sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 18

Do pomieszczenia znowu wszedł blondyn. W ręku trzymał worek, ok. zaczyna robić się dziwnie.
- Dziś zobaczymy jak radzisz sobie z mocą.
- Co?- zapytałam zdziwiona. – Niby jak? Ciebie nie zabije, chodź bardzo chce. – Luke włożył rękę do worka i wyjął węża boa.
- On nam pomoże. – uśmiechnął się blondyn i położył zwierze na podsłodzę.
- Nie zabiję go! – krzyknęłam
- Jak zaczynaliśmy trening mówiłem, że masz wykonywać każde moje polecenie, albo to albo szczeniaki, więc decyduj.
- Jesteś popieprzony!
- Przynajmniej nie jestem martwy i umiem używać swojej mocy.
- Też się tego tak uczyłeś? – wskazałam na zwierzę.
- Miałem gorzej.
- Gorzej? Niby jak?
- Wszyscy z mojej rodziny byli martwi, a ja byłem dzieckiem, kiedy tak się stało! Wiesz gdzie ćwiczyłem? W domu, w którym zostali zamordowani! Wiesz kto ich musiał pochować?! Więc nie marudź i rób co Ci każe! – Spojrzałam na Luke’a widziałam w nim małego chłopca, który został sam, który musiał wychować sam siebie. To musiało go zmienić, to wydarzenie sprawiło, że w jego sercu zagościł mrok, który czasem się ujawnia.
Wstałam i popatrzyłam na zwierze. Skupiłam się, wyobraziłam jego śmierć i.. nic się nie stało. Stałam tak nad zwierzęciem jakieś 10 minut i nic się nie stało.
- To nie ma sensu. – powiedziałam.
- Skup się. – mówił spokojnie blondyn.
Dalej patrzyłam i wyobrażałam sobie, ze zwierze się dusi. Dostałam sms’a i znowu się rozkojarzyłam. Shit.
- Serio?!- zapytał się Luke. Podszedł do mojej komórki. Nie była zablokowana, więc spokojnie mógł przeczytać wiadomość. – „Dużo wam zostało tego projektu? Olej tego idiotę, tak bardzo chciałbym Cię zobaczyć, poczuć twoje usta” Dylan. Serio? Jaja sobie robisz Letty? To dla Ciebie zabawa? – Luke rzucił moim telefonem w ścianę. Przedmiot rozwalił się na kilka kawałków. – Jakbyś się nie zorientowała to jest wojna, a ty umawiasz się na randki? I to jeszcze z tym frajerem.
- Możesz przestać! Myślisz, że nie wiem co nadchodzi. Myślisz, że jestem głupia. Ale co mam robić? Chce mieć życie. Ja nie wtrącam się z kim ty się pieprzysz. – podeszłam do niego, a mój gniew robił się coraz większy. Miałam go dość, naprawdę miałam go już dość.
- Z kim co robię?
- Błagam Cię, a Ashley. Maiła na sobie twoją koszulkę kiedy raz otworzyła mi drzwi!
- Ona tu nocowała, bo miała problemy rodzinne i spałem na sofie! Nie jestem tobą, że robię to z jakim popadnie!
- Mną, błagam, czy ty w ogóle się słyszysz?! Masz mnie za taką?! – Odeszłam od niego chwyciłam za torbę i chciałam wyjść.
- Letty!
- Możesz obrażać Dylana, mówić, ze jestem głupia, ale nie możesz mi powiedzieć że jestem dziwką.
- Nie to miałem na myśli!
- To co miałeś na myśli?! –odwróciłam się do niego.
- Ja…
- No właśnie. – szłam w stronę drzwi. Luke teleportował się przede mną.
- Przepraszam.
- Odejdź. – byłam wściekła, taktowałam go jak przyjaciela, ale on… on nim nie był i teraz to wiem.
-Letty.. błagam
- Odejdź! – nagle światło zaczęło szaleć, a wąż zaczął rzucać się po pomieszczeniu i zdechł. Patrzyłam na Luke, który zrobił się biały jak ściana. Upadł na kolana i zaczął pluć krwią. Nie, nie. Przestań Letty. Przestań. Luke, zaczął krzyczeć z bólu.
- Luke! Nie błagam nie! Jak to zatrzymać.- chłopak wygiął się z bólu. Spokojnie Letty. Wzięłam kilka głębszych oddechów. Zamknęłam oczy zaczęłam liczyć. Uspokój się. Luke przestał krzyczeć. Leżał na ziemi nie przytomny i szybciej oddychał. Ukucnęłam obok niego. – Przepraszam – mówiłam przez łzy, - Przepraszam. Nie chciałam. Luke błagam. – moje łzy spływały po policzkach. Głaskałam blondyna po głowie, którą miałam położoną na swoich kolanach. – Będę Cię już zawsze słuchać, tylko się obudź. –Chłopak powoli otworzył oczy. – O mój Boże, wszystko porządku? – przytuliłam się do chłopaka.
- Już wiem. – powiedział uśmiechając się.
- Co? CO wiesz?
- Co Cię napędza. – parzyłam mu w oczy, głowę nadal miał położoną na moich nogach. – To gniew. Używasz mocy, gdy jesteś zła. – Chłopak powoli się podniósł. – Przewidywałem, że to właśnie to, więc chciałem Cię zdenerwować. Z kieszeni wyjął telefon, który wyglądał jak mój. Popatrzyłam na niego.
- Mogłam Cie zabić!
- Ale nie zrobiłaś tego. – chłopak się uśmiechnął. – Obiecałem, że pomogę, więc… - rzuciłam się mu na ramiona, nadal płacząc.
- Nie rób tego więcej, nie mogę Cie stracić słyszysz. Nie mogę. – chłopak, również mnie objął. Siedzieliśmy na ziemi jeszcze kilka chwil, aż w końcu pomogłam skoczkowi wstać. Podeszliśmy do węża, który leżał na ziemi.
- Chcesz go jako trofeum? – zaśmiał się Luke. Pokiwałam tylko głową. – Nie myślę tak o tobie. – powiedział gdy byliśmy już w kuchni. To wszystko było udawane chciałem Cie wkurzyć. Naprawdę nigdy tak o tobie nie myślałem.
- Wiem. – spojrzałam mu w oczy. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Luke podszedł i pociągnął za klamkę. Nagle rzuciła się na niego jakaś dziewczyna, ciepło przytulając. Była brunetką o dużych brąz oczach. Nie była za wysoka. Ubrana była w krótkie spodenki, jasną koszulkę i czarny żakiet.
- Luke! – powiedziała zadowolona. – Jak ja tęskniłam. – chłopak odwzajemnił uścisk.
- Sofia? Co ty tu robisz? – zapytał, ale z jego twarzy nie schodził uśmiech.

