sobota, 5 grudnia 2015
Rozdział 15
( Letty )
Do moich oczu wpadły promienie światła. Położyłam poduszkę na głowę. Nie ma mowy nie wstaje. Mam dość. Potrzebuję dnia wolnego. Obok mnie leżała Lily, która nadal smacznie spała. Usiadłam na łóżku, a pierwszą rzeczą o której pomyślałam były wydarzenia z wczoraj. To jak chciałam iść po Lily, to że nie potrafię się bronić, ani używać mocy. Muszę coś z tym zrobić. TO nie może się powtórzyć. Gdyby nie Luke pewnie byłybyśmy martwe. Właśnie moje myśli zaczęły krążyć wokół blondyna. Nasza wczorajsza kłótnia. Ok, może przesadziłam trochę wczoraj, ale on też nie był fair względem mnie. Mogłam przynajmniej spróbować go zrozumieć. Był zły, kurwa on był wściekły, a ja mu nie pomogłam. Dowiedział się, że przez rodzinę Brian’a stracił wszystkich, a ja go jeszcze uratowałam, ale musiałam, on coś wie. Przeczesałam włosy ręką. Przestań o nim myśleć. Jest idiotą, nazwał Cię idiotką, też nie chciał mnie zrozumieć. Zawsze mi rozkazuje, nigdy mnie nie słucha. Jest zarozumiałym dzieckiem, który obraża się na cały świat.
- O czym tak myślisz? – usłyszałam cichy głos przyjaciółki. – A raczej o kim? – uśmiechnęła się zawadiacko. – Czyżby Dylan wkradł się do twoich myśli?
- Luke. – powiedziałam, wkurzona na siebie, że przejmuję się tym idiotą. Powinnam myśleć o chłopaku, z którym się całowałam, który mi się podoba, ale nie mogłam. Cały czas myślałam o blondynie, który tak bardzo mnie wkurza, ale on mnie potrzebuje, albo raczej ja jego.
- Luke? – zdziwiła się przyjaciółka. – Coś się zmieniło przez noc, czy ja nie ogarniam. Wczoraj chciałaś go udusić, a dziś od rana o nim myślisz? Co z tobą nie tak, z wyjątkiem, że wszystko. – dziewczyna się uśmiechnęła, nawet nie przejmowała się tym co się z nią działo, była silna, tylko skąd ona bierze tą siłę? Patrzyłam się na Lily i ją podziwiałam. – Co? – zapytała speszona. – Mam coś na twarzy?
- Skąd to bierzesz? – zapytałam
- Ale co?
- Siłę. Zawsze jesteś ponad to. Nigdy się nie przejmujesz. To co się dzieje Cię nie przytłacza. Jak to robisz? – przyjaciółka spochmurniała. – Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz. – powiedziałam szybko.
- Kiedyś CI to powiem obiecuję, ale nie dziś. – pokiwałam tylko głową.
- Rozumiem. – brunetka posłała mi ciepły uśmiech i wstała z łóżka. Sięgnęłam po telefon, była godzina 11.25. Miałam nieodebraną wiadomość.
OD DYLAN: Cześć Piękna. Masz ochotę dziś na kino? Ty, ja, popcorn, jakiś dobry film?
Na sam widok sms’a się uśmiechnęłam. Może jednak nie wszystko w moim życiu jest popieprzone.
DO DYLAN: O której będziesz?
OD DYLAN: 17.00 jestem u Ciebie.
DO DYLAN: Już nie mogę się doczekać.
Odłożyłam telefon i rzuciłam się na łóżko. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie mogłam przestać się cieszyć. Brian został pokonany, właśnie co się z nim stało? Nie myśl o tym teraz Letty szybko zganiłam się w myślach. Ja umówiłam się na randkę, przez ostatnie kilka dni przestało dochodzić do tajemniczych wypadków, może wszystko się ułoży.
- Z czego się tak cieszysz? – zapytała Lily wchodząc do pokoju.
- Mam randkę. – powiedziałam nie mogąc przestać się szczerzyć.
- Z kim?
- Z Kim? – spojrzałam się na nią. – A jak myślisz?
- Nie wiem ostatnio jak się zapytałam o czym myślisz to powiedziałaś, że Luke, więc wolę nie ryzykować zgadując. – na te słowa rzuciłam w nią poduszką.
- Dylan! – powiedziałam wytykając język.
- A blondyn nie będzie zazdrosny? – droczyła się szatynka. W nosie miałam co myśli, przecież ona ma Ashley.
- A co ty się tak o niego martwisz, myślałam, że go nie lubisz.
- Wiesz jak ktoś ratuję Ci życie i ten ratunek się udaję a nie przychodzi z nożem to jestem skłonna zmienić podejście.
- Super Cię uratowałam. Cicho siedź. – zaśmiałam się.
- W ogóle co się z nim stało?
