowa mi
pękała z każdym najmniejszym ruchem. Nie poruszyć rękoma, ponieważ
miałam je przywiązane do krzesła, na którym siedziałam. Co się stało?
Szukałam w swojej pamięci jakiś wskazówek. Próbowałam się uwolnić,
jednak nie dałam rady.
- Pomocy! – krzyczałam z
całych sił. – Jestem tu! Czy ktoś mnie słyszy?! – nie zamykałam się
przez jakieś 30 minut. Nikt nie przychodził. Byłam zupełnie sama i
słyszałam tylko własny, nierówny oddech i przyspieszone bicie serca. Co
się dzieje? Co ja tu robię? Pytania te cały czas krążyły po mojej
głowie. Nagle coś poruszyło się w ciemności. Po moim ciele przeszły
ciarki. Zmrużyłam oczy, żeby lepiej widzieć. Tajemniczy cień zbliżał się
z każdym krokiem. Moje serce biło tak szybko, że myślałam, że zaraz mi
wyskoczy. – Wypuść mnie. – dałam rade z siebie wydusić, gdy postać była
już za moimi plecami. – Błagam. – czułam jak wzbierają się we mnie łzy.
-Nawet jeśli bym chciał,
to nie mogę. – wyszeptał chłopak prosto do mojego ucha, na co się
wzdrygnęłam. – Jesteś mi potrzebna. – powiedział i stanął naprzeciwko
mnie odgarniając włosy z mojej twarzy, wtedy ujrzałam jego twarz. Był to
Brian. Wspomnienia do mnie wróciły. Pamiętałam wszystko, to jak mnie
zaatakował, jak jego dłonie płonęły.
- Czemu ja? - wydusiłam z siebie głosem pełnym odrazy.
- Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. – powiedział chłopak i odszedł zostawiając mnie samą.
- Wróć tu! Nie zostawiaj mnie! – bardziej od niego bałam się samotności, bałam się zostać sama.
***
(Letty)
- Zostawiam Ci chyba z
20 wiadomość głosową, odzwoń. Lily martwię się. – odłożyłam telefon na
łóżko. Martwiłam się o przyjaciółkę nie miałam z nią kontaktu od
wczoraj. Nie mogłam myśleć o niczym innym tylko o niej. Wzięłam kurtkę z
szafy i skierowałam się do samochodu. Skoro nie odbiera to do niej
pojadę. Ruszyłam w kierunku domu brunetki. Stanęłam przed drzwiami i
zapukałam. Nagle drzwi się uchyliły a w nich stał ojciec Lily. Tonny
Payne.
- Witam. – uśmiechnęłam się. – Jest może Lily?
- Lily? Przecież napisała mi sms'a że nocuje u Ciebie.
- Tak nocowała, ale
miała coś przyjść i zabrać a telefon zostawiła u mnie. – skłamałam.
Pewnie jest z Calumem pomyślałam. – Dziękuję. Do widzenia. – pożegnałam
się.
- Do zobaczenia. – uśmiechałam się mężczyzna i zamknął drzwi.
No to jedziemy do Luke'a
i Calum'a. Gdy po 20 minutach byłam przed dobrze znanym mi domem
wysiadłam z auta i podeszłam do drzwi, które otworzył mi blondyn.
- Letty? Co tu robisz? Stęskniłaś się za mną? – na ostatni słowa wyszczerzył zęby.
- Jest Calum? – olałam zaczepki Luke'a.
- Yyy tak. A coś się stało?
- Muszę z nim porozmawiać. – powiedziałam i weszłam do mieszkania chłopaków.
- Będziesz musiała poczekać, bo Hood bierze prysznic.
- Spoko. – powiedziałam
szybko i usiadłam na kanapie. Blondyn zajął miejsce obok mnie. Nie
rozmawialiśmy a ja z nerwów zaczęłam wyginać swoje palce. Martwiłam się,
naprawdę się martwiłam.
- Proszę przestań. –
powiedział Luke. Wziął moje dłonie i zamknął w swoich. Podniosłam głowę i
spojrzałam w jego niebieskie oczy. Były pełne otuchy, ciepła, troski.
Nie pytał co się stało, wiedział, że nie chce o tym rozmawiać. Nie
pytał, ale wspierał. Gdy tak patrzyliśmy sobie w oczy do salony wszedł
Calum.
- Kchm – odkrząknął. – Przeszkadzam?
- Nareszcie jesteś. – powiedziałam wstając z miejsca.