- Przyszłam odwiedzić pewnego przystojniaka. – powiedziała wchodząc do domu. Dziewczyna spojrzała się na mnie i pewnym ruchem podeszła do mnie.
- Sofia. – przywitała się.
- Letty. – dziewczyna zamknęła mnie w przyjaznym uścisku.
- Udusisz ją. – powiedział Luke.
- Oj przepraszam – dziewczyna w końcu mnie puściła. – Yyy czemu nie masz koszulki? – spytała patrząc na Luke’a. - Przeszkodziłam wam w czymś? – zapytał śmiejąc się.
- Nie. – powiedziałam szybko. – Luke mnie … - Nie wiedziałam co powiedzieć, przecież nie powiem, że mnie szkoli, żebym mogła się bronić.
- Trenuję ją. – odezwał się chłopak. Spojrzałam na niego wymownie. – Ona wie, sama ma niezłą moc. – chłopak uśmiechnął się do brunetki. – Letty przed tobą żywioł ziemi, mój największy wróg. – zaśmiał się chłopak. – Sofia potrafi mając jakiś przedmiot, który należy do osoby, zlokalizować jego miejsce przebywania.
- Wystarczy nawet zdjęcie tej osoby. – wtrąciła się dziewczyna. – A ty jaką masz moc.
- Ja?
- Nie ma. – powiedział szybko Luke.
- Serio, wyglądasz trochę na ogień. One zawsze są niezłymi laskami. Luke coś o tym wie. – Sofia się uśmiechnęła. – Wiesz co idę się umyć, trochę musiałam siedzieć w samolocie, zanim się tu znalazłam.- Dziewczyna wzięła walizki i poszła na górę, jakby była u siebie. Była naprawdę miła, polubiłam ją.
- Dlaczego? – Luke przyłożył palec do ust i popukał się w ucho. Zrozumiałam o co chodzi. – Ok. to ja idę. – powiedziałam i wyszłam z domu blondyna.
Wróciłam do domu.
- Jestem już! – krzyknęłam i popędziłam do pokoju. W środku stał już Luke.
- Wleczesz się. – zaśmiał się chłopak. Na co posłałam mu tylko uśmiech.
- Dlaczego?
- Jest moją przyjaciółką, ale im mniej osób wie o tobie tym lepiej, ona wie o legendzie, ale nigdy w nią nie wierzyła, nie chce jej mówić, że to prawda, nie wiem jak by zareagowała.
- Rozumiem. – powiedziała i opadłam na łóżko. – Luke również się położył. Leżeliśmy tak obok siebie patrząc na sufit. – Ale idzie mi coraz lepiej?
- Nie, nie idzie. – zaśmiał się chłopak
- Dziś Cię zraniłam w ramie- przypomniałam.
- I się rozkojarzyłaś. – powiedział Luke. – Ale idzie Ci lepiej. – pochwalił mnie, na co nie mogłam pohamować uśmiechu.
- Nadal się zbliżają?
- Tak. – powiedział smutno. – Ofiar jest coraz więcej i nie zawsze to osoby nadnaturalne. Chcą żebyśmy wiedzieli.
Potem już nie rozmawialiśmy, leżeliśmy tylko obok siebie. W pewnym momencie zasnęłam.
***
(Calum)
Wróciłem do domu. Ostatnio nocowałem u Michalela i Ashtona, bo nie chciałem natknąć się na tego idiotę, który chciał zranić moją księżniczkę. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Poszedłem do swojego pokoju i położyłem się na łóżku. Na nareszcie na swoim, plecy już mnie bolały od spania na materacu. To był głownie powód powrotu. Nagle drzwi od mojej łazienki otworzyły się i do środka weszła brunetka w samym ręczniku. Usiadłem na łóżku i patrzyłem się na dziewczynę, która była piękna. Jej mokre kosmyki włosów opadały na skórę. Miała duże brąz oczy i piękne pełne usta.
- Hej. – przywitała się. – Jestem Sofia i co tu robisz? – uśmiechnęła się dziewczyna, miała piękny uśmiech. – Hallo? – na te słowa się otrząsnąłem
- Hej. Jestem Calum i mieszkam tu. – powiedziałem.
- A to ty jesteś przyjacielem Luke’a. – powiedziała. – Miło mi Cię poznać. To ja się ubiorę i zaraz do Ciebie wrócę. – powiedziała brunetka, która dopiero teraz uświadomiła sobie, że jest w ręczniku. Czekałem na nią jakieś 5 minut i Sofia ponownie do mnie przyszła. Miała no sobie, krótkie spodenki i męską koszulkę, która należała do mnie.
- Z czego się cieszysz? – zapytała i wtedy zorientowałem się, ze śmieje się jak idiota.
- Masz fajną koszulkę. – powiedziałem.
- Dzięki leżała w tym pokoju i Luke powiedział, że mogę ją wziąć, uwielbiam męskie koszulki, a ta należy do jego kumpla, który chwilowo mieszka u kolegów i… Należy do Ciebie?- pokiwałem głową. – To ja może ją zdejmę- powiedziała i już wychodziła z pokoju.
- Nie musisz. – powiedziałem i się do niej uśmiechnąłem. Jeśli już chcesz ja zdjąć to zrób to przy mnie pomyślałem i od razu zganiłem się w myślach. Jesteś dżentelmenem nie myśl tak. – Na tobie wygląda lepiej. – Dużo lepiej.
- Dzięki. – dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.
- Może pójdziemy na herbatę, zrobię CI coś do jedzenia, robię nieziemskie naleśniki nie chwaląc się. Jesteśmy sami w domu, to może się poznamy, a potem będziesz mogła pójść do mnie spać. Znaczy się ja nie będę z tobą spał. Pościele sobie na kanapie.
- Chętnie… pójdę napić się herbaty i nie będziesz musiał spać na kanapie, znaczy się nie, że ja chce spać z tobą, nie przeszkadzało bym mi to, znaczy się ja będę spała na kanapie, w końcu to twoje łóżko, na pewno jest wygodniejszo od kanapy…, ale ja nie sprawdzałam, tylko tak przypuszczam. Może się po prostu już się zamknę. – dziewczyna się uśmiechnęła. Była urocza gdy gubiła się we własnych słowach.
Zeszliśmy na dół. Zrobiłem kolację. Usiadłem z Sofią i zaczęliśmy rozmawiać, żartować. Dziewczyna była naprawdę miła, nawet bym się nie spodziewał, że Luke zna kogoś tak normalnego. Czas mijał nieubłagalnie, zanim się zorientowaliśmy była 22.00.
- Może obejrzymy jakiś film – zaproponowała.
- Jasne.
Brunetka poszła wybrać repertuar, a następnie usiedliśmy na sofie oglądaliśmy jakąś komedie, która skończyła się po około 2 godzinach.
- Chyba pójdę już spać. A jak ty? – zapytałem, ale dziewczyna nie odpowiedziała. Spojrzałem w jej stronę. Spała. Wziąłem ją na ręce i położyłem na moim łóżku, po czym przykryłem kołdrą. Odgarnąłem włosy z jej twarzy i po cichu nie chcąc jej obudzić wyszedłem. Poszedłem do salonu i uszykowałem kanapę, na której spędzę najbliższą noc.
***
(Lily )
Szlam ulicą, było już ciemna i zaczynało robić się chłodno. Skręciłam w ulicę, która prowadziła do mojego mieszkania. Na ulicy stał człowiek, miał na sobie kaptur więc nie widziałam jego twarzy, póki nie podeszłam bliżej. Był to Sean, mężczyzna, który mnie zgwałcił. Moje serce zabiło szybciej. Zapomniałam, że był w mieście, jak mogłam zapomnieć.
- Lily. – chłopak uśmiechnął się. – stęskniłem się, więc uznałem, że poczekam przed twoim domem. – Skąd on wie, gdzie mieszkam? Mężczyzna podszedł do mnie bliżej, a ja chcąc się oddalić natrafiłam na ścianę. – Może powtórzymy to co się działo kilka lat temu? – Podszedł jeszcze bliżej i zaciągnął się moim zapachem. Jego ciało mnie przygniatało. Nagle ciężar ze mnie zszedł, a ja zauważyłam Brian’a który odepchnął Sean’a. – Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy dzieciaku. – powiedział mężczyzna, na co Brian się zaśmiał.
- Dzieciaku? Oh błagam myślisz, że dasz mi radę.
- Nie chce Ci zrobić krzywdy. – powiedział Sean. Na te słowa Brain wybuchł śmiechem.
- A ja chcę. – w rękach mojego obrońcy pojawił się ogień. Sean zrobił wielkie oczy wstał i pobiegł w przeciwnym kierunku. Szatyn popatrzył się na mnie. – Wszystko w porządku.
- Tak. – odpowiedziałam jeszcze w szoku. – Dziękuję, nie wiem jakby się to skończyło gdyby nie ty.
Już razem z chłopakiem ogniem szliśmy do mnie. Staliśmy przed drzwiami i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że jestem sama w domu, bo Liam i mój tata pojechali na koncert i wrócą dopiero za 4 dni. Nie chciałam zostać sama, bałam się, że on wróci i wtedy nie będzie nikogo.
- Wejdziesz? – zapytałam spojrzawszy w oczy Brian’a
- A chcesz tego?
- Nie chce zostać sama. – powiedziałam. – Boję się.
- Mam nadzieję, że potrafisz gotować. – na te słowa się uśmiechnęłam. Poszłam do kuchni i zrobiłam zapiekankę makaronową. Razem z chłopakiem zjedliśmy kolację. Jak się z nim dłużej rozmawiało był nawet zabawny. Widziałam w nim człowieka, a nie bezwzględnego zabójcę, którego udawał. – To co śpimy u Ciebie w łóżku? – zapytał gdy była 1.00 w nocy.
- Śpisz u mojego brata. – powiedziałam i rzuciłam w jego stronę ręcznikiem.
– Jasne udawaj, że Cię nie pociągam. – Chłopak wstał i poszedł do łazienki, a ja pozmywałam po kolacji. Gdy wyszedł miał na sobie tylko białe bokserki. Ok. muszę przyznać, że miał dobre ciało, nawet bardzo dobre. Lily nie gap się tak.
- To tam jest pokój mojego brata, a ja pójdę się umyć.
- Pomóc Ci! – krzyknął gdy byłam już w łazience. Zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Woda zmywała mój strach. W końcu po chyba 30 minutach wyszłam. Poszłam do pokoju, a w łóżku leżał nie kto inny jak Brian uśmiechać się zawadiacko. – u twoje brata jest niewygodne łóżko. – powiedział jakby to była wystarczającą wymówka. W domu było strasznie zimno, a ja miałam na sobie tylko spodenki i za dużo bluzkę.
- Czemu jest tak strasznie zimno?
- Nie wiem – zaśmiał się. No tak nie ma to jak wyłączyć ogrzewanie i o tym zapomnieć brawo Lily. – Ale mogę Cię ogrzać.
- Ostatnio jak to powiedziałeś, to chciałeś mnie zabić.
- Tym razem będzie inaczej. – powiedział. – Chyba, że się boisz? – dodał i podniósł brwi. Nie dam za wygraną, poszłam i zajęłam miejsce obok chłopaka. Przykryłam się kołdrą, ale nadal trzęsłam się z zimna. Chłopak się do mnie przybliżył, na co się wzdrygnęłam, albo raczej wystraszyłam tylko czemu?
- Spokojnie. – chłopak wziął mnie w ramiona a moje ciało przeszyło przyjemne ciepło. Położyłam swoją głowę na jego torsie i zasnęłam.



