sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 17

Siedziałam w swoim pokoju i szkicowałam, gdy usłyszał jak dzwoni mój telefon.
- Słucham. – powiedziałam
- Hej piękna. – usłyszałam głos Dylan’a. – wiem, że nie powinienem dzwonić, bo możesz być zajęta, ale musiałem usłyszeć twój głos. – Uśmiechnęłam się na te słowa.
- Nie przeszkadzasz mi.
- A masz dziś dla mnie czas. Może pójdziemy na jakąś kolację, czy coś?
- Chciałbym. – naprawdę tego pragnęłam, ale trening. – ale nie mogę. Muszę zrobić z kolegą projekt na chemię.
- Z Luke’iem? – zapytał
- Tak skąd wiesz?
- Jak byłem u Ciebie i oglądaliśmy film w Czesie którego zasnęłaś i się śliniłaś przez sen. – oboje się zaczęliśmy śmieć. – to przyszedł i mi go przedstawiłaś. –a tak pamiętam to.
- Nie śliniłam się. – zaprzeczyłam.
- Maiłem całą mokrą bluzę. – dalej droczył się chłopak.
- Spadaj. – powiedziałam uśmiechając się.
- Dobra będę kończył. – powiedział Dylan – Miłej nauki piękna.
- Pa. – powiedziałam i usłyszałam, że mój rozmówca się rozłączył.
Spojrzałam na zegarek. Shit. Była 16.50. Nie, nie, nie. Już jestem spóźniona. Szybko wstałam i poszłam ubrać się w coś wygodnego. Zdecydowałam się na luźną koszulkę i czarne legginsy. Związałam włosy i wsiadłam w samochód. W końcu dojechałam do domu chłopaków. Była 17.15. Zapukałam do drzwi i szybko pociągnęłam za klamkę.
- Spóźniona. – powiedział Brian na przywitanie. Czy on tu mieszka?
- Gdzie on jest? – zapytałam zdenerwowana.
- Na strychu. – powiedział i uśmiechnął się do mnie. – Powodzenia.
Pobiegłam na górę i otworzyłam drzwi, które prowadziły na poddasze. Pomieszczenie było bardzo duże. Znajdowały się tam rzeczy do ćwiczeń: bieżnia, drążki do podnoszenia. Po środku stał Luke, który wymachiwał kijem ćwiczebnym. Podłoga była obłożona materacami, w razie upadku. Na ścianach było przeczepionych wiele broni poczynając od sztyletów, przez łuki do pistoletów. Ok. czy oni przepadkiem nie handlują jeszcze do tego bronią? Skąd mają te wszystkie śmiercionośne narzędzia?
- Przepraszam za spóźnienie. – powiedziałam podchodząc.
- Odłóż torbę. – odezwał się chłodno blondyn, a ja już żałowałam, że w ogóle tu przyszłam. – Wskakuj na bieżnie.
- Mam biegać? Myślałam, że będziemy się uczyć posługiwać jakąś bronią.
- Nie myśl, tylko wykonuj polecenia. – poszłam na bieżnie i zaczęłam biec. – Jesteś niska, żeby wygrać z przeciwnikiem musisz być szybka, dlatego biegamy.
- Ok. – powiedziałam tylko. Na szczęście miałam jakaś kondycje i spokojnie przebiegłam 4 kilometry. Potem zaczynałam odczuwać zmęczenie. – długo mam tak jeszcze biegać?
- Możesz zejść. – powiedział w końcu Luke, a ja myślałam, że moje płuca zaraz mi spłoną. – Teraz czas na prawdziwy trening.
- Prawdziwy, a niby co to było? – zapytałam zmęczona.
- Rozgrzewka. – powiedział dumny z siebie, że nie daje rady. Chciał mnie zniechęcić, nie dam się. Wytrzymam.
Luke rzucił do mnie kij treningowy.
- Uderz mnie. – Bardzo chętnie, pomyślałam. Wzięłam zamach i chciałam uderzyć chłopaka w brzuch. Luke bez problemu zrobił unik, przekręcił się i klepnął mnie swoim kijem w pośladki. – Robisz za duży zamach, postaw prawą nogę do przodu, wyprostuj się i nie myśl w co chcesz uderzyć tylko wyobraź sobie jak ktoś obrywa. Wzięłam sobie jego rady do serca, gdy wykonałam kolejny zamach poszło lepiej, oczywiście nie trafiłam, ale poszło mi lepiej. Luke wykonał zamach i dostałam w nogę.