- Coś się stało? – chłopak zmarszczył brwi nie rozumiejąc co się dzieje.
- Była u Ciebie Lily?
Rozmawiałeś z nią od wczoraj? – Calum spojrzał na Luke'a, który miał
niezrozumiałą minę. – Co się dzieję? Czego mi nie mówicie?
- Nie widziałem Lily. – odpowiedział powoli Calum, starannie dobierając słowa. – Ale czuję coś.
- Czujesz?
- Nie umiem tego wyjaśnić, ale czuję, że coś z nią nie tak, czuję strach, panikę, gniew.
- Czy ty...
- Jest człowiekiem. –
przerwał mi Luke. Spojrzałam się w jego stronę z pytającą miną. – Wie o
mnie, o nas. – Otworzyłam szerzej oczy.
- A zamierzałeś mi powiedzieć, że wszystko Co Ci mówię powtarzasz swojemu koledze? – skrzyżowałam dłonie na piersi.
- Calum jest dla mnie jak brat. – powiedział Lukę – a ty mówisz wszystko Lily.
- Nie ważne. - dałam za wygraną. – O co chodzi z tym przeczuciem?
- Nie mam bladego pojęcia. – powiedział Calum. – ale po prostu wiem, że coś jest nie tak.
- Jak ją znajdziemy? – Chłopaki tylko się na mnie popatrzyli. Nie wiedzieliśmy co mamy robić. – Może zawiadomimy policje?
- I co im powiesz, że
koleżanka się nie odzywa, a jej przyjaciel ma przeczucia, które pewnie
łączy się z magią, ty potrafisz zabić myślami, a chłopak na którego
lecisz chodź nie potrafisz się do tego przyznać się teleportuje.
Wspaniała historia. – Luke nawet w tak poważnej sprawie nie mógł sobie
darować palnięcia czegoś głupiego.
- To co mamy zrobić geniuszu?
- Czekać.
- Czekać? Naprawdę
jesteś takim idiotą. – popatrzyłam mu w oczy i poszłam na górę. Mojej
przyjaciółce coś grozi, a ja mam czekać. Muszę coś zrobić.
**
- Co się tak patrzysz –
powiedział Luke do Caluma. – Idź do niej.- Brunet skierował się w to
samo miejsce co Letty chwilę temu. Wszedł do pokoju, który należał do
Luke. Dziewczyna stałą na środku powie mszczenia.
- Nie możemy czekać. –
powiedziała. – Nie możemy, musimy coś zrobić. – Z jej oczu płynęły łzy.
Brunet podszedł do niej i zamknął w uścisku.
- Nic jej nie będzie. –
powiedział i głodził dziewczynę po głowie. Nie mógł jej tego obiecać,
ale wiedział, że żyje. Czuł to, czuł ją.
***
(Lily)
Znowu usłyszałam kroki.
Wracał. Mój porywacz wracał. W ręku trzymał krzesło. Albo chce zmienić
przedmiot na którym mnie więzi, albo chce mi dotrzymać towarzystwa.
Brian postawił krzesło naprzeciw mnie i usiadł na nim.
- Gdzie jestem? – zapytałam.
- A ty znowu swoje. Jesteś w opuszczonym magazynie. – powiedział tak chłodnym i spokojnym głosem, że przeszły mnie ciarki.
- Czemu tu jestem? – pytałam dalej.
- Ładna nawet jesteś. –
na te słowa serce mi szybciej zabiło. Niech on się nie zbliża, niech on
się nie zbliża. Powtarzałam jak mantrę w głowie.
- Nie bój się. Nic Ci nie chce zrobić. – powiedział w końcu chłopak.
- To czego ty do cholery chcesz? – przybliżył się do mnie i spojrzał głęboko w oczy.
- W tym momencie twojego telefonu. – powiedział i sięgnął do mojej kieszeni po komórkę.
- Po co Ci?
- Cii. – przyłożył palec
do ust i zaczął wybierać numer telefonu. – Halo Letty. – otworzyłam
szerzej oczy. Czego ten skurwiel od niej chce. – Jest ze mną Lily i cóż
jeśli chcesz zobaczyć ja żywą to musisz przyjść po nią SAMA i nie mów o
tym skoczkowi, bo może popsuć całą zabawę. Do zobaczenia skarbie. –
rozłączył się i odwrócił w moją stronę wyszczerzając zęby.
- Czego od niej chcesz.