- Luke’iem… żyje. – powiedziałam,
-Z Brian’em. – Lily popatrzyła się poważnie na mnie. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Po pierwsze sama nie wiedziałam, co z nim, a po drugie, nie wiedziałam co woli usłyszeć, że żyje, czy, że jest martwy.
- Wczoraj jak jeszcze poszłam do magazynu Luke go bił, ale żyje, bo jest nam potrzebny. Ma pewne informacje i powiedział, że nam pomoże. – badawczym wzorkiem patrzyłam na przyjaciółkę. Byłam ciekawa jak zareaguję, że jej porywacz będzie blisko cały czas.
- To dobrze. – odpowiedziała tylko. – Cieszę się że żyje.
- Serio?
- Tak. Nie chciałam go wiedzieć martwego, nic mi nie zrobił.- Ok. na te słowa się zmartwiłam. Przecież on Cię porwał, groził chciał podpalić, ale ok. jeżeli to dla ciebie nic, to ja cię akceptuję. – No wstawaj, musimy iść na zakupy, jeśli chcesz wyglądać nieziemsko na randkę z pewnym przystojniakiem. – Przyjaciółka rzuciła mi ciuchy w twarz i wygoniła z ciepłego łóżka, które było dla mnie oazą spokoju i bezpieczeństwa. Niechętnie wstałam i poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć.
*
W końcu dojechaliśmy do galerii. Razem z Lily udałyśmy się do sklepu, żeby znaleźć jakieś ciuchy na dziś wieczór. Przeglądałyśmy wieszaki z ubraniami, ale miałam dziwne przeczucie, że coś jest nie tak. Letty czemu ty sobie sama wszystko komplikujesz? Postanowiłam zlekceważyć swoje przeczucie i cieszyć się dniem. W końcu wybrałam białą sukienkę. Gdy w końcu wróciłyśmy do domu wzięłam się za szykowanie. Do randki zostało mi jakieś 2 godziny. Poszłam pod prysznic, a następnie ubrałam się w nową sukienkę do tego założyłam zieloną kurtkę, włosy zostawił rozpuszczone, a na usta nałożyłam delikatny błyszczyk. Jeszcze podkreśliłam tylko oczy czarną kredka i byłam gotowa.
Zadowolona ze swojego wyglądu poszłam na dół. Byłam sama w domu. Mama z Lindy pojechała do jakiegoś lekarza, gdyż moja siostra nie mogła pogodzić się ze śmiercią Wrena. Sama też nie mogłam się z tym pogodzić, ale musze. Muszę jakoś normalnie funkcjonować i właśnie dziś to robię. Usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać telewizje. W końcu wybiła godzina 17.00. Na podjeździe pojawił się samochód Dylana. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Założyłam buty i wyszłam na zewnątrz.
- Cześć- przywitałam się nieśmiało. Chłopak popatrzył się na mnie.
- Wow, wyglądasz nieziemsko. – powiedział i uśmiechnął się. Poczułam jak moje policzki zaczynają sie czerwienić.
- Dziękuję. – odpowiedziałam tylko nie mogąc pozbierać myśli, żeby powiedzieć coś bardziej ogarniętego.
- To co idziemy? – zapytał i poprowadził do samochodu. Otworzył drzwi od strony pasażera, a sam zajął miejsce za kółkiem.
*
Po 30 minutach znaleźliśmy się przy kinie. Droga minęła szybko. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Dylan był moją odskocznią od tego szaleństwa, był moją kotwicą. Chłopak otworzył mi drzwi, a kiedy wysiadłam złączył nasze dłonie. Moje serce zabiło szybciej. Letty zachowujesz się jak typowa nastolatka, ale chciałam to robić, chciałam myśleć tylko o tym co czuję.
- To na co idziemy? – zapytałam.
- Myślałem o Jupietrze co ty na to? – zapytał. W sumie chciałam obejrzeć ten film, wiec czemu nie?
- Świetnie. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Dylan poszedł kupić bilety, a ja czekałam. Znowu powróciło do mnie przeczucie, ze coś się wydarzy. Przestań, tak myśleć. Zganiłam się w myślach. Jest dobrze, jesteś w kinie z chłopakiem, na którym Ci zależy, więc tego nie komplikuj.
- Wszystko w porządku? – zapytał się Dylan podchodząc do mnie.
- Tak. – skłamałam i uśmiechnęłam się. – Po prostu się zamyśliłam.
- To co idziemy? – powiedział chłopak i wyciągnął do mnie rękę. Złączyłam nasze dłonie. Mogę się do tego przyzwyczaić. W końcu zajęliśmy miejsce na Sali i zaczął się film. Cały czas trzymałam chłopak za rękę, w pewnym momencie się do niego przytuliłam. Czułam, jego bliskość, ciepło. Gdy w końcu film się skończył wyszliśmy z pomieszczania. Zrobiło się już ciemno.