- Ała! Przestań!
- Chciałaś żebym Cię trenował, więc to robię. Musisz robić uniki. – Byłam coraz bardziej zdenerwowana, znowu wykonałam zamach, a blondyn bez najmniejszego wysiłku złapał mój kij. – Za bardzo pokazujesz w co będziesz uderzała, zmyl mnie. – Wzięłam swój kij i znowu się zamachnęłam, Ale nie trafiłam. Luke wyrwał mi mój kij z rąk i rzucił w górę, gdy popatrzyłam gdzie leci moja broń niebieskooki podciął mi nogi i upadłam na ziemie. Chłopak stał nade mną i przyłożył mi kij do brzucha
- Jesteś martwa. – powiedział i odszedł
- Ej! Co to było? – krzyknęłam
- Co?- zaśmiał się.
- Chciałam złapać swoją broń.
- Za bardzo się przejmujesz że ją masz, gdy Ci ją zabrałem to myśl o planie B, wykorzystuj otoczenie. – powiedział. – Na dziś koniec, jutro o tej samej godzinie. – chłopak wychodził.- A i jeszcze jedno, masz przybiegać na trening, jak zobaczę, że przyjechałaś to Ci nakopię.
Zostałam sama, byłam strasznie zmęczona. Wyjęłam z torby butelkę wody. Sprawdziłam która godzina i zauważyłam, że mam wiadomość.
OD DYLAN: Jak tam lekcje, strasznie nudne?
DO DYLAN: Tak, wolałabym być z tobą.
OD DYLAN: Ja też. Jutro się widzimy?
DO DYLAN: Tak o 13.00 u mnie?
OD DYLAN: Już nie mogę się doczekać.
W końcu zeszłam na dół, już chciałam wychodzić, gdy usłyszałam rozmowę Luke’a i Brian’a.
- Jest coraz więcej ofiar. – powiedział szatyn. – Co robimy?
- Nie wiem, są coraz bliżej, Letty uczy się bronić, ale co z jej przyjaciółmi. – Postanowiłam się wtrącić, w końcu rozmawiają o mnie i o Lily.
- O co chodzi. – chłopaki spojrzeli się w moja stronę.
- Co tu jeszcze robisz? – powiedział Brian.
- A ty? – zadałam mu pytanie.
- Mieszkam – powiedział z siebie dumny.
- Co? Wczoraj chciałeś go zabić, a dziś się przyjaźnicie? – zwróciłam się do blondyna, który patrzył się na mapę.
- Nie zabiłem go bo ktoś mi przeszkodził, więc wyrzuty miej do siebie, sama mówiłaś, że go potrzebujemy, to niby gdzie ma mieszkać. Przynajmniej mam go na oku. – pokazał głowa na szatyna, który uśmiechnięty mi machnął ręką.
- Jak chcesz. – powiedziałam w końcu. – O czym rozmawiacie?
- O niczym – powiedział blondyn i już chciał wyjść z pokoju.
- Słuchaj przestań być na mnie zły i zachowywać się jak idiota. Ok.? to dotyczy również mnie, więc chce wiedzieć, co mi grozi, co grozi Lily.
- Zadzwoń do Lily, wole to wyjaśniać raz. – powiedział blondyn.
*
Siedzieliśmy wszyscy w salonie. Lily usiadła obok mnie, a Luke stał przy kominku.
- Zabijane są osoby nadnaturalne i zabójstwa są popełniane coraz bliżej nas, więc trzeba was ochraniać. Ty już się uczysz. – Luke wskazał na mnie. – ale nadal musisz mieć kogoś kto będzie miał Cię na oku. Lily to samo.
- To przyglądaj się Lily. – powiedziałam szybko.
- A ciebie niby kto będzie pilnował.
- Ja. – odezwał się Brian, który wszedł do pomieszczenia. – chłopak spojrzał się na Lily, a ona kompletnie go zignorowała.
- Masz mnie za takiego idiotę, myślisz że powierzę Ci życie Letty, przecież wczoraj chciałeś ją zabić. – powiedział Luke i spojrzał się chłopakowi w oczy.
- Masz lepszy pomysł mądralo? I powiedziałem że wam pomogę. – odezwał się szatyn.
- Niech pilnuje mnie. – odezwała się Lily. Wszyscy się na nią spojrzeli.