______________
Zdjęcie Sofii w zakładce bohaterowie

Mam nadzieję, że macie udane święta ^^ Co dostaliście od mikołaja?



sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 17

Siedziałam w swoim pokoju i szkicowałam, gdy usłyszał jak dzwoni mój telefon.
- Słucham. – powiedziałam
- Hej piękna. – usłyszałam głos Dylan’a. – wiem, że nie powinienem dzwonić, bo możesz być zajęta, ale musiałem usłyszeć twój głos. – Uśmiechnęłam się na te słowa.
- Nie przeszkadzasz mi.
- A masz dziś dla mnie czas. Może pójdziemy na jakąś kolację, czy coś?
- Chciałbym. – naprawdę tego pragnęłam, ale trening. – ale nie mogę. Muszę zrobić z kolegą projekt na chemię.
- Z Luke’iem? – zapytał
- Tak skąd wiesz?
- Jak byłem u Ciebie i oglądaliśmy film w Czesie którego zasnęłaś i się śliniłaś przez sen. – oboje się zaczęliśmy śmieć. – to przyszedł i mi go przedstawiłaś. –a tak pamiętam to.
- Nie śliniłam się. – zaprzeczyłam.
- Maiłem całą mokrą bluzę. – dalej droczył się chłopak.
- Spadaj. – powiedziałam uśmiechając się.
- Dobra będę kończył. – powiedział Dylan – Miłej nauki piękna.
- Pa. – powiedziałam i usłyszałam, że mój rozmówca się rozłączył.
Spojrzałam na zegarek. Shit. Była 16.50. Nie, nie, nie. Już jestem spóźniona. Szybko wstałam i poszłam ubrać się w coś wygodnego. Zdecydowałam się na luźną koszulkę i czarne legginsy. Związałam włosy i wsiadłam w samochód. W końcu dojechałam do domu chłopaków. Była 17.15. Zapukałam do drzwi i szybko pociągnęłam za klamkę.
- Spóźniona. – powiedział Brian na przywitanie. Czy on tu mieszka?
- Gdzie on jest? – zapytałam zdenerwowana.
- Na strychu. – powiedział i uśmiechnął się do mnie. – Powodzenia.
Pobiegłam na górę i otworzyłam drzwi, które prowadziły na poddasze. Pomieszczenie było bardzo duże. Znajdowały się tam rzeczy do ćwiczeń: bieżnia, drążki do podnoszenia. Po środku stał Luke, który wymachiwał kijem ćwiczebnym. Podłoga była obłożona materacami, w razie upadku. Na ścianach było przeczepionych wiele broni poczynając od sztyletów, przez łuki do pistoletów. Ok. czy oni przepadkiem nie handlują jeszcze do tego bronią? Skąd mają te wszystkie śmiercionośne narzędzia?
- Przepraszam za spóźnienie. – powiedziałam podchodząc.
- Odłóż torbę. – odezwał się chłodno blondyn, a ja już żałowałam, że w ogóle tu przyszłam. – Wskakuj na bieżnie.
- Mam biegać? Myślałam, że będziemy się uczyć posługiwać jakąś bronią.
- Nie myśl, tylko wykonuj polecenia. – poszłam na bieżnie i zaczęłam biec. – Jesteś niska, żeby wygrać z przeciwnikiem musisz być szybka, dlatego biegamy.
- Ok. – powiedziałam tylko. Na szczęście miałam jakaś kondycje i spokojnie przebiegłam 4 kilometry. Potem zaczynałam odczuwać zmęczenie. – długo mam tak jeszcze biegać?
- Możesz zejść. – powiedział w końcu Luke, a ja myślałam, że moje płuca zaraz mi spłoną. – Teraz czas na prawdziwy trening.
- Prawdziwy, a niby co to było? – zapytałam zmęczona.
- Rozgrzewka. – powiedział dumny z siebie, że nie daje rady. Chciał mnie zniechęcić, nie dam się. Wytrzymam.
Luke rzucił do mnie kij treningowy.
- Uderz mnie. – Bardzo chętnie, pomyślałam. Wzięłam zamach i chciałam uderzyć chłopaka w brzuch. Luke bez problemu zrobił unik, przekręcił się i klepnął mnie swoim kijem w pośladki. – Robisz za duży zamach, postaw prawą nogę do przodu, wyprostuj się i nie myśl w co chcesz uderzyć tylko wyobraź sobie jak ktoś obrywa. Wzięłam sobie jego rady do serca, gdy wykonałam kolejny zamach poszło lepiej, oczywiście nie trafiłam, ale poszło mi lepiej. Luke wykonał zamach i dostałam w nogę.
- Ała! Przestań!
- Chciałaś żebym Cię trenował, więc to robię. Musisz robić uniki. – Byłam coraz bardziej zdenerwowana, znowu wykonałam zamach, a blondyn bez najmniejszego wysiłku złapał mój kij. – Za bardzo pokazujesz w co będziesz uderzała, zmyl mnie. – Wzięłam swój kij i znowu się zamachnęłam, Ale nie trafiłam. Luke wyrwał mi mój kij z rąk i rzucił w górę, gdy popatrzyłam gdzie leci moja broń niebieskooki podciął mi nogi i upadłam na ziemie. Chłopak stał nade mną i przyłożył mi kij do brzucha
- Jesteś martwa. – powiedział i odszedł
- Ej! Co to było? – krzyknęłam
- Co?- zaśmiał się.
- Chciałam złapać swoją broń.
- Za bardzo się przejmujesz że ją masz, gdy Ci ją zabrałem to myśl o planie B, wykorzystuj otoczenie. – powiedział. – Na dziś koniec, jutro o tej samej godzinie. – chłopak wychodził.- A i jeszcze jedno, masz przybiegać na trening, jak zobaczę, że przyjechałaś to Ci nakopię.
Zostałam sama, byłam strasznie zmęczona. Wyjęłam z torby butelkę wody. Sprawdziłam która godzina i zauważyłam, że mam wiadomość.
OD DYLAN: Jak tam lekcje, strasznie nudne?
DO DYLAN: Tak, wolałabym być z tobą.
OD DYLAN: Ja też. Jutro się widzimy?
DO DYLAN: Tak o 13.00 u mnie?
OD DYLAN: Już nie mogę się doczekać.
W końcu zeszłam na dół, już chciałam wychodzić, gdy usłyszałam rozmowę Luke’a i Brian’a.
- Jest coraz więcej ofiar. – powiedział szatyn. – Co robimy?
- Nie wiem, są coraz bliżej, Letty uczy się bronić, ale co z jej przyjaciółmi. – Postanowiłam się wtrącić, w końcu rozmawiają o mnie i o Lily.