- Jest kluczem do
pewnych drzwi, a ja nie chce ich otworzyć. – powiedział i puścił do mnie
oczko. - Lepiej się módl żeby po Ciebie przyszła, bo jak nie to cóż ja
spełniam dane komuś słowo. – po tych słowach znowu usiadł na krześle i
podpalił swoje dłonie, rzucając kulę ognia z ręki do ręki niczym piłkę.
- Jakim kluczem? – zadałam w końcu pytanie.
- Ty nic nie wiesz prawda? – chłopak przekręcił głowę.
- Nie wiem czego?
- W sumie skoro musimy
tu siedzieć to mogę opowiedzieć Ci tą wspaniałą historię. – chłopak
pochylił się do przodu i zaczął opowiadać legendę.
***
(Calum)
Patrzyłem jak Letty
chodzi po całym pokoju i rozmawia przez telefon, w pewnym momencie się
zatrzymała i spojrzała na mnie rozpaczliwym wzrokiem.
- Co się stało?
- Nie wiem czy Luke mówił Ci o Biran'ie.
- Mówił. – powiedziałem poważnie. Wiedziałem już do czego zmierza, ale musiałem do usłyszeć.
- On ją ma. Ma Lily i kazał mi przyjść po nią. Nie możesz nic powiedzieć Luke'owi.
- Zwariowałaś.
- Obiecaj, jeśli Ci na
niej zależy. – Letty spojrzała w moje oczy. – obiecaj. – powtórzyła.
Zależy mi na Lily, ale wiem, że mi nie wybaczy jeśli coś stanie się jej
przyjaciółce. Jeśli tylko ten bydlak tknie moją małą księżniczkę to go
zabiję, roztrzaskam mu głowę gołymi rekami.
- Ok. nie powiem mu. – przytaknąłem na prośbę dziewczyny.
- To teraz pomóż mi wydostać się z domu bez podejrzeń Hemmings'a.
Zeszliśmy razem na dół. Luke nadal był w salonie.
- Gdzie idziecie? – zapytał widząc naszą dwójkę.
- Jadę z Letty do jej domu. – powiedziałem i otworzyłem drzwi brunetce. – Zadzwonię dodałem i ruszył do samochodu dziewczyny.
***
(Lily)
Brian skończył
opowieść. Patrzyłam się na niego z obrzydzeniem. Chce zabić moją
przyjaciółkę tylko po to by ratować swoją skórę. Rozumiem, że nie chce
umierać, w końcu kto chce. Nie licząc mnie tych kilka razy, kiedy byłam
na to gotowa, ale nie może jej zabić i być z tego taki dumny. Nie
martwił się o nikogo.
- Ciekawa legenda
prawda? Na szczęście się nie spełni i umrzeć musi tylko jedna nic nie
znacząca dziewczyna. – chłopak uśmiechnął się.
- Jesteś pieprzonym
psycholem. Nie masz uczuć i o nikogo się nie martwisz tylko o siebie.
Kurwa nigdy nikogo nie straciłeś, a chcesz odbierać życie innym. Nie
wiesz jak to jest, nie masz zielonego pojęcia jak będą się czuli jej
przyjaciele, rodzina. Jest dla Ciebie nic nie znacząca, a dla mnie jest
całym życiem. Nie wiesz co to znaczy kogoś stracić. Myślisz, ze jak ją
zabijesz to staniesz się bohaterem, chyba tylko swoim. Na nikim Ci nie
zależy jesteś tylko zwykłym, popieprzonym bydlakiem. – Brian wstał z
impetem z krzesła podszedł do mnie złapał za twarz lewą ręką a w prawej
wzbudził ogień, który znajdował się kila centymetrów od mojej twarzy.
- Nie znasz mnie, nie
wiesz jaki jestem i nie udawaj, że coś rozumiesz. Powiedz jeszcze jedno
słowo, a zginiesz. – patrzył się na mnie wzrokiem nienawiści. Moje serce
przyspieszyło bałam się, naprawdę się bałam. Ogień stawał się coraz
bardziej nieprzyjemny. Czułam jak moje policzki robią się coraz
cieplejsze, jakby chciały się spalić. Chłopak widząc to, że cierpię w
końcu się oddalił, a ja poczułam przyjemny chłód. Coś skrywał, brunet,
który mnie więził coś skrywał.
-----------------------------------
Jeśli czytasz skomentuj lub zagłosuj, a to mnie zmotywuje do pracy ^^
Świetny świetny świetny *-* ,
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na next ;)
Dziękuję za komentarz, który strasznie motywuję ^^
UsuńZapraszam też na moje opowiadania, które umieszczam na wattpad