- Serio? – odezwałam się. – Nie musisz, przecież chciał Cię zabić.
- Ale tego nie zrobił – powiedziała Lily i spojrzała w oczy chłopakowi, który widocznie był zdziwiony. – Miał tyle okazji, ale tego nie zrobił, więc czemu ma mnie nie pilnować. – powiedziała w końcu.
- Dla mnie spoko. – odezwał się Luke.
- Wszystko jedno. – powiedział Brian.
- Nie! – sprzeciwiłam się. – Nie on, jest niebezpieczny. Sorry, ale CI nie ufam. – powiedziałam do szatyna.
- Nie chowam urazy – powiedział chłopak i się uśmiechnął.
- Letty jest ok. – uspokoiła mnie przyjaciółka. – A teraz musze już iść, idę do Caluma, więc, dzięki, że to uzgodniliśmy. - Lily wstała i wyszła z domu.
- No idź za nią. – powiedział Luke do szatyna.
- Co?
- Według Ciebie jak wygląda ochrona?
- No już, już idę. – Brian wziął kurtkę i wyszedł w tym samym kierunku, gdzie chwile temu zniknęła moja przyjaciółka.
- Nie ufam mu. – powiedziałam do blondyna.
- Nic jej nie zrobi. – zapewnił mnie.
- Do jutra. – pożegnałam się z Luke’iem i wyszłam z jego domu. Było już chłodno. Wsiadłam w samochód i wróciłam do domu. Poszłam do łazienki i wzięłam ciepły prysznic, który rozluźnił moje mięśnie po ciężkim treningu. W końcu zmęczona opadłam na łóżko.
***
(Lily)
Brian łaził za mną od kilu dni. Nie rozmawialiśmy ze sobą, tylko wszędzie go widziałam, na przerwach obserwował mnie z bezpiecznej odległości. Naprawdę zaczynało mnie to denerwować, ale musiał to robić. Zgodziłam się, żeby to on był moim „ochroniarzem” bo wiedziałam, że nie mogę mu ufać. Byłam w szkole i akurat była przerwa, kiedy znowu dostrzegłam jego twarz. Trzymajcie mnie, bo zaraz mu strzelę. Kiedy szłam w jego kierunku, chłopak się wyprostował. Na jego twarzy widniał triumfalny uśmiech. Chciał żebym się wkurzyła, co za pajac.
- Coś nie tak? – zapytał podnosząc brew.
- Jak już musisz mnie pilnować to ok., ale mogłabym Cię przynajmniej nie widzieć? – powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Przecież jestem przystojny, więc to akurat nie powinien być problem, chyba, że Cię rozpraszam. – chłopak uśmiechnął się.
- Chciałbyś. – odpowiedziałam.
- Nie jesteś w moim guście. – rzucił gdy już odchodziłam. Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam się. Delikatnie przeczesałam, włosy ręką, podeszłam do niego bliżej i powiedziałam szeptem.
-Nie oszukuj się. – odeszłam ruszając kobieco biodrami. Co? Skoro i tak ma mnie pilnować, to mogę go denerwować. Czułam na sobie jego wzrok. Uśmiechnęłam się. 1-0 pomyślałam.
Z daleka zobaczyłam Jake’a, który się na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się w jego kierunku, a on spochmurniał. Czy on widział całą akcje, z widoku trzeciej osoby, mogło to wyglądać dwuznacznie. Shit. Nie, nie, nie. Nie chciałam go zranić, wiem jakie ma do mnie uczucia, nie chciałam, żeby było mu źle. Poczułam falę gorąca, za moimi plecami stał Brian.
- Problemy z chłopakiem? – zapytał.
- Spieprzaj. – powiedziałam i odeszłam.
***
(Letty)
Leżałam znowu na łopatkach. Treningi z Luke’im były ciężkie. Nadal ze sobą normalnie nie rozmawialiśmy. Ale zaczęliśmy używać już ostrzy, Moimi ulubionymi były małe noże Kunai. Były poręczne i chyba najbardziej je opanowałam. Miałam na sobie czarne Leginy i sportowy czarny stanik. Strój nie krępował moich ruchów, więc było mi wygodnie.