- O co chodzi. – chłopaki spojrzeli się w moja stronę.
- Co tu jeszcze robisz? – powiedział Brian.
- A ty? – zadałam mu pytanie.
- Mieszkam – powiedział z siebie dumny.
- Co? Wczoraj chciałeś go zabić, a dziś się przyjaźnicie? – zwróciłam się do blondyna, który patrzył się na mapę.
- Nie zabiłem go bo ktoś mi przeszkodził, więc wyrzuty miej do siebie, sama mówiłaś, że go potrzebujemy, to niby gdzie ma mieszkać. Przynajmniej mam go na oku. – pokazał głowa na szatyna, który uśmiechnięty mi machnął ręką.
- Jak chcesz. – powiedziałam w końcu. – O czym rozmawiacie?
- O niczym – powiedział blondyn i już chciał wyjść z pokoju.
- Słuchaj przestań być na mnie zły i zachowywać się jak idiota. Ok.? to dotyczy również mnie, więc chce wiedzieć, co mi grozi, co grozi Lily.
- Zadzwoń do Lily, wole to wyjaśniać raz. – powiedział blondyn.
*
Siedzieliśmy wszyscy w salonie. Lily usiadła obok mnie, a Luke stał przy kominku.
- Zabijane są osoby nadnaturalne i zabójstwa są popełniane coraz bliżej nas, więc trzeba was ochraniać. Ty już się uczysz. – Luke wskazał na mnie. – ale nadal musisz mieć kogoś kto będzie miał Cię na oku. Lily to samo.
- To przyglądaj się Lily. – powiedziałam szybko.
- A ciebie niby kto będzie pilnował.
- Ja. – odezwał się Brian, który wszedł do pomieszczenia. – chłopak spojrzał się na Lily, a ona kompletnie go zignorowała.
- Masz mnie za takiego idiotę, myślisz że powierzę Ci życie Letty, przecież wczoraj chciałeś ją zabić. – powiedział Luke i spojrzał się chłopakowi w oczy.
- Masz lepszy pomysł mądralo? I powiedziałem że wam pomogę. – odezwał się szatyn.
- Niech pilnuje mnie. – odezwała się Lily. Wszyscy się na nią spojrzeli.
- Serio? – odezwałam się. – Nie musisz, przecież chciał Cię zabić.
- Ale tego nie zrobił – powiedziała Lily i spojrzała w oczy chłopakowi, który widocznie był zdziwiony. – Miał tyle okazji, ale tego nie zrobił, więc czemu ma mnie nie pilnować. – powiedziała w końcu.
- Dla mnie spoko. – odezwał się Luke.
- Wszystko jedno. – powiedział Brian.
- Nie! – sprzeciwiłam się. – Nie on, jest niebezpieczny. Sorry, ale CI nie ufam. – powiedziałam do szatyna.
- Nie chowam urazy – powiedział chłopak i się uśmiechnął.
- Letty jest ok. – uspokoiła mnie przyjaciółka. – A teraz musze już iść, idę do Caluma, więc, dzięki, że to uzgodniliśmy. - Lily wstała i wyszła z domu.
- No idź za nią. – powiedział Luke do szatyna.
- Co?
- Według Ciebie jak wygląda ochrona?
- No już, już idę. – Brian wziął kurtkę i wyszedł w tym samym kierunku, gdzie chwile temu zniknęła moja przyjaciółka.
- Nie ufam mu. – powiedziałam do blondyna.
- Nic jej nie zrobi. – zapewnił mnie.
- Do jutra. – pożegnałam się z Luke’iem i wyszłam z jego domu. Było już chłodno. Wsiadłam w samochód i wróciłam do domu. Poszłam do łazienki i wzięłam ciepły prysznic, który rozluźnił moje mięśnie po ciężkim treningu. W końcu zmęczona opadłam na łóżko.
***
(Lily)
Brian łaził za mną od kilu dni. Nie rozmawialiśmy ze sobą, tylko wszędzie go widziałam, na przerwach obserwował mnie z bezpiecznej odległości. Naprawdę zaczynało mnie to denerwować, ale musiał to robić. Zgodziłam się, żeby to on był moim „ochroniarzem” bo wiedziałam, że nie mogę mu ufać. Byłam w szkole i akurat była przerwa, kiedy znowu dostrzegłam jego twarz. Trzymajcie mnie, bo zaraz mu strzelę. Kiedy szłam w jego kierunku, chłopak się wyprostował. Na jego twarzy widniał triumfalny uśmiech. Chciał żebym się wkurzyła, co za pajac.
- Coś nie tak? – zapytał podnosząc brew.
- Jak już musisz mnie pilnować to ok., ale mogłabym Cię przynajmniej nie widzieć? – powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Przecież jestem przystojny, więc to akurat nie powinien być problem, chyba, że Cię rozpraszam. – chłopak uśmiechnął się.
- Chciałbyś. – odpowiedziałam.
- Nie jesteś w moim guście. – rzucił gdy już odchodziłam. Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam się. Delikatnie przeczesałam, włosy ręką, podeszłam do niego bliżej i powiedziałam szeptem.
-Nie oszukuj się. – odeszłam ruszając kobieco biodrami. Co? Skoro i tak ma mnie pilnować, to mogę go denerwować. Czułam na sobie jego wzrok. Uśmiechnęłam się. 1-0 pomyślałam.
Z daleka zobaczyłam Jake’a, który się na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się w jego kierunku, a on spochmurniał. Czy on widział całą akcje, z widoku trzeciej osoby, mogło to wyglądać dwuznacznie. Shit. Nie, nie, nie. Nie chciałam go zranić, wiem jakie ma do mnie uczucia, nie chciałam, żeby było mu źle. Poczułam falę gorąca, za moimi plecami stał Brian.
- Problemy z chłopakiem? – zapytał.
- Spieprzaj. – powiedziałam i odeszłam.
***
(Letty)
Leżałam znowu na łopatkach. Treningi z Luke’im były ciężkie. Nadal ze sobą normalnie nie rozmawialiśmy. Ale zaczęliśmy używać już ostrzy, Moimi ulubionymi były małe noże Kunai. Były poręczne i chyba najbardziej je opanowałam. Miałam na sobie czarne Leginy i sportowy czarny stanik. Strój nie krępował moich ruchów, więc było mi wygodnie.