- Co powiesz o spacerze? – zapytał chłopak, a ja przyznam szczerze, że pomysł ten bardzo mi się spodobał.
- Ależ oczywiści. – uśmiechnęłam się
Ruszyliśmy ulicą idąc za rękę. Świeci księżyc, a my chodziliśmy po parku. Było idealnie. Stanęliśmy przed jeziorem. Dylan popatrzył mi się w oczy. W świetle księżyca wyglądał jeszcze bardziej pociągająco. Spojrzałam na jego pełne usta. Miałam niezmierną ochotę ich posmakować. Podeszłam bliżej, dotykałam jego torsu. Podniosłam wzrok z powrotem na jego oczy i ustałam na palcach. Nasze wargi się spotkały, a mnie oblało przyjemne ciepło. Poczułam jak chłopak oplata mnie w tali i przyciąga jeszcze bliżej, nawet nie wiedziałam, że to możliwe. Wplotłam swoje ręce w jego włosy. Nasze pocałunki były delikatne, pełne uczucia. Moje serce biło jak szalone, oby tego nie czuł pomyślałam. Dylan się uśmiechnął.
- Co? – zapytałam, odrywając się od niego. Nasze twarze znajdowały się w odległości kilku centymetrów, że czułam jego oddech.
- Jesteś niesamowita. – wziął kosmyk moich włosów i położył za ucho. – Jesteś niesamowita Letty Marshall. – Na te słowa uśmiechnęłam się. – Uwielbiam jak się czerwienisz, uwielbiam twój uśmiech i to jak szybko bije CI serce, gdy jestem tak blisko. – na ostatnie słowa się zaśmiałam, czyli jednak poczuł. Chłopak również się zaśmiał. – Uwielbiam, twój śmiech. Chyba się w tobie zakochałem. – Spojrzałam mu w oczy.
- To dobrze. – odpowiedziałam i znowu złączyłam nasze usta. Poczułam motyle w brzuchu. Nagle zaczął padać deszcz. Oderwałam się od chłopak, czując zimna ciecz na rozgrzanej skórze. Pobiegliśmy w stronę samochodu, gdy w końcu znaleźliśmy się w aucie, byliśmy cali mokrzy.
- Odwiozę Cię do domu, bo jeszcze mi się rozchorujesz piękna. – powiedział i odpalił samochód.
Staliśmy w korku, brunet spojrzał się na mnie.
– Musisz przestać. – powiedział poważnie.
- Ale co? – zapytałam zdezorientowana.
- Wyglądasz teraz zbyt seksownie, a ja musze skupić się na drodze, a nie być rozpraszanym, przez najpiękniejszą dziewczynę na świecie.
- Oh przepraszam, nie chciałam tego robić. – po powiedzeniu tych słów przegryzłam wargę.
- Nie rób tak. – zaśmiał się chłopak.
- Ale jak?
- Nie przegryzaj wargi.
- Przepraszam – podniosłam ręce w geście poddania.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. W końcu dojechaliśmy pod mój dom, staliśmy przed moimi drzwiami.
- Dziękuję, to były wspaniała randka. – powiedziałam i znowu specjalnie przegryzłam wargę. Dylan pokręcił tylko głową.
- Proszę. – powiedział i zbliżył się do mnie. Podeszłam do niego i ucałowałam w policzek. Już się odwróciłam i chciałam wejść do domu kiedy Dylan złapał mnie za rękę odwrócił w swoją stronę, złapał za policzek i pocałował.
- Teraz możesz iść. Dobranoc piękna. – chłopak odszedł i wszedł do samochodu. Sama też weszłam do domu i nie mogąc przestać się uśmiechając jak głupia poszłam do swojego pokoju. Moje serce nadal szybciej biło. Dotknęłam swoich warg, a na wspomnienie tego czego dotykały kilka minut temu nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.
_______________________________
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał ^^
Letty w końcu mogła trochę odetchnąć i się uspokoić.
Lubicie Dylana?
Czy może wolicie Luke'a?
Liczę na wasze komentarze :)
Dziękuję, że jesteście i mnie wspieracie <3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ojaaaaa nowy rozdział *-* ,
OdpowiedzUsuńi jak ja mam teraz napisać sensowny komentarz? XD
Ta randka ^^ ♡♡♡♡ tak bardzo zazdroszczę Letty :3 ,
a te pytanie xd Oczywiście, że Dylana, bo jest moją miłością (mam nadzieję, że Letty się nie obrazi xdd) Jejku jaki on kochany!
Czekam z NIECIERPLIWOSCIĄ na nowy rozdział ;D *.*
Powiem Ci, że też zadroszę Letty ^^
UsuńDziękuję bardzo za komentarz <3
A ja bardzo dziękuję Tobie, że jesteś i tworzysz to świetne opowiadanie ^^ <3
Usuń