- Wstawaj powiedział Luke. – kiedy znowu leżałam. W ręku trzymałam Kunai, a on miał nóż. Wzięłam zamach, Luke zrobił unik, po czym on wykonał ruch, również odskoczyłam i nie zostałam trafiona. Wymienialiśmy ciosy i ich unikaliśmy, w końcu udało mi się drasnąć chłopaka w ramie. Byłam z siebie dumna, aż wyszczerzyłam zęby. Chłopak wypuścił z rąk swoją broń. Już szykowałam się do kolejnego ataku, gdy usłyszałam, że dostałam sms’a. Rozproszyło mnie to i Luke zdążył zrobić unik i znalazł się za moimi plecami.
Z rąk wyjął mój nóż. Stał centralnie za mną i trzymał za ramiona tak, że nie mogłam się ruszyć. Czułam bicie jego serca. Miałam przyspieszony oddech. Byłam oparta o jego nagi tors. Na swojej skórze poczułam zimny metal. Luke ostrzem drażnił moją rozgrzaną skórę. Nie przecinał jej, tylko dotykał tępą stroną. Nóż przesuwał się po moich żebrach cały czas szedł w górę. Dostałam gęsiej skórki. Czułam oddech chłopaka na swoim karku. Ostrze kreśliło ścieżkę przy mojej szyi.
- Martwa. – szepnął chłopak do mojego ucha. Wziął nóż od mojej szyi. Odwróciłam się do niego przodem, staliśmy kilka centymetrów od siebie. Podeszłam bliżej i dotknęłam ręką jego klatki piersiowej, czułam coraz szybsze bicie sera. Podniosłam wzrok i spotkałam jego niebieskie oczy. Nasze twarze znajdowały się milimetry od siebie. Swoją dłonią, chciałam znaleźć jego. Czułam na swoich wargach jego oddech.
- Luke. – powiedziałam szeptem i przegryzłam wargę. Chłopak przybliżył się , tak że teraz całym ciałem dotykałam jego, nasze wargi prawie się stykały. – Jesteś martwy. – powiedziałam i dotknęłam ostrzem jego szyi, które wyjęłam ze swoich spodni, do których miałam przywiązaną broń
Chłopak ruszył nogami, a ja upadłam na ziemie. Luke leżał nade mną i trzymał dłonie, tak, że nie mogłam się ruszyć. Zbliżył swoja twarz do mojej.
- Martwa. – powiedział i wstał. Nadal leżałam w miejscu, w którym nie zostawił. -Włączaj telefon, bo Cię rozprasza,… wiele rzeczy Cię rozprasza.
- Jak to?
- Niby skąd mam to ostrze. – powiedział machając narzędziem. Dotknęłam miejsca gdzie powinnam mieć broń. Powinni być tam jeszcze jeden nóż. Nie było go. Kiedy je wyjął? Musiał to zrobić, kiedy byliśmy tak blisko siebie, ale byłam skupiona. Jak to zrobił? Blondyn się uśmiechnął i wyszedł z pomieszczenia. Zostałam sama. Usiadłam przy ścianie napiłam się wody i zobaczyłam wiadomość.
OD DYLAN: Tęsknię.
DO DYLAN: Ja też.
OD DYLAN: Chce Cię mieć blisko siebie i nigdy nie wypuść.
Po przeczytaniu sms’a uśmiechnęłam się.



_________________________
Kolejny rozdział za nami :)

Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam ^^
Co sądzicie o treningu Luke-Letty? ;]
tema Dylan, czy Luke :D ?
komentujcie i motywujcie mnie do działania :*

Dziękuję, że jesteście :3

2 komentarze:

  1. O kurczaki *-* , rozdział jak zwykle genialny :D
    I ten trening WOWOW! , już się nie mogę doczekać jak Letty skopie tym złym tyłki xDD,
    i zastanawia mnie co z Kaim (nwm jak to się odmienia) ?
    A i jeszcze jedno.. Luke nawet nie próbuj do niej startować bo nogi urwę xDD #teamDylanforever <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :)
    I powiem tylko tyle, że Kai się jeszcze pojawi ^^

    OdpowiedzUsuń

Theme by Hanchesteria