- Wstawaj powiedział Luke. – kiedy znowu leżałam. W ręku trzymałam Kunai, a on miał nóż. Wzięłam zamach, Luke zrobił unik, po czym on wykonał ruch, również odskoczyłam i nie zostałam trafiona. Wymienialiśmy ciosy i ich unikaliśmy, w końcu udało mi się drasnąć chłopaka w ramie. Byłam z siebie dumna, aż wyszczerzyłam zęby. Chłopak wypuścił z rąk swoją broń. Już szykowałam się do kolejnego ataku, gdy usłyszałam, że dostałam sms’a. Rozproszyło mnie to i Luke zdążył zrobić unik i znalazł się za moimi plecami.
Z rąk wyjął mój nóż. Stał centralnie za mną i trzymał za ramiona tak, że nie mogłam się ruszyć. Czułam bicie jego serca. Miałam przyspieszony oddech. Byłam oparta o jego nagi tors. Na swojej skórze poczułam zimny metal. Luke ostrzem drażnił moją rozgrzaną skórę. Nie przecinał jej, tylko dotykał tępą stroną. Nóż przesuwał się po moich żebrach cały czas szedł w górę. Dostałam gęsiej skórki. Czułam oddech chłopaka na swoim karku. Ostrze kreśliło ścieżkę przy mojej szyi.
- Martwa. – szepnął chłopak do mojego ucha. Wziął nóż od mojej szyi. Odwróciłam się do niego przodem, staliśmy kilka centymetrów od siebie. Podeszłam bliżej i dotknęłam ręką jego klatki piersiowej, czułam coraz szybsze bicie sera. Podniosłam wzrok i spotkałam jego niebieskie oczy. Nasze twarze znajdowały się milimetry od siebie. Swoją dłonią, chciałam znaleźć jego. Czułam na swoich wargach jego oddech.
- Luke. – powiedziałam szeptem i przegryzłam wargę. Chłopak przybliżył się , tak że teraz całym ciałem dotykałam jego, nasze wargi prawie się stykały. – Jesteś martwy. – powiedziałam i dotknęłam ostrzem jego szyi, które wyjęłam ze swoich spodni, do których miałam przywiązaną broń
Chłopak ruszył nogami, a ja upadłam na ziemie. Luke leżał nade mną i trzymał dłonie, tak, że nie mogłam się ruszyć. Zbliżył swoja twarz do mojej.
- Martwa. – powiedział i wstał. Nadal leżałam w miejscu, w którym nie zostawił. -Włączaj telefon, bo Cię rozprasza,… wiele rzeczy Cię rozprasza.
- Jak to?
- Niby skąd mam to ostrze. – powiedział machając narzędziem. Dotknęłam miejsca gdzie powinnam mieć broń. Powinni być tam jeszcze jeden nóż. Nie było go. Kiedy je wyjął? Musiał to zrobić, kiedy byliśmy tak blisko siebie, ale byłam skupiona. Jak to zrobił? Blondyn się uśmiechnął i wyszedł z pomieszczenia. Zostałam sama. Usiadłam przy ścianie napiłam się wody i zobaczyłam wiadomość.
OD DYLAN: Tęsknię.
DO DYLAN: Ja też.
OD DYLAN: Chce Cię mieć blisko siebie i nigdy nie wypuść.
Po przeczytaniu sms’a uśmiechnęłam się.



_________________________
Kolejny rozdział za nami :)

Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam ^^
Co sądzicie o treningu Luke-Letty? ;]
tema Dylan, czy Luke :D ?
komentujcie i motywujcie mnie do działania :*

Dziękuję, że jesteście :3

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 16

Opadłam na łóżko. Nagle poczułam ogromny ból, moja głowa zaczęła mi pękać. Krzyczałam, krzyczałam z całych sił. Moje ciało wygięło się w nienaturalny sposób. Co się dzieje. Przez głowę przelatywało mi pełno obrazów i wtedy usłyszałam głos. -Już wkrótce będziemy po Ciebie-. Ten ochry piały głos przyprawiał mnie o mdłości.- A teraz przeżyj, to co przeżyli oni-. Znowu rozległ się ten głos.
Byłam w jakimś pomieszczeniu. Wszystko było białe. Obok leżało pełno martwych ciał. Byłam przywiązana do łóżka. Rozglądałam się dokoła. Byłam na Sali operacyjnej. Podeszła do mnie jakaś postać. Nie widziałam jej twarzy.
- Zawsze chciałem być doktorem. – odezwał się tajemniczy chłopak.
Mężczyzna wziął skalpel i przejechał nim po mojej ręce. Ból rozległ się po moim ciele.
- Okulistą też. – wtedy skalpel powędrował do mojego oka. Nagle przedmiot wbił się mój narząd. Krzyczałam z bólu.
- Ale najbardziej chciałem zobaczyć jak wygląda ludzkie serce. W tamtym monecie przeciął moją klatkę piersiową.
Nie czułam, nie czułam już nic. Byłam martwa. Obraz zniknął a na jego miejsce pojawił nie nowy. W kolejnej wizji tonęłam, w jeszcze innej byłam palona żywce, obskórowywana , duszona, strzelano do mnie. Czułam to. Czułam każdą ich śmierć, jakbym sama to przeżywała. Nie wytrzymam kolejnej. Wiedziałam to, wiedziałam, że jeszcze jedna wizja i umrę razem z ofiarą. – Pamiętaj jesteś kolejna – usłyszałam głos w głowie i wszystko zniknęło. Leżałam w pokoju. Dotknęłam swojego ciała, nic na nim nie było, żadnych ran, po tym co przeżyłam. Przyjdą po mnie. Przyjdą. Nie zasnęłam przez całą noc. Nie mogłam. Nie chciałam. Bałam się, naprawdę się bałam. Nie mogę tak po prostu czekać. Musze być gotowa, muszę umieć się bronić. Musze poprosić o pomoc jedyną osobę, którą znam i wiem, że mi pomoże.
*
Byłam przed dobrze znanym mi domem. Był wczesny ranek. Zapukałam do drzwi i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Drzwi się uchyliły, a ja zobaczyłam osobę, której ostatniej się spodziewałam. Brunetka patrzyła na mnie z triumfalnym wzrokiem, miała na sobie koszulkę Luke’a. Ashley wyszczerzyła swoje białe zęby.
- Część, czego chcesz? – oparła się o drzwi.
- Jest Luke? – zapytałam szybko.
- Bierze prysznic. – znowu ten triumfalny uśmiech. O co jej chodzi? – przekazać coś?
- Nie po prostu na niego poczekam. – chciałam wejść do domu, ale dziewczyna zagrodziła mi wejście.
- To nie najlepszy pomysł, po prostu powiem mu, że byłaś. – dziewczyna już chciała zamknąć za mną drzwi, gdy w nich pojawił się Brian. Ok. robi się jeszcze bardziej dziwnie. Co on tu kurwa robi i najwidoczniej nie jest martwy, więc o tyle dobrze.
- Letty przyszłaś, wspaniale, chodź zapraszam. – Ashley popatrzyła się na chłopaka speszona i zła. Zdezorientowana weszłam do domu i minęłam wściekłą dziewczyna, gdy przechodziłam obok chłopaka popatrzyłam mu w oczy, złapał mnie z nadgarstek i powiedział szepcząc. – Nie ma za co. – Co za idiota, to on powinien mi dziękować, gdyby nie ja już by nie żył. Postanowiłam go zignorować. Poszłam do salonu i usiadam na sofie. Brian rozłożył się na fotelu obok. Gapił się na mnie jakbym miała coś na twarzy. Pajac. W ogóle co on tu robi? To było ostatnie miejsce, gdzie się go spodziewałam.
- Czego chcesz? – zapytałam w końcu, gdy chłopak nie spuszczał mnie z oczu.
- Dlaczego? – popatrzyłam na niego zdezorientowana. –Dlaczego mnie uratowałaś?
- Uratowałam Cię, bo nie chciałam, żeby Luke miał poczucie winy z twojego powodu. Uratowałam Cię, żeby uratować jego, żeby nie musiał patrzeć w lustro i widzieć osobę, która była zdolna do zabójstwa. – na te słowa przypomniał mi się Wren, któremu ja odebrałam życie. Myślałam o tym , cały czas. Chodź wiem, że nie zrobiłam tego umyślnie to moja wina. Brian usidła na fotelu i miał poważną minę.
- Bronisz Luke’a cały czas. Ty nie wie…
- Letty? – przerwał mu blondyn, który wszedł do pomieszczenia. Spojrzałam się w jego stronę. – Co tu robisz? – nie mogłam rozszyfrować jego miny, nadal był na mnie zły, to na pewno, ale ja też nie byłam najbardziej szczęśliwą osobą widząc go. Ale on był mi potrzebny, więc musiałam tu przyjść.
- To ja już pójdę. – powiedział Brian. – Letty? – odwróciłam się w jego stronę. – Dziękuję. – powiedział i znikł. Czyli jednak był mi wdzięczny, może nie jest, aż takim idiotą.
- Po co przyszłaś. – z przemyśleń wyciągnął mnie Luke. Popatrzyłam się w jego stronę.
- Miałam wiz…
- O już się umyłeś? – przyszła Ashley. Odczep się wreszcie muszę coś mu powiedzieć.
- Tak. – rzucił szybko Luke i znowu spojrzał na mnie.
- chciałam pogadać o projekcie z chemii. – serio projekt z chemii? To była najlepsza wymówka jaka mi przyszłą do głowy. Przecież nie powiem przy jego dziewczynie, że miałam wizję, że czułam śmierć, ba ja ją przeżywałam, a na koniec słyszałam groźby, że nadchodzi moja kolej, więc teraz chcę żeby mnie szkolił posługiwać się bonią.
- Co? – Luke spojrzał się na mnie jak na idiotkę. – Znaczy się tak. Może pogadamy kiedy indziej, bo chwilowo jestem trochę zajęty. – Ok. dał mi do zrozumienia, że brunetka, która stałą obok trochę nam przeszkadza.
- Jasne. – rzuciłam i wstałam z kanapy. – To do zobaczenia, czy cokolwiek. – wyszłam z domu. To było dziwne, naprawdę niezręczne. Była jakaś 9.00. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Postanowiłam zadzwonić do Jake’a. Dawno z nim nie rozmawiałam. Wybrałam numer przyjaciela, po pięciu sygnałach w końcu odebrał.
- Hej. – usłyszałam jego głos, który w ogóle się nie zmienił
- Cześć debilu. – powiedziałam mega szczęśliwa. – Co powiesz na kawę?
- Za 15 minut tam gdzie zwykle.
- Już pędzę. – powiedziałam i się rozłączyłam.
*
Czekałam w naszej ulubionej kawiarni. W końcu usłyszałam, że ktoś wchodzi. Zauważyłam przystojnego bruneta, który poszedł do kasy i złożył zamówienie.
- Cześć. – przywitał się chłopak.
- Jake. – przytuliłam chłopaka, dopiero jak go zobaczyłam przypomniało mi się jak za nim tęsknie.
- Co tam? Co się u ciebie działo? – zagadał do mnie chłopak i zajął miejsce przy stoliku. Oprócz tego, ze polują na mnie demony, giną ludzie to jest świetnie.
- W sumie nic ciekawego się nie działo. – skłamałam. – Wiesz szkoła, spędzałam czas z Lily i z Dylanem. – na ostatnie słowa szeroko się uśmiechnęłam.
- Sylinskim? Wow widzę, ze jednak coś się działo. – uśmiechnął się chłopak.
- A u ciebie jak?
- W sumie po staremu.
-Wiem o Lily. –ok. musiałam poruszyć ten temat, chce wiedzieć jak się czuję. Kocham go jak brata, chce wiedzieć co się dzieję, jak to przyjął.
- Powiedziała Ci. – spojrzał na mnie zakłopotany. Pokiwałam tylko głową. Chłopak przeczesał włosy. – No ona tego nie czuję, więc ok. Dam radę, nadal jest moja przyjaciółką, ale muszę się od niej chwilowo oddalić.
- Rozumiem. A co z Samanthą? – chyba tak miała na imię.
- Wyjechała. Napisała mi tylko sms’a, że musi jechać i cieszy się że mnie poznała.
- To lipa. – powiedziałam.
- Trochę. – chłopak upił łyk swojej kawy.
Siedział z przyjaciel w kawiarni jakieś 2 godziny w tym czasie rozmawialiśmy jeszcze o wielu rzeczach. Poczynając od szkoły, a skoczywszy na wspominaniu jacy byliśmy kiedy mieliśmy jakieś 12 lat. W tym czasie naśmiałam się tak dużo, że chyba wyczerpałam swój limit na cały miesiąc. W końcu się rozeszliśmy, a ja wróciłam do swojego pustego domu. Mama dzwoniła, że z Lindy zostają tam dłużej na jakieś 4 dni. Poszłam do kuchni żeby wstawić wódę na herbatę.
- Co tak naprawę chciałaś? – usłyszałam za sobą głos. Upuściłam trzymaną przez siebie szklankę. Zamknęłam oczy i czekałam na dźwięk tłuczonego szkła, ale on nie następował. Za to zauważyłam Luke’a, który stał milimetry ode mnie, a w ręku trzymał szklankę. – Uważaj. – uśmiechnął się jak to on. Oddaliłam się od niego trochę.
- Miałam wizję. – chłopak spojrzał się na mnie poważnie.. –Tym razem było inaczej. – mówiłam dalej. – Nie przewidywałam śmierci, ale patrzyłam, na śmierć, która się już dokonywała. – przeczesałam włosy. – Czułam ją, czułam dokładnie to co ofiary. A w mojej głowie był głos, który powiedział, że jestem kolejna. – powiedziałam w końcu i spojrzałam się w niebieskie oczy mojego słuchacza. – Musisz nauczyć mnie bronić. Musisz nauczyć mnie jak mam używać mocy, jak mam używać broni.
- My Cie ochronimy. – powiedział w końcu.
- Chce sama umieć się bronić.
- jeszcze wczoraj mówiłaś, że widzisz we mnie mordercę, a dziś chcesz, żebym Cię uczył posługiwania bronią?
- Ty nie rozumiesz prawda? Nie chciałam, żebyś kogoś zabił, bo wiem jak to jest odebrać komuś życie!
- Mówisz o Wrenie! Błagam to było przez przypadek, nie twoja wina. Nie wiesz jak to jest decydować o czyjejś śmierci!
- A ty wiesz?! – chłopak spojrzał się na mnie gniewnie. – Nie chcesz mnie szkolić ok., w takim razie pójdę do Brian’a.- Odeszłam już od chłopaka, ale on nagle teleportował się przede mną.
- Dziś o 17.00 u mnie. – uśmiechnęłam się triumfalnie. – Na treningach ja rządzę, wykonujesz każde moje polecenie, bez wyjątku. – pokiwałam głową. – Będziesz jeszcze tego żałować. – Chłopak oddalił się i już miał się teleportować.
- Luke. – blondyn odwrócił się w moją stronę. – Dziękuję. – powiedziałam i zaraz po tym chłopak się rozpłynął. Ok. no to czas zacząć trening. Do 17.00 miałam jakieś 5 godzin.

________________________
Wiem, że rozdział bardzo krótki i przepraszam, ale w ogóle nie mam czasu. W szkole mam niezły zapierdziel bo oczywiście wszystkim się przypomniało o klasówkach. Przepraszam was bardzo za to i mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie dłuższy.
Kocham was bardzo mocno <3

sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 15


( Letty )
Do moich oczu wpadły promienie światła. Położyłam poduszkę na głowę. Nie ma mowy nie wstaje. Mam dość. Potrzebuję dnia wolnego. Obok mnie leżała Lily, która nadal smacznie spała. Usiadłam na łóżku, a pierwszą rzeczą o której pomyślałam były wydarzenia z wczoraj. To jak chciałam iść po Lily, to że nie potrafię się bronić, ani używać mocy. Muszę coś z tym zrobić. TO nie może się powtórzyć. Gdyby nie Luke pewnie byłybyśmy martwe. Właśnie moje myśli zaczęły krążyć wokół blondyna. Nasza wczorajsza kłótnia. Ok, może przesadziłam trochę wczoraj, ale on też nie był fair względem mnie. Mogłam przynajmniej spróbować go zrozumieć. Był zły, kurwa on był wściekły, a ja mu nie pomogłam. Dowiedział się, że przez rodzinę Brian’a stracił wszystkich, a ja go jeszcze uratowałam, ale musiałam, on coś wie. Przeczesałam włosy ręką. Przestań o nim myśleć. Jest idiotą, nazwał Cię idiotką, też nie chciał mnie zrozumieć. Zawsze mi rozkazuje, nigdy mnie nie słucha. Jest zarozumiałym dzieckiem, który obraża się na cały świat.
- O czym tak myślisz? – usłyszałam cichy głos przyjaciółki. – A raczej o kim? – uśmiechnęła się zawadiacko. – Czyżby Dylan wkradł się do twoich myśli?
- Luke. – powiedziałam, wkurzona na siebie, że przejmuję się tym idiotą. Powinnam myśleć o chłopaku, z którym się całowałam, który mi się podoba, ale nie mogłam. Cały czas myślałam o blondynie, który tak bardzo mnie wkurza, ale on mnie potrzebuje, albo raczej ja jego.
- Luke? – zdziwiła się przyjaciółka. – Coś się zmieniło przez noc, czy ja nie ogarniam. Wczoraj chciałaś go udusić, a dziś od rana o nim myślisz? Co z tobą nie tak, z wyjątkiem, że wszystko. – dziewczyna się uśmiechnęła, nawet nie przejmowała się tym co się z nią działo, była silna, tylko skąd ona bierze tą siłę? Patrzyłam się na Lily i ją podziwiałam. – Co? – zapytała speszona. – Mam coś na twarzy?
- Skąd to bierzesz? – zapytałam
- Ale co?
- Siłę. Zawsze jesteś ponad to. Nigdy się nie przejmujesz. To co się dzieje Cię nie przytłacza. Jak to robisz? – przyjaciółka spochmurniała. – Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz. – powiedziałam szybko.
- Kiedyś CI to powiem obiecuję, ale nie dziś. – pokiwałam tylko głową.
- Rozumiem. – brunetka posłała mi ciepły uśmiech i wstała z łóżka. Sięgnęłam po telefon, była godzina 11.25. Miałam nieodebraną wiadomość.
OD DYLAN: Cześć Piękna. Masz ochotę dziś na kino? Ty, ja, popcorn, jakiś dobry film?
Na sam widok sms’a się uśmiechnęłam. Może jednak nie wszystko w moim życiu jest popieprzone.
DO DYLAN: O której będziesz?
OD DYLAN: 17.00 jestem u Ciebie.
DO DYLAN: Już nie mogę się doczekać.
Odłożyłam telefon i rzuciłam się na łóżko. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie mogłam przestać się cieszyć. Brian został pokonany, właśnie co się z nim stało? Nie myśl o tym teraz Letty szybko zganiłam się w myślach. Ja umówiłam się na randkę, przez ostatnie kilka dni przestało dochodzić do tajemniczych wypadków, może wszystko się ułoży.
- Z czego się tak cieszysz? – zapytała Lily wchodząc do pokoju.
- Mam randkę. – powiedziałam nie mogąc przestać się szczerzyć.
- Z kim?
- Z Kim? – spojrzałam się na nią. – A jak myślisz?
- Nie wiem ostatnio jak się zapytałam o czym myślisz to powiedziałaś, że Luke, więc wolę nie ryzykować zgadując. – na te słowa rzuciłam w nią poduszką.
- Dylan! – powiedziałam wytykając język.
- A blondyn nie będzie zazdrosny? – droczyła się szatynka. W nosie miałam co myśli, przecież ona ma Ashley.
- A co ty się tak o niego martwisz, myślałam, że go nie lubisz.
- Wiesz jak ktoś ratuję Ci życie i ten ratunek się udaję a nie przychodzi z nożem to jestem skłonna zmienić podejście.
- Super Cię uratowałam. Cicho siedź. – zaśmiałam się.
- W ogóle co się z nim stało?
- Luke’iem… żyje. – powiedziałam,
-Z Brian’em. – Lily popatrzyła się poważnie na mnie. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Po pierwsze sama nie wiedziałam, co z nim, a po drugie, nie wiedziałam co woli usłyszeć, że żyje, czy, że jest martwy.
- Wczoraj jak jeszcze poszłam do magazynu Luke go bił, ale żyje, bo jest nam potrzebny. Ma pewne informacje i powiedział, że nam pomoże. – badawczym wzorkiem patrzyłam na przyjaciółkę. Byłam ciekawa jak zareaguję, że jej porywacz będzie blisko cały czas.
- To dobrze. – odpowiedziała tylko. – Cieszę się że żyje.
- Serio?
- Tak. Nie chciałam go wiedzieć martwego, nic mi nie zrobił.- Ok. na te słowa się zmartwiłam. Przecież on Cię porwał, groził chciał podpalić, ale ok. jeżeli to dla ciebie nic, to ja cię akceptuję. – No wstawaj, musimy iść na zakupy, jeśli chcesz wyglądać nieziemsko na randkę z pewnym przystojniakiem. – Przyjaciółka rzuciła mi ciuchy w twarz i wygoniła z ciepłego łóżka, które było dla mnie oazą spokoju i bezpieczeństwa. Niechętnie wstałam i poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć.
*
W końcu dojechaliśmy do galerii. Razem z Lily udałyśmy się do sklepu, żeby znaleźć jakieś ciuchy na dziś wieczór. Przeglądałyśmy wieszaki z ubraniami, ale miałam dziwne przeczucie, że coś jest nie tak. Letty czemu ty sobie sama wszystko komplikujesz? Postanowiłam zlekceważyć swoje przeczucie i cieszyć się dniem. W końcu wybrałam białą sukienkę. Gdy w końcu wróciłyśmy do domu wzięłam się za szykowanie. Do randki zostało mi jakieś 2 godziny. Poszłam pod prysznic, a następnie ubrałam się w nową sukienkę do tego założyłam zieloną kurtkę, włosy zostawił rozpuszczone, a na usta nałożyłam delikatny błyszczyk. Jeszcze podkreśliłam tylko oczy czarną kredka i byłam gotowa.

Zadowolona ze swojego wyglądu poszłam na dół. Byłam sama w domu. Mama z Lindy pojechała do jakiegoś lekarza, gdyż moja siostra nie mogła pogodzić się ze śmiercią Wrena. Sama też nie mogłam się z tym pogodzić, ale musze. Muszę jakoś normalnie funkcjonować i właśnie dziś to robię. Usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać telewizje. W końcu wybiła godzina 17.00. Na podjeździe pojawił się samochód Dylana. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Założyłam buty i wyszłam na zewnątrz.
- Cześć- przywitałam się nieśmiało. Chłopak popatrzył się na mnie.
- Wow, wyglądasz nieziemsko. – powiedział i uśmiechnął się. Poczułam jak moje policzki zaczynają sie czerwienić.
- Dziękuję. – odpowiedziałam tylko nie mogąc pozbierać myśli, żeby powiedzieć coś bardziej ogarniętego.
- To co idziemy? – zapytał i poprowadził do samochodu. Otworzył drzwi od strony pasażera, a sam zajął miejsce za kółkiem.
*
Po 30 minutach znaleźliśmy się przy kinie. Droga minęła szybko. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Dylan był moją odskocznią od tego szaleństwa, był moją kotwicą. Chłopak otworzył mi drzwi, a kiedy wysiadłam złączył nasze dłonie. Moje serce zabiło szybciej. Letty zachowujesz się jak typowa nastolatka, ale chciałam to robić, chciałam myśleć tylko o tym co czuję.
- To na co idziemy? – zapytałam.
- Myślałem o Jupietrze co ty na to? – zapytał. W sumie chciałam obejrzeć ten film, wiec czemu nie?
- Świetnie. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Dylan poszedł kupić bilety, a ja czekałam. Znowu powróciło do mnie przeczucie, ze coś się wydarzy. Przestań, tak myśleć. Zganiłam się w myślach. Jest dobrze, jesteś w kinie z chłopakiem, na którym Ci zależy, więc tego nie komplikuj.
- Wszystko w porządku? – zapytał się Dylan podchodząc do mnie.
- Tak. – skłamałam i uśmiechnęłam się. – Po prostu się zamyśliłam.
- To co idziemy? – powiedział chłopak i wyciągnął do mnie rękę. Złączyłam nasze dłonie. Mogę się do tego przyzwyczaić. W końcu zajęliśmy miejsce na Sali i zaczął się film. Cały czas trzymałam chłopak za rękę, w pewnym momencie się do niego przytuliłam. Czułam, jego bliskość, ciepło. Gdy w końcu film się skończył wyszliśmy z pomieszczania. Zrobiło się już ciemno.
- Co powiesz o spacerze? – zapytał chłopak, a ja przyznam szczerze, że pomysł ten bardzo mi się spodobał.
- Ależ oczywiści. – uśmiechnęłam się
Ruszyliśmy ulicą idąc za rękę. Świeci księżyc, a my chodziliśmy po parku. Było idealnie. Stanęliśmy przed jeziorem. Dylan popatrzył mi się w oczy. W świetle księżyca wyglądał jeszcze bardziej pociągająco. Spojrzałam na jego pełne usta. Miałam niezmierną ochotę ich posmakować. Podeszłam bliżej, dotykałam jego torsu. Podniosłam wzrok z powrotem na jego oczy i ustałam na palcach. Nasze wargi się spotkały, a mnie oblało przyjemne ciepło. Poczułam jak chłopak oplata mnie w tali i przyciąga jeszcze bliżej, nawet nie wiedziałam, że to możliwe. Wplotłam swoje ręce w jego włosy. Nasze pocałunki były delikatne, pełne uczucia. Moje serce biło jak szalone, oby tego nie czuł pomyślałam. Dylan się uśmiechnął.
- Co? – zapytałam, odrywając się od niego. Nasze twarze znajdowały się w odległości kilku centymetrów, że czułam jego oddech.
- Jesteś niesamowita. – wziął kosmyk moich włosów i położył za ucho. – Jesteś niesamowita Letty Marshall. – Na te słowa uśmiechnęłam się. – Uwielbiam jak się czerwienisz, uwielbiam twój uśmiech i to jak szybko bije CI serce, gdy jestem tak blisko. – na ostatnie słowa się zaśmiałam, czyli jednak poczuł. Chłopak również się zaśmiał. – Uwielbiam, twój śmiech. Chyba się w tobie zakochałem. – Spojrzałam mu w oczy.
- To dobrze. – odpowiedziałam i znowu złączyłam nasze usta. Poczułam motyle w brzuchu. Nagle zaczął padać deszcz. Oderwałam się od chłopak, czując zimna ciecz na rozgrzanej skórze. Pobiegliśmy w stronę samochodu, gdy w końcu znaleźliśmy się w aucie, byliśmy cali mokrzy.
- Odwiozę Cię do domu, bo jeszcze mi się rozchorujesz piękna. – powiedział i odpalił samochód.
Staliśmy w korku, brunet spojrzał się na mnie.
– Musisz przestać. – powiedział poważnie.
- Ale co? – zapytałam zdezorientowana.
- Wyglądasz teraz zbyt seksownie, a ja musze skupić się na drodze, a nie być rozpraszanym, przez najpiękniejszą dziewczynę na świecie.
- Oh przepraszam, nie chciałam tego robić. – po powiedzeniu tych słów przegryzłam wargę.
- Nie rób tak. – zaśmiał się chłopak.
- Ale jak?
- Nie przegryzaj wargi.
- Przepraszam – podniosłam ręce w geście poddania.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. W końcu dojechaliśmy pod mój dom, staliśmy przed moimi drzwiami.
- Dziękuję, to były wspaniała randka. – powiedziałam i znowu specjalnie przegryzłam wargę. Dylan pokręcił tylko głową.
- Proszę. – powiedział i zbliżył się do mnie. Podeszłam do niego i ucałowałam w policzek. Już się odwróciłam i chciałam wejść do domu kiedy Dylan złapał mnie za rękę odwrócił w swoją stronę, złapał za policzek i pocałował.
- Teraz możesz iść. Dobranoc piękna. – chłopak odszedł i wszedł do samochodu. Sama też weszłam do domu i nie mogąc przestać się uśmiechając jak głupia poszłam do swojego pokoju. Moje serce nadal szybciej biło. Dotknęłam swoich warg, a na wspomnienie tego czego dotykały kilka minut temu nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.



_______________________________
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał ^^
Letty w końcu mogła trochę odetchnąć i się uspokoić.
Lubicie Dylana?
Czy może wolicie Luke'a?
Liczę na wasze komentarze :)
Dziękuję, że jesteście i mnie wspieracie <3
Theme by Hanchesteria